Loading...

Rumuńskim szlakiem cz. 1 – fakty i mity

źródło
Ze wszystkich krajów które dotąd zwiedziłem, Rumunię mógłbym opatrzyć największą ilością opisów i określeń zaczynających się od przedrostka "naj-". Najpiękniejsze widoki? W Rumunii. Najlepiej utrzymane drogi krajowe? W Rumunii. Najgorsze? W Rumunii. Najwięcej ładnych kobiet? W Rumunii. Najbardziej imprezowe miasto? W Rumunii. Najwięcej Cyganów? W Paryżu. Oh wait... Najwięcej bezpańskich psów? W Rumunii. Najładniejsze kościoły? W Rumunii. I tak dalej.

Najwyższy czas żeby odczarować ten kraj, który jest duży, różnorodny i pod wieloma względami niezwykle atrakcyjny, a mimo to pozostaje dla większości Polaków nieznany. No i ma fatalną prasę, co jest w zasadzie tylko wynikiem naszych własnych narodowych kompleksów. Tych samych które każą się łasić przed gardzącym nami zapadnikiem i protekcjonalnie albo wręcz z pogardą odnosić się do tych których uważamy za jeszcze mniej zachodnich. Wpierw odniosę się do Rumunii syntetycznie, w punktach, a potem pokrótce (hehe) opiszę podróż wraz z akcentami piwnymi których na niej nie brakowało i które okazały się pod wieloma względami pozytywnie zaskakujące.

Bieda
Z tym się chyba większości Polaków kojarzy Rumunia. Po zjechaniu kraju od północy na południe i od wchodu na zachód stwierdzam, że niesłusznie. Wyjąwszy wsie zamieszkane przez Cyganów, nie zauważyłem różnicy między wsiami w Rumunii, na Węgrzech czy na Słowacji, a przez te kraje przebiegała nasza trasa. Przez rumuńskie miejscowości prowadzą zazwyczaj świetne drogi krajowe, domki są zwykle zadbane, z czerwonymi dachówkami bądź gontami, ludzie jeżdżą przyzwoitymi samochodami. Niektórzy żyją skromnie, fakt. Tak jak na Podkarpaciu czy na Podlasiu czy też niektórych miejscach całej reszty Polski. Młodzież rozwala kasę na dyskotekach, jeździ BMW i ma ajfony. Ja nie mam BMW i ajfona. Nędzę widać de facto tylko wśród społeczności cygańskich. W jednym miejscu cygańska rodzina grzebała w śmieciach, w Timisoarze dwie Cyganki z dziećmi żebrały na ulicy jak w Krakowie, w paru miejscach domki się rozpadały. I tyle. Dla porównania, w Bułgarii w której byłem parę razy jest wyraźnie biedniej. Potwierdziły się moje wcześniejsze obserwacje, kiedy porównałem widziane samochody w Europie zachodniej na rumuńskich blachach z tymi na bułgarskich.

Cyganie
Druga rzecz z którą kojarzy się Rumunia. No i niestety, za sprawą tego że po końcu poprzedniej komuny do Polski zjechało sporo Cyganów z rumuńskimi paszportami, chyba połowa Polaków myśli że Rumuni i Cyganie to to samo. Tymczasem Cyganie przybyli na ziemie rumuńskie najwcześniej w XII wieku, a z Rumunami mają etnicznie i kulturowo mniej więcej tyle samo wspólnego co z Polakami czy Islandczykami. Paręset lat temu Cyganie na terenie Wołoszczyzny i Mołdawii (czyli w dużym uproszczeniu dzisiejszej Rumunii) byli niewolnikami, co z przerwami trwało aż do 1865 roku. To i tak nieźle, biorąc pod uwagę że w Szwajcarii byli wyjęci spod prawa i można ich było zabijać bez jakichkolwiek konsekwencji natury prawnej. Nie wiem jak poważne są tarcia między Rumunami a Cyganami, ale Rumuni ich bardzo nie lubią i wielu z nich odetchnęło z ulgą kiedy po wciągnięciu Rumunii do eurokołchozu sporo Cyganów pojechało kraść i żebrać pracować w pocie czoła do Paryża i Londynu. Oczywiście zdarzają się też bogaci Cyganie, których łatwo rozpoznać po ich domostwach. Dachy ze srebrnej blachy, od której odbijało się wściekle słońce, pogłębiając moją wadę wzroku o ćwierć dioptrii, to raz. Domy z basztami, to dwa. Ale i tak kopara opadła kiedy mijaliśmy dwupoziomowy dom którego cała przednia fasada była jedną wielką płaskorzeźbą z której wyłaniał się niemalże na wysokość ulicy jakiś Neptun czy inny brodacz. Mają rozmach, ten tego.

