Konserwowanie polskiego craftu 44
https://thebeervault.blogspot.com/2022/09/konserwowanie-polskiego-craftu-44-pinta-nepomucen.html
Who would win? Sześć świeżutkich puszek polskiego craftu, czy jedno niemalże przeterminowane piwo, w dodatku z owocami? Odpowiedź na to pytanie ma potencjał nauczenia człowieka pokory.
Miał być pale ale z Mosaikiem i Sabro. M’kej, myślę sobie, mam ochotę na taki tropik z mandarynką, w dodatku Królu Złoty (alk. 4,8%) ma mało alko, więc będzie w sam raz na chwilę po domknięciu sześciu dych na rowerze. Aż tu w trakcie przelewania chlup, chlup, chlup. Czyżby szósta dysza w Ziemi Obiecanej? Nie, w składnikach wypatrzyłem w końcu puree owocowe. Ale przecież kupiłem pale ale, a nie tropical smoothie pale ale, czy coś w ten deseń. Zapach to głównie brzoskwiniomorela i ananas, ciut kokosowej mandarynki prześwituje i trochę mango, ale mało. Innymi słowy, owocowe dodatki stłamsiły chmiele. No dobrze, to może przynajmniej smak jest soczysty? A figa z makiem – piwo jest szczupłe i wytrawne (choć absolutnie nie gorzkie), soczystości nie ma wcale, no i w zasadzie jest to taki semi-wodniak. Son, you are disappoint. (4/10)
Na brak goryczki nie sposób narzekać w przypadku Pinta Collab Cieszyn (ekstr. 12%, alk. 5%). Niestety, wypada narzekać na wszystko inne w tym amerykańskim pilsie. Citra, Azacca i Talus – ta trójka chmieli zgodnie z kontrą ma być cytrusowo-tropikalna z nutą płatków róży. W kwestii róży można się zgodzić, przy czym nie jest to typowy „czeski” geraniol, tylko bardziej miękka kwiatowość, z gracją. Cytrusy – ok, może trochę. Tropiki? Nie wydaje mi się. Dominuje z kolei zielona cebulka i inne siarkopodobne nuty, które się ogółem rzecz biorąc nie najlepiej kojarzą. Dodajemy do układanki zaskakująco niskie nagazowanie i otrzymujemy piwo nieudane. (4,5/10)
Coś się prawdopodobnie stało podczas rozlewu Piwa w Stylu Grodziskie od Trzech Kumpli (ekstr. 8%, alk. 2,9%). Kontra obiecuje żywe wysycenie – tymczasem wysycenie where? Nie to, żeby go nie było wcale, niemniej jednak zdecydowanie jest go mniej, niż człowiek oczekuje w tym stylu i zapewne mniej, niż planowano. Trudno. Poza tym piwo jest wyraźniej wędzone od konkurencji, lekkie, a zarazem wystarczająco intensywne smakowo, no i całkiem rześkie, z poprawką na niskie wysycenie. Za mętność punktów nie odejmuję, bo nie jestem purystą, ale za zbyt mało gazu pół punktu leci. Co oznacza, że jest to w zasadzie bardzo dobry reprezentant stylu. (6,5/10)
Pozostając w tematyce piw grodziskich, przechodzimy do piwa, od którego oczekiwałem względnej (z poprawką na styl) smakowej intensywności. No i rozczarowało. Treasure, dzieło Nepomucena (ekstr. 7,7%, alk. 3%), bardzo oszczędnie sobie poczyna na odcinku wędzonym. Baaardzo oszczędnie. Pomyślałby kto, że przecież to jest hoppy grodzisz, tak więc nadrobiono intensywność lupuliną? A figa z makiem. Czy raczej Simcoe z Idaho7. Tyle że w mizernych ilościach. Proporcjonalnie czuć więcej chmielu niż wędzonki, więc rozumiem niezadowolenie purystów. Szkopuł w tym, że sumarycznie czuć w ogóle mało. Być może stwierdzono, że trzeba wycofać bazę, żeby to był bardziej hoppy niż grodzisz; rezultat jest jednak taki, że wycofane jest wszystko, łącznie z niemrawą goryczką. Jedynym atutem tego piwa jest jego rześkość oraz brak wad – poza nudą i wodnistością. (5/10)
Czy Na Tej Ziemi Pod Tym Niebem (alk. 6,8%) z Ziemi Obiecanej byłoby ulubionym piwem Janusza Tracza, bezkompromisowego, karykaturalnego polisz biznesmena rodem z dzikich lat 90.? Obawiam się, że wątpię, bo tacy ludzie pili wówczas silnie schłodzonego Pana Tadeusza, a jak się snobowali na zagramanicę, to Finlandię oraz czerwonego Johnny Walkera. Been there, saw that. W kwestii piwa – Nelson Sauvin śmiga tutaj bardziej agrestem i gronem, a nawet ciut marakują, niźli dieslem. Jest też trochę melona, ale i porzeczki oraz maliny od Enigmy. Czy mi to podchodzi? Powiem szczerze, że średnio – szczególnie że piwo nie charakteryzuje się ani wyraźną goryczką (co jest raczej typowe dla ZO), ani mogącą równoważyć jej niemrawość podkreśloną soczystością. Średnie piwo jest średnie. (5/10)
Żadne piwo z zestawu na razie nie okazało się w pełni warte zakupu. Przechodzimy więc do tych, których zakupu nie żałuję. Hazy Discovery Prague (ekstr. 16,5%, alk. 6,5%), efekt współpracy Pinty oraz Sibeerii, woni mocno skórką pomarańczy oraz pomarańczą jako taką, różowym grejpfrutem, a w mniejszym wymiarze przecierem morelowym oraz żywicą. Goryczkowo poszło bardziej w stornę Sibeerii, ergo jest ona dość stonowana, ale wciąż jest to bardzo zgrabna i bardzo smaczna kompozycja. Mogłaby być jeszcze lepsza, ale przewija się tutaj również trochę mdłego melona, którego w tym roku podejrzanie często wyczuwam w piwach z Simcoe w składzie. Melon nie jest jednak w stanie nadmiernie zamącić. Na szczęście. (7/10)
Najlepszym piwem w zestawie okazało się to, po którym obiecywałem sobie najmniej. Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego sięgnąłem w katowickim Bierlandzie po Open Craft Catharina Sour with Blackberries od Nepomucena (ekstr. 9,9%, alk. 4,2%). Puszka uśmiechała się do mnie z półki sklepowej przez bite kilka miesięcy. Nikt jej nie chciał kupić, co nie dziwi zbytnio, zważywszy na to, że jest to leciwe piwo z owocami, które w momencie, kiedy je wyłożyłem na ladę, miało bodajże dwa tygodnie do końca daty ważności. Niemalże przeterminowane piwo owocowe to brzmi jak dobry materiał na wtopę, tymczasem wyszło zupełnie inaczej. Jest to średnio kwaśny kwas o ślicznym aromacie babcinego syropu z jeżyn. Stłamszona Citra plumka sobie w tle akurat tyle, ile powinna, pszeniczna puszystość podbija pijalność, ewidentnych oznak utlenienia nie stwierdzono z kolei wcale. Jest to rześkie, soczyste, niesłodkie piwo, które wypiłem w kilka haustów. Zdumionym, ale tak było. Świetna sprawa. (7,5/10)
Tak więc piwo bliskie daty ważności pokazało pozostałym ich miejsce w szeregu. Sumarycznie jednak, jak widać po ocenach, zadowolony z selekcji nie jestem. Oby następnym razem wyszło inaczej.