Loading...

Camba Bavaria

Camba Bavaria to młody browar (założony w 2008 roku), który jednak od początku hołduje dewizie łączenia nowego ze starym, nowinek z piwami tradycyjnymi, stąd ma w ofercie szeroki wachlarz gatunków – od klasycznych niemieckich piw typu hefeweizen czy ciemny koźlak po wszelkiej maści ale’e, wśród których oczywiście nie mogło zabraknąć IPA. Ostatnio udało mi się zdobyć wycinek z ich oferty, z której najlepsze okazały się piwa pszeniczne, szczególnie jasny koźlak pszeniczny, a największym zaskoczeniem dla mnie był koźlak dubeltowy, który jest pierwszorzędnym piwem. Rozczarował mnie za to niestety stout.

Camba Bavaria Wilderer Weisse (alk. 5,2%) to dunkelweizen o kiepskawej pianie i dość agresywnej woni. Próżno tutaj szukać bananów czy innych owoców, profil jest drożdżowy z jednej strony, a z drugiej słodowo-przyprawowy, przy czym najsilniejszym elementem przyprawowym, przed bardzo subtelną wanilią i nieco mocniejszym goździkiem, jest tutaj gałka muszkatołowa, która płynnie przechodzi w karmelową orzechowość słodu.

Smakowo jest jeszcze ciekawiej. W przednich partiach ust słodowość karmelowo-orzechowa niesie lekką słodycz, kontrowaną subtelną cierpkością, która to znajduje swoje rozwinięcie w zdecydowanie przyprawowym, ostrawym, pieprznym finiszu. Jedno wprost wynika z drugiego. Czuję, że ktoś nad recepturą spędził trochę czasu, żeby całość wyszła w tak przemyślany sposób. Chyba że jest to z mojej strony nadinterpretacja. Jakby jednak nie było, jest to z pewnością jedno z najbardziej oryginalnych piw pszenicznych jakie piłem. A przy okazji ma również nietypowo solidne ciało jak na pszeniczniaka, podczas gdy smak jest dość orzeźwiający. Jestem na tak. (Ocena: 7/10)

Camba Bavaria Truchtlinger Dunkel (alk. 5%) jest też piwem nietypowym, choć niestety nie przekonującym. Podczas gdy barwa jest jak na dunkela bardzo ciemna, to zapach jest już zwyczajowy. Ot, sporo karmelu, trochę ciemnego chleba, rodzynek i czekolady, a w tle bardzo subtelne nutki palone. Jest słodko. W smaku jednak jest już jak w barwie, czyli bardzo ciemno. Kto się spodziewa odzwierciedlenia zapachu w smaku będzie zawiedziony. Piwo jest mianowicie bardzo wytrawne, wyraźnie kwaskowe, o wątłej bazie słodowej, dość mocnej goryczce, a z elementów aromatycznych najwyraźniejsza jest gorzka czekolada, zaś w finiszu paloność. Czyli nie jest w ogóle słodko, za to jest schwarzbierowo czy wręcz stoutowo. Jak na swój styl piwo jest bardzo orzeźwiające, ale w moim odczuciu za mało konkretne. Do obiadu byłoby jednak prawdopodobnie w sam raz. (Ocena: 6/10)

Camba Bavaria Truchtlinger Weizenbock Hell (ekstr. 16,9%, alk. 7,3%) to kolejne nietypowe piwo, wszak zazwyczaj koźlaki pszeniczne są ciemne, tutaj natomiast mamy do czynienia z jasną odmianą. Czyli w teorii takim hefeweizenem na sterydach. W praktyce okazuje się, że piwo jest jednak barwy bursztynowej. Nic to, bo zapach jest nie dość że bardzo słodki, to jeszcze zdecydowanie 'jasny'. Bardzo intensywny dojrzały banan miesza się tutaj z równie silnym biszkoptem, w mniejszym natężeniu występują również nuty gruszkowe i morelowe, a nawet orzechowe oraz toffi. Fenoli nie wyczułem. Nie powiem, mocno intrygująca woń, nietypowa.

W smaku piwo jest oszczędnie nasycone, pełne, słodkie z lekko kwaskowo-gorzkawą końcówką. Mocno bananowe i słodowe, natomiast słodycz jest puentowana finiszem – po przełknięciu w gardle zostaje toffi z orzechami oraz morelą. Znowu wydaje mi się, że mam przed sobą piwo gruntownie przemyślane. Fenoli ani alkoholu nie czuć przez całą drogę ku dnie szklanicy, natomiast po zrobieniu dosłownie ostatniego łyka w gardle zrobiło się ostro-ciepło. W odbiorze zupełnie inne od ciemnej pszenicy z tego browaru. Świetny deser w płynie! (Ocena: 7,5/10)

Bazując na legendarnym koźlaku dubeltowym Paulaner Salvatorze, tradycyjni przedstawiciele tego stylu są zazwyczaj nazywani słowem kończącym się na –tor, np. Celebrator, Curator albo Triumphator. Niektóre doppelbocki sa nazwane bardziej ironicznie, jak Ravenator, Devastator bądź Annihilator, ale Camba Bavaria poszła jeszcze dalej. Mastrobator Doppelbock (alk. 8,5%, ekstr. 18,9%) uderza swoją nazwą we wszystkie niesmaczne stereotypy na temat Niemców. Oby mi to wynagrodził smakiem, bo nazwa nie zachęca do konsumpcji.

