Loading...

Piwa świąteczne a.D. 2022


Cykl przeglądu piw świątecznych na blogu to cykl tradycyjny, a tradycja to, jak wiadomo, zebrana mądrość pokoleń. Skoro więc owocem działań wielu pokoleń jest tradycja przeglądu piw świątecznych na moim blogu, to nie wypada jej nie uszanować. Jakie powinno być piwo świąteczne? Idealnie, jeśli są w nim elementy przywołujące klimat Świąt, ale piwo nie jest nimi przeładowane i nie bazuje wyłącznie na nich – takie piwa są prostackie i nużące. W tym świetle pochyliłem się nad jedenastoma wytworami przemysłu piwowarskiego.


Hofbräu Winterzwickl
(alk. 5,5%) prosto z Monachium zagaja – nietypowo jak na niemieckiego zwickla – ciemną barwą. Według browaru pasuje to bardziej do zimnej pory roku, co nie do końca uważam za oczywiste rozumowanie. Piwo jest jednak zdecydowanie porządnym dunkelem o słodowej substancji, lekko karmelowym i subtelnie czekoladowym. Przebijają się nutki ciemnego chleba oraz orzechów. Nie ma tutaj zbędnej słodyczy, choć rzecz jasna nie jest to piwo wytrawne. Fakt braku klarowności, czyli komponent „zwickl”, nie jest na dobrą sprawę wyczuwalny, ale nie szkodzi – to jest bardzo dobre piwo. (7/10)


Seria świąteczna z AleBrowaru potrafiła dotychczas zadowolić (rzadko), uczynić zdegustowanym (też rzadko), najczęściej jednak prowokowała do potężnego braku wzruszenia ramion. Saint No More 2022 Christmas Stout (ekstr. 14%, alk. 4,7%) to milk stout ze skórką gorzkiej pomarańczy, zdominowany zdecydowanie przez tę ostatnią. Przewodnim skojarzeniem w takiej sytuacji stają się te pomarańczowe soczki w małych białych kartonikach ze słomką, którą przedsiębiorczy rodacy sprowadzali z rajchu około roku 1989, zanim odkryli Capri Sonne (patrzcie, ile ja już przeżyłem, heh). Milk stout jest obecny głównie za sprawą laktozowej gładkości, natomiast stout to w tym wypadku jakieś dalekie echa ciemnego pieczywa i tabliczki kiepskiej czekolady wrzuconej w ziemię, gdzieś tam w tle. Jednowymiarowe to wszystko, mało intensywne, nijakie, nudne, zbędne. Trzeba jednak przyznać, że przynajmniej ma jakiś świąteczny klimat. (4/10)


Świątecznego klimatu nie ma Saint No More 2022 Single Hop Sultana (ekstr. 14%, alk. 6,1%), no ale nikt się go tutaj chyba nie spodziewał. Gdyby to był single hop Sabro, to przynajmniej mandarynka mogłaby się stereotypowo odnosić do PRL-owskich marzeń, ale ananas to już owoc luksusowy, co objaśnię swoją drogą w ramach relacji z Azorów, która jest w fazie postprodukcji. Podkreślić jednak warto, że ananasowy charakter chmielu Sultana został tutaj całkiem zgrabnie oddany – co mi jednak nie podeszło, jako że jest to w moim odczuciu w takiej postaci jednak nieco mdławy chmiel. Peryferyjne nutki cytrusowe oraz iglakowe niewiele potrafią zdziałać w kwestii ożywienia piwa, które wobec powyższego plumka sobie przez gardło prosto w otchłań zapomnienia, pozostawiając po sobie posmak karamboli i zielonego grejpfruta, które to jednak również nie potrafią go ożywić, fungując w nim niejako od niechcenia. No, przynajmniej jest w miarę gorzkie, acz nie jest to goryczka szlachetna. Reasumując – mdławe, mało intensywne, nudne i zbyteczne piwo na poziomie jakiego się chyba nikt po niegdysiejszej gwieździe polskiego craftu wiele lat temu nie spodziewał. (4/10)


