Wyciąg z darów losu
https://thebeervault.blogspot.com/2022/04/dary-losu-nook-brofaktura-brovarnia.html
Transparentność ponad wszystko – cała zawartość tego wpisu została mi podarowana, co warto mieć na uwadze, czytając moich wynurzeń. Nie stosuję jednak taryfy ulgowej dla darmoszek, podejrzewam wręcz, że jestem wobec nich jeszcze bardziej skrupulatny niż zwykle, równoważąc tym samym nawet potencjalny efekt wdzięczności. Tym razem biorę pod lupę przegląd twórczości Brofaktury, trzy piwa z gdańskiej Brovarnii oraz porter bałtycki z browaru Nook, który był drugim najlepszym piwem pitym przeze mnie w trakcie ostatniego Baltic Porter Day.
Zaczynamy od coraz bardziej obiecującego browaru z Siedlec. Bardzo fajnie, kiedy ktoś podejmuje pewne ryzyko, warząc styl kompletnie niemedialny. Do Polish Extra Special Bitter z Brofaktury (alk. 5,8%) dokooptowano Toma Spencera z chyba już niewarzącego browaru Spencer, który ongiś wziął sobie za cel tworzenie piw w stylach wyspiarskich. Piwo jest Polish dlatego, że wykorzystano do niego chmiel Oktavia, no ale jako że ESB to nie jest styl wybitnie żyjący chmielem, toteż i efekt końcowy w zasadzie można sobie wyobrazić serwowany z pompy w jakimś wiejskim pubie w Kornwalii. Ciasteczkowa, lekko karmelowa podbudowa słodowa? Jest. Owocowe nutki przypominające dojrzałe jabłka i w mniejszym stopniu truskawki? Są. Lekko kwiatowe nachmielenie? Jest. Podkreślona, nieco ziemista goryczka? A jakże. Na dodatek piwo charakteryzuje się pierwszorzędną pijalnością, znika ze szkła w okamgnieniu, bo wysuszający charakter goryczki sprawia, że po następny haust sięga się niejako z automatu. To jest świetnie zaprojektowane i wykonane piwo. (7,5/10)
Brofaktura przesłała mi aż trzy stouty, co jest być może celowe działanie po tym, jak skrytykowałem dry stouta poprzednio za przegiętą paloność. Belgian Stout ze skórką pomarańczy (alk. 7,6%) ma muskać nos rzeczoną skórką, poza tym jednak być słodowo-belgijski. No i tak – palony to on jest, czekoladowy również. Ostatni element zgodnie z oczekiwaniami dobrze łączy się z pomarańczowym zestem, natomiast belgijskie drożdże skapitulowały w obliczu nawałnicy potężnych ciemnych słodów. Przynajmniej w aromacie, bo w posmaku prześwitują jednak delikatne okołogoździkowe nutki, a przy okazji także lekka mineralność. Piwo jest poza tym mało słodkie i całkiem smaczne – wprawdzie fanem stylu nie jestem, ale belgijskość tego piwa jest raczej umowna. (6,5/10)
Oat Cream Hazy IPA #002 (alk. 6,2%) w przeciwieństwie do poprzedniej wersji nie bazuje słodowo już w pełni na owsie (jest jęczmień), no i jest inaczej nachmielona. Soczysty tropik podszyty został białą nutką słodyczową, której na imię laktoza, Silnie obecny jest sabrowy amalgamat kokosu oraz mandarynki, jest truskawka od Straty oraz X13459, jest też brzoskwinia od tego ostatniego. Całość jest jednak przesadnie ugrzeczniona metodą laktozowania kantów. Wskutek tego kantów to piwo jest wyzbyte, a laktozowość wprowadza weń irytujący sznyt pokrewny marshmallows. Milkshake IPA jest w moim odczuciu najgorszym z ipkowych trendów ostatnich lat. Najlepiej by było, gdyby nikt nie szedł tą drogą. (4/10)
Powracamy w rejony wysokojakościowe wraz z Double Black IPA (alk. 7,4%). Jest to czysty old skul, tak jak lubię. Jest więc czekoladowa, ale w finiszu delikatnie wchodząca w rejony kawy podstawa słodowa, no i mocne żywiczno-sosnowe nachmielenie. Postawiono na sprawdzoną lupulinową mieszankę Chinook, Columbus, Simcoe oraz Cascade, więc wiadomo, czego się spodziewać. Zapachu lasu. No i kropką nad „i” jest tutaj podkreślona goryczka. Rześkie, ekspresyjne piwo z dosadnym nachmieleniem i atrakcyjnym wsparciem słodowym. Świetne. (7,5/10)
