Loading...

Konserwowanie polskiego craftu 33


Kolejny przegląd konserw składa się tylko z siedmiu piw, co jest obrazem mojej walki z obwodem brzucha. Zestawienie jest lidlowsko-badylarzowe i ogółem – spoiler alert – mało jakościowe, szczególnie w porównaniu z poprzednim. Z wyjątkami. No i mam pewne zastrzeżenia do serii Classic With A Twist. No bo jaki to twist, że w Rauchmärzenie nie ma laktozy i maltodekstryny? Toż to jak jajko na bekonie bez bekonu.


Wiele rzeczy złych, a także bardzo złych oraz miażdżąco potępiających zostało napisanych na temat listopadowego puszkowego rzutu craftowego u niemieckiego okupanta. Jako że zakupiłem ten stuff nieco wcześniej, to na łzy było za późno. Najwyżej stracę pieniądze z kamienną twarzą, jak prawdziwy mężczyzna. Tymczasem kamiennej twarzy zachować nie ma po co, bo Achtung od Funky Fluid (ekstr. 16%, alk. 6,5%) dotarło do oddziału mojego wyboru w stanie niezdradzającym oznak utlenienia. Nawalono tutaj Sabro od serca, jest więc kokos, jest koperek, ananas, brzoskwinia i nawet marakuja. Problem jest innej natury – ja wiem, że nazwa piwa ma swoje źródło w nazwie płyty jakiegoś rapera, mnie jednak kojarzy się z petardami o tej samej nazwie, z sylwestrem, który w wieku 14 lat spędziłem pierwszy raz w życiu pijany (winowajcami były Baronet, Cin & Cin oraz Żywiec), no i skoro była to moja pierwsza gruba biba w życiu, a petardy Achtung dowalały do pieca, to i piwo powinno być wybuchowe (nie wybuchające!). Ono jednak jest ugrzecznione, z suchym i w miarę gorzkim, ale przede wszystkim pustawym finiszem. Do tego dochodzi lekki hop burn, który tym bardziej denerwuje, że intensywność smakowa nie jest wybujała. Szkoda, bo akurat te aspekty FF potrafią w swoich ipkach dopracować. Cała reszta jest tak o, taka sobie. Achtung, Mittelmäßigkeit! (5,5/10)


Większe oczekiwania miałem wobec Black Masłajah, pardon, Messiah (ekstr. 18%, alk. 7,8%), bo black IPA to jeden z moich ulubionych piwnych stylów. Alas, not this time, buster! To coś smakuje jak bękart spalonego american stouta oraz czeskiego tmavego z jakiegoś karczemnego mikrobrowaru, w którym nie muszą się starać o smak piwa, bo te pijoki w Hukvaldach i tak wyżłopią wszystko, co im się naleje. Wysoka goryczka – tu opis na kontrze nie rozbiega się z rzeczywistością, szkoda jednak, że ta goryczka ma tak cierpki charakter, no i ponownie pojawia się hop burn. Poza tym w cholerę zjełczałego masła oraz spalonego chleba maczanego w żywicy. Jakby wrzucić jodełkę po świętach do pieca kaflowego razem z chlebem, który leżał na talerzu dla niespodziewanego gościa (wiadomo, karpia i barszczu szkoda) i docisnąć kilka kostek starego masła. Pozwolić się temu konglomeratowi stopić w jedność, wyłowić z pieca i zrobić z tego wino. Pardon, piwo. Kwaśna, popiołowa spalenizna funguje na kontrze jako „subtelne nuty czekoladowe”. I to wszystko w cenie dwóch Urquelli. Gorszej black ipki nie piłem chyba nigdy. (3/10)


Ostatni z tercetu lidlowskiego jest Hopito ze swoim Ghost Train (ekstr. 19%, alk. 8%). Piwo jest przykładem tego, że double i triple ipki często nie mają sensu. No bo smaku jest tutaj akurat na apkę, ewentualnie ipkę, a alkoholu, słodyczy i generalnego ciężaru na imperiala. Niepotrzebnego ciężaru, procentów itp. Bukiet jest w porządku – mocno pomarańczowy, dojrzałe mango, pomarańcza, mandarynka – można było z tego zrobić fajny soczek, można było lepszą wytrawną session ipkę, zdecydowano się jednak na cierpkawą, ciężką double ipkę. Więcej zaryzykowano, więcej stracono. (5/10)


