Polskie imperium 5
https://thebeervault.blogspot.com/2020/04/polskie-imperium-5.html
Kolejna odsłona polskiego kieszonkowego imperium craftu w postaci RISów. Trochę już zaległa, stąd należało czym prędzej publikować. Z tym kieszonkowym imperium to rzecz jasna żartobliwie, szczególnie że udało mi się na tyle przewidująco podchodzić do zakupów w obrębie tego stylu, że aż 9 piw z tego zestawienia z miłą chęcią bym powtórzył.
Nepomucenowa D-Tonacja (ekstr. 27,5%, alk. 10%) jest tak dosadnie palona, że pachnie niemalże jak zgliszcza po wybuchu. Wafelki czekoladowe i lekkie podszycie ciemnymi owocami uzupełnia ten obraz. Piwo jest gęste, przełamane wytrawnym, palonym finiszem, jest też zbalansowane, bo nie brakuje ani słodyczy ani goryczy. Nie brakuje mu też ciała – jest dość gęste – no i odwrotnie niż w przypadku większości polskich RIS-ów udało się tutaj uzyskać całkiem niezłą głębię aromatyczno-smakową. Świetna pozycja, polecam bez dwóch zdań. (7,5/10)
Czego oczekiwałem po Orange Rye RIS od Stu Mostów (ekstr. 23%, alk. 9%)? Że będzie gęstym, piwnym odpowiednikiem gorzkiej czekolady ze skórką pomarańczy. Tak zresztą właśnie pachnie, przy czym rzeczonej skórki nie pożałowano. Kolejnym plusem jest spodziewana gęstość piwa, sparowana z bardzo gładkim odczuciem w ustach, w zasadzie nieodległym od tego, które oferują azotowane stouty i portery z tego browaru. W przeciwieństwie do większości tych ostatnich, tutaj nie można z kolei narzekać na brak głębi. Może nie jest przesadna, ale jednak jest to pozytywny odróżnik na tle innych ciężkich piw od Stu Postów. Lekka – jak na obecną rzeczywistość risową – słodycz dobrze uzupełnia deserowy bukiet, jest jednak na tyle zbalansowana, że w żadnym momencie to piwo nie przypomina przesłodzonego pastry stouta. Piwo nie jest wprawdzie specjalnie złożone – poza skórką pomarańczy oraz gorzką czekoladą czuć jeszcze szczyptę karmelu i suszonych owoców, no i szczególnie w finiszu lukrecję – ale jako spójna kompozycja robi zdecydowanie bardzo dobre wrażenie. Jeden z naprawdę udanych krajowych RISów. (7/10)
Z kontraktowcem Komitet miałem styczność tylko raz, podczas Poznańskich Targów Piwnych 2017. Nie zrobili na mnie nadmiernie dobrego wrażenia, ale zobaczmy, jak sobie radzą w wadze ciężkiej. Strefa Mroku Jack Daniels BA (ekstr. 24%, alk. 10,7%) żyje beczką po destylacie, która dała mu nuty mokrego drewna, wanilii, stosunkowo umiarkowanego kokosu, wzbogaciła również palone elementy piwa bazowego o dodatkowe ciemne nutki. Jednocześnie piwo bazowe zostało nieco przytłumione, mimo rzeczonych palonych, ale również estrowych przebłysków, jak i podkreślonej goryczki. Nie jest to jednak problematyczne. Szkopuł tkwi gdzie indziej – piwo jest całkiem nieźle ułożone, ale krytyka się należy za właściwie kompletne wygazowanie, które znacznie spłaszcza piwo, również w kontekście jego głębi. Z kolei nuty beczkowe są naprawdę bardzo przyjemne, stąd i jestem w stanie Strefę Mroku z pewną rezerwą polecić – szczególnie że nie jest droga jak na polskiego leżaka. I pachnie jak bednarnia, co wynagradza w pewnym sensie jej kwaskową wątłość. (6,5/10)
W temacie RISów warto czasami sięgnąć po mniej ugruntowane i celebrowane nazwy w polskim crafcie. Boris I (ekstr. 24%, alk. 9,5%), dzieło browaru Świebodzin, to melanż wyrazistego likieru czekoladowego, kawy, przypalonego chleba oraz delikatnych owoców leśnych. Gładkość faktury balansuje paloną wytrawność finiszu oraz jeżący podniebienie, lecz nieobecny w aromacie alkohol. I w zasadzie nie mam nic więcej do dodania – to jest bardzo dobry stout imperialny. (7/10)
