Loading...

Konserwowanie polskiego craftu 49


Dwa pilsy, dwie mętne ipki, dwie czorne ipki oraz nitro stout – całkiem różnorodnie podszedłem do sprawy, acz producenci zaliczają się ponownie do tej „pewniejszej” jakościowo części.


Wyjątek stanowi Przetwórnia Chmielu, której postanowiłem dać jeszcze jedną szansę. I niestety nie pykło. Kanon (ekstr. 12%, alk. 4,5%) miał być pilsem, który wyszedł śpiewająco; w rzeczywistości jest hellesem, który wypadł poniżej oczekiwań. Po stronie chmielowej wylądował tutaj Flex (ti-em), czyli płynny ekstrakt do efektywnego, niskokosztowego goryczkowania piwa. Nie dziwi w takiej sytuacji, że ciężko tutaj wyczuć jakiekolwiek nutki chmielowe w aromacie. Dziwi z kolei, że goryczka jest szczątkowa. Dominuje jasny słód jęczmienny, grający chlebowo i zbożowo, wchodzący jednak również niestety w rejony kukurydziano-marchewkowe. Drożdży też trochę jest i jedyne, co ratuje to piwo, to jego świeżość. Po kilkunastu wycieczkach do Czech w ciągu roku mam jednak znacznie wyższe oczekiwania względem jasnych lagerów niż to, żeby były znośne. (4,5/10)


Miałem płonną nadzieję, że choć trochę bardziej znośny będzie New Wave Pils z Browaru Maryensztadt (alk. 4,5%). Przyznam, że trochę śmiechłem, kiedy przeczytałem na kontrze, że do tej serii zapraszani są piwowarzy z krajów, gdzie produkcję pilsa doprowadzono do perfekcji, po czym przedstawiono Milosa Harcarika ze słowackiego (pils doprowadzony do perfekcji?) browaru Berhet (pils doprowadzony do perfekcji?!?). No cóż. Efekt jest na tyle wodnisty, że musiałem się mocno sztachnąć aromatem, żeby coś wyczuć. Prym wiedzie tutaj chmiel Puławski, więc piwo jest w głównej mierze kwiatkowe, trochę korzenne, aczkolwiek i rozwodnionego grejpfruta można by zidentyfikować. Pils doprowadzony do perfekcji ma w tym konkretnym przypadku mdławy bukiet, jest wodnisty, ale ma zarazem trochę więcej ciałka, niż wodnisty smak mógłby uzasadnić, no i goryczka jest lekka. Przykro mi, ale jeżeli czegoś tutaj nie ma z całą pewnością, to perfekcji. Słabe. (4/10)


Piwoteki
, pomijając pojedyncze eksperymentalne piwa skosztowane na festiwalach, nie było u mnie chyba przez ostatnie kilka lat. Tym bardziej cieszy, że browar powraca na łamy tak udanym piwem, jak Węgiel z Krajów Południowych (ekstr. 11%, alk. 4,5%). Jest to do bólu klasyczny dry stout, tyle że opatrzony azotem, a więc z fajniejszą pianą niż zwykle. Dość gładki, mocno pijalny, z nutami gorzkiej czekolady, palonego ziarna oraz odstanego espresso. Znika ze szkła w kilka haustów, co świadczy o jego użytkowości. To jest takie piwo, przy którym można spokojnie spędzić cały wieczór. Polecam! (7/10)


Zgodnie z nomenklaturą ostatnich puszek z serii Pinta Vibes, mamy do czynienia z łabędzim śpiewem jednej z lepszych serii Pinty. Hoppy Outro (ektr. 18%, alk. 7%) ma to, co zestaw chmieli obiecuje, czyli naftowy, przejrzało-tropikaly trzon od Mosaika, trochę kokosowej kremowości Sabro oraz ciut truskawkowej owocowości od Straty. Zgodnie z zapowiedzią piwo jest faktycznie dość kremowe, ale i – co rzecz jasna nie było zapowiedziane – nieco mdłe. Składa się na to brak mocniejszej goryczki, a także mocniejszej goryczki brak oraz brak goryczki mocniejszej. Jako że sam bukiet jest mimo nafty również raczej wygładzony, zaś siła smaku umiarkowana, kończy się to tym, że piwo przepływa przez przełyk ku rychłemu zapomnieniu – jest bez ikry. A szkoda. (5/10)


Z podobnie wykastrowanym wyrobem w zakresie goryczki mamy do czynienia w przypadku Pinta Vibes Bonus Track (ekstr. 18%, alk. 7%). Po swojej stronie piwo ma bardziej harmonijną kompozycję chmielową, łączącą dominujące nuty gumy juicy fruit z cytrusami, a nawet lekką gruszką. Nie ustrzeżono się lekkiej cebulki, która jednak nie mąci całości. Jeżeli w takiej formie dodano by do piwa goryczkę, to mogłoby wyjść coś fajnego. Mogłoby. W ostatecznej formie piwo mdli słodyczą i denerwuje niewykorzystanym potencjałem. (4,5/10)


Czy goryczką mnie uraczył w pewnym sensie post-pintowy projekt Moon Lark w postaci black ipki Ghost (alk. 6,3%)? Otóż i owszem. Piwo wyszło klasycznie po polsku, łącząc wyraźną słodowość typu czekoladowego i palonego z żywicznymi oraz cytrusowymi nutami chmielowymi. Paloność jest znaczna i szczególnie w posmaku daje o sobie znać, więc sędzia piwny mógłby się obruszyć. Na szczęście nie jestem sędzią piwnym i mam widełki (stylistyczne) w gnojówce, czyli tam, gdzie ich miejsce. To jest bardzo fajne, dość oldskulowe piwo. (7/10)


Podobnie jak się rzeczy miały w przypadku kawowej black ipki od Piwnego Podziemia, tak i w Smoke And Mirrors 2022 (ekstr. 16%, alk. 6%) problemem nie jest kompozycja, tylko brak siły przebicia. Ta pierwsza wypada całkiem nieźle – elementy szynkowej wędzonki są wkomponowane w tło piwa, natomiast to żywiczne, lekko cytrusowe nuty chmielowe stanowią trzon aromatu oraz smaku piwa. Nie jest to typowa polska black ipka, nie ma tutaj wrażenia stoutowości, a dzięki zastosowaniu Sinamara można było ciemne nutki słodowe zredukować do minimum, jednocześnie uzyskując ciemną barwę piwa. Nie jest to fortel, który by do mnie przemawiał, ale jest to działanie z rozmysłem. Myślę jednak, że te dodatkowe czekoladowe, czy wręcz palone nutki mogłyby dać piwu dodatkowej, potrzebnej treści. W takiej postaci jest ono niezłe, ale jednak zbyt mało intensywne. (6/10)

Zestawienie wygrywają Piwoteka i Moon Lark. Ja z kolei już się biorę za edycję następnego zestawu.

recenzje 4411263832970196248

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)