Konserwa turystyczna
https://thebeervault.blogspot.com/2019/08/konserwa-turystyczna.html
Wbrew niektórym śmiałym prognozom puszki wprawdzie są obecne w polskim crafcie, nadal jednak niestety ledwo na jego peryferiach. Szkoda, bo i bardziej estetyczne od butelek i lżejsze, no i teoretycznie bezpieczniejsze dla piwa (ochrona przed światłem). Należy jednak pamiętać, że w polskich, niedoinwestowanych warunkach piwo w trakcie puszkowania potrafi tak dostać tlenem, że niweluje to w sporej mierze konserwujące zalety tego rodzaju opakowania. Niemniej jednak, gdyby puszki cieszyły się popularnością na tyle, że stawianie linii do puszkowania byłoby opłacalne, to mielibyśmy zapewne postęp w tej dziedzinie. Tymczasem kiedy jeszcze miałem knajpę, to osoby nie będące birgikami ale jednak pijące regularnie crafty nie chciały nawet spojrzeć na puszki Fourpure, bo „panie, co to, przecież jak koncerniak opakowane, ić pan mi z tym.” Ale z kega, czyli przerośniętej puszki bądź co bądź, to już piwa brali ochoczo.
Kiedy w takich warunkach rynkowych jakiś browar decyduje się na puszkowanie, choćby i u podmiotu zewnętrznego, to mnie to cieszy. Tym bardziej jeśli zawartość mnie satysfakcjonuje. Przyjrzyjmy się pokrótce konserwom od Pracowni Piwa, Pinty, Birbanta, Piwojada oraz browaru Nook.
Co do Pracowni Piwa, to obawiałem się jej rychłej śmierci, biorąc pod uwagę daleko idące roszady personalne oraz widoczne wycofanie się z rynku na wszelkich możliwych płaszczyznach. Bardzo bym nad tym ubolewał, jest to bowiem jeden z moich ulubionych krajowych browarów. Oto jednak seria Happy IPA – trzy piękne puszki, choć niekoniecznie z optymistycznie nastrajającą zawartością.
Happy IPA 1 Centenial Chinook (alk. 5,4%) to połączenie grejpfruta, ziół oraz delikatnej tropikalnej słodyczy w zapachu z raczej wątłym ciałem oraz podkreśloną, trochę kwaskową goryczką. Okej – to jest wedle opisu ‘DDH IPA’, nie ma tam nic o nju inglandach czy innych dżusi wytrychach, więc brak jakiejkolwiek soczystości nie może być uznany jako niezgodny z opisem. Gorzej, że charakter goryczki jest niezadowalający, trochę ściągający, no i jak już napisałem – kwaskowy, zaś intensywność smakowa tak jak w wielu przypadkach idzie na przekór zastosowaniu określenia DDH. Rezultat przepływa przez gardło w otchłań zapomnienia. (4,5/10)
Okej, pierwsze koty za płoty, czas więc rzucić czymś cięższym. Na przykład psem albo stołem ogrodowym. Happy IPA 2 Amarillo Simcoe (alk. 8,4%) również intensywnością nie grzeszy, ma jednak ciekawszy aromat, przypominający herbatkę z owoców tropikalnych (morela, pitahaya) z dodatkiem żywicy. Piwo jest odczuwalnie bardziej tęgie, napięcie między językiem a podniebieniem w trakcie picia jest znaczne, zaś alkohol dobrze zamaskowano. Problem polega na tym, że za tęgim ciałem nie idzie tęgi smak – piwo tak w aromacie jak i w smaku jest mocno stonowane, wręcz rozwodnione. Casus konkretnego nośnika (ciała) bez konkretnej treści to jeden z tych, który zawsze w piwach ganiłem. Są tu jeszcze inne problemy. Mimo niezadowalającej intensywności chmielowej występuje umiarkowane zjawisko hop burn, wraz z ogrzaniem pojawiają się nuty zbożowe oraz jednak alkohol. Nie mam więc jak z czystym sumieniem tego piwa w zastanej formie komukolwiek polecić. (4/10)
Happy IPA 3 Citra Centennial (alk. 5,1%) powiela negatywny wzorzec. Nachmielenie jest umiarkowane, o spodziewanego po piwie z DDH na etykiecie natłoku nut owocowych nie ma mowy, nie ma również spodziewanej soczystości w smaku. Bukiet oscyluje wokół białych cytrusów z żywicznym uzupełnieniem, piwo jest lekkie, ale ma ściągającą goryczkę, jest też suche w finiszu. Przynajmniej nie jest tak otwarcie alkoholowe jak dwójka, ale jest podobnie miałkie i nie wpadające w pamięć jak jedynka. Naprawdę szkoda. (4,5/10)
Fear not, cuz here comes the nookie! Przyznaję się bez bicia – obie puchy Nooka zakupiłem u francuskiego ciemiężcy miast u lokalnego badylarza, gdzie w dodatku były o całą złotówkę, czyli ponad pół Harnasia tańsze od tych samych piw w butelce. Jeden Harnaś zysku na dwóch craftach to jest jakaś wymierna korzyść.
