Konserwowanie polskiego craftu 34
https://thebeervault.blogspot.com/2022/01/konserwowanie-polskiego-craftu-34.html
Tym razem aż osiem różnych browarów, bo Nepomucen umieścił wprawdzie swoje logo na dwóch puszkach w zestawie, ale w przypadku jednej z nich piwo jest efektem współpracy ze znanym hurtownikiem Jankiem a.k.a. Monsters.
Coś ostatnio nie mam szczęścia do Funky Fluid. Mate (ekstr. 16%, alk. 6,5%) został nachmielony lupuliną pochodzącą z dwóch ogromnych więzień wystających z Oceanu Spokojnego na południe od Indonezji, wskutek czego nabrał cech aromatycznych nafty, białego grona, agrestu, limonki oraz pomelo – przy czym nie są te cechy sumarycznie intensywne, niemniej jednak kompozycja jest całkiem powabna. Gorzej, że FF gdzieś zagubiło goryczkę, która jeszcze nie tak dawno odróżniała ich postnowofalowe ipki od tych konkurencji. A tutaj jej prawie nie ma wcale, co w połączeniu z nie do końca dobitnie podkreślonym smakiem owocuje odczuciem względnej wodnistości. Jest to wciąż niezłe piwo, ale nie na takie coś się pisałem. (6/10)
Eksploracji chmieli ciąg dalszy – Explore HBC-630 od Pinty (ekstr. 16,5%, alk. 6,6%) miał wonić mango, bananem, wiśnią i maliną. W moim odczuciu najbardziej to woni kokosem (coś a la Sabro) i grejpfrutem, potem owsem (to rzecz jasna nie od chmielu), mniej brzoskwinią i minimalnie (tak чуть-чуть) czerwonymi drażami, w posmaku. To jednak nie znaczy, że jest źle. Szczególnie że piwo jest przyjemnie soczyste, zaś wspomniany kokos (określany w niektórych opisach tej lupuliny mianem laktonów) wypada tutaj przekonująco, nie wchodząc w przeciwieństwie do Sabro czy Sraczi Ejs w rejony kopru. Może dlatego, że trochę przypomina jednak banana. Mimo bardzo stonowanej goryczki oraz laktozy w składzie (how dare you!?) uznaję, że dobrze zainwestowałem pieniądze. (7/10)
Nie wszystek śmierdzi, co z Lidla. Niemiecki okupant ostatnimi czasy zrobił wiele, żeby obrzydzić każualowym birgiczkom polski craft, ciskając na półki utlenione piwa z piątej dyszy, niemniej jednak czasami można tam kupić też porządne piwo. Egzemplum Relic od Kingpina (ekstr. 19,1%, alk. 7,5%). Ta DIPA z przyjemną, podkreśloną goryczką trawestuje głównie tematy pomarańczowo-grejpfrutowe, zaś wymienione na kontrze melona i truskawkę wyczułem marginalnie. Jedyne, do czego się doczepiam, to lekki hop burn. Ale za tę cenę to piwko wchodzi naprawdę dobrze. (6,5/10)
Ziemia Obiecana? Anytime. Peklaż (alk. 7%) to spośród piw ze Stratą, z którymi miałem przyjemność, zdecydowanie najbardziej truskawkowe. Aż się czuję przypomniany moim pierwszym piwem domowym, tyle że tam truskawki były kwestią estrów. Jakkolwiek by było, tutaj truskaweczka pasuje jak ulał, szczególnie że jest wspomagana nutami grejpfruta, pomarańczy, mango, a w finiszu również żywicy. Goryczka nie powala siłą, ale nie jest to też słodkie piwo, więc jest balans. I cyk, bdb. (7/10)
Cholera, doczytałem, że w składzie jest laktoza. No trudno, już za późno...
Można w obrębie hejzi ipek stworzyć dzieło odbiegające nieco profilem od reszty. Exemplum Piwne Podziemie i jego Juicy Trap #5 (ekstr. 18%, alk. 7,9%). Rzecz pachnie mocno kiwi, agrestem, białym gronem, ale również grejpfrutem oraz naftą. Pomijając wydatny wpływ Citry na całokształt, na uwagę zasługuje stworzenie efektu pokrewnego Nelson Sauvin poprzez połączenie Hallertau Blanc oraz Mosaika. Soczystość piwa sprzyja jego pijalności, tak samo jak umiarkowana słodycz, która nawet przy braku podkreślonej goryczki nie jest natrętna. Aj lajk. (7/10)
Po serii świetnych west kołstów Brokreacja niestety zanurkowała. Anger (ekstr. 16%, alk. 7%) to piwo wprawdzie prawilnie gorzkie, ale za to nie dostarczające na pozostałych odcinkach. Mało intensywne, lekko siarkowe, trochę landrynkowe, oczywiście również nieco cytrusowe od chmieli, z naciskiem na „nieco”. No i tyle. Temu piwu brakuje substancji. Goryczka jest fajna, ale to za mało, żeby nadrobić braki na reszcie. A szkoda. (4,5/10)
Only angery reacts!
Skoro „pacific oat cream IPA”, to spodziewałem się spalinowych klimatów, jednak Nepomucen Meet Our Friends Episode 09: Monsters (ekstr. 16,5%, alk. 6,4%) nie jest specjalnie siarkowy, obracając się bardziej w klimatach mandarynkowo-limonkowo-grejpfrutowych, z delikatną komponentą przypominającą białe grono. Piwo faktycznie jest bardzo gładkie, natomiast w kwestii synergicznej, która mogłaby wyjść z połączenia podejścia Monsters i Nepomucena wyszło połowicznie. Z jednej strony piwa Monstersa stosunkowo często charakteryzują się problematycznym hop burnem, w odróżnieniu od piw Nepomucena. Tutaj proces produkcyjny poszedł drogą tych drugich, więc jest dobrze pod tym względem. Z drugiej strony Nepomucen jednak w swoich ipkach zwykle nie zapomina o komponencie goryczkowej, co się Jankowi (Monsters) zdarza częściej. I w tym wypadku niestety podążono drogą Janka. Rezultat jest taki, że owszem, piwo jest gładkie, natomiast brakuje mu ostrzejszego kantu, żeby tę gładkość przeciąć, dając piwu potrzebnego ipce charakteru. Jest smaczna, ale przepływa przez gardło bez wzbudzenia większych emocji. (6,5/10)
Cholera, tu też doczytałem, że dodano laktozę. No trudno, za późno.
Odznaka najlepszego piwa zestawienia wędruje do browaru Nepomucen. Deep Forest (ekstr. 16,5%, alk. 6,7%) to kolejne piwo z dodatkiem świerku i w zasadzie to nie pamiętam, czy Nepomucen w swojej bogatej historii uraczył mnie jakimkolwiek leśnym piwem, które by mi nie smakowało. Tutaj świerk jest wspomagany dodatkowo żywicznymi odmianami chmielu Columbus oraz Idaho 7, przy czym ta ostatnia dodaje całości pasujących jak ulał nutek cytrusowych z pogranicza pomarańczy oraz mandarynek, jak i subtelnych wtrętów herbacianych. Leśność jest wyraźna, ale nie na tyle, żeby powstawało odczucie perfumowości. Piwo nie jest złożone, ale jest pyszne, soczyste, no i ma jednak trochę goryczki – akurat na tyle, żeby był zapewniony balans. Świetna sztuka. (7,5/10)
Połowa piw w zestawieniu nadaje się do powtórzenia, przy czym pozostałe – pomijając Anger – były co najmniej niezłe. Humor uratowany.