Piwne popołudnie w Zagrzebiu
https://thebeervault.blogspot.com/2012/09/piwne-popoudnie-w-zagrzebiu.html
Jedno popołudnie w Zagrzebiu. Cel: poznać miasto od jego strony piwnej. Mało czasu, sporo miejsc, trzeba więc wybierać. W pierwszej kolejności trzeba coś zjeść i wypić, w drugiej zaopatrzyć się w piwne zapasy. Za sobą miałem jedenastogodzinną jazdę samochodem, przed sobą kolejne tyle. Wyczerpany organizm dużo nie zniesie, wybór musi się więc ograniczyć do jednego lokalu i jednego sklepu. W sukurs przyszedł serwis RateBeer. W Zagrzebiu mieszczą się dwa browary restauracyjne, wybór padł więc na ten o większej renomie i bardziej różnorodnej ofercie, czyli Pivnica Medvedgrad. Szczęściem był jakieś 15 minut spacerkiem od miejsca noclegu. Sklep – Vrutak, największa winiarnia w mieście, oferujący również szeroki jak na Chorwację asortyment piw. Dziesięć minut w drugą stronę. Plan wytyczony, czas na konkrety.
Sam Zagrzeb nie zrobił na mnie większego wrażenia. Miasto-moloch, tyle że niedaleko widać góry, więc otoczenie jest w miarę ciekawe. Układ ulic, odrapane bloki – coś w tym mieście było podobnego do Belgradu i Podgoricy, co nie dziwi. Tyle że do pierwszego brakuje mu Dunaju (przez Zagrzeb przepływa tylko Sawa) oraz gigantycznej twierdzy-parku w centrum, jak i pagórkowatego ulokowania, a do drugiej brakuje mu umiejscowienia bezpośrednio w otoczeniu gór (pasmo górskie widać z Zagrzebia w pewnej dopiero odległości). Muszę jednak zaznaczyć, że do starówki nie dotarłem, a niech ktoś spróbuje ocenić Kraków bez Starego Miasta, to będzie wiedział jak rażąco niesprawiedliwie taka ocena musi wypaść.
Po przyjechaniu na miejsce trzeba się było wybrać na obiad, jak ulał pasował więc browar restauracyjny Pivnica Medvedgrad. Browar otworzył swoje wrota w grudniu 2005 roku, i od tego czasu wzbogacił się o dwie kolejne restauracje w których można skosztować jego piw, obydwie zresztą również w Zagrzebiu. Lokal na ulicy Božidara Adžije, do którego się udaliśmy, był właśnie tym pierwszym, choć nie wiem w którym z trzech obecnie jest warzone piwo. Siedzieliśmy bowiem w ogródku, a do środka nie miałem nawet siły wejść, być może niewidoczna instalacja warzelna była ukryta głębiej we wnętrzu. Z zewnątrz jednak lokal wyglądał schludnie, utrzymany w tonacjach brązowo-kremowych z dużą ilością drewna, prosty i przyciemniony. Ogródek duży i miły, z drewnianymi ławami oraz wielkimi drzewami. Usytuowany wprawdzie w niezbyt urodziwej okolicy, po komunistycznemu blokowo-'kamienicowej', poprzetykanej niewielką ilością nowych, kilkupiętrowych apartamentowców, ale siedząc w ogródku nie odczuwało się braku estetyki otoczenia za furtką – układ ogródka sprawiał, że okolicy na szczęście nie było zbytnio widać. Oraz słychać – wprawdzie 20 metrów za wrotami znajduje się dość ruchliwa ulica, niemniej jednak dźwięki z niej dolatywały do ogródka przytłumione.