Ostatnie puszki z Browaru Stu Mostów nie były do końca przekonujące, zakupiłem jednak Art50 New England DIPA (alk. 7,7%) ze względu na collabo z rumuńską Beretą, którą bardzo szanuję. Aromatycznie piwo wchodzi w zbiór wywarów turbo owocowych. Pachnie jak przecier z żywicznego mango, marakui, brzoskwini, mandarynki oraz innych żółtych i pomarańczowych owoców tropikalnych. Pachnie jednak tym samym również bardzo słodko. O nadmiernej słodyczy w smaku ciężko mówić, natomiast Stu Mostów kroczy generalnie z pełnym przekonaniem ścieżką nowofalowych piw praktycznie wyzbytych goryczki. Rozumiem, jeśli komuś to podchodzi, ale mnie takie wykastrowanie coraz bardziej nuży. Żebyśmy się zrozumieli – to jest dobrze zrobione piwo, tyle że przeznaczone raczej dla osób, które nie przepadają za smakiem piwa. (6/10)


W jaki sposób uczynić hejzi ipkę nie soczkową i wyrazistą, a zarazem postępować oszczędnie na odcinku chmielowo-goryczkowym? Otóż można zastosować mieszankę chmieli z drugiego krańca Ziemi. Tak zrobił to browar Sarabanda w piwie New Gold Dream (ekstr. 15%, alk. 6,1%), wskutek czego całość jest wystarczająco zadziorna mimo braku wyrazistej goryczki. Grono, agrest i limonka z jednej strony, potem grejpfrut i trochę żółtych owoców, zaś w finiszu zielone, sosnowe nutki. Całość jest daleka od wulgarnej słodyczy, dość wytrawna, a zarazem wystarczająco gładka. Bardzo dobra robota. (7/10)


Jak widzę wędzonkę, to odruchowo sięgam po sakwę z florenami. Przy czym nie spodziewałem się po kolejnej kooperacji Nepomucena i Funky Fluid, czyli Classic With A Twist No. 6 Rauchmärzen (ekstr. 14%, alk. 5,5%) niczego wyrazistego w sensie frankońskim, bo obydwa browary – z całym szacunkiem dla jakości ich wytworów – płyną po linii najmniejszego oporu, linii obowiązujących trendów. I tutaj mała niespodzianka, bo szynkę wędzoną czuć tutaj całkiem wyraźnie. Trochę chleba pod spodem, trochę karmelu – klasycznie. Problem polega na tym, że piwu brakuje ciała, mięsistości, która sprawia, że taką Schlenkerlę to się jednocześnie pije i zajada. Ale jest niezłe, owszem. (6/10)


Jak widzę pumpkin ejla, to oczami wyobraźni widzę siebie wylewającego to paskudztwo do kranu. Ale po co kupować coś, co się i tak wyleje? Nie wiem, z sadyzmu (jako pisarz), a zarazem masochizmu (jako konsument). No, tyle że tym razem akurat autentycznie miałem ochotę na piwo, w którym czuć jedynie korzenne przyprawy i nic więcej. Bo przecież nie dynię. W tym celu zakupiłem Classic With A Twist No. 8 Pumpkin Ale (ekstr. 21%, alk. 9%) od duetu Nepomucen i Funky Fluid. I dostałem w zasadzie wszystko to, czego oczekiwałem, bo piwo pachnie jak stoisko ze słodyczami na jarmarku bożonarodzeniowym, obok którego znajduje się stoisko z winem grzanym. Albo na odwrót. Czuć głównie cynamon oraz goździk, natomiast kardamon i gałkę nieco słabiej, ale wciąż całkiem wyraźnie. Reszta składników nie ma znaczenia, bo ten styl smakuje w zasadzie wyłącznie przyprawami, ale ciałko jest całkiem solidne, a i podwyższona zawartość alkoholu koi, więc jest to coś na wzór autumn warmera. Piernikowe piwo o lekko kofolowo-wiśniowym zabarwieniu w finiszu jest słodkie, ale bez przesady, czyli w sam raz. Dostałem co do zasady to, na co liczyłem, tak więc jestem zadowolony. (7/10)

Dwa zatopienia w dobrym sensie, pięć wtop – mniejszych bądź większych. I zapewne sam bym tego nie wymyślił, że z siedmiu dobranych z rozmysłem polskich craftowych puszek najbardziej mi podejdzie akurat pumpkin ale.

recenzje 4435346084638666041

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)