Loading...

Konserwowanie polskiego craftu 36


Siedem piw, z czego pięć ipek. Najmniej udane okazały się jednak nie-ipki. Ale i generalnie tylko jedno piwo z tego zestawu jest udane w pełni. Jak żyć?


Time To Fly
(ekstr. 18%, alk. 7%) to kolejne bardzo smaczne piwo od Tankbustersów. Nazwa piwa jest adekwatna, bo płatki owsiane dały temu piwu nieoczywistą w świetle jego parametrów puszystość oraz lekkość. Z drugiej strony etykieta jednak jednoznacznie kojarzy się ze słodyczami, widziałbym ją chociażby na opakowaniu marshmallows – i tutaj też znajduję łącznik między grafiką a rzeczywistością, albowiem mimo braku laktozy w składzie w posmaku wyczuwam specyficzną cukro-pudrowość. Skądkolwiek by się jednak nie brała, to owoce rządzą Time To Fly – pomelo, czerwone jabłko, ananas, białe grono, a także ociupinka nafty. Nie zapomniano wszakże o goryczce, która wprawdzie nie powala intensywnością, ale jest wystarczająco wyraźna, żeby odczucie soczkowatości nie było dominujące. Bardzo pijalne, bardzo dobre piwo. (7/10)


Nie pojmuję fetyszu chmielenia świeżą szyszką. Znaczy się, okej, w przypadku pilsa może i trochę rozumiem, ale kiedy mamy do czynienia ze stylem nowofalowym, to już nie bardzo. Oto Wet Hop IPA z Pinty (ekstr. 16,5%, alk. 6,8%); w składzie chmiele Simcoe, Azzacca oraz Cascade, sprowadzone do Polski z ju, es and ej w postaci mrożonej. Rezultat jest, jak to często bywa w przypadku świeżej szyszki, głównie ziołowy. Przy czym kulminuje on w zapachu łudząco przypominającym zieloną herbatę, lekko infuzowaną jaśminem (jest więc i kwiatowość), z kolei z obiecanych tropikalnych nut ostał się w moim odczuciu jedynie mdły melon, czyli piwo poszło pod tym względem akurat w mało pociągającym kierunku. A, goryczka jest całkiem fajnie podkreślona, co nie zmienia faktu, że generalnie piwo odbieram jako mdłe. Więcej szumu niż substancji. Choć jego frapująca herbacianość być może nieźle by się komponowała z wieprzowiną pięciu smaków, bo wywołuje u mnie wspomnienia baru chińsko-wietnamskiego. (5/10)


Hop heavy z całą pewnością, ale i tak generalnie heavy prezentuje się Chmielokrata Ekuanot od Piwnego Podziemia (ekstr. 15%, alk. 6%). Parametry, jak widać, ma skromne, przynajmniej jak na obecne czasy, niemniej jednak nie odebrałem tego piwa lekko. Po pierwsze sama konsystencja jest trochę zbyt zawiesista – owsiankowa, wręcz nieco mączna. W samym aromacie zresztą owies wywołał u mnie wspomnienia kleiku, który przygotowywałem dla dzieci kilka lat temu. Po drugie, tytułowy chmiel zagrał tutaj przecierowo, papajowo-morelowo, nieco melonowo, ale ze zbyt małym ładunkiem nut cytrusowych czy żywicznych, żeby to piwo przełamać i ożywić. Goryczka jest całkiem prawilna, ale wciąż efekt końcowy jest zdecydowanie poniżej oczekiwań, jakie mam wobec tego browaru. (5/10)