Bezpańskie psy
Tak właśnie, bezpańskie a nie bezdomne, bo domy są dla ludzi. Złośliwi mówią że kwestia ta jest powiązana z Cyganami, bo kiedy sporo tych drugich wyjechało na zachód, nie ma już komu jeść tych wszystkich psów. Spodziewałem się krwiożerczych watah, tymczasem wprawdzie trochę ich było, ale dużo mniej niż się spodziewałem. No i mimo że tworzyły grupy po 4-5 sztuk, a rozmiarowo czasami dorównywały wilczurom, to agresji nie było. Większość była też zdrowa i dobrze odżywiona. Co oznacza że Rumuni wyrzucają wystarczająco dużo jedzenia, a psy nauczyły się żyć z ludźmi we względnej symbiozie. Pogryzienia jednak się zdarzają, trzeba więc uważać, szczególnie zwiedzając kraj z małymi dziećmi.

Przestępczość
No bo skoro bieda, to i przestępczość, prawda? Nieprawda. Raz że ta bieda jest w dużej mierze mityczna, dwa że w bogatych rejonach Ameryki łacińskiej czy w samych USA panuje dużo większa kryminalność niż w biednych rejonach Europy wschodniej, co pozwala mi określić rzekomą korelację pomiędzy biedą a przestępczością mianem bullshitu. Przestępczość wynika z przestępczej mentalności, i tyle. Rumuni natomiast to cywilizowany naród. W Polsce człowiek raczej by nie opuszczał swojego kramiku z różnymi rzeczami, udając się na dziesięć minut w nieznanym kierunku, pozostawiając go bez nadzoru. Tam owszem. Nie widziałem nigdzie pijaństwa, chuligaństwa i burd na ulicach, a ludzi minąłem tysiące, w tym wielu młodych imprezowiczów. Nawet chodząc w nocy po dużych miastach czułem się dużo bezpieczniej niż w Polsce. Bardziej niż na ludzi trzeba w Rumunii uważać na psy.

Drakula
Pierwowzór Draculi, czyli Vlad Tepes, który nie bez kozery dostał ksywę „palownik” to bohater narodowy Rumunów. W walce z Turkami nie uznawał kompromisów i wyróżniał się niebywałym okrucieństwem. Wedle przekazów kazał ustawiać lasy z pali na które wbijano tysiące pojmanych Turków. Trzeba jednak pamiętać, że Turcy wcale nie byli lepsi, zaś metody Władka całkiem skuteczne. Kiedy więc kilkadziesiąt tysięcy osmańskich żołnierzy przekroczyło Dunaj z zamiarem splądrowania Wołoszczyzny i nadziało się na taki widok, to morale im osłabło tak bardzo, że natychmiast wrócili do siebie. Inna rzecz, że większość źródeł o Władku pochodzi od niechętnych mu węgierskich oraz niemieckich autorów, więc z pewnością opisy jego okrucieństw są w jakimś tam stopniu przerysowane. Aha, no i wprawdzie urodził się w Transylwanii (konkretnie w Sighisoarze), ale panował nad położoną na południe od Karpat Wołoszczyzną. Swoją drogą zastanawiam się jak ci którzy utożsamiają Rumunów z Cyganami przechodzą do porządku dziennego nad wnioskiem, że w takim razie Drakula był Cyganem.

Drogi
Tego się chyba obawiałem najbardziej. Też niesłusznie. Pomijając samą północ kraju, drogi krajowe były dużo lepsze niż w Polsce czy na Węgrzech. Po prostu Rumuni wzięli się na całego za remonty dróg istniejących, powstaje też w błyskawicznym tempie coraz więcej autostrad. Z pewnymi wyjątkami przez kraj jedzie się naprawdę szybko.

Tradycje
Myślę, że różnica między narodem zakompleksionym a takim bez kompleksów polega na tym, że ten drugi kultywuje swoje tradycje jak gdyby nigdy nic, a pierwszy stara się je odesłać w zapomnienie, po to by po lewatywie zrobionej za pomocą prądów nowoczesności poczuć się już prawdziwie europejsko. No więc, na północy Rumunii tradycja jest żywa, jakby ostatnich stu lat w filozofii nie było. Na szczęście.


