Browarnik Tomek, Kormoran i doppelbock
https://thebeervault.blogspot.com/2021/12/browarnik-tomek-kormoran-i-doppelbock.html
W jednym z moich snów moja nieskrępowana fantazja podpowiedziała mi obejście dziesięciolecia mojego bloga w
ten sposób, że napiszę Alfabet Polskiego Craftu na wzór Alfabetu
Kisiela, czy Alfabetu Urbana, tyle że w przeciwieństwie do powyższych
skrupulatnie zadbam o to, żeby w tym Alfabecie obrazić nie tylko
niektórych, ale absolutnie wszystkich, po czym zamknę bloga i wyjadę na Bermudy. No ale ja
to ja, wystarczające skoki dopaminowe mam z innych źródeł, tak więc
wystarczył mi niecodzienny sen na temat takiego Alfabetu bez podjęcia
jakichkolwiek kroków w realu i dziesięciolecie mojego bloga minęło
niepostrzeżenie w sierpniu 2020 roku (co czyni mnie, nawiasem mówiąc, po
Docencie najstarszym stażem wciąż aktywnym piwnym blogerem w Polsce).
Problem z samymi założeniami takiego Alfabetu polega na tym, że jest sporo osób, których bym nie był chyba w stanie w żaden sposób nawet na siłę obrazić, bo przynależą do grona ludzi, których moim zdaniem nie da się nie lubić. Jedną z tych osób jest Browarnik Tomek a.k.a. Tomasz Janiak, popularyzator piwa craftowego, robiący już lata temu pracę u podstaw na tym polu. W swojej karierze zaliczył już niejedną piwną kooperację z różnymi browarami swojej rodzinnej Warmii, podobnie jak ja uwielbia podróżować po świecie i poznawać ludzi, no i należy do grupy piwnych oldskulowców, dla których nie tylko piwa pastry, ale i DDH hazy juicy to niekoniecznie obiecujący kierunek rozwoju niszowego piwowarstwa.
Dziesięciolecie bloga postanowił obejść z pompą. Po pierwsze, stworzył wraz z browarem Warmia imperialną ipkę. Po drugie wszedł w kooperację z browarem Kormoran, gdzie już na wstępie masywnie zapunktował u mnie wyborem jednego z moich ulubionych, a zarazem najbardziej niekomercyjnych stylów, czyli doppelbockiem.
Pierwszy z dwupaku doppelbockowego uwarzonego w Kormoranie to autorska kompozycja browaru. Kormoran Hibiskus Doppelbock (ekstr. 22%, alk. 9%) mógłby stanąć na półce obok bawarskich klasyków stylu. Piwo niesie nuty słodowe, opiekane, subtelnie karmelowe, ubogacone o akcenty z rejonu czerwonych (raczej suszonych) owoców. Hibiskus wydaje się, że wpłynął na nieco mocniej rozwinięty ostatni z wymienionych elementów, dał piwu też ciut więcej kwasku, niż jest to spotykane u konwencjonalnych przedstawicieli stylu. Co ciekawe, ta nieco uwydatniona czerwona odsłona bukietu sprawia, że piwo ma pewne cechy wspólne z wyspiarskimi strong ejlami. W finiszu czeka z kolei delikatnie orzechowa wytrawność. Bardzo dobre. (7/10)
Hoppy Doppelbock (ekstr. 22%, alk. 9%) to piwo inne. Tak inne, że na pierwszy niuch wręcz zupełnie odmienne. Nazwa nie jest jedynie proformą – tutaj faktycznie chmiel dał piwu gros charakteru. Jako że oficjalny opis lupuliny o nazwie Zibi nie pokrywa się w pełni z tym, co ja czuję, spisuję to drugie – melanż zielonego jabłka (nie aldehydu!), niedojrzałego melona, mirabelki i ulotnych nutek sosnowych. Te ostatnie stanowią pomost łączący mocne chmielenie aromatyczne ze słodową istotą doppelbocka. Jest pewien problem w moim odczuciu – na obecnym etapie słodowość piwa wyraża się w głównej mierze przez jego ciało – co ciekawe, wskutek braku owocowego kwasku, bardziej konkretnie odczuwalne niż w wersji z hibiskusem. Niemniej jednak chmiel przykrywa tutaj doppelbocka właściwego, dopiero z czasem uwalnia się jego słodowa, opiekana strona, aczkolwiek wciąż w zbyt małym zakresie. Oznacza to, że piwo powinno się dobrze poddać leżakowaniu, wskutek którego chmielowe aromaty powinny się nieco ułożyć, odsłaniając więcej bazy. Radziłbym więc poczekać trochę z jego odkapslowaniem – z czasem powinno być jeszcze lepsze. A na obecnym etapie jest niezłe. (6/10)
Tomkowi z kolei życzę kolejnych dziesięciu lat pisania – no i podróżowania, żeby o czym było pisać!