Loading...

Konserwowanie polskiego craftu 38


Ponownie mam lekką obsuwę, no ale sezon festiwalowy nie bierze jeńców. Tym razem tylko trzy mętne ipki oraz aż dwa niedobre piwa.


Ofensywa zdrajców polskiego craftu (tm) u niemieckiego okupanta miała wpierw wykosić rodzimych kupców, po czym zwrócić się przeciwko samym browarom. No dobra, ale póki co to wygląda jak początkowa faza kacapskiej inwazji na Ukrainę – szumnie zapowiadana, buńczucznie rozgłaszana, a potem jacyś Cyganie kradną piwom smak, czy tam ruskom czołg. Taki Magic Road Hop Street (ekstr. 14%, alk. 5,7%) to dobry przykład tego, że najazd polskiego craftu u niemieckiego okupanta jest – poza wyjątkami – po prostu wyjątkowo bezzębny. Słaby zapach oscylujący głównie wokół napoju pomarańczowego z kartonika oraz wyjątkowo marchewkowej odmiany mango (a jako że od marchewki do kukurydzy jest dość krótka droga, to miałem jeszcze gorsze skojarzenia), wodnisty smak, brak goryczki – wtf is this shieeet? To piwo ma tyle ikry, co typowy, kiepski eurolager. Ale w przeciwieństwie do takowego nie wyczułem w nim aldehydu, więc dostaje pół punktu więcej. (3,5/10)


Zaryzykowałem i zakupiłem nielubiany przeze mnie podstyl, czyli triple ipkę. No i okazało się, że Triple Lush (ekstr. 20%, alk. 9,4%) autorstwa Piwnego Podziemia oraz ReCraftu, to ciekawa sprawa. No bo aromat aż bucha świerkiem i żywicą, niczym okładanie się takową w ruskiej bani. Do tego mnóstwo grejpfruta, z przewagą zielonego. I limonki, takiej z grubą, aromatyczną skórką. I jeszcze okołospalinowych motywów. Mimo głębokiego odfermentowania piwo poza podkreśloną ipkową goryczką dysponuje odpowiednią słodyczą dla balansu, no i bynajmniej nie ora podniebienia cierpkim alkoholem. To jest bardzo smaczne piwo, o dziwo. (7/10)


Po obiecującym puszkowym starcie Gwarek nieco obniżył loty i ugrzązł w terenach solidnych, ale nie porywających. Black IPA o nazwie Ciemna Materia (ekstr. 16%, alk. 6,5%) to jeden z tych de-de-hów, które nie buchają aromatem na dwa metry i w tym tkwi jego słabość. Sama kompozycja, zdominowana przez chmiel Sabro, jest ciekawa, z mandarynką przeplecioną koprem i kokosem, uzupełnioną o grejpfruta. Nie jest to więc mimo obecności Simcoe w składzie typowa, cytrusowo-żywiczna czarna ipka. Również rola ciemnych słodów w bukiecie ogranicza się do bardzo oszczędnych nutek palono-czekoladowych zupełnie w tle. Z kolei pod względem goryczki sięgnięto jednak po starsze wzorce, ta bowiem jest naprawdę porządna, jak drzewiej. Wszystko to składa się na pół-ortodoksyjne, intensywne smakowo, ale już nie do końca aromatycznie piwo, które jest smaczne, ale jednak nie sprawia, że na markę Gwarek będę patrzył przychylniejszym okiem niż dotychczas. (6,5/10)


Pinta
Miesiąca luty nie dość, że jest na Mosaiku, to na dodatek jest to zwykła session IPA bez dopisków hazy czy DDH, ze skromnym hop rejtem w wysokości 12g/l. Full Glass of Mosaic (ekstr. 13%, alk. 5,7%) to piwo lekkie, rześkie i szybko pijalne. W porównaniu do chmielonych na potęgę post-nowoczesnych ipek jest subtelne niemalże niczym grodziskie, ale zarazem bardzo smaczne. Czyste, średnio gorzkie, wyzbyte słodyczy, zagajające nutami nafty, grejpfruta, kwiatów oraz sosny. Proste, efektowne i bardzo dobrze wykonane. Cieszy, że na swój sposób jest oldskulowe. Bdb. (7/10)