Ludzie
prawosławna katedra + pomnik
wilczycy z Romulusem i Remusem
Obecny, nowoczesny naród rumuński składa się z Wołochów oraz Mołdawian, czyli ludzi mówiących językiem romańskim, zamieszkujących tereny mołdawskie i wołoskie. I siedmiogrodzkie. Rumuni podkreślają swoje rzymskie pochodzenie, co widać po pomnikach Romulusa i Remusa wraz z wilczycą w wielkich miastach, popularnych imionach typu Trajan czy Ovidiu no i samym języku. Kiedyś się z tego śmiałem, ale faktycznie rzymska prowincja Dacja była niemalże tożsama z terenem dzisiejszej Wielkej Rumunii (Rumunia plus Besarabia/Mołdawia), na tych ziemiach nigdy nie doszło do większego genocydu, a zależność językowa jest jednoznaczna (z wszystkich języków romańskich to rumuński jest najbardziej archaiczny, najbliższy łacinie). Obecny stan badań wskazuje że Rumuni są potomkami ludności dako-romańskiej, która zamieszkiwała te tereny za czasów imperium rzymskiego.








Jacy są Rumuni? Najprościej mówiąc – neutralni. Można było częściej spotkać kogoś otwarcie życzliwego, można było rzadziej też takiego mniej miłego. Nikt jednak problemów nie robił, często zaś starał się pomóc. Z drugiej strony nie było tej entuzjastycznej wylewności, o której można przeczytać we wspomnieniach podróżniczych Polaków z lat 70-ych i 80-ych. Mogą być ku temu dwa powody. Raz, że Rumuni zapewne wiedzą że się ich w Polsce kojarzy z Cyganami. A Cyganów Rumuni nie lubią bardzo. Dwa, że mówiąc w słowiańskim języku byliśmy najczęściej myleni albo z Rosjanami (bo ich wszędzie pełno; Rumuni ich niezbyt lubią) albo z Bułgarami (bo to ich sąsiedzi; Rumuni ich niezbyt lubią).










Nie potrafię się nawet zbytnio wypowiedzieć o mężczyznach, uwagę bowiem przykuwały rumuńskie kobiety. Dominowały dwa typy urody. Typ jasnowłosy, do którego często stosuje się upraszczające określenie uroda słowiańska. Oraz typ ‘ciemny’ który określa się u nas najczęściej mianem urody włoskiej. Dopóki taki rozmarzony Polak nie pojedzie do Włoch i nie skonstatuje że tam jest raczej ciężko znaleźć ładną kobietę. No więc te ciemne Rumunki wyglądały jak nieistniejące w rzeczywistości Włoszki z fantazji polskich mężczyzn. A liczba ich była mnoga, nie byłem nigdy w kraju w którym by było tak wiele pięknych kobiet.

Język
Jak już wspomniałem, jest to najbardziej archaiczny z języków romańskich, szczególnie pod względem fleksji. Ongiś kiedy słyszałem Rumuna mówiącego w swoim ojczystym języku byłem z początku przekonany że mam przed sobą Włocha. Aż do momentu kiedy powiedział ‘da’ albo użył jakiegoś innego słowa pochodzenia słowiańskiego. Rumuński brzmi w moich uszach właśnie jak włoski z wpływami słowiańskimi. Przykłady: ‘do widzenia’ to po rumuńsku ‘la revedere’, a ‘odpoczynek’ to ‘popas’. W pewną konsternację może wprowadzić mnogość słowa ‘dupa’, co po rumuńsku oznacza ‘za’, ‘po’ oraz ‘według’. I tak rumuńskie ‘dupa mazura’ to ‘według miary’.

Jedzenie
Poza stanem niektórych instalacji sanitarnych jest to jedyna rzecz która mi się nie spodobała. Narodowe potrawy to wszelkiej maści zupy, które zazwyczaj są zakwaszane octem, kiszonką albo winem. Przy czym zupa jarzynowa, rosół z kury, rosół wołowy i zupa fasolowa w danej restauracji to często ta sama zupa, tylko z innym wsadem. Mamaliguta, czyli kasza kukurydziana, którą się tu jada albo w postaci znanej z polskich kresów mamałygi albo jako zamiennik dla ziemniaków nie jest wykwintna, choć z mięsem da się ją wszamać. No i w przeciwieństwie do Bułgarów czy Serbów, Rumuni niestety nie są zakochani aż do granic fetyszu w grillu. Za to pizze wypiekają zwyczajowo po włosku, czyli w piecu kamiennym opalanym drewnem.

