Loading...

Westchnienia do Lwowa

Lwów wspominam bardzo mile. Co prawda Ukraińcy (złośliwi mówią UPA-ińcy) nie zawsze byli wobec nas mili, kumpel został napadnięty, pobity i okradziony na ulicy przez dwóch stróży prawa, widok rozpadających się zabytkowych kamienic w centrum sprawiał że serce krwawiło, pomnik Bandery wraz z pijaną szowinistyczną młodzieżą i bilbordami sławiącymi ukraiński batalion SS-Galizien wprawiał w zadumę nad tym na jakim właściwie kontynencie się człowiek znajduje, poziom obsługi w knajpach to głęboka komuna, a hotel Lwów, szpecący okolice pięknej Filharmonii jest tak brzydki, że przy nim nawet katowicka Superjednostka nie wygląda tak źle – ale i tak spędziliśmy w tym arcypolskim mieście parę lat temu świetny długi weekend. Wspomnienia warto podeprzeć stosownym trunkiem, jak ulał pasowało więc odkapslować piwa z należącej obecnie do Carlsberga Lvivskej Pivovarnii. 

Browar został założony w 1715 roku przez Jezuitów, z nadania hrabiego Stanisława Potockiego. Po kasacji zakonu browar przeszedł w 1896 roku w ręce Lwowskiego Towarzystwa Akcyjnego Browarów. W II Rzeczpospolitej ponoć lwóweckie Marcowe robiło furorę, potem nastały niestety ciemne czasy Drugiej Wojny Światowej, Związku Radzieckiego, a teraz Ukrainy. Poza paroma jasnymi lagerami, których najbardziej znanym przedstawicielem jest Lvivske 1715, w browarze warzy się dwa ciekawe piwa, mianowicie portera bałtyckiego oraz witbiera. Te trzy trunki postanowiłem wziąć na tapetę. 

Najbardziej byłem ciekaw witbiera Lvivske Bilij Lev (ekstr. 11°, alk. 4,2%), którego smak wedle zapewnień producenta jest „niepowtarzalny jak atmosfera Lwowa”. Wprawdzie z listy składników wynika, że nie jest to klasyczny witbier, nie znalazłem na niej bowiem kolendry (podobna sytuacja jest w przypadku witbiera z La Trappe), ale smakowo uderza w przyprawowo-belgijskie tony. 

Bladozłote piwo o nieco rozczarowującej pod względem obfitości pianie ma aromat słodowy i silnie cytrusowy, przy czym bardziej się kojarzy z limonką niż z cytryną. Są drożdże, gruszka z goździkiem, no i delikatna nuta przyprawowa z rejonów kolendry. 

Smakowo piwo jest szybkie i orzeźwiające, mimo niezbyt wysokiego nasycenia. Dzięki swojej kwaskowości oraz cytrusowo-przyprawowemu, wyraźnemu profilowi aromatycznemu, jest to dobry wybór na słoneczny dzień (Ocena: 6,5/10). 

Lvivske 1715, nazwane tak od daty założenia browaru, to jasny, filtrowany lager o ‘łagodnych’ parametrach (ekstr. 11,5°, alk. 4%). Miałem go w pamięci jako kiepskie piwo o metalicznym posmaku, ale ostatnim razem piłem je wiele lat temu. Obecnie metalicznych nut w nim nie znalazłem, w dalszym ciągu jest to jednak kiepski wyrób. Jasnozłote piwo o całkiem obfitej, średnio trwałej pianie pachnie tak, jak człowiek tego oczekuje po jasnym lagerze z zielonej butelki. Czyli skunks, trochę trawy oraz pusta i słodka słodowość. Wot, ‘premium lager’. Smak jest słodki, lekko słodowy, wbrew raczej płytkiemu odfermentowaniu bardzo wodnisty, przy niemalże kompletnym braku goryczki. Przy tym profilu aromatycznym może to i lepiej, że aromat jest niezbyt wyraźny, ale picie słodkawej wody i tak do przyjemnych doznań nie należy (Ocena: 3/10). 

Na koniec zostawiłem sobie Lvivske Porter (ekstr 20°, alk. 8%), czyli porter bałtycki, piwo w gatunku do którego w końcu zaczynam się przekonywać. Piwo jest ciemnobrązowe, miejscami przejrzyste, z rubinowymi refleksami oraz średnio obfitą, raczej szybko zanikającą pianą. W nozdrza uderza niesamowicie silna gorzka czekolada, która po chwili ustępuje pola równie silnej lukrecji. Do tego dochodzą nutki palone oraz mleczne. 

Podczas nalewania widać, że konsystencja do najgęstszych nie należy, niemniej jednak trochę ciała te piwo jednak ma. Podczas picia można wyodrębnić wyraźnie słodką, czekoladową część główną oraz lekko-średnio gorzki, lukrecjowy finisz. Nie ma tutaj miejsca na efektowne kombinacje czy większą liczbę nakładających się na siebie warstw aromatycznych, całość jednak jest harmonijna i przekonująca. Alkohol, początkowo dość dobrze ukryty, wraz z lekkim ogrzaniem zaczyna być odczuwalny w aromacie, wtapiając się jednak równocześnie w głębię i ciepło piwa. Dobry trunek, naprawdę (Ocena: 6,5/10).
recenzje 4744279432034239150

Prześlij komentarz

  1. Lwowski Porter pity kilka lat temu (5-6 - pierwsze kroki na polskim rynku) zaskoczył mnie dużym wysyceniem, zupełnie nie pasującym do stylu. No i lekkością trudną do zaakceptowania dla wychowanego na Łódzkim Porterze.
    Dawno nie robiłem powtórki, zachęcony wpisem może jutro spróbuję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piłem Portera Lwowskiego kilka dni temu i moim zdaniem zapach alkoholu, mocne nuty owocowe (śliwki, wiśnie) oraz odrobina czekoladowego aromatu dały okropny efekt.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)