Epitafium dla Spiża
https://thebeervault.blogspot.com/2023/01/epitafium-spiz-katowice.html
Czyli piwnej nekrologii część dalsza. Zanim jeszcze doszły mnie słuchy o zamknięciu Browaru Pałacowego, z lekkim niedowierzaniem przyjąłem na początku grudnia wieść o planowanym zamknięciu jednego z najstarszych polskich browarów restauracyjnych, a zarazem jednego z najdłużej obecnie działających browarów w Polsce.
[zdjęcia w tym wpisie są archiwalne i mają od dziesięciu do kilkunastu lat.]
Osoby ze światka piwnego obeznane z katowickim Spiżem darzą go z grubsza niekłamanym brakiem szacunku i zapewne wieść o jego końcu wzbudziła u nich zaledwie wzruszenie ramion, o ile nawet to. Mnie jednak zasmuciła, bo Spiż odegrał w moim przypadku przewodnią rolę formacyjną w zakresie piwa.
Jak to – powiecie – Spiż!? Przecież te piwa to był dramat. I tak było. Ale nie zawsze. A przynajmniej w moich wspomnieniach nie zawsze tak było.
everybody gangsta |
Na początku – kiedy katowicki Spiż otwarto prawie 18 lat temu, w 2005 roku – uskuteczniałem z kumplami chlanie Tyskiego z gwinta za klubem studenckim w Mikołowie, żeby się nawalić przed wejściem do rzeczonego klubu, gdzie to samo piwo było dwa razy droższe (czyli kosztowało jakieś 5 zł). Z dobrym, czy choćby ciekawym piwem nie miałem styczności. Ktoś w końcu zaproponował eskapadę do Katowic, bo tam mają nową dyskotekę, w której przy okazji działa browar.
jedyne zdjęcie części produkcyjnej w moim posiadaniu |
Ależ mnie to piwo wtedy urzekło. Było zupełnie inne niż wszystko, co do tego momentu piłem (przeszedłem drogę od Van Pura 18 przez Warkę Strong do rzeczonego Tyskiego). Miało smak, nie było cierpkie ani słodkie, nie waliło jabłkiem czy fuzlami. Czy faktycznie było wtedy dobre, czy to raczej sromota tła do porównania czyniła je takowym w moim mniemaniu? Teraz już nie rozwikłam tej zagadki. Co jednak muszę podkreślić – wówczas po raz pierwszy do mnie dotarła taka dzika myśl, że piwo można pić nie tylko po to, żeby się względnie ekonomicznie nawalić. Można je także pić dla jego smaku.
To była moja pierwsza w życiu piwna epifania.
Wówczas jeszcze Spiż działał jako restauracja w trakcie tygodnia i klub taneczny w weekendy. Ostatnie moje wizyty w Spiżu w takiej formule datuję na mniej więcej rok 2009. Spiżowe piwo wciąż było dla mnie głównym wabikiem do wizyt, bo wówczas jeszcze nie gustowałem w muzyce elektronicznej i tematycznych imprezach. Pamiętam, jak kręciliśmy głową z kumplami nad klientami, którzy przy tak dużej ofercie tak dobrego – w naszym ówczesnym mniemaniu – piwa zamawiali przy barze Tyskie. Tak, bo sztandarowego śląskiego koncerniaka też można było zamówić. W tamtych czasach, jeszcze na 1-2 lat przed założeniem tego bloga Spiżowe było dla mnie jakościowo zdecydowanie o parę klas wyżej od Tyskiego, więc myślę, że faktycznie musiało być przynajmniej poprawne z dzisiejszego punktu widzenia.
Tyskacze w lodówce – są. "Sok" do piwa w dużym pojemniku z pompką – jest. Those were the days. |
Piękne to były czasy, swoją drogą. Kumpel tam poznał żonę, a ja jakiegoś niespełnionego rapera o ujemnym IQ. Pewna liczba innych osób z kolei poznała smak wpierdolu, bo po klubie pod koniec imprez ochroniarze lubili robić sobie rundki w grupach, szukając zaczepki. To były jeszcze na wpół dzikie czasy, kiedy życie w Polsce nie było już tak ryzykowne, jak w latach 90., ale wciąż nie było do końca cywilizowanie.
nie wiem, kto to 1 |
Faktem jednak z czasem albo jakość Spiżowego się pogorszyła, albo to ja stałem się bardziej wymagający po doświadczeniach z ejlami z dawno śniętego browaru Relakspol, czy też pierwszymi eksperymentami z górniakami w Browarze na Jurze.
