Trzy premiery, jedna udana
https://thebeervault.blogspot.com/2014/02/trzy-premiery-jedna-udana.html
Tak to bywa, że jak już człowiek przecierpi większość tygodnia będąc chorym i niezdolnym do konsumpcji jego ulubionego napoju, los mu to wynagradza w trójnasób. W ten sposób, po okresie krótkotrwałej abstynencji, w miniony weekend miałem okazję uraczyć się trzema piwnymi premierami, z czego dwie były nieplanowane. Szkoda że smaczna okazała się tylko jedna z nich, ale przynajmniej głód ciekawości został wstępnie zaspokojony.
Wpierw w sobotę wybrałem się do mikołowskiego Kino Caffe żeby sprawdzić formę debiutującej na polskim rynku inicjatywy kontraktowej Doctor Brew. Inicjatywy która zrobiła wokół siebie szum za sprawą (kontrolowanego?) przecieku strony internetowej, której treść swoim przerostem słodyczy oraz ckliwych metafor wydałaby się głęboko niestosowna niejednemu autorowi harlekinów. Przeczuwałem że do końca zadowolony nie będę, chodziły bowiem słuchy że Sunny Ale wyszedł mało zbalansowany. Faktycznie, jeśli piwowar ma w zamyśle uzyskać natężenie alfakwasów rzędu góra 40 IBU, a wychodzi mu 83 IBU, rodzi to podejrzenie, że do wsypywania chmielu w pierwszej fazie warzenia oddelegowano osobę cierpiącą na zaawansowane stadium Parkinsona. Sypneło się tego w cholerę i piwo faktycznie na tym ucierpiało. Szkoda, bo począwszy od ładnego wyglądu przez rewelacyjny aromat łączący w sobie rześkość grejpfruta ze słodyczą dojrzałej marakuji, po przyjemną brzeczkowość która przebija w smaku gdzieniegdzie przez grubą powłokę chmielu podczas picia - wszystko to predestynuje Sunny Ale do bycia piwem świetnym. Niestety, goryczka jest przesadzona, jeży język i zalega na długo. Odniosłem wrażenie że po szklance Sunny Ale przydałaby się szklanka Weizenbocka. Nie bardzo bowiem gustuję w miętoleniu w ustach rzepa. Ale potencjał jest zdecydowanie. (5,5/10)
Następnie w gliwickim Koneser Pubie miałem okazję skosztowania pierwszego piwa z Browaru Bednary, który to nie jest inicjatywą kontraktową, a browarem prawdziwym, z metalu. Nie ebiutował wprawdzie w ten weekend, ale skoro debiutował przed moimi kubkami smakowymi, to niech będzie że też debiut. W domu dowiedziałem się że Piwo Łowickie Pale Ale miało być gatunku american pale ale. Nie odgadłbym. Dominowały ciasteczkowe, trochę chlebowe klimaty z nieco korzenną i trochę kwiatową chmielowością. Cytrusa nie zarejestrowałem, ale to być może dlatego, że górowała wada w postaci mocnej siarkowości, wyczuwalnej w smaku jeszcze bardziej niż w zapachu. Na finiszu czekała na mnie mocna goryczka, punktowała ona jednak zupełnie nieciekawą treść, daleką od rześkości, raczej zamulającą i niestety silnie siarkową. Kiepskie piwo. Mimo to, jak każdemu młodemu browarowi, Bednarom kibicuję i jestem ciekaw następnych wypustów, jak i Pale Ale w poprawionej wersji. (4/10)
W niedzielę, wracając z Góry św. Anny trzeba było gdzieś wstąpić na obiad, chorzowski browar Reden wydał się więc idealnym rozwiązaniem, szczególnie że, jak przeczytałem parę godzin wcześniej na Polskich Minibrowarach, z kranu lało się nowe piwo - Żniwa Chmielarzy w stylu IPA, chmielone Sybillą i Marynką. I Reden potwierdził swoją klasę. Za 16zł dostałem duże, syte i bardzo dobrze przyrządzone danie, a za 8zł nową odsłonę stylu Polish IPA. Nie piłem dotychczas niczego co sprawiłoby żebym zaczął przepadać za tym stylem, ale piwowar Redenu uwarzył pierwszą rzeczywiście fajną PIPĘ w karierze moich perceptorów smaku. Znaczy się, wiadomo o co chodzi. Docent pisał że piwo jest nieułożone i alkoholowe, pod czym się podpisać nie mogę. Faktycznie jedynym słabym jego punktem jest finisz, gorzki ale i nieco cierpki. Z odrobiną fantazji można tę cierpkość połączyć z goryczką i wtedy już nie przeszkadza tak bardzo. Kolor opalizuje, piana jest betonowa, aromat zaś stonowany. Wyczuwam słód, trawę, pomarańczę oraz połączenie brzoskwini z wanilią, które jest jeszcze bardziej uwydatnione w smaku, czemu w sukurs przychodzi nieco kremowe uczucie w ustach. Pierwsze wrażenie jest całkiem zadowalające, z każdym kolejnym łykiem piwo smakuje jednak coraz bardziej. Co oczywiście dodatkowo trzeba mu przypisać na plus, mało które piwo ma bowiem tę właściwość. Bardzo fajne. (7/10)
Patrząc z perspektywy dwóch miesięcy na nowe piwne inicjatywy, wprawdzie ten rok przyniósł nam ich istny wysyp, ale niestety nadal czekam na coś co zrobi na mnie rzeczywiście duże wrażenie. Ani bowiem Ninkasi, ani Birbantowi, Bednarom czy Doctor Brew się to nie udało. Jak już jednak wspomniałem, wszystkim im mocno kibicuję i jestem ciekaw następnych piw pod tymi szyldami.
Nie wiedziałem, że jest taka jednostka chorobowa, której nie można wyleczyć piwem!
OdpowiedzUsuńDrBrew-a próbowałem i moje odczucia są niestety takie same. A szkoda, bo taki piękny zapach się rozchodzi..... Poważnie, uważam, że jest to najlepiej pachnące polskie piwo:-)
Zdecydowanie ścisła czołówka pod tym względem!
Usuń