Cenowo jest jak na stolicę dość umiarkowanie. Piwa w przeliczeniu za 0,3l, 0,5l oraz litr odpowiednio 6zł, 7,80zł oraz 15,5zł, za koźlaka więcej o 50gr, 1zł i 4,5zł. Wybór dań dość duży, na szczęście obecne są typowo bałkańskie przysmaki. Rosół 6,5zł, stek wołowy 38,5zł, wielka płyta grillowa 55zł, krewetki 19zł. Wybraliśmy pljeskavicę z kajmakiem i frytkami za 22zł. Jest to bardzo popularne danie w całej byłej Jugosławii. Rodzaj wielkiego, płaskiego kotletu mielonego, czasami z dodatkiem słoniny, grillowanego tradycyjnie nad palącym się drewnem, przez co gotowa pljeskavica jest lekko podwędzana. Na to kajmak, czyli pyszny biały ser o zawartości tłuszczu powyżej 50% – pyszny dlatego, że nabiał bałkański ze względu na inne kultury bakterii jest wprost fenomenalny, no a poza tym jak coś ma tyle tłuszczu to wiadomo że będzie smaczniejsze od jakichś tałatajstw typu light 0,1%. Do tego frytki i posiekana surowa cebula i obiad mistrzów gotowy. Ale popić też trzeba było.
Pivnica w chorwackim znaczy nie piwnica, a piwiarnia, podobnie zresztą jak w języku czeskim. W Pivnicy Medvedgrad warzy się cztery rodzaje piwa, a podaje pięć. Tym piątym jest znane z niektórych czeskich restauracji rezane, czyli mieszane pół na pół jasne z ciemnym. Po czterech małych byłem ze względu na wyczerpanie organizmu jednak już bardziej ‘zmęczony’ niżbym chciał, toteż sobie piwo rezane o nazwie Mrki Medved odpuściłem. Poza nim, oferta Pivnicy to żelazny standard browarów restauracyjnych – czyli pils, ciemniak, pszenica i ciemny koźlak. Ponadstandardowa jest za to jakość owych piw.
Zlatni Medvjed to ichniejszy pils, będący faktycznie pilsem, złotym o puszystej pianie, w dodatku niesamowicie płytko odfermentowanym. Przy 12° ekstraktu piwo ma bowiem jedynie 3,8% alkoholu – to robi wrażenie. Pachnie jak południowoniemiecki pils – w wyważony sposób zbożowo i chmielowo, ze wskazaniem na to drugie. Ma jednak po czesku więcej ciała, choć nie aż tak wiele jak można by sądzić po poziomie odfermentowania. Może i dobrze, jeszcze większa pelnia odbiłaby się bowiem na jego pijalności. W takiej formie jest to dobre, sesyjne piwo o łagodnym smaku, średnio intensywnej goryczce oraz wyraźnie trawiasto-chmielowym finiszu uzupełnionym o przebłyski miodu. Dobre to! (Ocena: 7/10).
Dva Klasa (ekstr. 11°, alk. 4,6%) to niby hefeweizen, choć dość ciemna barwa oraz subtelne nutki karmelowe wskazywałyby na łagodnego dunkelweizena w stylu ciemnego Paulanera. Aromat to głównie goździk i banan, drożdże oraz szczypta dymku. Wyważona kompozycja. Piwo jest średnio treściwe, średnio aromatyczne, sunie miękko po podniebieniu. Intrygujący jest tutaj posmak, w którym chleb pszenny miesza się z bananami. Nic wielkiego, ale dobre piwo (Ocena: 6,5/10).
