Komes razy trzy
https://thebeervault.blogspot.com/2017/02/komes-razy-trzy.html
Porter Bałtycki spod marki Komes jest moim ulubionym porterem bałtyckim z Polski. Więcej, przeleżakowana dodatkowo w ciemni przez spory szmat czasu butelka, rocznik bodajże 2012, pozostaje do dzisiaj drugim najlepszym porterem bałtyckim, jaki miałem w ustach. Niezależnie więc od tego, że wszelkie ‘belgijskie’ eksperymenty browaru Fortuna lepiej by się sprawdziły na półkach Castoramy niż sklepów z piwem, to za to piwo mają mój szacunek. Wymieniałem się nim z doświadczonymi konsumentami piwa z takich krajów jak Norwegia czy Nowa Zelandia i zawsze budził zachwyt. Jednocześnie Fortuna to dla mnie właśnie browar jednego piwa. Wysokojakościowego (choć to też mocno zależy od warki), poza którym portfolio producenta ginie w mrokach bylejakości, bądź wręcz winno zostać zatopione w bajorze gnojówki. Jako że jednak nowe piwa Fortuny miały być stworzone na kanwie ich dobrego piwa oraz uzupełnione o RIS-a, no to się trzeba było szarpnąć. Zdecydowałem, że jednak nie będę uczestniczył w biciu rekordu Guinnessa na taki sam tytuł na ten sam temat na jak największej ilości polskich blogów piwnych, toteż pytanie zadam dopiero pod koniec wstępu miast w tytule – mianowicie czy warto było?
Komes Porter Płatki Dębowe (ekstr. 21%, alk. 9%) uderza w nozdrza potężną dawką ciemnej czekolady i nacechowanych orzechowo nut starego, suchego drewna. Jest tutaj miejsce dla wafelków, kawy oraz śliwki, a dyskretnie w tle przewija się wanilia. W smaku piwo wydaje się być nieco bardziej wytrawne od swojego nieleżakowanego z drewnem protoplasty, nutki ciemnych owoców podkreślają swoją obecność, a finisz jest przyjemnie pralinowo-kawowy, choć zbyt krótki. No i właśnie – odczuwalna alkoholowość mi tutaj nie przeszkadza, natomiast piwo ma zbyt mało głębi i zbyt szybko kończy oddziaływać na zmysły po przełknięciu. W tej sytuacji płatki dębowe sprawiają na mnie wrażenie przyprawy, której dodano nieco więcej, by przesłonić tym razem względnie małą efektowność piwa bazowego. Inaczej mówiąc – jest to Komes Porter z jednej ze słabszych warek, niezbyt udolnie podrasowany. Nadal niezły, ale grubo poniżej oczekiwań. (6/10)
Komes Porter Malinowy (ekstr. 21%, alk. 8,5%) ma ciekawy zapach polewy malinowej, ciut pestkowy. Porter bazowy pod tym niknie, ale jako całość ma to sens. W smaku mimo trwającej dominanty malin bazowy porter jest już bardziej wyraźny, szczególnie w naznaczonym wpływem ciemnych słodów finiszu. Dopiero kiedy w posmaku pojawiło się lekkie, pasujące tutaj pieczenie, przypomniało mi się, że w tym piwie też trochę chili wylądowało. Jest w porządku, ale ponownie nie dostarcza oczekiwanej głębi smakowej. (6/10)
Komes Imperial Stout (ekstr. 25%, alk. 12%) chciał być tym najbardziej wyczekiwanym, a jednocześnie ta właśnie butelka miała największy potencjał porażki z całego trio. Aromat przywołuje wspomnienia podrzędnej cukierni. Jest bardzo cukrowy, mieszanina karmelu, śliwki, ptysiów, wafelków, taniego marcepanu oraz delikatnej wiśni, i tylko subtelne, ginące pod tym wszystkim kakao w tle. W smaku cukrowość przeistacza się w tanią, podłą landrynę, spod cukrowych nut ciemność stouta ledwo co wystaje, choć w połączeniu ze śliwkowymi nutami dramatu nie ma. Jest z tym piwem jednak wystarczająco wiele problemów. Jest wyraźnie nieułożone, co najmniej kilku miesięcy leżakowania mu brakuje, żeby cierpkość alkoholowa nie wżerała się w przełyk i nie błagała po popitę. Druga rzecz – ciemne słody to w tym piwie niedorozwoje – nie czuć ich zbytnio. Kolejny punkt – głębia. Totalny brak głębi. Nie ma niczego, co wywarłoby jakiekolwiek pozytywne wrażenie. Lekko słodowe, słodkawe, choć jednak cienkie piwo z mało intensywnym smakiem jak na styl, a za to z wieloma procentami. To jest chyba najbardziej zwięzłe a zarazem dosadne podsumowanie tego, co od ponad godziny próbuję bez większych rezultatów wypić. (3/10)
Miało wyjść inaczej, wyszło tak, jak często. Samymi stylami już się w Polsce konsumentów piwa nie przyciągnie. Są na rynku zarówno lepsze portery bałtyckie, jak i o niebo lepsze RIS-y. Mówię rzecz jasna o piwach krajowych. Tak więc, ktoś w Fortunie miał niezły pomysł, ale realizacja siadła.