Pacific Sunrise jest chmielem, który w różnych miejscach internetów jest opisywany jako odpowiedni raczej w celu dawania piwu goryczki i niezbyt aromatyczny. Enjoy Pacific Sunrise od Pinty (ekstr. 16,5%, alk. 6,5%) jest z kolei single hopem na tej lupulinie, no i faktycznie nie jest to neipka tryskająca aromatem. Profil opisałbym jako cytrynowo-pomarańczowy z jednej, a mangoidalno-melonowy z drugiej strony, przy czym jest również podszyty drażniącą moje zmysły nutką sosnowo-potliwą. Czy sosna może się pocić? Jeden dendrolog powie tak, inny dendrolog powie nie, natomiast mnie się tak ten melanż skojarzył. Jest to kolejna ipka, w której duża dawka surowców owsianych pozostawia na podniebieniu mączny film (to minus), a zarazem taka, w której nie zapomniano o przyjemnej goryczce o nieco ziołowym charakterze (to plus). Po wrzuceniu wszystkiego do jednego worka wyszło średnie piwo. (5/10)


Po pewnej przerwie na blog wraca warszawski browar Palatum. Siedziałem, siedziałem, myślałem, niuchałem i w zasadzie niewiele byłem w stanie wymyślić. Mefisto (ekstr. 15,5%, alk. 6,4%) to robust porter, który smakuje zupełnie tak, jakby zmieszano w jednym szkle kakao oraz kawę Inkę. I na tym poprzestano – ciężko mi tutaj wyczuć cokolwiek innego. Jest to jednak również całkiem wyraźnie palony porter, przy czym ta jego cecha ujawnia się dopiero w finiszu, wpływając ponadto na podkreśloną, ale i nieco cierpką goryczkę. Czy taką kompozycję przyjemnie się konsumuje? No średnio, średnio. (4,5/10)


Jako że Compton jest tak naprawdę dzielnicą Łodzi, toteż w Straight Outta Ziemka z Ziemi Obiecanej (alk. 7%) uzyskano efekt świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy uprawianych na Zachodnim Wybrzeżu USA. Tak to sobie wykoncypowałem. Gładziutkie piwo, cytrusowe w klasie in-your-face, jest uzupełnione nutami brzoskwini, ananasa oraz papai, aczkolwiek to pomarańcze grają tutaj rolę główną, świetnie się łącząc z sabrową mandarynką i kokosem. Ten ostatni swoją drogą rzecz jasna również daje występ w parze z ananasową Sultaną, dając efekt pina colady. Piwo jest gładziutkie i bardzo soczyste, ma jednak z mojego punktu widzenia jeden mankament – jest za bardzo amerykańskie. W tym sensie, że zrezygnowano z jakiejkolwiek wartej wzmianki goryczki, a to smuci moje podniebienie oraz immanentne pragnienie balansu w kosmosie. Finisz stał się tym samym nieco pustawy. I kried. (6,5/10)


Odrzucając całe to śmieszkowanie z „pełnego, słodkiego tripla”, byłem bardzo ciekawdzieła Nepomucena i Funky Fluid pt. Classic With A Twist No. 11 DDH Nelson Belgian Tripel (ekstr. 19%, alk. 8,6%), jako że akurat tripel ma sam w sobie potencjał otwarty ku sensorycznym przestworzom wina białego, co w połączeniu z chmielem Nelson Sauvin daje czasami (vide Brew By Numbers) efekty całkiem ciekawe. A tutaj – no niestety, ale nie mam za co pochwalić. Ciut białych owoców (acz nie do końca jest to białe grono), kapka diesla, ciut żółtych owoców (powiedzmy, że są to belgo brzoskwinie i morele), ociupinka jasnego słodu. No i tyle. Przyprawowość – brak. Kompleksowość – ni mo. Głębia – gdzie? Ani nie jest to rasowy tripel, ani DDH bomba chmielowa. Ciężkie, lekko słodkie, przesadnie alkoholowe nie w kwestii cierpkości, tylko samych parametrów i ich wpływów na zdrowie. Nie ma to sensu. (4/10)

Tym samym kończymy temat puszek roku 2021 i wchodzimy w następny etap, czyli rok 2022. To całkiem mała obsuwa, jak na ten blog.

recenzje 8806008431920836842

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)