Piękny, zapuszkowany łabędzi śpiew
https://thebeervault.blogspot.com/2020/04/piekny-zapuszkowany-abedzi-spiew.html
Przy utrzymaniu stanu obecnego lockdownu gospodarki myślę, że z pominięciem korporacji oraz instytucji finansowych za dwa-trzy miesiące nie będzie niemalże czego zbierać. Sam zresztą, pracując w branży dóbr podstawowych, odczuwam tąpnięcie – co wpływa na moje decyzje konsumenckie. A sporo innych osób ma się przecież dużo gorzej. Na samych informatykach polski craft niestety nie pojedzie, stąd i patrzę na rodzimą scenę piwowarstwa rzemieślniczego obecnie oczyma kronikarza ery schyłku.
W takiej sytuacji nagły wysyp piw topowych polskich marek w puszkach za sprawą opakowania jak i zawartości stanowi stanowi pewne pocieszenie – jeśli są to rzeczywiście czasy schyłkowe, to łabędzi śpiew polskiego craftu wdzięcznie brzmi w uszach, a raczej przepływa przez usta.
Na chwilę obecną zanurzmy się więc w hedonistycznej antycypacji upadku – wszak apokaliptyczne okoliczności często wyzwalają w człowieku pierwotne dążenie ku rozpuście.
Niechże niespodzianki będą tak przyjemne, jak Secret Haze (ekstr. 16%, alk. 6,1%), neipka od kontraktowca Hopito. Kontraktowca, który zapadł mi negatywnie w pamięć za sprawą jakiegoś przepasteryzowanego gniota. Opakowanie jednak robi swoje – puszka ładnie się prezentowała na półce Bierlandu, więc wziąłem jedną. Całe szczęście, bo ten soczysty, kremowy, pełny nju ingland jest moim zdaniem jednym ze szczytowych osiągnięć polskiego craftu. Mango, morela, limonka, brzoskwinia, pomarańcza, ananas, czy papaja – lista skojarzeń owocowych jest bardzo długa i nad wyraz przyjemna, a piwo jest nimi przeszyte bardziej nawet jak przecier niż jak sok. Do tego trochę żywicy i mamy w zasadzie modelowe piwo w tym stylu. Goryczka na szczęście też jest obecna, za sprawą czego nie ma mowy o tym, żeby piwo było mdłe. Mam wrażenie, że całość jest szyta na wymiar – wszystko jest tutaj dopracowane do granic możliwości. Top 3 polskich ipek? Z całą pewnością. Najlepsza polska ipka? Być może! (9/10)
Piwo, które miało być przeciwieństwem Secret Haze, czyli Down Under (ekstr. 15,5%, alk. 6%) od Funky Fluid i Maltgardena, piwo o którym zdążyłem się przed skosztowaniem wiele złego naczytać, okazało się być porządną sztuką. Sam karmel? Mimo faktycznie nieco ciemnej barwy jak na nju inglanda nie ma tutaj o tym mowy. Dominują nuty białe i cytrusowe. Pomelo, grejpfrut, trochę guawy, antonówka, gruszka, białe grono, melon jako nuta podrzędna – bukiet jest trochę mniej złożony niż w piwie od Hopito, mniej intensywny, piwo jest mniej soczyste, ale zarazem atrakcyjnie skomponowane, bardzo solidnie wykonane, gorzkie (!) i po prostu pijalne. Jakkolwiek nie jest to topka stylu, to moim zdaniem nie ma na co narzekać. Bdb. (7/10)
Jak się prezentuje druga kooperacja między FF a Maltgardenem? Up Above (ekstr. 15,5%, alk. 6%) jest jeszcze lepsze! Od razu zwraca uwagę grejpfrutowa, naprawdę solidna goryczka jak na polską neipkę, jak i soczystość tego piwa. Są obecne nuty wspomnianego grejpfruta, pomarańczy czy mandarynki, z drugiej strony jest trochę żywicy ocierającej się o granulat, ale i ta nuta pasuje do całości, no i obecność cebulkowych nut jest na tyle umiarkowana, że nie przeszkadzają. Niektórym ludziom może z kolei przeszkadzać podkreślona, niemalże west coastowa, a przy tym zalegająca goryczka tego piwa. Moim zdaniem tutaj pasuje, stanowiąc dodatkowo ciekawą odskocznię od średniej stylowej. Świetne piwo, znikające w szybkim tempie ze szkła. (7,5/10)
Polsko-chorwacka kooperacja, czyli Hazy Disco Zagreb (ekstr. 16,5%, alk. 5,7%) od Pinty we współpracy ze Zmajską Pivarą, to niezwykle sugestywny, słoneczny zapach świeżo obranych pomarańczy i mandarynek, uzupełniony subtelnym koperkiem chmielu Sabro i delikatnymi tropikalnymi wtrętami z rejonu mango. W smaku ten koper, czy raczej może kokoso-koper jest nieco bardziej obecny, ale w takiej dawce i w takiej konstelacji, ergo w dalszym ciągu zdominowany przez pomarańczową cytrusowość, mi to pasuje. Piwo jest gładkie, puszyste i pijalne, nie wyczułem w nim ani cebulkowo-szczypiorkowych motywów, ani hop burnu, zaś goryczka jest stonowana, ale jednak obecna. Piwo wypiłem szybciej niż skończyłem pisać te słowa. A recenzje piszę żwawym tempem. Świetna sztuka. (7,5/10)
Mam dylemat, czy najbardziej udaną pintową dyskoteką jest Pamplona czy Saint Petersburg (ekstr. 20%, alk. 7%). W każdym razie kooperacja z rosyjskim Bakuninem jest moim zdaniem jednym z najlepszych piw w historii Pinty. Podwójna IPA o niewyczuwalnym ciężarze, doskonale kremowa, pełna a jednak rześka, z minimalnym hop burnem, który przy tej gładkości faktury paradoksalnie pasuje do kompozycji, z fajną, podkreśloną goryczką, napakowana świeżymi nutami cytrusów z przewagą pomelo i grejpfruta, ze spalinowym wtrętem i nie wadzącym (! to ewenement) szczypiorkiem. Wbrew jego parametrom, sesyjność jest wpisana w naturę tego piwa, ja przynajmniej czyniłem łyk za łykiem bez zbędnych przerw. Wyśmienite piwo. (8/10)
Jeśli polski craft będzie celował w poziom jakościowy powyższych piw, to tym bardziej mam nadzieję, że przetrwa obecne czasy. W okresie coraz bardziej świadomych wydatków trzeba konsumentom dostarczyć zasadnych powodów do inwestycji w dobra luksusowe. Browary powyżej zdały ten egzamin.