Czy koncern produkujący wyraziście goryczkowego pilsa może wyczarować smacznego koźlaka? Może, jak najbardziej. Ale nie tym razem. Flensburger Winterbock (alk. 7%) wali zbożem i jabłkiem, tym samym wzbudzając skojarzenia z tak zwanym ostatnim piwem. Ostatnim, czyli tym, które pijecie w niemieckiej knajpie kilka godzin po północy, czując, że to ostatnie, które będziecie pamiętać, w odróżnieniu od drogi powrotnej do domu/hotelu/ośrodka dla bezdomnych, która na zawsze pozostanie owiana aurą mistycznego urwania filmu. Inaczej rzecz ujmując – to piwo ma aromat antycypujący srogiego kaca nazajutrz. Trzeba podkreślić, że nie jestem nadmiernie miarodajny w tej kwestii, jako że z reguły nie lubię maibocków z większych browarów, aczkolwiek mam ku temu istotny powód. Otóż nie widzę istotnej różnicy między takim szeregowym macro maibockiem, a szeregowym polskim strong lagerem z segmentu Van Pura anno Domini 1998. Owszem, może i w takim maibocku jest mniej fuzli i kwiatowych przeszkadzajek (te ostatnie w tym konkretnym jednak są), niemniej jednak każdy łyk smakuje jak połączenie bólu głowy, śliny minutę po zwymiotowaniu wczorajszej imprezy do kibla oraz rozczarowania kondycją świata. To nie jest pijalne. (2/10)


W pełną świąteczność poszedł Nepomucen w ramach piwa Merry! (ekstr. 12,4%, alk. 5%). W aromacie króluje czekolada z bakaliami, szczególnie pomarańczą, która jest właściwie dominantą tego piwa. Delikatna migdałowość wprowadza ostrawą nutkę pokrewną alkoholowi, ale zapach jest w porządku. Nie jest to słodkie piwo, a wpływ syropu klonowego na całość jest raczej iluzoryczny. No i Merry! jest wyrobem nawet goryczkowym. Ciastko pomarańczowe zbyt mocno przechylone w stronę aromatu pomarańczy, któremu by się przy takim profilu przynajmniej trochę więcej słodyczy przydało. Od biedy ujdzie. (5,5/10)


Spodziewałem się, że Winter Stout Nitro z Browaru Stu Mostów (alk. 6,1%) będzie świąteczny tylko z nazwy, jednak nutki czerwonych owoców, szczególnie czereśni, tworzą wraz z akcentami korzenno-marcepanowo-piernikowymi całkiem sensowną świąteczną otoczkę. Nawet tonkę udało się w miarę sensownie wpleść w ten aspekt. A stoutowość? Dopiero w smaku pojawia się trochę czekolady, ale wszystko jest dość mocno wytłumione, jak to często bywa w azotowanych piwach. Niska intensywność aromatyczno-smakowa w połączeniu z azotowo-owsiano-laktozową gładkością uczyniła piwo niestety raczej bezpłciowym – i to przy braku mocniejszej słodyczy. Przepływa przez przełyk bez wzbudzania emocji. (5/10)


Rękawicę rzuconą przez Nepomucen i jego serię leśną podjął Funky Fluid. Christmas Tree (ekstr. 16%, alk. 7,3%) to ipka z gałązkami sosny. Znaczy się, świerku. Czyli sosny. Albo świerku. Wersje są różne, etykieta podchodzi do tematu w kilku miejscach losowo, istnieją też rozbieżności między składem podanym po polsku i po angielsku. No cóż. Piwo pachnie igliwiem, nie tak mocno, jak ipki z Nepomucena, ale wyraźnie. Są cytrusy, kwiaty, lekkie przebłyski żółtych owoców, ale nie jest to bomba aromatyczna. Z drugiej strony goryczkę podkreślono bardziej, niż jest to obecnie modne, nie jest to też piwo ani soczkowe, ani słodkie. Dobrze wykonana AIPA z lekkim twistem. Świata z posad nie ruszy, ale jest smaczna. (6,5/10)