Bajabongo
(alk. 7,5%). Spojrzałem na etykietę z gitarą akustyczną i nutkami, wyobraziłem sobie ognisko i grane przez podpitych młodzieńców w przetłuszczonych włosach utwory Dżemu i zrobiło mi się trochę niewyraźnie. Na szczęście samo piwo od Ziemi Obiecanej daje radę. Mocno cytrusowe z punktem ciężkości na grejpfrucie oraz słodkiej pomarańczy, trochę truskawkowe od chmielu Strata, fajnie pijalne. Krytyka z kolei też jest należna – goryczka where? Tego mi w tym solidnie wykonanym piwie brakuje. Ale smaczne w sumie jest. (6,5/10)


Momentem przełomowym dla mojej relacji z chmielem Sabro, którego początkowo nie lubiłem, był ten raz, kiedy jego aromat przestał mi się natrętnie kojarzyć z koprem, a miejsce przewodniego skojarzenia zajęła mandarynka. No i taki Crazy Lines #19 Graphite DDH Black IPA od Nepomucena (ekstr. 22%, alk. 9,8%) to właśnie głównie silna mandarynka. W czornej ipce się człowiek spodziewa sosnowo-żywicznych klimatów i faktycznie są tutaj ostrawe nutki na przecięciu sosny i przypraw proweniencji korzennej, wręcz piernikowej. W smaku piwo okazuje się być ułożone, mimo nielichego woltażu. Strona słodowa jest w zasadzie trochę niedoinwestowana, a na front na tym odcinku wybija się lukrecja, na drugim planie mamy lekko przypalone słody, uzupełnione o nuty migdałowe. Całokształt jest wprawdzie delikatnie naznaczony hop burnem, reszta wypada jednak na tyle przekonująco, że nie miałem z tym problemów. Bdb. (7/10)


Irish dry stout? Fajnie! Oczywiście pod warunkiem, że jest udany. A ten od browaru Nepomucen takowy jest. Louis (ekstr. 12,4%, alk. 5%) to bezpretensjonalne, lekkie, sesyjne piwo bez zbędnych dodatków. Całkiem wyraźnie palone, lekko czekoladowe, podszyte nutami ciasteczkowymi. Zgodnie z założeniami jest wytrawne (i wyraźnie gorzkie), ale dodatek płatków jęczmiennych uczynił fakturę lekko kremową. Przy okazji – drugą połowę piwa bez namysłu sparowałem sobie z jednym z najlepszych serów na świecie, czyli angielskim stiltonem i trafiłem w sedno. A samo piwo bardzo smaczne. (7/10)


Imperial chocolate berry banana sour? Napiszę szczerze, że gdybym nie kupował wszystkich nowości z Ziemi Obiecanej, które docierają do Bierlandu, to pewnie puszka z Drugim Śniadaniem (alk. 6,5%) nie wylądowałaby w mojej lodóweczce. Jest odjechane, to fakt. Pachnie jak czekoladowo-borówkowe fornetti w sosie z malin. Jest trochę wanilii, która mocniej odznacza się w smaku. Ten ostatni jest tylko subtelnie kwaskowy, choć nie jest to też słodkie piwo. Bananów zupełnie szczerze nie wyczułem wcale, choć nie wiem, czy zmieniłyby odbiór tego piwa. A jest to odbiór, szczerze mówiąc, negatywny. Nic się tutaj do siebie nie klei – szczególnie czekolada do wyeksponowanych owoców; do tego brak słodyczy, ale i brak substancjalnego kwasku czyni to piwo z jednej strony mocno udziwnionym, z drugiej paradoksalnie nijakim i bezzębnym. Ani to rześkie nie jest, ani deserowe. Ani soczyste, ani słodowe. Brakuje mi tutaj jakiejkolwiek nici przewodniej. Słabe. (3,5/10)

Tyle na dziś – coraz bardziej zawężony wybór poskutkował połową piw, z których byłem bardzo zadowolony.

recenzje 710215188328860892

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)