Ja naprawdę rozumiem, że jeśli wydam na polskie piwo powyżej dwóch dyszek, to wcale nie musi być genialne. Oczekuję jednak, że przynajmniej będzie smaczne. Tymczasem w przypadku Imperial Oatmeal Stout Bourbon BA z Browaru Mazurskiego (ekstr. 18,5%, alk. 8,2%) natrafiłem na miernotę. Aromat waniliowego sernika z wiśniami i delikatnym wtrętem lukrecjowym nie jest tym, czego szukam w RISie. Ba, jeśli poza wspomnianymi nutami byłoby przynajmniej w tle czuć ciemnosłodowy fundament, to może bym machnął ręką. Ale nie, tutaj poza wspomnianym cukierniczym skojarzeniem nie czuć praktycznie niczego. No oprócz alkoholu, którego cierpkość wieńczy przepływ przez gardło tego stosunkowo wątłocielistego trunku. To jest piwo, które za ćwierć swojej ceny byłoby w takiej formie kompletnie zbędne, ba, irytująco słabe. Wysoka cena czyni mnie w takim wypadku tylko dodatkowo rozsierdzonym. (3,5/10)
Trzeba przyznać, że ten polski craftowy chłopiec do bicia, jakim stał się Rockmill, wciąż jakościowo potrafi dołożyć do pieca. Overview (ekstr. 25%, alk. 10%) to risowa interpretacja wiśniowej kiełby w czekoladzie. Mamy tutaj więc szynkową wędzonkę, czekoladę, wiśniowe posmaczki, substancjalną słodycz oraz trochę kwasku w smaku. Zarówno pełnia jak i głębia są na poziomie średnim, natomiast połączenie nut jest w pozytywny sposób intrygujące. Bardzo dobra sztuka. (7/10)
Mogła ta mikstura wyjść lepiej, gdyby nie przedobrzono. Mowa o Potion #04 od Brokreacji, czyli Vanilla Macadamia Imperial Milk Stout Marsala Wine BA (uff... alk. 8,5%). Na odcinku aromatu wszystko gra harmonijnie, intensywnie oraz pomysłowo. Gorzka czekolada w połączeniu z czerwonym winem z nutami owoców leśnych oraz dyskretnym, „tłuszczowym” wtrętem orzechowym via wanilia penetruje aromatyczne rejony tortu schwarcwaldzkiego. Smakowo niestety piwo nie dostarcza. Jest zdecydowanie słodkie, laktozowe, waniliowe aż do przesady. Winne smaczki i ściągająca goryczka tworzą przeciwwagę, ale zbyt małą żeby sprostać laktozowej słodyczy. Jednocześnie cierpkość nieco orzechowego finiszu moim zdaniem też jest przeskalowana. Aromat wyszedł znacznie przyjemniej niż smak. (6/10)
Stwierdziłem jakiś czas temu, że dam szansę Spiriferowi, wszak stara nienawiść nie rdzewieje. Żarty na bok, Scarecrow to był naprawdę solidny risik, spodziewałem się więc jakościowego nawiązania w postaci Gregorio Jack Daniels BA (ekstr. 21%, alk. 8,1%). W zapachu mokre drewno, sporo Jacka, wanilia, trochę kokosu, czekolada, owoce leśne, wiśnia, trochę palonych nutek. Sporo się dzieje, szkoda więc że w smaku piwo jest piekące oraz wyraźnie kwaskowe. Kwasek wyłania się z wiśni wraz z delikatną nutą ziemistą, co przyjemnym nazwać nie sposób. Gregorio nadrabia trochę palono-chmielową, charakterną goryczką, sumarycznie jednak jest rozczarowaniem wględem Scarecrow oraz względem własnego aromatu. Ten ostatni ma naprawdę fajny. (5,5/10)
Jak już Brokreacji któraś edycja Potionów wyjdzie dobrze, to w pełni. Potion #6 Coconut Pecan Maple Imperial Rye Stout Norwegian Aquavit BA (alk. 11,5%) to wywołująca uśmiech na gębie feeria aromatów. Na front wysuwa się likier czekoladowy oraz krem orzechowo-czekoladowy z kokosem, zaś w tle przewija się trochę mokrego drewna i szlachetnego destylatu. Skojarzenia obejmują również toffi, melasę oraz kawę. Słodycz piwa jest łamana lekkim kwaskiem, zaś przy tej głębi i poziomie przegryzienia doprawdy nie ma podstaw żeby kręcić nosem. Super sprawa. (8/10)
Nie potrafię się w pełni przekonać do ciężkich, wysokoekstraktywnych piw z Browaru Stu Mostów. Imperial Stout Coffee and Cascara (alk. 11%) nie zmienia w tym zakresie niczego. Piwo jest cierpkawe od alkoholu, którego wyczuwalna obecność wpływa negatywnie na odczucie pełni. Kawę dodano z umiarem, ustrzegając się jednocześnie natrętnej fasolkowości, cascara z kolei podbija owocowe nuty, które mogą się kojarzyć z wiśnią oraz śliwką. Brakuje w tym wszystkim głębi i kompleksowości, nie brakuje z kolei słodyczy, która stacza walkę z kwaskowością piwa, zbyt mocną moim zdaniem. Rezultat jest rozklekotany i niewart swojej ceny. (5,5/10)