Gwiazdą popołudnia była Crna Kraljica, klasyfikowana na RB jako schwarzbier i reklamowana przez browar jako piwo bardzo mocno chmielone. Poziom odfermentowania płytki jak na Schwarza (13° ekstr., 4,8% alk.), tak po prawdzie jest to piwo mocno osobliwe, nie piłem nigdy czegoś takiego. Nastawiałem się na nuty karmelowe i palone, tymczasem w pierwszej mierze w nozdrza uderzyła silna fala trawiastego chmielu. Pod nim znajduje się chlebowość oraz warstwa ciemna piwa, złożona z elementów palonych, karmelowych, ale przede wszystkim suszonych śliwek, które wraz z chmielem nadają piwu główny ton. Piwo jest lekko słodkie i lekko gorzkie, a smak to właśnie konglomerat chmielu/trawy i suszonych śliwek. Piwo jest mniej wytrawne od typowego schwarzbiera i zdecydowanie bardziej chmielowe niż regularne kontynentalne ciemniaki. Świetna sprawa! (Ocena: 7,5/10)
Do spróbowania zostało piwo ‘ekstra mocne’ o nazwie Grička Vještica. Nie przepadam za rogacizną, ale medvedgradzki przedstawiciel to naprawdę porządny koźlak. Wprawdzie mocno odfermentowany (15° ekstr., 7,3% alk.), a przez to zbyt ewidentnie alkoholowy, ale nadal zasługuje na uznanie. Jak na koźlaka jest dość wyraźnie chmielowy aromatycznie, ale pierwsze skrzypce gra tutaj karmel, wzbogacony o śladową jabłkowość. Ciało wbrew pozorom nie jest tak liche jak by mogło wynikać z poziomu odfermentowania, piwo jest lekko słodkie, lekko gorzkie. Nie mój styl, ale dobre zbalansowane. Tylko alkohol na finiszu jednak trochę przeszkadza (Ocena: 6/10).
Skoro już się pojadło i popiło, trzeba było zwijać manatki i udać się do sklepu po piwne zapasy. W Zagrzebiu mieszczą się dwa małe specjalistyczne sklepy z piwem, najbliżej miałem jednak do marketu o nazwie Vrutak. Z zewnątrz przypomina zwykły magazyn, do którego wchodzi się po rampie, przy którym miejscówki typu Ikea czy Makro to estetyczne i dopieszczone miejsca. Wewnątrz okazało się że jest to sklep spożywczy umiejscowiony w wielkiej hali, z metalowymi regałami i być może największą ofertą win w Chorwacji (ponoć koło 1600 różnych butelek). Sekcja piwna jak na Chorwację również robi wrażenie. Udało mi się zdobyć wszystkie trzy piwa z browaru Ličanka, bardzo trudne do zakupienia w Chorwacji, do tego parę innych piw lokalnych, dwa piwa z Bośni i Hercegowiny oraz parę piw irlandzkich. Sekcja piw importowanych robi wrażenie nie tyle ilościowe, co cenowe. Sporo piw belgijskich w butelkach 0,75l, koło 25zł za sztukę, do tego w mniejszych butelkach Leffe, La Trappe Tripel (koło 7zł), Orval, Lindemansy i inne. Zaskoczeniem były piwa irlandzkie marki O’Hara, za jedyne 8zł. Oczywiście wylądowały w koszyku. Koło ośmiu różnych piw angielskich marki St. Peter’s, po 8zł – toż to nawet w krakowskiej Marii są o ponad jedną trzecią droższe! Za to Sarajevsko Premium dziwnie drogie – 8zł za jasnego lagera w krachli, podczas gdy puszkowe piwo z tego samego browaru koło 3,5zł. Nic to, ciekawość zwyciężyła i Premium również zostało zakupione. Koniec końców na Polaku wybór dużego wrażenia nie robi, ale udało się znaleźć parę ciekawostek.
Tym samym uważam pobyt z Zagrzebiu za udany pod względem piwnym. Nieco żałuję że nie byłem w stanie skosztować Medvedgradowego piwa rezanego oraz że nie zawitałem do minibrowaru Zlatni Medo (w ofercie jedno piwo jasne i jedno ciemne), ale może kiedyś się uda. W następnych wpisach będzie co nieco o piwach zakupionych we Vrutaku.
Ciekawy wpis. Osobiście piwa wyżej wspomniane piwa bardzo przypadły mi do gustu! Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńwww.mplustravel.pl