Loading...

Konserwowanie polskiego craftu 37


American pils, brown ale, brett ale, porter bałtycki – połowa konserw w tym przeglądzie to nie są ipki! Great success!


Do grona puszkujących dołączył browar Cztery Ściany. Tęcza (alk. 6,4%) to oat cream IPA i faktycznie – jest owsiana, jest kremowa i jest ipkowa. Żywica, ananas, grejpfrut, trochę nafty – nie jest to w żadnym wypadku oryginalne piwo, ale i nie musi nim być. Jako rzekłem, o kremowość zadbano, tak więc piwo jest bardzo gładkie. Goryczkę z kolei zaniedbano. Zapewne z rozmysłem, ale w związku z tym brakuje mi tutaj większej charakterności. W obrębie swoich widełek jest to jednak bardzo poprawnie wykonane piwo, a przy okazji również smaczne. (6,5/10)


Nie wszyscy pewnie wiedzą, ale najliczniejszą podgrupę etniczną wśród Amerykanów stanowią potomkowie Niemców. Jest ich więcej niż potomków Anglików, czy nawet Irlandczyków. Prawie pięćdziesiąt milionów. Przypomniał mi się ten fakt po przelaniu do szkła czterościanowego piwa Löft (alk. 4,6%). A przypomniał mi się dlatego, że ten hoppy american pils jest wprawdzie cytrusowy, jest jednak również lekko podszyty siarką. Jak prawilny pils niemieckiego typu. Jest to więc piwo amerykańskie z niemieckim sznytem, jak prezydenci Eisenhower czy Trump. W przeciwieństwie do tych dwóch panów nie jest wprawdzie przesadnie wyraziste, ale jest dobrze wykonane i rześkie. Smakowało mi. (6,5/10)


Świetnym pomostem między neipkową soczystością i gładkością, ostrymi nutami chmielowymi z Antypodów oraz bardziej tropikalnymi, słodkimi klimatami jest Hazy Discovery Copenhagen (ekstr. 16,5%, alk. 6,5%), do których Pinta dokooptowała jeden z moich ulubionych browarów, duński To Ol. Z jednej strony piwo jest gładkie, z drugiej gorzkie. Z jednej nelsonowe spaliny są w nim mocno obecne, z drugiej wychylają się trochę w kierunku marakui, można wyczuć agrest oraz ciut kwiatowych i pomarańczowych nut w finiszu, no i nad całością stale unosi się mgiełka skórek cytrusów, przede wszystkim limonki. Wszystko to razem daje intrygujący, bardzo przyjemny koktajl piwny, potwierdzający wysoką formę obydwóch browarów. (8/10)


Ikonka z napisem „back to the roots” z boku i jedziemy z Pintą Miesiąca styczeń. World After Citra (alk. 7%) to west coast IPA, która faktycznie jest dość gorzka (a nie jest to ostatnimi czasy oczywistością). Jako single hop oferuje całą jednowymiarowość chmielu Citra, przy czym jest to jednowymiarowość przyjemna. Grejpfrut, grejpfrut, pomelo, grejpfrut, cytryna, grejpfrut. Wymienionych na kontrze mango i liczi nie odnalazłem, werbenę trochę faktycznie tak, a ponadto nutki kwiatu bzu. No ale to piwo jest w głównej mierze cytrusowe, choć ma też delikatny granulatowy sznyt. Bardzo porządnie wykonana neoklasyka. (7/10)


Program z foederami (dużymi, drewnianymi tankami) browaru Maryensztadt to jest bardzo ciekawa rzecz, której mocno kibicuję, jako że jest to novum na polskim rynku, w dodatku novum, które wymaga zachodu, no i odnosi się do niemalże zapomnianych tradycji. Foeder II Brett Ale (alk. 6,6%) dostarcza to, czego się spodziewałem, a nawet więcej. W przeciwieństwie do starzonego tradycyjnie w foederach (tyle że wysłużonych) Rodenbacha, tutaj przewijają się lekko korkowe akcenty drewniane. Trzon stanowią jednak bretty, dające skórą, żółtymi owocami pokroju fermentujących brzoskwiń oraz ziemistymi aspektami wody kolońskiej wpadającymi w rozmaryn. Całość jest dopełniana owocową cierpkością aronii, wiśni oraz skórek śliwki, natomiast na szczęście nie przesadzono z kwaśnością – w moim odczuciu przegięcie na tym odcinku zawsze skutkuje spłaszczeniem piwa, tutaj natomiast kwasek nie zakłóca głębi tego nietuzinkowego wyrobu. Jestem pod wrażeniem. (8/10)