Sporo śmichów krążyło swego czasu na temat Chcesz Ciasteczko? Bourbon BA (ekstr. 28%, alk. 11%), piwa Artezana powstałego przy współudziale norweskiego Lerviga. I faktycznie – cena beczek w hurcie, która mrugnęła mi w jakimś newsletterze, kiedy jeszcze byłem właścicielem knajpy, mocno mnie rozbawiła. Ale pozycjonowanie cenowe a samo piwo to dwie odrębne kwestie. Zaś co do piwa jako takiego, to jest ono wyśmienite. Bourbon czuć umiarkowanie, pestkowe maliny jeszcze mniej, choć są one stale obecne. Sporo tutaj jest z kolei budyniu czekoladowego oraz wyraźnej, nieco popiołowej paloności. Wtręty kawy oraz kurzu też można odnaleźć. Głębię można odczuć jednak dopiero w smaku, który przekonuje interesującą wymianą ciosów między słodyczą, owocowym kwaskiem oraz goryczką splecioną w jedno z palonością. Smakowe proporcje są tutaj szyte na miarę, piwo nie jest przesłodzone, jest charakternie palone, a do tego gładkie od laktozy. Doprawdy nie wiem, do czego miałbym się tutaj przyczepić. (8/10)
Leżakowanie w drewnie niekoniecznie czyni piwo lepszym od podstawki. Exemplum pintowy Kwas Theta BA (alk. 12%). Jasnym punktem jest tutaj aromat. Wiśnie, dzikie skórzane nuty, wanilia, mokre drewno ale i zakurzona klepka, tort schwarcwaldzki, wiśniowy tytoń fajkowy, zakurzona gorzka czekolada, no i elementy palone. Jest bardzo ciekawie, kompleksowo, w pełni przekonująco. Smak jest skórkowo-wiśniowy, taninowy, ściągający, z dębową kremowością dla balansu. Zbyt mocno moim zdaniem postawiono na kwaśność, przez co smak nie jest w stanie dorównać zapachowi. Jest dobrze, ale można było z tego wycisnąć dużo więcej. (6,5/10)
Idea wędzonego RISa co do zasady jest słuszna. Wykonanie Brokreacji w postaci Certain Death (ekstr. 24%, alk. 9,5%) jest nawet więcej niż słuszne. Słodkawy przekładaniec z gorzkiej czekolady, ogniskowo-oscypkowej wędzonki i z powrotem, lodów waniliowo-czekoladowych i delakiego echa czerwonych owoców, jest świetnie przegryziony, zbalansowany i głęboki. Pije się to z niekłamaną przyjemnością. (7,5/10)
Do czego to doszło – łańcutowy Dimi3ri (ekstr. 24%, alk. 11%) startował jako uboższa wersja Zawiszy Czarnego, a tymczasem śmiało goni pierwowzór. Pity z kranu w wersji podstawowej, nieleżakowanej w drewnie, okazał się jeszcze bardziej udany od wersji BA. Piwo fantastycznie gęste, gorzko-czkoladowe, pumperniklowe. Bardziej ułożone od pierwszej, jackdanielsowej warki, z wzorową głębią. Super piwo. (8/10)
Któż może lepiej fedrować czarne złoto niż Hajer? Bieruń po bardzo udanej serii porterów bałtyckich pokazuje swoje umiejętności w risowaniu. Hajer RIS Rum BA (ekstr. 24%, alk. 8,5%) to przegryziony likier kawowy infuzowany czereśnią, jeżyną i lukrecją, wpuszczony do dającej melasą beczki z białej dębiny. Piwo z jednej strony kremowe, z drugiej łamane ostrymi nutkami estrów, palonej kwaskowości oraz grzejącego przełyk, ale poza tym dobrze przykrytego alkoholu. Paloność wychodzi w nieco kawowym, acz i owocowym finiszu, zaś owocowość jako taka utrzymuje się przez cały czas. Piwo jest słodkawe, ale i wyraźnie gorzkie, a w erze pastry stoutów (bleh) wręcz wpada w kategorię wytrawną. Bardzo dobra sztuka. (7/10)
Polskie RISy cenowo po części dawno już przebiły dwie dyszki za flaszkę, co oznacza, że bywają droższe od niektórych bardzo udanych i stabilnych importów. Przy takim stanie rzeczy tym bardziej warto wiedzieć, co się kupuje. Z kolei browary powinny mieć świadomość, że klient będzie dwa razy bardziej wściekły, jesli za kiepskie piwo zapłaci dwa razy więcej niż zwykle. Takie pozycje, jak Potion #6, Certain Death, Dimi3ri czy Chcesz Ciasteczko Bourbon BA są moim zdaniem jednak warte nawet więcej niż dwie dyszki.
Theta ba- dla mnie piwo ktore ciezko ocenic. Jest smaczne ale gdzie w tym piwie ris to nie wiem.
OdpowiedzUsuńArtezan- klasa. Resztę piw praktycznie pomijam. Imperialnosc kończąca się na praktycznie 24/25blg to jakies żarty (wiem ze sa wyzsze ekstraktowo piwa ale to szczerze mowiac wyjątki).
To ja jestem bardziej tolerancyjny - niektóre klasyczne wyspiarskie RISy mają ledwo powyżej 18 Blg. Inna rzecz, że one potrafią mieć większą głębię niż niektóre nasze dwudziestkipiątki.
Usuń