Loading...

Baltic Porter Day 2025


Nie miałem tego w planach, ale…

Nie praktykuję tworzenia i utrzymywania piwniczki z piwami. To, co mam, dość szybko wypijam, nie kupuję na zapas, konsumuję na bieżąco. Jakimś jednak trafem pod koniec 2024 roku skonstatowałem, że mam w posiadaniu aż dziewięć porterów bałtyckich. Skoro tak, to, jako że dawało mi to ponad dwa tygodnie czasu do Baltic Porter Day, stwierdziłem któryś już raz, że nie ma przypadków; są jedynie znaki, i zdecydowałem się stworzyć mini przegląd polskich piw w tym ciekawym stylu.


Zaczynam od Moon Larka, którego Deepness (alk. 9%) wita moje nozdrza wiśniami w czekoladzie, ciemnym pieczywem posmarowanym miodem gryczanym oraz melasą. Aromat całkiem powabny, natomiast ani nie jest intensywny, ani wbrew nazwie piwa głęboki. W smaku głębi tym bardziej nie odnalazłem. Piwo jest w odbiorze zdradliwie lekkie, co jednak narzuca pytanie o sensowność tak wysokiego woltażu, skoro można było stworzyć lekkie piwo o lekkim smaku zamiast bardziej obciążającego organizm ciężkiego piwa o lekkim smaku. Można było też zrobić zgoła na odwrót – ikoniczny szwedzki Carnegie Stark Porter (Carlsberg) ma imponującą głębię smaku przy bodajże 5,5% alko. Kolejnym problem, którego wyczułem dopiero po lekkim ogrzaniu, to przeszkadzające nuty jabłka. Nie jest to kwestia nadmiernie silna, ale jednak wyczuwalna, w dodatku wraz z ogrzaniem coraz bardziej, dodatkowo sprawiając, że konsumpcja tego wyrobu do najprzyjemniejszych nie należy. Już pomijając, że w tym piwie się po prostu kompletnie nic pozytywnego nie dzieje na niwie smakowej. No nie, to się nie udało. (4/10)


Poprawiam wrażenie wytworem browaru Veles o nazwie Buckwheat Baltic Porter (ekstr. 24%, alk. 10,6%), zgodnie z nazwą z dodatkiem płatków gryczanych. Tu jest więcej głębi w aromacie. Karmel, śliwki w czekoladzie, ciasteczka… gryka z kolei zaznacza swoją obecność dopiero w smaku. Ten okazuje się być jak na bałtyka dość wytrawny, ale przy tym przyjemnie gładki, zbalansowany. Intensywność jednak jest na tyle wystarczająca, że wysoki – ale świetnie ukryty w smaku – woltaż znajduje tutaj swoje uzasadnienie. Bardzo dobre. (7/10)


Piękna buteleczka (jakkolwiek piłem z takiej dotychczas jedynie zainfekowane portugalskie crafty), piękna etykieta… a czy piwo jest równie piękne? Ostersjoen (alk. 10,8%) to hoppy imperial baltic porter od Brofaktury, rzecz jasna na polskich chmielach. Nie jest to jedynie lekki twist – piwo jest faktycznie wyraźnie chmielowe, przy czym Izabella, Vermelho i Zombie dają mu nuty kwiatów, pomarańczy, moreli oraz żywicy. Baza jest słodkawa, karmelowo-czekoladowa, bardziej chropowata niż Buckwheat Baltic Porter od Velesa, ale w porządku. Powstaje pytanie, czy to się ze sobą zgrywa? Moim zdaniem nie. Nuty chmielowe nie są dobrze przegryzione ze słodowymi, wskutek czego piwo robi na mnie rozklekotane wrażenie, niczym drakkar, który zaraz w trakcie sztormu roztrzaska się o skałę Gibraltaru. Sama kompozycja chmielowa również bardziej moim zdaniem pasowałaby jednak do piwa jasnego. Nie jest to złe piwo, ale i nie zrobiło na mnie wrażenia. (5/10)


Czas na Nepo. Echo The 9th Edition (ekstr. 26%, alk. 10%) pachnie deserowo, jak ciasto czekoladowe ze sporym wsadem ze śliwek oraz wiśni, lekko wchodzące w śmietankowość. Smak jest również deserowy, aczkolwiek wyraźna, wylepiająca usta słodycz jest balansowana cierpko-gorzkim finiszem z delikatną nutą kawy. Cierpkość wraz z ogrzaniem się układa, nie wpływając ujemnie na poczucie balansu. Cielisty, bardzo dobrze wykonany klasyk. (7/10)


