Loading...

Piwo o smaku popielniczki

Przy okazji paru wypustów Widawy miała swego czasu miejsce mała dyskusja w piwnej części polskich internetów, skąd się może brać niechciany posmak popielniczki w (ciemnym) piwie, jak go uniknąć i jak bardzo jest okropny. Moim zdaniem należy posmak popiołu rozróżnić na ten kojarzący się z mocnym paleniem, ewentualnie popiołem z ogniska i ten który faktycznie daje po nozdrzach jak pełna popielniczka po wczorajszej imprezie. I ten drugi zdecydowanie mi nie podchodzi. Ale co w takim razie począć z piwem, które prowokuje już samą swoją nazwą? Ashtray Heart (alk. 8,9%) czyli 'serce popielniczki' - uwarzony w holenderskim De Molenie przez duński browar kontraktowy Evil Twin Brewing wędzony stout ma docelowo smakować jak popielniczka. Tylko po pierwsze czy faktycznie tak smakuje, a po drugie, czy takie coś może być dobre?

Piwo według autorskiego opisu "przemienia supermenów w inwalidów". Przesada przesadą, ale mocarz tęgi z niego jest. Smoliście czarne, z ubitą pianą która opadając przybiera kształt eskalopki, jest też smoliście aromatyczne. W sensie, jest tutaj sporo smoły. Smoły i przepalonych izolacji elektrycznych. Tak, wędzone nutki w Ashtray Heart w niczym nie przypominają ogniska bądź swojskiej kiełbasy, wskazują za to że do wędzenia słodów, przynajmniej częściowo użyty został torf. Smoliste wrażenie ogólne wydaje się być zaś wypadkową połączenia głębokiej, ciemnej słodowości ze wspomnianym torfem. Jeszcze mało? No to jedziemy dalej. Paloność piwa jest skrajna, przechodząca w tytułową popielniczkę, choć nie tak ordynarnie jak w wypadku niektórych polskich 'craftów'. W cholerę tutaj nut skórzanych, ale klasyczne aromaty też się w piwie znalazły, w postaci kawy doprawionej wanilią. A jakby jeszcze komuś było mało, to skojarzenia wędrują również w stronę nieco egzotycznych destylatów - bałkańskiej rakiji, ale również brazylijskiej cachacy. To się nazywa wzorowo złożone piwo.

W ustach jest nad wyraz intensywne. Gęste, słodkie, gorzkie, grzejące gardło. Nie jestem zwolennikiem słowa 'ekstremalne' w opisie piw, ale tutaj pasuje ono co do joty, wszystkiego tutaj pełno. A przy tym nie ma mowy o rozklekotaniu, smak integruje wszystkie wymienione nuty aromatyczne w jeden pocisk grubego kalibru. Powłokę pocisku stanowi klasyczna, ciemna jak noc słodowość imperial stouta, a im bliżej gardła, tym bardziej cienka się ona staje, stopniowo zanika, żeby ułatwić rozszczepienie się mniej oczywistych w RIS-ie nut (skóra, smoła, przepalone przewody), które się koniec końców wbijają w gardło w dość wytrawnym finiszu. Wspomniane nietypowe elementy, początkowo dominujące, nigdy nie przytłaczają, zaś wraz z ogrzaniem oddają nieco pola klasycznym ciemnosłodowym aromatom, cały czas jednak kontrolując sytuację. Po wszystkim faktycznie powstaje wrażenie że połknęło się płyn poprzednio umoczony w popielniczce, tyle że jest to płyn który dziwnie dobrze smakuje.

Czad. Dosłownie. (8,5/10)

recenzje 1978026068681940920

Prześlij komentarz

  1. Owo piwo o smaku popielniczki ,przypomnialo mi stare czasy akademików gdy po calonocnej imprezie bladym switem spragniony kolega spijacz resztek.Wracajacy z nocnej imprezy nadzial sie pijac duszkiem z puszki piwo wraz z cala zawartoscia czyli kipami wszystkich uczestnikow owego pokoju i nie tylko...;)
    To pewnie przypominalo ów smak piwa...
    Smacznego dla smakoszy "Aszynbechera"...;D
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)