Piwo ma bardzo ładną, czerwono-brązową barwę i bardzo owocowy aromat. Podbudową jest karmelowa słodowość, ale koktajl z wiśni, gruszek oraz w mniejszym stopniu jabłek sprawia, że piwo penetruje winno-owocowe rejony win jęczmiennych.

W smaku treściwe i w dalszym stopniu mocno owocowe. Początek jest słodowo-gładki, finisz lekko cierpki i śladowo czekoladowo-orzechowy. Alkohol jest nieobecny aromatem, ale jest odpowiedzialny za tę subtelną cierpkość oraz za rozgrzane gardło. Ponownie jest to piwo bardzo harmonijne, podczas picia ma się wrażenie że wszystko w nim jest takie jak zamierzał to zrobić piwowar. Szyte na miarę. Najlepszy doppelbock jakiego do tej pory piłem. (Ocena: 7/10)

Na koniec po jednym piwie z serii, w ramach których właściciele browaru dają się wyszaleć swoim browarmistrzom. Jeden z nich, mianowicie Eric Toft, od jakiegoś czasu warzy IPA, portera oraz stouta, z których w moje ręce trafił ten ostatni, czyli Eric's Stout. Nachmielony po niemiecku oraz amerykańsku, choć nie udało mi się znaleźć na ten temat niczego konkretnego. Kolorystycznie wszystko jest w porządku – piwo jest niemalże czarne – ale już w zapachu wydaje się być niezdecydowane. Sporo wanilii, trochę czekolady, minimalna kawa, karmel, lekka ziemistość oraz przebłyski chmielu. A wszystko to składa się na raczej wątłą woń. W smaku wytrawne, lekko czekoladowo-waniliowe, przechodzi w lekką goryczkę oraz delikatnie ziemisty wydźwięk z echami grejpfruta i pomelo (sic!) po przełknięciu. Ogółem mało smaku w smaku, poza tym jak na stouta jest mało palone. Szkoda, bo na to piwo cieszyłem się najbardziej, tymczasem okazało się być najmniej udanym z całej gromadki. (Ocena: 5,5/10)

Stefan Dettl Fire Beer to piwo będące wynikiem eksperymentowania piwowara Stefana Dettla. Na RateBeer klasyfikowany jako american strong ale, jest piwem raczej degustacyjnym, co stoi niejako w opozycji do etykiety, która estetyką kojarzy się z epoką dzieci-kwiatów. W zapachu cappuccino, czekolada, ziemistość oraz delikatne jeżyny. Owocowość staje się z czasem coraz bardziej wyraźna i w końcu zaczyna dominować. Niejako na szczęście, bo początkowo piwo pachnie jak nudny angielski porter (tak, wiem że są nienudne, ba, nawet kapitalne portery angielskie). W smaku czekoladowe z zacięciem ziemistym, gęstawe i dość rozgrzewające. Tutaj owoce są odczuwalne dopiero w posmaku, za sprawą czego piwo jednak jest bardziej nudne niż się spodziewałem po aromacie. Co nie znaczy że jest złe. Pełnia dość wysoka, delikatna kwaskowość, lekka słodycz, lekka goryczka. W posmaku pojawiają się znowu intrygujące nuty owoców leśnych. Dobre. (Ocena: 6,5/10)

Słowem podsumowania - najlepiej oprócz ciemnej pszenicy wypadła rogacizna, czego bym wcześniej na pewno nie przypuścił. Mastrobator oraz jasny koźlak pszeniczny są, razem z dunkelweizenem, piwami które chętnie wypiłbym jeszcze raz. Reszta - z uwagi na to że piwa z Camba Bavaria do najtańszych nie należą - już niekoniecznie.

recenzje 9175886828633516576

Prześlij komentarz

  1. Jako miłośnik koźlaków z pewnością będę poszukiwał tego Mastrobatora. Skoro Pan nieszczególnie lubiąc ten styl daje temu piwu 7, to dla mnie pewnie jest to ambrozja. Ciekawe, czy gdzieś w Polsce można go dostać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ten czwartek widziałem w krakowskiej Marii parę piw z Camba Bavaria. Nie pamiętam tylko czy był wśród nich Mastrobator, na pewno były IPA, Fire Beer i jakieś piwo świąteczne.

      Usuń
    2. Dzięki za wpis. W czerwcu odwiedzę ich.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)