Widoki
Zważywszy wszystkie za i przeciw doszedłem do wniosku, że Rumunia jest chyba najpiękniejszym krajem w jakim byłem. Pomijając wschodnią Wołoszczyznę i tereny nadmorskie, jest cały pagórkowaty oraz górzysty, każde miasto które zwiedzaliśmy miało w sobie to coś, i obecnie rwie mnie żeby zwiedzić te zakątki Siedmiogrodu których nie liznąłem i przemierzyć Mołdawię. Nigdy tak nie miałem żebym po powrocie z wyjazdu od razu chciał tam wrócić, a to o czymś świadczy.

Od następnego wpisu nastąpi relacja z podróży poprzeplatana doznaniami piwnymi. Dowiecie się jak nie zginąć piwnie w Rumunii, co warto pić a co lepiej sobie darować.

Dalsze części reportażu:
część 2
część 3
część 4
część 5

piwne podróże 1695141887913101298

Prześlij komentarz

  1. "rumuńskie ‘dupa mazura’ to ‘według miary’"

    A "dupa boli" to "po chorobie"!

    Co do głównej tezy tekstu, to ja również lubię Rumunię i uważam za najbardziej niedoceniony turystycznie kraj Europy. Nie jestem jednak aż tak entuzjastycznie nastawiony. Może dlatego, że odwiedzałem ten kraj albo w zimie, albo na późnej jesieni. Dlatego krajobraz potrafił być momentami ponury.

    Muszę tam pojechać jeszcze raz, tym razem w lecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczysz po zdjęciach w następnych wpisach że warto :)

      Usuń
  2. Świetny wpis, moje pierogi wystygły w czasie czytania, a bardzo były smaczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli Rumunki choć trochę przypominają Mołdawianki, to na pewno warto ten kraj odwiedzić. Po tygodniu w Kiszyniowie miałem wytrzeszcz i tzw kręcz szyi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, szczególnie że w części są Mołdawiankami :)

      Usuń
    2. Pytanie w jakiej części ;) Otóż mój gospodarz (mołdawski Ukrainiec) tłumaczył mi, że wyjątkowość Mołdawianek bierze się z wymieszania krwi słowiańskiej i mołdawskiej.

      Usuń
    3. Bardziej mi chodziło o to, że rozróżnianie między Mołdawianami a Wołochami jest wtórne, bo Rumuni to i jedni i drudzy. Stąd też istnienie odrębnego państwa mołdawskiego w obecnej formie powinno napotkać w końcu na brzytwę Ockhama. Połowa historycznej Mołdawii razem ze stolicą (Jassy) nota bene już obecnie wchodzi w skład Rumunii. A Ukrainiec wiadomo, swoje chwalił ;)

      Usuń
    4. Takie są fakty, ale brzytwę, póki co, trzyma Władymir Władymirowicz. Byłem też na Zadniestrzu, to wiem o czym piszę. Zjednoczenie Mołdawii z Rumunią byłoby wielką wygraną tego pięknego ale b. biednego kraju. Tak jak Gruzji czy Ukrainy z Europą......

      Usuń
    5. Władek mógłby się Mołdawią podzielić, bo bardziej wartościowe pod względem gospodarczym Naddniestrze i tak jest dla Rumunii/Mołdawii stracone, zaś obecne państwo mołdawskie nie przedstawia sobą dla Rosji większej wartości.

