Tymczasem w Ameryce
https://thebeervault.blogspot.com/2017/03/tymczasem-w-ameryce.html
W kwestii piwnej Ameryki nie trzeba póki co uczynić znowu wielką, bo już i tak wielką jest. Nie szkodzi jednak co jakiś czas zrobić sobie mały przegląd od sasa do lasa, żeby sprawdzić, czy to stwierdzenie się jednak nie zdezaktualizowało. Oto on.
Sierra Nevada Otra Vez (alk. 4,5%), gose z dodatkiem kaktusa i grejpfrutów, ma nuty cytrusowe, którym towarzyszy ten biały żelek z tytki Haribo Tutti Frutti, połączony z czymś a la gruszką. Być może to kaktus, nie wiem. Piwo jest lekko kwaskowe, śladowo słone i bardzo rześkie. Jestem na tak. (7/10)
Brooklyn Lager (alk. 5,2%) jest jedną z ikon amerykańskiego piwowarstwa na płaszczyźnie lagerowej, w obrębie craftu, nazwijmy to, wysokonakładowego. Obok Boston Lagera Samuela Adamsa. No ale od Sama to jednak jest dużo słabszy, przynajmniej w formie w jakiej zaprezentował się kupiony w Niemczech, na rok przed końcem daty ważności. Słód, nuty orzechów w karmelu, trochę wtrętów chmielowych, przy czym raczej klasycznych, ziołowych, bo owocowość Cascade jest odczuwalna co najwyżej głęboko w tle. Wkradło się też w piwo delikatne miodowe utlenienie. W takiej formie jest to smaczny amber lager do szybkiego picia. I takim chyba w założeniach ma być, choć podejrzewam, że świeży będzie jeszcze lepszy. (6,5/10)
Brooklyn East India Pale Ale (alk. 6,9%), piwo kwiatowe tak jak lubię (dominacja dzikiego bzu), cytrusowe, ciasteczkowe, a zarazem zbalansowane. Ziołowo gorzkie z trawiastym posmakiem, ale nie do końca wytrawne. Trawiastość zaczyna jednak po jakimś czasie trochę przeszkadzać, ale jest to jedyny mankament. Fajna IPA, choć bez fajerwerków. (6,5/10)
Klasykiem swojego stylu jest Anchor Brekle’s Brown Ale. Trochę kakao i lukrecji w posmaku, wyraźne czerwone owoce, a przede wszystkim dominujący orzech. No i gładkie i kremowe. To jest taki klasyk, wobec którego nie sposób mieć zastrzeżenia. (7,5/10)
Red Brick Porter (alk. 7,7%) smakuje szczerze mówiąc tak, jakby w piwie wylądowało trochę aromatów. Jest bowiem esencjonalnie orzechowy – opiekane fistaszki i masło orzechowe w wyraźnym natłoku – całość ma wręcz taninowo-łupinkowy charakter. Co ciekawe, uzupełniają tę orzechowość nutka wędzona, ale i również krochmalowo-rumiankowe wtręty. To w aromacie, w smaku bowiem króluje stary, dobry Nussbeisser, czyli mleczna czekolada z orzechami. Gorzko-taninowy posmak stanowi wynikającą z reszty kropkę nad ‘i’. Jestem bardzo na tak. (7/10)
Biorąc pod uwagę, że poza Anchorem nie wiedziałem czego się spodziewać, jestem bardzo zadowolony z tej selekcji. Oby tak dalej.

Jakieś piwa z San Franciso i Las Vegas polecasz?
OdpowiedzUsuńW sensie na miejscu? Nigdy tam nie byłem, ale w SF pewnie bym skoczył do Cellarmaker i Anchor.
UsuńBardziej jakieś butelki :)
Usuń