En garde!
https://thebeervault.blogspot.com/2013/09/en-garde.html
Biere de Garde? Piwo do obrony? Ale przed czym? Przed słońcem! Biere de garde to tradycyjne piwo dożynkowe północnej Francji, warzone na zimę i na wiosnę, potem leżakowane i konsumowane w trakcie żniw. Hmm, czyli tak jak belgijski saison. Powstaje więc pytanie czym tak na dobrą sprawę różni się biere de garde od saison. Mędrcy podpowiadają, że profilem aromatycznym. Tak bowiem jak inne belgijskie piwa, tak saison większość swojego aromatu zawdzięcza drożdżom. Biere de garde zaś jest piwem, w którym główną rolę grają słody. To tak w teorii, bo ponoć według niektórych Walończyków biere de garde to saison warzony na południe od Belgii, zaś według niektórych Francuzów saison to biere de garde warzony na północ od Francji. Dodajmy jeszcze że biere de garde może być zarówno fermentacji górnej jak i dolnej, et voila - oto bałagan!
Najprościej więc założyć, że Pinta uraczyła nas piwem ponoć nawiązującym do piwowarstwa północno francuskiego, a żeby było ciekawiej, w składzie znalazły się mączka kasztanowa, skórka słodkiej pomarańczy, owoce mirtu oraz dwa francuskie chmiele - Aramis oraz Strisselspalter (jawohl!). Brakuje tylko bagietki, sera brie i żabich udek, no ale nie można mieć wszystkiego.
Parametry Ce N'est Pas IPA to 14% ekstraktu, 5,3% alkoholu i jedyne 18 IBU goryczki. W porównaniu z innymi przedstawicielami tego mało konkretnego stylu piwo jest więc raczej niskoalkoholowe. Po odkapslowaniu stwierdziłem, że teoria poszła się bujać, profil jest bowiem mocno drożdżowy, nieco bananowy, choć i słód da się wyczuć. W dalszym ciągu drożdże nieco odpuszczają i do głosu dochodzi silna pomarańcza, czerwone owoce (porzeczka?) oraz przyjemna ziołowość raczej pochodzenia mirtowego niż chmielowego. Faktycznie jest to inne piwo niż wszystkie które dotychczas piłem.
W smaku słodkawe i treściwe, lekko gorzkie, staje się na powrót dość drożdżowe. Większość saisonów jakie piłem były wytrawne, natomiast tej Pinty wytrawną nie sposób nazwać - i tutaj mamy podstawową różnice gatunkową. Pod koniec szklanicy daje o sobie znać ciężar tego piwa, którego w trakcie pierwszych łyków nie czuć. Faktycznie trudno by było w trakcie jednego posiedzenia wypić go więcej, no ale to ma być chleb w płynie, ma odżywiać harujących w pocie czoła chłopów. Tak więc do roboty panowie, motyki w dłonie, zakasać rękawy i kopać, kopać, kopać! (Ocena: 7/10)
Lubię czytać te Twoje teksty. Dobrze się przy nich bawię. A i dużo wiedzy w tym wszystkim jest...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam