Sześciopak polskiego craftu 5
https://thebeervault.blogspot.com/2015/01/szesciopak-polskiego-craftu-5.html
Tym razem najbardziej się cieszyłem na Birbanta. Podwójny porter i nowa odsłona serii APA single hop robiły nadzieję. Ciekawość natomiast wzbudzał Foszasty Olbrzym, moje pierwsze piwo z Browaru Piwna, a zarazem serii Chmielogród. Zwycięzcą zestawienia zostało jednak zupełnie inne piwo.
Birbant Double Robust Porter (ekstr. 18,1%, alk. 7,8%) to piwo pełne, gęste i mocno czekoladowe. Z jednej strony jest bardzo gładkie, z drugiej jest to kontrowane nieco wyczuwalnym alkoholem, który średnio mocnej goryczce przysparza trochę cierpkości. Nie to jednak przeszkadza, a okołochlorowe nuty które są wyczuwalne w smaku. Na plus za to nutki wanilii, kawy i fugglesowej, trawiastej ziemistości. Summa summarum smaczne piwo, ale nadal czekam na to żeby Birbant uwarzył takiego portera jak dawno temu w Hauście. (6,5/10)
Piwne Podziemie wystartowało pod koniec zeszłego roku, i zrobiło duże wrażenie, co nie powinno dziwić, zważywszy, że mamy tutaj do czynienia z doświadczeniem zdobytym w USA, przekuwanym w piwo na własnym sprzęcie. Hops, Death & Taxes (ekstr. 16%, alk. 6,8%) to black IPA z dodatkiem hiszpańskiej cedroli. Powiedzmy, że przy odrobinie sugestii w aromacie ten dodatek można wyczuć, w smaku jednakże już nie za bardzo. Libańskiego cedru i falafli tym bardziej tutaj nie ma. Nie szkodzi, jest to bowiem świetne, rewelacyjnie pijalne, choć gęstawe piwo, bardzo miękkie, gładkie za sprawą żyta w zasypie, mocno czekoladowe, z dodatkiem nut ziemi i żywicy, a po ogrzaniu ujawniają się w tle również nuty brzoskwini z jednej i kawy z drugiej strony. Bardzo sesyjne, co przećwiczyłem na Sylwestra. Jedno z najlepszych polskich piw zeszłego roku moim zdaniem. (8/10)
Brzoskwinia, cytrus, mango i ananas, a także dość mocna landryna – takie nuty wyczułem w Centennial IPA (ekstr. 16%, alk. 6,2%), piwie wydanym pod szyldem Doctor Brew. Baza słodowa zgodnie z parametrami jest obecna, choć wyłącznie w postaci pełni, a nie smaku. Goryczka mocna, choć nie męcząca. Na to piwo można się właściwie jeszcze bardziej zżymać niż na inne wroby Doktorków. Jest zupełnie prostackie. Skład to woda, słód pale ale, chmiel Centennial i drożdże. I tyle. Jeden słód, jeden chmiel. Piwo zrobione tak, żeby czuć było tylko chmiel, słód spełnia jedynie funkcję utylitarną nośnika dla chmielu. Centennial owszem, jest fajnym gatunkiem lupuliny, toteż i aromat jest bardzo atrakcyjny, ale nie ma tutaj tej miękkości i gładkości która cechuje chociażby ajpowe single hopy Mikkellera. Ale jest smaczne. Tyle że na dłuższą metę pewnie i nudne. Na półlitry starczyło jednak zabawy. (6,5/10)
Wracamy do Birbanta, którego Pale Ale Nelson Sauvin (ekstr. 12%, alk. 4,7%) dostaje ode mnie tytuł wtopy miesiąca. I to niedługo po tym jak ich chwaliłem za lekkie, sesyjne piwa. Zaczynam podejrzewać, że Nelson jest chmielem wprawdzie wdzięcznym, ale bardzo trudnym do okiełznania – nie przypominam sobie żadnego single hopa na nim który by na mnie zrobił dobre wrażenie. W teorii powinien dać piwu nuty białych winogron, agrestu i limonki. W praktyce tutaj wyczułem trochę agrestu i limonki, co jednak przechodziło w landrynę. Ciało ma smukłe, no i goryczka jest miękka, trochę podobna do czeskiej, pilsowej, żatcowej. Pochwaliłem to co miałem, a teraz będą baty. Siarka. Siarka, wszędzie siarka. I to nie taka zapalczana, którą od biedy można znieść, tylko naftowa. Serio, piwo śmierdzi jak stacja benzynowa. Nie piłem jeszcze piwa o tak wysokiej zawartości siarki. Tutaj demoluje ona całość, która jest niemalże niepijalna, chyba że się wstrzyma oddech. Szkoda. (3/10)
Wrężel porwał się można powiedzieć z motyką na księżyc, odważnie wybierając styl belgijski. Tak przynajmniej sobie pomyślałem przed odkapslowaniem butelki. Belgian Blond Ale (ekstr. 16,5%, alk. 7,3%) ma nuty gumy balonowej, niedojrzałej brzoskwini i jabłek papierówek, a także całkiem przyjemny akcent pikantny. Solidne ciało ma przeciwwagę w postaci rześkiej kwaskowości, a w finiszu robi się delikatnie alkoholowo i trawiasto, a również zbożowo. Gdzieś tam w tle jest siarka, która przybiera formę naftową jak w Birbancie (czyżby więc na linii produkcyjnej w Zarzeczu coś szwankowało?), ale jest na tyle delikatna, że nie przeszkadza zanadto. Raczej proste piwo, czuć że nie powstało w Belgii, ale jest niezłe. Wrężel ma jednak jakiś potencjał. (6/10)
Na koniec został Foszasty Olbrzym (ekstr. 14,8%, alk. 6%), z projektu Chmielogród, w ramach którego gdański Browar Piwna robi wywary z etykietami w klimatach fantasy. AIPA pachnie słodko, dojrzałymi owocami tropikalnymi (mango, ananas, ...) z dodatkiem żywicy. Na tym odcinku wszystko gra, ale niestety, piwo jest niedogazowane i ma kiepską, w zasadzie pustą bazę słodową. Coś jak Summer Ale od Doctor Brew. Jest więc wytrawne, z mocną goryczką, a przy tym płaskie i nudne. No niestety, nie wystarczy dosypać paru workow chmielu żeby stworzyć dobre piwo. (4,5/10)
Honoru polskiego craftu w tym odcinku broni rewelacyjne Piwne Podziemie. Birbancki porter i Doctor Brew dają radę, reszta już nie za bardzo. Czekam na taki odcinek, kiedy będę mógł wszystkich pochawlić. Coś mi jednak mówi, że nie ma na to większych szans.
