Loading...

Wesołych Świąt!

Pomijając aspekt transcendentalny oraz rodzinny (przy czym w idealnym przypadku obydwa się przenikają), Boże Narodzenie to celebracja zmysłów. I tak, jak w warstwie muzycznej – o ile nie należy się do samodzielnie muzykujących – można puścić w tle Golców, można jednak również optować za czymś również dopasowanym, ale bardziej dosadnym, tak i w tematyce konsumpcji alkoholowej można sobie zapodać cos ciekawszego od kolejnego korpolagerka bądź wódeczki. Przy czym coś ciekawszego to pojęcie względne, albowiem przykarmelizowany, zmasakrowany natłokiem korzeni lagerek moim zdaniem jest nie do końca ekscytującą alternatywą. Niemniej jednak, jak co roku, przygotowałem mały przegląd piw świątecznych. Dosłownie mały, bo tak małej liczby zawodników chyba jeszcze nie było. Nie chciało mi się jednak powtarzać już wypitego, i to niekoniecznie ze smakiem, zaś moje wycieczki do sklepu specjalistycznego mają ograniczony wymiar frekwencyjny, wskutek czego z Polski wpadły mi do koszyka bądź szkła tylko pozycje z Wąsosza, Pinty oraz AleBrowaru, w postaci karmelowych, natłoczonych przyprawami itd. Z kolei zagranicę reprezentuje jeden z moich ulubionych browarów, duński To Ol, oraz będący od niedawna w dystrybucji Browariatu angielski Brick Brewery.

Wąsosz poczyna sobie bardzo klasycznie. Opowieść Wigilijna (ekstr. 15,1%, alk. 6,4%) to w dużym skrócie śliwki w polewie czekoladowej z pomarańczą. Do tego dokooptowano delikatne, moim zdaniem lekko duszące nutki miodowe oraz nieznaczny wtręt cynamonowy w finiszu. Ten ostatni wskutek korzenności ma coś w sobie z pierników w czkoladowej polewie ze śliwkowym nadzieniem. Przy karmelowej słodowości po kilku łykach zaczyna doskwierać brak konkretniejszego ciała, co nawet przy umiarkowanej słodyczy nie jest na miejscu, tak samo jak przebijające nutki migdałowe, w tej konstelacji zbyteczne. Niemniej jednak nie jest to źle zrobione piwo, a gustującym w tego typu wyrobach może się spodobać. (5,5/10)

Niczego nawet warunkowo dobrego nie mogę natomiast napisać o pozycji AleBrowaru. Saint No More Spiced Christmas Ale nie jest tak kiepski jak naznaczony paracetamolową goryczką Saint No More Hoppy Dark Ale z 2014 roku, ale nie jest godny polecenia. Główne skrzypce z początku gra piernikowość z przewagą kardamonu i pomarańczy, jednak po kilku chwilach to imbir wybija się naprzód, występując w smaku dodatkowo z denerwującą ziemistą nutką. I to właśnie smak jest tutaj problemem – sromotny brak ciała, brak nagazowania, brak smaku jako takiego. Perfumowana woda z lekkim karmelem w tle. Jakakolwiek wyższa ocena byłaby wymuszona. (3,5/10)

Pinta zaserwowała Beskidy Na Zimę (ekstr. 15%, alk. 6,5%). Dodatki są wyczuwalne dość mocno, przy czym kombinacja goździków i pomarańczy robi na mnie dość ponczowe wrażenie. Zgaduję, że tak właśnie miało być. Słodowość jest przyciemniona, daje skórką od chleba, zaś finisz jest raczej wytrawny. Technicznie w porządku, natomiast kompozycja nie przypadła mi do gustu ze względu na profil korzenności. (5/10)

Przechodzimy do Duńczyków z To Ol. Santa’s Secret (alk. 8%) to Moccachino Mesiah z dodatkiem kardamonu i cynamonu. Chyba ciężko byłoby zmaścić tak wyśmienite piwo jak Moccachino Messiah, ale i ciężko byłoby je przebić. No ale Duńczykom z To Ol udałą się ta sztuka. Imperialny brown ale daje po zmysłach lekko owocową kawą, czekoladą okraszoną miętą (!), budyniem o smaku toffi oraz orzechami laskowymi. Przyprawy dodano z dużym wyczuciem, fungują bardziej jako subtelne przyprawowe tło niźli jako samodzielni aktorzy pierwszoplanowi. Piwo cieliste, gładziutkie, słodkawe, ale z gorzkim pazurem w finiszu. Rewelacja! (8,5/10)

Jednym z najlepszych piw Toola jest Black Bauble (alk. 8%), co jest o tyle istotne, że ten (de facto) RIS jest cenowo pozycjonowany w rejestrach, które dla niektórych polskich craftowców są ponoć „nieopłacalne”. No więc ten sztosik nie musi być i nie jest drogi, co zapewne wynika z głodowych pensji w Danii i taniości życia w tym skandynawskim państwie w odróżnieniu od Polski. Odnośnie piwa – dodano tutaj kardamonu i skórki pomarańczy i faktycznie grają tutaj prominentne role, obok lukrecji, gorzkiej czekolady oraz pumpernikla, tak więc i bogata słodowość przypadła temu piwu w udziale. W smaku pieści usta cielista, wręcz kremowa konsystencja tego nad wyraz esencjonalnego piwa, a paloność w finiszu świetnie je puentuje. Przypomina trochę ubogacony mus czekoladowy, a kardamon, z czasem wywołujący wspomnienia olejku eterycznego do sauny, jest dodatkowym plusem. To piwo jest obowiązkową pozycją w katalogu Duńczyków i chyba najlepszym piwem świątecznym, z jakim miałem przyjemność. (8,5/10)

Przechodzimy do Brick Brewery, którego Stollen Stout (alk. 5,8%) ma w smaku imitować słynne ciasto niemieckie. No i co w nim czuć? Kawę z delikatnym marcepanem, nutki waniliowe, przypieczoną skórkę chlebową, ciut paloności, a w finiszu dodatkowo muśnięcie skórkami cytrusowymi. Dzięki laktozie i płatkom owsianym piwo jest gładkie, dzięki zasypowi w finiszu z kolei dość wytrawne. Posmak to gorzkawa skórka chlebowa i kandyzowane skórki cytrusowe. Misja się udała, piwo wyszło zapewne zgodne z założeniami. Delikatnie obniżam ocenę ze względu na zbyt perfumowy zapach, ale generalnie jest smaczne i ciekawe. Ani bardzo smakowało. (6,5/10)

Przegląd został zdominowany przez dwa piwa z To Ola. Co cieszy podwójnie, albowiem w dobie polskich piw BA za dwie i pół dyszki Duńczycy dostarczają nam wyśmienite, dopracowane, głębokie kowadła, które w detalu kosztują poniżej dwudziestu złotych. Co swoją drogą może być przyczynkiem do dyskusji na temat cen polskich RISów, no ale zostawmy to na inną okazję.

Tymczasem Wesołych Świąt!

recenzje 894138401841827199

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)