Loading...

Wyjdź już z tego Kabinetu

Mało jaki browar darzę takim sentymentem, jak Kabinet. Raz, że jest to pionier serbskiego craftu, a Serbia jest klawa, dwa, że pięć lat temu w drodze na festiwal w Gucy zajechaliśmy do Nemenikuce i po znalezieniu browaru (miejscowi nawet nie mieli pojęcia o tym, że mają we wsi browar) wpadliśmy bez zapowiedzi, zaś główny piwowar znalazł dla nas w trakcie zacierania czas, żeby nas oprowadzić, opowiedzieć o browarze i poczęstować piwem z tanka. Wówczas butelkowane wyroby Kabinetu miały średni odbiór, co po skosztowaniu piw z tanka oraz świeżych butelek zakupionych na miejscu, zwaliłem na karb złego przechowania przez hurtowników i detalistów vel badylarzy pierońskich. Mało tego, Supernova pita z tanka pozostaje po dziś dzień jedną z lepszych ipek, z którymi miałem przyjemność obcować. Tym bardziej ucieszyłem się, kiedy ujrzałem w ofercie katowickiego Bierlandu całą baterię z kabinetu. Zakupiłem więc wszystkie nieznane mi piwa, żeby zaznajomić się z obecną formą browaru.

Schatzi (ekstr. 12%, alk. 5,2%) nie miał być ekscytujący, ale mógł być przynajmniej poprawny, jako rasowy helles. Otóż jest to maksymalnie zbożowe piwo z nikłą goryczką, czyste, ale i miodowe. Miodowość jest tutaj ewidentnie efektem utlenienia, i to na półtora roku przed datą ważności. A szkoda. (4,5/10)

Koakoa (ekstr. 17,7%, alk. 8%) intensywnie daje po nozdrzach mandarynkami z puszki, puszkowanym ananasem, trochę również żywicą. W smaku skórkowa cytrusowość gładko przechodzi w goryczkę, słodyczy z kolei nie ma zbyt wiele. Bardzo dobra IPA, która dodatkowo zyskałaby na zwiększeniu intensywności smaku. (7/10)

W przyprawowym Wanna Be Lee? (alk. 5,3%) dodany imbir o dziwo nie objawia się perfumowo, mydlanie, ani nawet zbytnio korzennie, kojarzy się za to z cytrusami, co się dobrze komponuje z ziołowymi nutami chmielu. Taki świeżo starty korzeń. Piwo jest lekkie, rześkie, średnio aromatyczne, z lekko podkreśloną goryczką. Niezłe. (6/10)
Czy połączenie lactobacillusa, czerwonego pieprzu i ananasa może dać efekt w postaci wyraźnych nut soku z czarnej porzeczki z dodatkiem waniliowo-wiśniowego tytoniu fajkowego? Być może jest to jasne jak bąbelki na ściankach mojego źle umytego szkła, być może nie. Tak się jednak sprawy mają w piwie o nazwie Carnival (ekstr. 10,4%, alk. 4%). Jest średnio kwaśne, bardzo rześkie, aromatyczne i owocowe, choć w zupełnie inny sposób niż chciałby tego opis na kontretykiecie. Niezłe. (6/10)

Miał wyjść belgijski blond, wyszedł w zasadzie kompot. Plavo (ekstr. 16,5%, alk. 6,2%) wprawdzie jest delikatnie goździkowe, lecz trzon bukietu stanowi połączenie jabłek i gruszek z białym winem domowym. Brakuje mi tutaj pazura, czy choćby subtelnego przełamania mdłej w gruncie rzeczy owocowości. Średnie. (5/10)

Piwem równie owocowym, ale jednak dużo bardziej udanym, jest Wheat Me Up (ekstr. 12,1%, alk. 5,3%). Przecier jabłkowo-brzoskwiniowy zmiksowany z puszkowanym ananasem, przełamany goździkiem. Bukiet fajnie przegryziony, a smak bardzo rześki, lekko kwaskowy. Posmak Bobo Fruta z delikatnymi przyprawowymi akcentami i podkreśloną goryczką dla przełamania. Tutaj oprócz ewidentnej owocowości mamy pazura i pijalność. Jestem bardzo na tak, mimo że dodatek kolendry i skóki pomarańczy nie objawił się zanadto w realu. (7/10)

Imperialna IPA w wersji raczej wytrawnej – tak w skrócie można podsumować To The Moon And Back (ekstr. 17,3%, alk. 7,6%). W aromacie wyraźna trawa cytrynowa, esencjonalny ananas, trochę nut na styku między cytrusami a ziołami. W smaku dość intensywne, mocno gorzkie, z umiarkowaną słodyczą resztkową. Smaczne. (6,5/10)

No proszę. Myślałem, że każdy ‘cannabeer’ to szajs przeokrutny, a tymczasem Rufaro (ekstr. 13%, alk. 5,2%) nie jest zły. Przede wszystkim dlatego, że konopia tutaj nie przypomina zepsutego hajnekena, tylko niezły towar, o bukiecie lekko miętowym. Nie wiem też, jakich drożdży tutaj użyto, ale owocowość najbardziej kojarzy mi się z bananami, które się nieźle z quasi gruitowym trzonem piwa komponują. Ocena zostaje zaniżona przez przegazowanie, ale generalnie jest nieźle. (6/10)

I jedziemy dalej z marihuanen. Wspólne dzieło Kabinetu i rosyjskiego Rewortu nosi nazwę Skazi Mne Svoju Tajnu, czyli Pokaż mi swoją tajemnicę (ekstr. 16,8%, alk. 6,3%). Tą tajemnicą według składu jest połączenie zielska z białą czekoladą. Moim zdaniem tajemnicą jest z jednej strony niespodziewany, lekki, acz przyjemny funk oraz brak rzeczonej białej czekolady w aromacie oraz smaku. Można sobie ją co najwyżej wmówić w finiszu. Poza tym dość silna ziołowość, ale nie tak ewidentnie konopna jak w Rufaro powyżej, kojarzy się bardziej z połączeniem geranium z zapachem typowym dla saunarium. W smaku piwo jest lekko kwaskowe, lekko słodkawe, z przyjemnie piołunową goryczką, która uwydatnia gruitowy charakter tego wywaru. Mam wrażenie, że piwo wyszło nie do końca zgodnie z zamysłem, ale końcowy efekt uważam za w pełni zadowalający. (7/10)

Kabinet Porter (ekstr. 15,5%, alk. 6,2%) łączy klimaty ciemnosłodowe z owocami. Czekolada, prażone zboże, ale i sporo rodzynek, rozwijających się w bardziej świeże, ale i przefermentowane, gronowo-winne nuty. Lekko słodkawe, dobrze pijalne piwo. Naprawdę dobre. (6,5/10)

Na koniec poszła największa butelka. You Happy Me Happy (ekstr. 18,7%, alk. 8%) na netach występuje jako tripel, jest to jednak w istocie hybrydowe piwo napakowane masą przypraw i ziół. W zapachu jest gruitowo – specyficzna melisowa mentolowość, liść laurowy, jest jednak również pomarańcza oraz wrażenie obcowania z piwną wersją cukierków alpejskich. W smaku dochodzą nuty słodowe, lekko czekoladowe wręcz, a w posmaku ziołowa goryczka jest przepleciona anyżem. Piwo ma balans, czyli jest słodkawe, ale wspomniana ziołowa goryczka stanowi akuratną przeciwwagę. Jak to bywa z ziołowymi produktami, albo się daną mieszankę kocha albo jej nie trawi. Mnie bardzo zasmakowało. (7/10)

Reasumując – jest solidnie. Żadne piwo nie zwala z nóg, ale i mało które naprawdę rozczarowuje, a znalazło się też kilka bardzo udanych wywarów w tym zestawieniu. Nie jest to może najlepsza serbska marka craftowa, ale można po nią sięgać bez większych obaw. Za jakiś czas chętnie znowu spróbuję, co tam na serbskiej prowincji upichcili.

serbski craft 892662225537433906

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)