Trójpak Baltic Porter Day zainaugurowałem Hoppy Baltic Porterem od Pinty (ekstr. 22%, alk. 9%). Pierwszy niuch i aż musiałem sprawdzić skład. Czyżby to chmiel Książęcy? Nie, to HBC 1019 dał aż tak wyraźne nuty kokosowe. Z jednej strony są w tle również nuty żółtych owoców tropikalnych, więc jest delikatny efekt pina colady zmieszanej z brzoskwiniowymi danonkami, z drugiej jednak w moim odczuciu ten kokos tutaj idzie w kierunku najpierw koperku, a potem – o zgroza – chrzanu. Zasadniczo dobór chmielu chyba miał miejsce na zasadzie wyliczanki. Ene due rabe i wypadło na HBC 1019, więc niech będzie. Tak to przynajmniej smakuje. No dobra, a słodowa baza? W zapachu niemrawa, w smaku już mocniej obecna, acz wciąż jak na mój gust zbyt mocno przykryta chmielem. Karmel, czekolada, śliwka – to wszystko można wyczuć (choć śliwkę ledwo, ledwo), ale dopiero na drugim planie. Wraz z ogrzaniem wcale nie robi się pod tym względem lepiej. Łącząc to z niedopasowanym profilem chmielowym, piwo robi na mnie wrażenie nieprzemyślane. (4,5/10)


Trzech Kumpli Rye Baltic Porter
(ekstr. 22%, alk. 8,7%) wyszedł dla odmiany bardzo klasycznie – śliwki w czekoladzie i czereśnie w karmelu, przy czym dodane żyto mocniej wyeksponowało (ciemną) pieczywowość piwa. Nie tylko pieczywo jest tutaj silniej obecne – również oleista konsystencja jest efektem użycia żyta, zwiększając głębię smaku i podbijając ciało. Co dodatkowo zasługuje na pochwałę – goryczka została mocno doinwestowana i jej palono-chmielowy charakter przecina ciało, zapewniając piwu świetny balans. Pycha! Czyżby najlepszy porter bałtycki tego przeglądu? (8/10)


Na bardzo wysokim poziomie wyszedł Smoked Baltic Porter od Widawy (ekstr. 22%, alk. 8,8%). Spodziewałem się mocnej wędzonki, dostałem subtelną, która jednak w finiszu łączy się z lekką palonością w sposób rewelacyjny, tworząc ogniskowe tło charakteru tego piwa. W tym wszystkim nie zapomniano, że to jest jednak porter bałtycki – czekoladowy, karmelowy oraz śliwkowy. Tekstura jest kremowa, a piwo wprawdzie wyraźnie słodkawe, jednak półwytrawny finisz wystarczy dla zapewnienia równowagi smakowej. Bardzo dobre piwo. (7/10)


Spodziewałem się, że Imperialny Porter Bałtycki (ekstr. 22,3%, alk. 9,5%) z Browaru Górniczo-Hutniczego będzie co najmniej dobry – wszak krakowski BGH to ścisła czołówka polskich browarów restauracyjnych i tam w zasadzie wszystkie piwa są co najmniej bardzo dobre – i nie myliłem się, choć pełnia potencjału nie została wykorzystana. Zapach jest klasyczny, gęsty i wręcz pokazowy – likier czekoladowy infuzowany konkretną dawką śliwek i czereśni, lekka wanilia, ciemne pieczywo posmarowane karmelem, wtręty orzechowe – jest wszystko to, czego człowiek oczekuje, w bardzo przyjemnych, zapewniających harmonię proporcjach. W smaku jest słodko, jest jednak również odpowiednio gorzko, przy średnim ciele. Do dopracowania jest tutaj lekka cierpkość alkoholowa, która niepotrzebnie zmniejsza przyjemność degustacji. Poza tym nawet ciut więcej niż dobre. (6,5/10)


Na koniec zdecydowałem sobie odłożyć Imperialny Porter Bałtycki Barrel Aged z Browaru Górniczo-Hutniczego. Z jednej strony wydłużone leżakowanie mogło pomóc ułożyć alkohol, z drugiej jednak ostrość mogła zostać dodatkowo podbita taninami, pomijając, że nie jest to raczej piwo warzone w sposób dedykowany do leżakowania go w drewnie. Jak więc wyszło? Pachnie pięknie. Wanilia, kokos, a przede wszystkim ciasteczka obficie polane toffi. Jak się spodziewałem, średnia cielistość podstawki została uszczuplona, co wprawdzie niekorzystnie odbija się na głębi, ale piwo przy tym wszystkim dzięki leżakowaniu w drewnie (po Dubliner irish whiskey, przy okazji) zyskało na złożoności. Jest gorzka czekolada, jest karmel, są orzechy, natomiast ciemne owoce z podstawki zostały relegowane mocno w tło, przy jednoczesnym uwypukleniu palonej nuty w finiszu. Skutkiem tego piwo na osi kowadeł przesunęło się w odbiorze bliżej imperialnemu stoutowi. Co jednak znowuż nie jest zarzutem z mojej strony. Tyle tylko, że nie należy się po nim spodziewać podkreślonej klasycznej bałtyckości. Bardzo dobre. (7/10)

Reasumując – Trzech Kumpli pozamiatało, a na drugim miejscu ex aequo Veles, Widawa, Nepo oraz BGH za leżaka. Czy spodziewałem się mimo wszystko po zestawie większych fajerwerków? Owszem.

Widzicie, bycie romantykiem nie popłaca.

slider 5529837705035799651

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)