      Usuń
  4. Fajny wpis, ale bardzo mocno uprościłeś sprawę języka i związków z Rzymianami. Według badań naukowych rumuński wcale nie jest bliżej łaciny niż włoski czy hiszpański, wręcz przeciwnie. Dodatkowo to, co teraz jest znane jako język rumuński, jest w dużej mierze tworem sztucznym. Rumuni w XIX wieku stworzyli sobie własny język i własną tożsamość, oczyszczając język ze słowiańskich słów i wprowadzając nowe formy, budując mit pochodzenia od Rzymian. Nie byli zresztą jedynym narodem, który wtedy tak robił (weźmy choćby Litwinów, Łotyszy, Słowaków, Norwegów...). A Rumuni mieli co usuwać, bo autor pierwszego rumuńskiego słownika z XVI wieku nazwał własny język jednym z języków słowiańskich... Czytałem relację z podróży S. Grabińskiego do Rumunii w międzywojniu, gdzie pisarz irytował się, że próbuje mówić po rumuńsku korzystając ze słownika Langenscheidta, a miejscowi uparcie poprawiają go, gdy używa słów słowiańskiego pochodzenia. Ogólnie mam wrażenie, że Rumuni dalej mają kompleks niższości, bo w wielu miejscach widać mniej lub bardziej zabawne przejawy podczepiania się po starożytny Rzym albo obecne Włochy.

    Jedzenie również mnie nudziło, chociaż podobał mi się bardzo kefir o uczciwej, męskiej zawartości tłuszczu - 3,8%. Dobra rzecz, lepszy niż w Polsce.

    Domy na wsiach, owszem, często prezentują bardzo ładne tradycyjne ozdoby, natomiast nie zgodzę się, że rumuńskie miejscowości wyglądają dobrze. Rumuni strasznie śmiecą - choćby rzucając bez zastanowienia śmieci na chodnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście ze względu na miejsce potraktowałem kwestię pobieżnie, ale z paroma stwierdzeniami Twojej wypowiedzi nie mogę się zgodzić. Deklinacja w rumuńskim została mocno uproszczona względem łaciny, ale daleko jej do praktycznego braku deklinacji w takim hiszpańskim. Sceptycznie podchodzę również do wszelkich twierdzeń o językach sztucznych, bo teoretycznie i praktycznie nie jest możliwe wmuszenie takowego konkretnej populacji. Piszesz o tym w świetle oczyszczania języka z obcych naleciałości. Ok, tyle że np. serbski również został oczyszczony z części turcyzmów a polski z części ruzycyzmów, co wcale przecież nie oznacza że są to języki sztuczne ani że Serbowie to tak naprawdę Turcy a Polacy to Rosjanie. Autor pierwszego słownika rumuńskiego mógł tak sklasyfikować ten język, bo jest to jedyna społeczność romańskojęzyczna która nie graniczy z sobie pokrewną, a faktycznie wpływy leksykalne języków słowiańskich istniały i istnieją nadal. Ale rzut okiem na list Neacsy z 1521 roku unaocznia, że rumuński ani nie był językiem słowiańskim, ani się diametralnie od tego czasu nie zmienił, np. "frikŭ mare ši bŭsŭrab de ačel lotru de mahamet beg mai vŭrtos de domnïele vostre".

      Co do samoidentyfikacji, to tak jak napisałem, tereny antycznej prowincji Dacii zostały zasiedlone przez sporą ilość Rzymian którzy się z czasem wymieszali z Dakami, a w późniejszych czasach Dacia była wprawdzie najeżdżana, ale nie została wyczyszczona etnicznie ani przez Gotów ani przez Hunów. A pierwotna dako-romańska ludność nie wyparowała przecież w powietrze ani masowo nie wyemigrowała. Tak więc odwołania do Trajana i Decebalusa wcale nie są nielogiczne. Co dalej idzie, XIX-wieczny nacjonalizm rumuński nie był wyssany z palca tak jak w przypadku Litwinów, którzy są potomkami żmudzkich chłopów i przywłaszczyli sobie tożsamość, która historycznie należy się części Białorusinów i polskich mniejszości na Litwie i w Białorusi. Spuścizna antyczna na terenach rumuńskich istniała nieprzerwanie i nie ma znaczenia czy była ona uświadomiona czy nie.

      Więcej, Ty piszesz o kompleksie odwoływania się do czasów antycznych, dla mnie kompleksem byłoby wypieranie się swojego pochodzenia. Myślę że widać to też po przywiązaniu do prawosławia, które jest jakby sprzeczne z domniemanym przez Ciebie kompleksem rzymskim.

      Fakt, nabiał na Bałkanach ogólnie jest świetny. Kefiru nie pijam, ale zwykły, naturalny jogurt na śniadanie mocno dawał radę. Co do śmieci to nie narzuciło mi się to zbytnio, chociaż po dłuższych pobytach w Anglii i Bułgarii trzeba się mocno postarać żeby mnie pod tym względem zaskoczyć ;)

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)