Jak będziesz tak dobierał piwa do sześciopaka, to, faktycznie, nie ma szans. Jak dla mnie, Birbanta nie doceniłeś, dla mnie jedno z lepszych piw 2014. Może dla tego, że ciągle mi brak naprawdę dobrego polskiego ciemniaka (no może Nosferatu i Noc Kupały). Rozumiem,że Piwne Podziemie tylko z krana? Chuć mnie straszna bierze na ich wywary. Podobnie jak na Sto Mostów! Jak ja kocham Wrocław. Chyba dlatego, że pochodzę z Gdańska, ten sam klimat, te same resentymenty i bagaż wielokulturowości.
OdpowiedzUsuńPodziemie niestety póki co tylko z krana. Za niedługo na blogu ląduje następne, robią kawał dobrej roboty. Moim zdaniem polskim browarom z piw ciemnych zaskakująco często fajnie wychodzą (poza porterami bałtyckimi oczywiście) black IPY.
UsuńBlack IPY są najczęściej OK. Z tym, że rozrzut stylistyczny jakiś spory, bo część zahacza o american stouty, a drugim biegunem są piwa o brown porterowej proweniencji wręcz. Taki Nosferatu i Black IPA DrBrew to dla mnie, profana, dwa różne piwa
UsuńW Nelson Sauvin od Birbanta zapach nafty nie pochodzi od chmielu? Czytałem, że NS daje nuty naftowe.
OdpowiedzUsuńPiłem single hopa The Full Nelson od Tiny Rebel i żadnej nafty tam nie czułem. Głównie winogrona i agrest. Birbant niestety nie stał koło Tiny Rebel
UsuńNiestety, Full Nelson moim zdaniem nic specjalnego. Choć oczywiście bez nafty.
UsuńA co ma być specjalnego w lekkim eiliku na upał ;) Bo tak to piwo odebrałem. Fajnie się pije - ot co!
UsuńBirbant Double Robust Porter - bardzo dobre piwo.
OdpowiedzUsuńPiwo śmierdzi jak stacja benzynowa? To dobrze, jest to unikalna cecha tego chmielu. Ta recenzja to wtopa miesiąca.
OdpowiedzUsuńDziwne tylko że u niektórych byłą stacja benzynowa, a u innych nie. Mniej chmielu w różnych partiach? Jako że jednak Nelson ponoć rzadko może dawać trochę nut dieslowych (z naciskiem na trochę, nie tak że całość capi jak stacja), nie oznacza to że mi się to musi podobać, co nie? Jak śmierdzi to śmierdzi. Pomijajc że tutaj była to dieslowska siarczaność. A następnym razem krytyczny komentarz lepiej żeby nie był anonimowy, bo będę ładował do kosza.
UsuńJeszcze nie dotarło? Chmiel ma w opisie, że daje naftą, więc to co napisaleś przypomina klienta zamawiającego portera obrażającego kelnera za to, że przyniósł czarne piwo. Jeśli u innych nie dawało naftą, to znaczy, że im nalezy odjąć punkty, zaś Birbantowi dodać.
UsuńNatomiast zalecenia przepchania instalacji w browarze "bo piwa wasze daja naftą" jest arcykomiczne i przypomina całkowicie wymyślony(?) dowcip o właścielu nowo powstałego browaru restaurcyjnego, ktory na sugestie zarudnienia piwowara wybucha rykiem, że to porządny lokal i pijaków nie będzie zatrudniał.
Gdzie ma w opisie, dawaj cytat. Ja się spotkałem z opisami single hopów na NS że trochę nafty było, ale po pierwsze tych opisów jest zdecydowana mniejszość, a po drugie nafta nie dominuje w żadnym z nich. A tutaj zakrywa cały bukiet. W opisach producenckich natomiast ani razu nie trafiłem na diesla, naftę czy coś pokrewnego. Więc oczekuję na soczysty cytat opisowy od producenta bądź sensoryka, że NS jest z zasady pełen nafty. Nie wiem wprawdzie dlaczego w takim razie nazywa się Nelson Sauvin a nie np. Texaco, ale czekam na jakieś cytaty.
UsuńZ Zarzecza natomiast dziwnym trafem piłem już trochę piw siarkowych, ale fajnie że tutaj doczepiłeś się opisu innego piwa, takiego bez NS w składzie, co wystarczająco obnaża Twoje intencje. Natomiast ogółem wymowa tego co piszesz jest taka: Piwo capi bo ma capić, więc na kolana profanie i bij pokłony.