Stary browar i morze
https://thebeervault.blogspot.com/2016/02/stary-browar-i-morze.html
Niemcy są państwem mocno zdecentralizowanym, więc nie dziwi że ciężko jest wytypować miasto które miałoby stanowić stolicę craftu w tym kraju. Pod względem ilości browarów oraz inicjatyw piwowarskich surfujących po nowej fali pewnie prowadzi Berlin, ale Monachium, a jeszcze bardziej Hamburg, depczą mu po piętach. Jak się okazało, owo deptanie ma w przypadku ostatniego miasta przede wszystkim charakter jakościowy.
Zacznijmy od Hopper Bräu, którego Amerikanischer Traum (ekstr. 16%, alk. 6,5%) nie został specjalnie dobrze przyjęty przez gawiedź. Czas na votum separatum, jest to bowiem moim zdaniem bardzo dobra ajpa. Po barwie spodziewałem się większej dawki karmelu, tymczasem słodowość jest tutaj w głównej mierze typu chlebowego, wzbogacona o przebłyski karmelowe. Nachmielenie średnio mocne, cytrusowo-żywiczne, nieznacznie tropikalne. Goryczka średnio mocna, dobrze równoważy ciało i słodycz piwa, a nagazowanie jest wprawdzie całkiem spore jak na styl, ale na szczęście ustrzeżono się od przeholowania pod tym względem. Bardzo fajne. (7/10)
Drugim piwem od Hopper Bräu jest Dunkle Macht (ekstr. 16%, alk. 6,6%), mocny porter ze słodem wędzonym na torfie w zasypie. Tego ostatniego jednak nie czuć, bukiet jest zdominowany przez prażone ziarno, delikatną kawę oraz wtręty ziemiste. W smaku kawa uderza co najmniej dwa razy mocniej, na niekorzyść ziarna i korzyść całości. Nie jest to specjalnie mięsiste piwo, ale musujące nasycenie nieco podbija uczucie pełni, podczas gdy całość pozostaje zdradliwie pijalna. Szczególnie że z czasem w końcu uaktywnia się subtelna nutka torfu, która funkcjonuje tutaj jako dopełnienie całości. Jestem bardzo na tak i konkluduję, że Hopper Bräu warto mieć na uwadze. (7/10)
Kehrwieder to taki browar, który w pojedynkę robi w zasadzie tylko single hop ajpy, o prostym, niezmiennym zasypie i stałych parametrach. Kiedy wychodzi poza ten schemat, robi to zwykle we współpracy z innym browarem. Frischer Traum (ekstr. 13,3%, alk. 5,7%) powstał w wyniku takiego współdziałania z browarem Riedenburger. Jest to ajpa chmielona tylko chmielem German Cascade, w dodatku świeżą szyszką. No i cóż, piwo wyszło niespodziewanie słodkie, stosunkowo łagodna a zarazem sucha i ziołowa goryczka nie potrafi temu przeciwdziałać, zaś początkowy buch trawy i liczi szybko ustępuje pola nacierającej landrynie. Wszechobecna miodowość (świeży miód) jest całkiem ciekawa, no ale w połączeniu z landryną nie wypada to najlepiej. Sumarycznie jednak... jest nieźle. Po wypiciu połowy ponadnormatywnie mięsiste odczucie pełni spodobało się mojemu podniebieniu. (6/10)
SHIPA Hallertau Blanc (ekstr. 16,8%, alk. 7,5%) jest chmielona wyłącznie tytułowym niemieckim chmielem ,powstałym w oparciu o nowozelandzki Nelson Sauvin. Inkryminowane piwo z browaru Kehrwieder jest mocno, wręcz dusząco kwiatowe (pomyślcie o pyłku kwiatowym), wyraźnie grejpfrutowe, trawiaste, a także ma nuty białego grona. Nawet ma lekkie, a la dieslowskie nuty które czasami (nie zawsze) można spotkać w piwach z Nelsonem. No i w sumie nie dziwię się włodarzom browaru że trzaskają w kóko to samo piwo, zmieniając jedynie użyty chmiel. Stworzyli bowiem rewelacyjną bazę dla single hopa, którą jest piwo o rozsądnej pełni i zadziwiającej miękkości faktury. W tym akurat chmiel pokazał, że powinien jednak być używany w połączeniu z inymi lupulinami, bo finisz jest lekko łodygowy, ale wyszło jak zwykle bardzo dobre piwo, a Hallertau Blanc faktycznie jest coraz bardziej podobny do Nelsona. (7/10)
