Loading...

Sześciopak polskiego craftu 48

Pierwszy sześciopak po Nowym Roku. Jak można się domyśleć, ‘przejadam’ jeszcze resztki wypite w roku 2015.

Częstochowska Fabryka Piwa zaserwowała niedawno dwa nowozelandzkie single hopy, skrajnie proste w strukturze, fermentowane drożdżami S-04, o tożsamych parametrach (ekstr. 12,5%, alk. 5,2%). Maori Kiss jest chmielony odmianą Waimea. Można mu zarzucić względnie niską intensywność aromatyczno-smakową, ale ta cecha blednie w zestawieniu z miękkością i sesyjnością tego umiarkowanie gorzkiego piwa. Waimea nie dostarczyła fajerwerków, mimo grejpfrutowej goryczki jest bardziej tropikalna (juicy fruit) i herbaciana niż cytrusowa. Ale nie przeszkadza mi to – piwo jest raczej subtelne jak na styl, ale bardzo dobrze się je pije. (7/10)

To samo można powiedzieć o Rakau In Krakau, chmielonym odmianą Rakau. Tutaj chyba wylądowały jakieś resztki chmielu, wskutek czego można się cieszyć, że piwo przefermentowano szczepem S-04 a nie S-05. Gdyby bowiem drożdże nie przejęły tutaj sterów, piwo mogłoby wyjść bezsmakowo. A tak to wyraźne estry kojarzące się w głównej mierze z dojrzałymi czerwonymi jabłkami, uzupełnionymi o czerwoną herbatą owocową nadają Rakau bardzo angielski charakter, co jak ulał pasuje do jego sesyjności. Goryczka jest trochę mniejsza niż w Maori Kiss, ale piwo jest równie miękkie i sesyjne. Uwaga – przy odrobinie wyobraźni można w finiszu wychwycić nutkę melona. Nie jest to dobre piwo do poznania właściwości chmielu Rakau, ale jest to bardzo dobre piwo do niezobowiązującego picia. A to jest chyba ważniejsze. (7/10)

Pierredoła z Gądek (ekstr. 12%, alk. 5,2%) to kolejna próba zmierzenia się przez SzałPiw z piwowarską klasyką. W składnikach chmiele polskie oraz czeskie, ale w aromacie ton nadaje „monachijski” karmel, sparowany niestety ponownie (jak w przypadku pilsa) z aldehydem octowym, choć tutaj na niższym poziomie. W tle przemyka nutka prażona, w smaku zaś już bardziej palona, do czego dochodzi przy niskim nasyceniu lekka kwaskowość. Ta ostatnia wprawdzie niejako pasuje do wspomnianych nut zielonych jabłek, ale nie tego szukam w dunkelu. Koniec końców piwo nie robi specjalnie dobrego wrażenia, choć jako piwo stołowe jest do przyjęcia. (5/10)

Danny de Wheat’o (ekstr. 16,5%, alk. 6,7%), chyba pierwsze piwo od Hopium bez niestandardowego dodatku, okazał się niespodziewanie owocowym stoutem owsianym. Z jednej strony śliwki, z drugiej strony czerwone estry, które jednak graniczą z rozpuszczalnikiem. Wespół z kwaskowością to natężenie estrów mogłoby poskutkować agresywnym, drapiącym podniebienie piwem, ale na szczęście gładkość owsa temu zapobiega. Paloność jest tutaj raczej delikatna, a na wyróżnienie zasługują wyraźne nuty lukrecji, które szczególnie w posmaku nadają ton, sąsiadując w nim z kakao. Dobre piwo. (6,5/10)

Biorąc pod uwagę że black IPA w polskim wydaniu jest często piwem wyraźnie palonym, można sobie zadać pytanie czym w istocie różniłby się od takiego piwa uwarzony w Polsce amerykański stout? Dotychczas stosunkowo niewiele browarów czynnie wypowiedziało się w tym temacie. Kontraktowa Setka zrobiła to w taki sposób, że tylko nutki żywiczne na czwartym planie w finiszu Leprechauna (alk. 4,8%) teoretycznie odróżniają to piwo od dry stouta. Z dużą dozą wyrozumiałości można więc powiedzieć, że określenie ‘american’ jest w wypadku tego piwa mocno na wyrost miast w ogóle nie na miejscu. Odstawiając jednak na bok gry słowne, jest to typowy dry stout, w którym dominują nuty kakao, uzupełnione o specyficzną paloność, która mi się skojarzyła bardziej ze spalonym jedzeniem niż prażonym ziarnem. Piwo charakteryzuje niskie nasycenie i spora kwaskowość, która po pewnym czasie zaczyna drażnić. Nie ma to sensu specjalnie. (4,5/10)

Piwo rocznicowe od Pracowni Piwa to już jest instytucja. Hoppy New Year 2016 (ekstr. 16,6%, alk. 7,3%) w przeciwieństwie od ubiegłorocznego poprzednika dostał mocniej cytrusowy sznyt w kierunku różowego grejpfruta, jest w nim delikatny tropik, jest i wyraźna truskawka. Piwo jest pełnawe, niezbyt słodkie, ale całkiem konkretna gorycz jest balansowana właśnie przez ciało. Fajne, choć zarówno w obrębie tej serii piw jak i ogólnie w portfolio Pracowni nie osiąga wygórowanego poziomu. (6,5/10)

Pozytywnym zaskoczeniem jest Fabryka Piwa, o której nie wiedziałem przed spróbowaniem nowych single hopów co mam myśleć. Zastrzegam jednak, że są to piwa łagodne i sesyjne, więc poszukiwaczom mocnych wrażeń mogą się wydać nudne. Kto jednak potrafi się rozgrzać przy subtelnych produktach Williams Brothers czy Fyne Ales, ten być może w nich zasmakuje. Pracownia zaserwowała smaczne piwo, jednak póki co najsłabsze z serii HNN. Setce nadal jest daleko do poziomu ich debiutanckiego piwa, SzałPiw jednak dużo lepiej sprawdza się w górnej fermentacji, a Hopium nadal nie potrafi się moim zdaniem rozpędzić, choć Danny jest póki co najlepszym ich piwem jakie piłem.

recenzje 5167407735120980024

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)