Ciekaw byłem, czy Foreign Extra Stout (alk. 6%) będzie równie przegięty, co otrzymany kilka miesięcy temu Dry Stout. No więc nie jest, aczkolwiek bukiet to tak jak w przypadku tego drugiego piwa zdecydowane palenie. Cygaro, kopciuch, Chorzów a.D. 1989, zgliszcza zrujnowanej cywilizacji – skojarzenia są tutaj jednoznacznie postapokaliptyczne. No dobra, jest też trochę czekolady i odstanej kawy, natomiast trzon piwa to paloność jako taka, w swoich wielu wymiarach. W smaku piwo nie jest jednak agresywne, dodatek owsa i pszenicy uczyniły je bardziej przystępnym, niż mogłoby się wydawać, dość gładkim, a wręcz lekko puszystym. Mały minus tego jest taki, że piwo jest ciut słodsze niż gorzkie. Niemniej jednak smakuje dobrze. (6,5/10)
Obawiałem się Foreign Extra Stouta z Kawą oraz Tonką (alk. 6,8%), ale wyszło fajnie. W przestworzach rządzą tonkowe nuty marcepanu i rumianku, kawy jest ciut-ciut na uzupełnienie paloności, która to z kolei, jak w podstawce, jest mocna i asertywna. W posmaku kawa daje o sobie znać nieco bardziej donośnie, przyjemnie uzupełniając ciemne nutki słodowe. Wbrew obawom piwo jest tylko lekko słodkie i trzon charakteru opiera na paloności, dzięki czemu jest wyraziste. Fanem tonki nie jestem, ale to jest smaczne. (6,5/10)
Z dalekiej północy przyjechała do mnie paczka z Brovarnii. Z góry wiedziałem, że co najmniej jedno piwo będzie bardzo dobre. Brovarnia Jasne (ekstr. 12%, alk. 4,7%) lansowane jest przez twórców na Polish pilsa. No w porządku, jeśli przyjmiemy, że jest to pils w połowie drogi od niemieckiego do czeskiego. Jest z jednej strony nieco ziarnisty, ale z wycofaną obecnością słodowych nutek aromatycznych, za to z nieco bardziej wyeksponowanym ciałem niż pilsy niemieckie. Smakowo piwem rządzi nachmielenie, z gatunku zdecydowanie ziołowego, subtelnie kwiatowego. Ma zbyt czysty profil na typowego czeskiego pilsa, a zarazem jest nieco zbyt tęgie na pilsa niemieckiego. Całą resztę ma jednak od tego ostatniego, nie licząc niuansowych różnic w profilu chmielowym dzięki polskim odmianom lupuliny. Najważniejsze, a z pewnością ważniejsze od klasyfikacji, jest fakt, że jest to wzorowo pijalne, dopracowane piwo, na którym można polegać. Polecam. (7/10)
Na koniec efekt współpracy browaru Nook ze słodownią Viking Malt. Wonderland (ekstr. 30%, alk. 10,8%) to imperialny porter bałtycki, który skradł moje serce na tegorocznym Baltic Porter Day, niewiele ustępując cudownej leżakowanej bourbonowej wymrażarce z Maryensztadtu. Jest to jeden z moim zdaniem najlepszych polskich bałtyków, jakie powstały, no i odróżnia go od innych to, że jest wędzony, zarazem jednak nie smakuje jak typowa wędzonka. Otóż do dymienia użyto drewna wiśni, co daje piwu subtelny sznyt bardziej wiśniowy właśnie niż wędzony per se. Dymu jest ciut-ciut i za sprawą swojej natury wzbudził u mnie spodziewane wspomnienia wędzonych wiśnią wędlin domowych. Rzeczona wiśnia rzecz jasna idealnie komponuje się z „bałtycką” śliwką, zaś słodowy trzon jest wyznaczony w tym bałtyku przez deserową czekoladę, ciemne pieczywo i odrobinę karmelu. Piwo jest gęste, degustacyjne, musujące. Lekki kwasek to kolejna komponenta, która nie dość, że równoważy (nieprzesadzoną) słodycz, to dodatkowo tworzy zgrabny duet z czerwonymi owocami w tym piwie. Ze wszech miar dopracowane, satysfakcjonujące, wyśmienite piwo. (8/10)
Brofaktura wypadła więc zwyczajowo solidnie, tym razem z dwoma zdecydowanie ponadprzeciętnymi piwami, Nook stworzył swoje jak dotąd najlepsze dzieło, a Brovarnia jak zwykle wygrała pilsem. Takie przesyłki mają sens.