Czas na browar Buddelship. Buddelpeters Cuvee to powstały we współpracy z berlińskim Heidenpeters berliner weisse. Ale w wersji imperialnej, i do dosłownie, piwo ma bowiem całe 6,2% alko, a więc około dwa razy więcej niż tradycyjne berlinery. Nachmielono między innymi już zacier, no i piwo jest nad wyraz złożone jak na styl. Jest w nim zdecydowanie mleczna, ale i cytrynowa kwaśność, owocowe nutki chmielu z rejonu żółtych owoców, zboże i przebłyski miodu. Jest pełne jak na styl, ale kwasek – na poziomie odpowiednim dla podniebienia nieotrzaskanego z kwachami – dobrze tę właściwość łamie. Smaczne piwo. (6,5/10)
Kolejnym piwem powstałym we współpracy jest Moonshine Imperial Pils (alk. 7%), uwarzony wespół z mało interesującym browarem Mashsee. Imperial pilsy mają wówczas sens, kiedy łączą czysty profil ze szczodrym nachmieleniem. A ten łączy. Użyto chmieli z Niemiec (Saphir i Polaris), Francji (Triskel) oraz Słowenii (Dana). No i cytrus, pomelo, kwiaty oraz mięta są w nim świetną chmielową nadbudową dla czystego, jasnego profilu słodowego. Piwa średnio pełnego, średnio gorzkiego, ładnie zbalansowanego. Alkoholu nie czuć wcale, a pije się to bardzo dobrze, wręcz świetnie. (7,5/10)
Roter Klinker (alk. 5,3%) ma być „typowym czerwonym piwem z Hamburga”. Na RateBeerze funkcjonuje jako vienna lager, a tymczasem pachnie w pierwszej linii owocowo, jak sok ze świeżych śliwek pomieszany z czerwonymi owocami. Jak do tego dodamy delikatną tostowość i chmiele które w aromacie jeszcze są po niemiecku trawiasto-kwiatowe, w smaku dają subtelną nutkę ziemi, a w posmaku powracają w niemieckie klimaty, no to jak dla mnie jest bomba. Kremowe nasycenie i miękkość faktury też robią swoje, a słodowe smaczki są wszystkie na swoim miejscu. Miało wyjść zgodnie z deklaracjami piwo karmelowe. I nie wyszło. No i dobrze. Duża niespodzianka. (7,5/10)
A na koniec porter bałtycki Gotland 1394 (alk. 6,5%). Skąd ta nazwa? W tymże roku grupa piratów znana pod nazwą Bracia Witalijscy, podbiła Gotlandię i ustanowiła Visby stolicą swoich ziem. W poważnym zakresie utrudniło to wydarzenie handel na Bałtyku. Dość szybko rozprawił się z piratami Zakon Krzyżacki, pod dowództwem Konrada von Jungingena, z tych Jungingenów którzy lubili się bawić nagimi mieczami. I skończyło się śmieszkowanie. Piwo wspaniale pachnie ciemną czekoladą i wafelkami. Wręcz lodami czekoladowymi w wafelku polanymi czekoladowym syropem i czekoladowym likierem. I zapitymi małym łyczkiem kawy. Jest słodkawe, średnio pełne, z czekoladowo-palonym finiszem, dość gorzkim. Jest to porter któremu nie tak daleko do foreign stouta. Co mi absolutnie nie przeszkadza. Kolejne świetne piwo z tego browaru. (7,5/10)
Moje pierwsze spotkanie z Buddelshipem nie było do końca udane, okazuje się jednak, że warto ten browar mieć na oku. Warto też obserwować dobrze się zapowiadający Hopper Bräu, natomiast Kehrwieder nie zawodzi swoją serią SHIPA. Można więc chyba powiedzieć że Hamburg – który ma w swoich szeregach między innymi jeszcze udany projekt Von Freude – wyznacza standardy w niemieckim crafcie nie tylko ilościowo, ale również jakościowo.