Fajnym świątecznym stoutem jest New Black Christmas Edition z Browaru Maryensztadt (alk. 5,5%). Dominuje pomarańcza, ale stoutowa gorzka czekolada jest też wyraźna, co daje efekt pierników norymberskich. Ekstrakt z młodych pędów sosny jest subtelny, soli można było moim zdaniem spokojnie dodać więcej, natomiast to gładkie, nieprzesłodzone, aromatyczne, bardzo świąteczne piwo jest przykładem wyrobu z wyraźną obecnością dodatku, w którym na tyle zadbano o całokształt, że wyszło smaczne. (6,5/10)


Piwem świątecznym dla antyfanów aromatów świątecznych zagaił browar Reden. Po prawdzie to Bombka z Redenu (ekstr. 20%, alk. 8,1%) pewnie jest ich podstawowym Double Foreign Extra Stoutem w innym opakowaniu (parametry są te same), ale nie szkodzi, biorąc pod uwagę, że piwo jest świetne, no i sam styl stanowczo zbyt rzadko reprezentowany na polskim rynku. Mamy więc konglomerat gorzkiej czekolady, paloności, espresso, pumpernikla oraz subtelnych wafelków waniliowych na cielistej podstawie, z charakterną, mocną goryczką. Piękne, klasyczne, rasowe, świetnie zrobione piwo. (7,5/10)


Niby imperialny stout, ale jednak bardziej poncz. Very Merry od kontraktowca Gwarek (ekstr. 25%, alk. 10,3%) pachnie i smakuje jak bożonarodzeniowy, korzenny poncz z dodatkiem pomarańczy. Nawet goryczka ma tutaj charakter ziołowo-korzenny i jest całkiem wyraźna. Poza dodatkami jedynie słabe przebłyski czekolady i paloności plumkają w tle, jest to więc przykład piwa przywalonego nadbudową, z przykrytymi fundamentami. Nie jest to piwo źle zrobione per se, ale wyszło dość obcesowo i nudno. (5/10)


Przykładem wyśmienitego piwa bożonarodzeniowego jest Cherry Sweet Stout Red Wine Barrel Aged Winter Spice z serii Barrel Aged Project Browaru Maryensztadt (uff... alk. 6,5%). Piwo z dodatkami umiejętnie wkomponowanymi w szerszą całość, a nie chamsko bombardującymi zmysły, nieprzesłodzone, zbalansowane, eleganckie, no i w dodatku w świetnej cenie. Zespolenie wiśni i nutek czerwonego wina gra tutaj świetnie, skórka pomarańczy jest wyraźna, ale nienachalna – tak jak i czekoladowa słodowość – no i jako rzekłem, przyprawy plumkają sobie subtelnie w tle. Ciut cynamonu, gałki, ziela angielskiego. To akurat zgodnie z opisem może się różnić z piwa na piwo, bo ciężko o równomierne rozprowadzenie przypraw w całej partii, no ale w takim razie mnie się trafił egzemplarz z mojego punktu widzenia optymalny. Kompozycja jest dopracowana, wsio fajnie przegryzione, lekka słodycz balansuje lekki kwasek – nie mam się do czego przyczepić. Eleganckie piwo w świetnej cenie, nic tylko brać. (8/10)

Gwiazdą przeglądu okazał się leżak z Maryensztadtu. Na drugim miejscu zwykły FES z Redenu, na trzecim zwykły monachijski dunkel z Hofbräuhaus. Tak więc Maryensztadt pokazał, że ciężko jest zrobić sensowne piwo z przyprawami, ale jak już się uda, to nie ma zwisu męskiego w osadzie rolniczej.

recenzje 5932540329533664649

Prześlij komentarz

  1. Jak widze swiateczne piwo ktorego styl to ipa to zaczynam sie denerwowac....

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)