Tak właśnie pachnie dobra kawa zaraz po rozerwaniu zabezpieczenia opakowania. Palona, lekko owocowa, orzechowo-karmelowa. Beach, Please! od Stu Mostów (alk. 9,5%) formalnie stara się być porterem bałtyckim, ale to jednak kawa przejęła w nim dowodzenie. Jako że ta kawa jest wyjątkowo wyśmienita, to nie mam nic przeciwko. Nawet dodane poza kawą kakao nie potrafi się przebić, a co dopiero piwna podstawka. Śliwki? Wolne żarty. No, może daleko w tle. To piwo jest mało wyrafinowane i raczej nie będzie smakować ludziom, którzy nie lubią kawy. Szkopuł w tym, że ja lubię. I dodatkowo doceniam, że tutaj nikt nie wpadł na pomysł zbrukania kawy laktozą. Bo wiecie, ja kawę pijam ino czorną jak ślunski wungiel. Ta piwna kawa tutaj nie jest specjalnie słodka, za to dysponuje odpowiednią goryczką, no i alkohol jest całkiem nieźle schowany. Świetna rzecz. (7,5/10)


Wanilia nie należy do moich ulubionych przypraw, ale ryzyk-fizyk – skoro jest to kolejne piwo leśne od Nepomucena, w dodatku brown ale, to biere. Tyle że Antoni (ekstr. 21%, alk. 8,9%) to właśnie brown ale z dodatkami i to dodatki pełnią w nim przewodnią rolę. Słodko-ostre nutki świerku dominują w aromacie, a jeszcze bardziej w smaku. Wanilia z jednej strony pasuje do iglaka, z drugiej wprowadza jednak element cukierniczy. Podstawa słodowa... brakuje mi jej. Znaczy się – są obecne delikatne nutki orzechowe czy karmelowe, niemniej jednak całościowo piwo jest jednak przytłoczone dodatkami. Kojarzycie zapewne takich gości, co to psikają się perfumem tak mocno, że czuć ich obecność jeszcze kwadrans po opuszczeniu przez nich pomieszczenia? No, to Antoni to właśnie taki gość. Również na odcinku słodko-gorzkim nie wszystko bangla, piwo jest gęstawe (wylądował w nim słód żytni) oraz nieprzyjemnie cierpkie w finiszu. Z jednej strony jest więc perfumowe, z drugiej rozklekotane. Pierwsze piwo leśne z tej stajni, które mi autentycznie nie podeszło. (4/10)


Rozczarowanie postanowiłem od razu zmyć kolejnym nepomucenowym piwem z lasu. Double Forest One & Only (ekstr. 18%, alk. 7,5%) obywa się bez zwyczajowych świerków oraz sosny; zamiast tego wylądowała w nim daglezja, czyli jedlica. Ale nie jodła. Heh. Wyczytałem, że igły po roztarciu roztaczają aromat jabłek i to by się zgadzało – w odróżnieniu od piw z dodatkiem świerku bądź sosny tutaj nikt nie powinien mieć raczej skojarzeń z leśnym mydłem. Zapach jest leśny, ale bardziej stonowany, mniej perfumowy. Iglasto-żywiczny, ale i właśnie nieco owocowy. Dobrze się komponuje z grejpfrutem chmielu Citra, no i generalnie jest to smaczne piwo. Nie tak spektakularne jak poprzedniki (chyba jednak wolę perfumowy charakter świerku i sosny), ale smaczne. (6,5/10)

Połowa piw nadaje się bez dwóch zdań do powtórzenia, dwa z nich (Hazy Discovery Copenhagen oraz Foeder II) zahaczają wręcz o wybitność. Tak można żyć.

recenzje 1141599916520725709

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)