Loading...

Disgusting Crafts #3

Kolejna edycja nie naparstkowych degustacji przeszła do historii już jakiś czas temu, ale teraz dopiero udało mi się opracować wpis. Narobione za pośrednictwem sklepu wysyłkowego Beergium zapasy topnieją w zastraszającym tempie, ale odrobina hedonizmu jeszcze nikomu zaszkodziła. No dobra, zaszkodziła wiele razy, ale mamy nadzieje, że tym razem nie zaszkodzi nam. Tym razem wzięliśmy na celownik cztery RISy, ale i dwa kwasy, tak ot, dla przełamania, żeby nas zbytnio nie zakleiła słodycz stoutowa. Tej ostatniej wprawdzie jednak nie było w zaplanowanych piwach w nadmiernej ilości, no ale tego nie mogliśmy do końca wiedzieć przed ich rozlaniem. Tak więc po pierwsze, na stole wylądował gruszkowy kwas z amerykańskiego Wicked Weed, czyli La Bonte Pear, po drugie flanders z The Bruery, po trzecie dwa flagowe RISy z Jackie O’s z Ohio, a po czwarte dwa imperialne stouty sygnowane marką Evil Twin, z czego jeden w kooperacji z Prairie. Spodziewałem się zatopić kubki smakowe w płynnej dobroci, a tymczasem…

… tymczasem wyszło różnie. La Bonte Pear (alk. 6,5%), fermentowany dzikusami grasującymi w okolicy browaru Wicked Weed, to piwo bardzo ciekawe. Ma dziki, ale jednak wielowymiarowy bukiet, w którym dzikusy poprzeplatane są białym gronem, zielonym jabłkiem, sianem, tymiankiem, a i szczególnie w smaku kwiatem bzu. W zasadzie jest to mocno szampanowy farmhouse ale. Znaczy się – jest dużo farm, mało ejl, jest też house, bo do sączenia na plaży niedaleko didżejki piwo by się nadawało. Aha, właśnie, przecież to jest kwas z gruszką. No więc tytułowego owocu jest tutaj tyle, co kot napłakał. Nie szkodzi jednak, ten zbalansowany kwasek wchodzi bardzo dobrze. (7/10)

Jackie O's Oil Of Aphrodite (alk. 10%) jest RISem z orzechami włoskimi. I w porządku, spodziewałem się mocnego uderzenia orzechowego, niemniej jednak nie podejrzewałem, że bukiet będzie tak mocno brązowy, tak mało stoutowy. Zapach jest ciężki i gęsty. Pełno melasy, sosu sojowego, orzechów włoskich, ciemnych owoców z rejonu porto, jest też trochę korzennych akcentów. Jeśli ktoś by mi to piwo podał, sugerując, że jest to utleniony eisbock, to po zapachu bym pewnie nie podejrzewał podstępu. Piwo jest słodkawe, w połowie ust jego smak staje się mniej intensywny, z kolei większość nut jest wypieranych przez nieco taninową gorycz, zupełnie jakby rzeczone orzechy wylądowały w kadzi razem z łupinkami. Przed zupełną przeciętnością piwo ratuje jego gęstość, za którą kroczy niezła głębia smakowa. Niemniej jednak, to za mało jak na drugą (po Hoppin’ Frogu) dumę Ohio. (6/10)

Drugi RIS z browaru Jackie O’s, czyli Dark Apparition (alk. 10,5%), ma ciemniejszy profil aromatyczny, ale nie o wiele. Ponownie zmysły wykrywają spory natłok melasy oraz ciemnych owoców, jest więc znowu efekt porto, pojawiają się śliwki, jak i lekka orzechowość, no i w końcu również czekolada, ale mało intensywna, a na dodatek w wariancie słodkim. Piwo jest gęste, kremowe, słodkie, wręcz likierowe. Ponownie głębia jest jego atutem, ale i ponownie jest zbyt mało ciemne w bukiecie jak na mój gust. Zapowiadanej kawy nie wyczułem wcale, a czekolady nie wystarczyło na tyle, żeby nadrobić niedostatki w tym zakresie. Rezultat jest smaczny, ale oczekiwałem więcej. (6,5/10)

Najlepszym piwem panelu okazał się Oude Tart (lak. 7,5%) z The Bruery Terreux, browaru, który na ostatnim panelu raczej rozczarował. Piwo leżakowane przez 18 miesięcy w beczkach po czerwonym winie jest w istocie jednym z najlepszym flandersów, jakie piłem. Bukiet jest przede wszystkim mocno owocowy. Wiśnie, czerwone wino, aronia, czarna oraz czerwona porzeczka – wywar jest bardziej owocowy od niejednego piwa z dodatkiem owoców. Dochodzą do tego drewniane klepki oraz towarzyszące im akcenty waniliowe. Trzecią składową są lekkie dzikie nuty o nieco skórzanej proweniencji. Wszystko jest świetnie przegryzione i zintegrowane, w żadnym momencie nie powstaje wrażenie odklejenie któregokolwiek elementu od całości, czego przykładem jest skórkowo-wiśniowy, a zarazem drewniany finisz. Kwaśność jest znaczna, nie jest to więc piwo do picia w większych ilościach, ale jako trunek degustacyjny jest w punkt. Ukłony z mojej strony. (8,5/10)

Przechodzimy do najsłabszego zawodnika zestawu. Doszły mnie słuchy, że Even More Coco Jesus (alk. 12%) z Evil Twina choruje na wódczany przerost, ale musiałem sobie oczywiście samemu sparzyć palce. A raczej język. Kokosu nie pożałowano, wskutek czego piwo stało się w moim mniemaniu lekko mydlane. Również syropu klonowego dodano chyba od serca, przez co piwo ma dość melasowy charakter. W posmaku pojawia się kawa, w tle przewija się przez cały czas również słodka czekolada. Wyczuwalnie spore ciało jest niepotrzebnie spłycane przez natłok alkoholu, który obchodzi się z przełykiem bez sentymentów, paląc po drodze całe wioski bezbronnych kubków smakowych. Nie pykło to wcale, choć mogę sobie wyobrazić, że piwo w formie ułożonej może być naprawdę dobre. (4/10)

Na koniec Evil Twin zrehabilitował się piwem kooperacyjnym, powstałym we współpracy z amerykańskim Prairie Artisanal Ales. Even More Bible Belt (alk. 13%) uderza w zmysły dużą ilością świeżo zaparzonej kawy, kakao, delikatną śliwką, akcentami wędzonymi oraz papryką. Tej ostatniej w smaku jest więcej niż w aromacie, co się dobrze łączy z kawą, szczególnie że papryka ma tutaj sproszkowany i wędzony charakter. Piwo jest pełne, głębokie, słodkawe, z goryczkową kontrą. Mocno kawowe i mocno paprykowe. Świetne połączenie. (7,5/10)

Panel został zdominowany jakościowo przez fantastyczny Oude Tart z The Bruery Terreux, Evil Twin zrehabilitował się za słabego kokosa świetną kooperacją z browarem Prairie, Wicked Weed dało dobry strzał, a Jackie O’s nie spełnił oczekiwań. W następnej odsłonie będzie zdecydowanie bardziej kwaśno.

recenzje 5008865577699326258

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)