W 2012 roku zamknięto Spiż na jakiś czas na remont i oddano ponownie do użytku. Tym razem już jako klub taneczny bez restauracji, za to z kilkoma parkietami. Oferta piwna rozbudowała się o Czekoladowe i inne „smakowe” potworki. Ponowna wizyta miała miejsce po długiej przerwie, w trakcie której polski craft rozwinął się w pełnej krasie i mimo dominacji przepasteryzowanych ipek można było w jego obrębie wyhaczyć świetne piwa.
po remoncie |
Przy stosownie zmienionym stanie percepcji piwa jako takiego uderzyliśmy do Spiża po długiej przerwie, w 2013 roku. Wówczas w krótkim odstępie czasowym nawiedziliśmy Spiż oraz czechowicką Chacharnię i powstał nigdy nieopublikowany wpis pt. „Browar w dyskotece, dyskoteka w browarze”, bo czechowicki browar też funkcjonuje w formule z klubem tanecznym. Dlaczego wpisu nie opublikowałem? Ano dlatego, że w Spiżu się błyskawicznie tak nabombiłem, że notatki z degustacji wyglądały częściowo jak twór pisany na komórce przez słonia trąbą w trakcie napadu epilepsji. Poza pierwszymi opisami oraz samymi ocenami nie dało się absolutnie niczego rozczytać, co zresztą było drugorzędne, bo w takim stanie rzetelność degustacji i tak była ontologiczną niemożnością.
nie wiem, kto to 2 |
W klubie było bardziej cywilizowanie niż przed remontem – ochrona bardziej stonowana i zdyscyplinowana, kible czystsze, kobiety ładniejsze, no i nawet striptiz był jakiś, bodajże Puszek Cycuszek, albo jakaś inna Calineczka Tyłeczka. Nawaliłem się jak świnia, imprezowaliśmy z jakimiś licealistami, muzyka kojarzyła mi się z dźwiękami gwałconego robota, umiejętności taneczne klientów na głównym parkiecie przypominały mi ugniatanie kapusty, a DJ zagrzewał publikę tekstami pokroju „A teraz robimy sobie słit focie na fejsbuka!” (to autentyczny cytat).
Obserwacja technik podrywu dostarczała dodatkowego ubawu – otóż w Spiżu płaciło się chyba od początku kartą magnetyczną, którą przy wejściu ładowało się pieniędzmi. Po zamówieniu przy jednym z barów obsługa odczytywała kartę i reszta kwoty pozostała na karcie ukazywała się na sporych rozmiarów monitorze nad barem, widoczna dla całej kolejki. Jeżeli coś na tej karcie zostawało pod koniec imprezy, to w kasie można było bez problemów wypłacić resztę. Plejerzy połączyli obydwa fakty – potrafili naładować kartę równowartością kilku tysięcy złotych, tak że podczas płacenia na monitorze nad barem wyświetlała się imponująca reszta środków na karcie. Ubyło kilka złotych na piwo, a zostało 4994 zł na karcie. Widzicie to? Jaki jestem bogaty, hę? Nie mam pojęcia, czy to działało, ale było tak stereotypowo wieśniackie, że aż zabawne.
No słowem – przaśna była to impreza. Lubiłem to.
chude lata |
Ale piwa już nie lubiłem. W tamtych latach imprezy taneczne odbywały się w Spiżu od środy do soboty, przy czym lane pół litra dowolnego piwa w czwartki kosztowało 3 złote, a w środy 2 złote. Tak, to nie jest pomyłka. Trzy, a nawet dwa złocisze za pół litra piwa w 2013 roku. Czy to w ogóle miało prawo smakować? Wątpliwe. Z notatek mogłem wywnioskować, że piwa były albo wodniste i bezsmakowe, albo przealkoholizowane, albo tak słodkie, że zęby w panice chowały się w dziąsłach (no ale to było przed erą pastry-gniotów, więc może po prostu wyprzedziły swoje czasy). Za najlepsze, lepsze od Jasnego i Marcowego, a co dopiero Weizena, uznałem Czekoladowe. Bardzo słodkie, z aromatem tworu czekoladopodobnego, a przy okazji pyliste. I wciąż najlepsze, can you dig it? Wyobraźcie sobie resztę.
Spiżowe piwo jakością sięgnęło dna. Ale nie odebrało mu to jego zasług w oczach niżej podpisanego.
nawet woda była lepsza |
Ileś razy w kolejnych latach chciałem zmontować wyjazd do Spiża, żeby ich piwa w końcu poddać trzeźwemu osądowi. Plan za każdym razem spalił na panewce. Z czasem Spiż podupadł na popularności. Pierwotna klientela przestała chodzić do klubów, młody narybek raczej wybierał Pomarańczę, Energy i inne, nowsze miejscówki, a Spiż nie przyciągał niczym nowym. Liczbę imprez ograniczono w końcu z czterech do dwóch tygodniowo, a i ponoć udostępniano z czasem mniejszą powierzchnię lokalu.
Transilvanian Hunger + visibly hungry guy. Name a more iconic duo. Poza tym: nie wiem, kto to 3. |
Kiedy więc dowiedziałem się o rychłym końcu Spiża, chciałem odwiedzić go ten ostatni raz, po ośmioletniej przerwie. Logistycznie niestety nie dało rady – weekend przed Świętami miałem zajęty, w piątek przed wigilią oni mieli zamknięte, w trakcie ostatniej imprezy byłem w górach. Życie.
Niezależnie jednak od tego, że ostatnie wspomnienia ze Spiżowym piwem nie należą do dodatnich estetycznie, jako człowiekowi sentymentalnemu, a w tym wypadku również wdzięcznemu autentycznie mi jest smutno z powodu końca tego miejsca.
Niech spoczywa w pokoju.