Szałowe nowości z Pracowni
https://thebeervault.blogspot.com/2014/11/szaowe-nowosci-z-pracowni.html
W czasach galopujących premier piwnych coraz ciężej jest producentom zwrócić uwagę konsumentów na swoje nowe wyroby. Łatwiej jest browarom o ugruntowanej renomie, a do takich z całą pewnością można zaliczyć Pracownię Piwa. To i nawet taki opieszały człowiek jak ja pofatygował się w zeszły czwartek do knajpy obczaić cóż takiego nowego wypichcono w Modlniczce oraz, wspólnie z SzałemPiw, w Wąsoszu.
Z kranu polało się piwo, którego nazwa to Huta 54 (alk. 4,7%), choć niektórzy widzą na etykiecie napis "Kutasy". Ciężko powiedzieć czy dwuznaczność jest zamierzona, ale faktycznie zwraca to na piwo uwagę. Sam wywar jest w stylu golden ale, tak samo jak Sare Heid, którego miałem przyjemność pić rok temu. Tamten golden ejl jednak był fajny, a Huta 54 już niekoniecznie. Bukiet skłąda się z czterech elementów - brzeczki, ziół, cytrusa i typowej dla Pracowni marakuji. Wszystkiego jest mniej więcej po tyle samo, czyli jednej czwartej i tyle co kot napłakał, za sprawą czego łącznie nie robi takie zestawienie większego wrażenia. Ja wiem, że golden ejl to taki ejlowy pils, nie mam też problemu z piwami 'grzecznymi', ale Huta 54 przepływa przez gardło co prawda poprawnie, ale zostaje wnet zapomniana. (5,5/10)
Znacznie ciekawszym piwem jest 1 (alk. 6,7%), saison uwarzony wspólnie z SzałemPiw. Poza amerykańskimi chmielami wylądowały w nim przyprawy - imbir, kardamon, kolendra i anyż, o czym nie wiedziałem pijąc je, no ale ciężko nie zwrócić uwagi na jego wybitnie przyprawowy profil. Saison póki co jest niedoreprezentowany w Polsce, więc dobrze że ktoś się na niego szarpnął i dobrze że zrobił to tak profesjonalnie. Piwo jest pełne smaku i pełne smaków. Znaczy się, jest intensywne, złożone, a jego bukiet ewoluuje z czasem, jak w rasowym Belgu. Elementem stałym jest obecna dyskretnie w tle guma balonowa, reszta zmienia się jak w kalejdoskopie. Jedynka potrafi być tak ziołowa że czuję się jak w sklepie zielarskim, wręcz narzuca mi skojarzenia z gruitem. To znowu wychodzi na wierzch jej piernikowa, imbirowa korzenność. W innej chwili zaś skojarzenia wędrują poprzez miętę ku intensywnej woni eukaliptusa, co wydaje się mieć związek z kardamonem. Mięta wraz z pieprznymi nutami punktuje również piwo w finiszu, zapewniając piwu wytrawny wydźwięk po słodkawym pierwszym akordzie. To jest piwo które się odkrywa cały czas w trakcie picia, i za to moje ukłony. (7,5/10)
Co więcej, ze względu na swoją korzenność szałowo-pracowniowy saison może być ciekawą alternatywą dla tych którzy nie przepadają za pumpkin ejlami, a mimo to chcieliby spróbować czegoś pokrewnego aromatycznie.
Faktycznie świetna ta Jedynka. Tydzień temu miałem sposobność spróbować, ale w ilościach homeopatycznych (jakieś 150 ml). Zupełnie mi nie podeszło, smakowało jak season z jakąś dziwną, chropawą goryczką. Zachęcony Twoją recenzją nabyłem butelkę i sączyłem jakąś godzinę. Z początku znowu poczułem tą gorycz, ale szybko ustąpiła fajnym aromatom. Tylko mięty jakoś nie wyczułem :) Faktycznie złożone i ciekawe piwo, tylko po mocniejszym ogrzani w finiszu poczułem alkohol na poziomie wprawdzie akceptowalnym ale... No ale kto pije godzinę jedno piwo!
OdpowiedzUsuńHmm, też go z pewnością na raz nie wypiłem, szacuję że w pół godziny shaker był pusty, w tej temperaturze alkoholu na szczęście jeszcze nie było czuć. Ciekawi mnie jakie będą następne piwa z tej serii, bo tutaj wykazali się oryginalnością.
Usuńjaka oryginalność ? :D
OdpowiedzUsuńmi to piwo średnio smakowalo, do Belgijskich saisonów to nie ma nawet startu, bo jedynka to hybryda z ipa chyba... za duzo chmielu
Ale z butelki czy z kranu piłeś? Bo chodzą słuchy że jest spora różnica na korzyść butelki. U mnie chmiele się na tyle nie narzucały, że nawet ich nie szukałem, tak bardzo byłem zajęty produktami drożdżopochodnymi i przyprawami.
Usuń