I tak jak Pracownia to browar z krajowej czołówki, którego puszki mnie rozczarowały, tak Nook z pewnością nie jest nigdzie traktowany jako uczestnik polskiego craftowego peletonu, tymczasem obie konserwy mnie w pełni zadowoliły. Odskocznię (alk. 4,6%)vpiłem już z kranu, na Beer Weeku w Krakowie. Z puchy potwierdziła swoją klasę. Połączenie mango i brzoskwini z weizenowym bananem i łamiącym owocowość goździkiem jest idealne pod mój gust zarówno pod względem intensywności, jak i proporcji. Dzięki silnej owocowości piwo jest bardzo rześkie, choć swoją gęstość ma. Świetna pozycja na lato i na zimę, nawet tę nuklearną. (7,5/10)
Nie wiem, czy white IPA o nazwie Czas na Przerwę (alk. 5,7%) od początku była taka mętna i soczysta (wątpię), ale w obecnej formie to piwo pokazuje sporej ilości krajowych rzemieślników, jak się to powinno robić. Cytrusowe skórki, cytrusowy miąższ, żywica. Bardzo subtelna siarka nie przeszkadza, tylko daje piwu tankowy sznyt, soczystość jest wzorowa, a pszeniczna puszystość stanowi przyjemną bazę. Kolendry praktycznie nie wyczułem wcale, za to skórki pomarańczy jest sporo. Tak jak i wyżej – piłbym chętnie w większych ilościach. (7/10)
Trzeba przyznać, że wizualnie Piwojadowi jego puszka Single Citrus Smoothie (ekstr. 15,4%, alk. 5,6%) wyszła elegancko. Zawartość bardzo posmakowała Ani, mnie z kolei trochę mniej, a to ze względu na finisz. Mamy tutaj do czynienia ze sweet IPA z dodatkiem zestu z pomarańczy, soków pomarańczowego, mandarynkowego i grejpfrutowego oraz laktozy. Rezultat jest absolutnie zdominowany przez słodką pomarańczę, chmiel stanowi w zasadzie jedynie podszycie, do którego trzeba się dowąchać, jest bowiem mocno przykryty wspomnianymi sokami. Piwo nie jest absolutnie zamulająco słodkie, natomiast wspomniany, problematyczny finisz po pierwsze jest z początku zupełnie pusty – smak urywa sie przed osiągnięciem gardła – a po drugie, po kilku łykach zaczyna być w nim odczuwalna goryczka. Fajnie, że w ogóle jest, gorzej, że jest cierpka, łodygowa. Przy takim stanie rzeczy dobrze, że nie jest nadmiernie mocna, ale wciąż drażni. Widzę tutaj pole do poprawy, ale z drugiej strony – jako że miałem okazję porównać wersje puszkową oraz butelkową tego piwa – na brak świeżości nie mogłem się w przypadku tej puszki poskarżyć. (5,5/10)
Stylowo sobie poczyna Pinta w przypadku west coast DDH IPA Megabit (ekstr. 15,5%, alk. 7,1%). Wytrawne, mocno, wręcz jak na obecne czasy ekstremalnie gorzkie piwo bucha chmielem w postaci miąższowo cytrusowej oraz żywicznej, z peryferyjnym zielonocebulkowym dodatkiem i muśnięciem melona w finiszu. Pierwsze wrażenie jest pozytywne, po kilku łykach zaczyna jednak doskwierać brak soczystości. Zmysły skupiają się na goryczce, bo „podwójne” nachmielenie w tym wypadku nie przełożyło się na szczególną intensywność aromatyczno-smakową. W przypadku mocno chmielonych piw coraz bardziej mi przeszkadza swoją drogą siarkowa, cebulowo-naftowa natura niektórych aromatów chmielowych, co i tutaj ma miejsce, choć w ograniczonym wymiarze. Panosząca się w posmaku trawa dopełnia reszty, wskutek czego nie mogę nazwać tego piwa nawet średnio udanym. (4,5/10)
A na koniec Wrężel, kontraktowiec, którego od kilku lat unikam. I oto okazuje się, że neipka o nazwie Cardinal (ekstr. 15,5%, alk. 5,8%) to bardzo udany zakup. Aromat wyszedł bardzo owocowo – soczyste cytrusy (grejpfrut, pomelo), ciut melona dla przełamania, papaja, mango – bardzo przyjemnie. Smak jest równie soczysty. Może przeszkadzać lekko mączne odczucie w ustach, poza tym jednak jest to cytrusowa multiwitamina w formie piwa. Nawet goryczki trochę jest – wprawdzie aktywuje się dopiero po drugim czy trzecim łyku, no ale jednak nie wyrugowano jej całkowicie z kompozycji. Bardzo pijalne, udane piwo, a przy tym spora niespodzianka. (7/10)
Jako rzekłem, fajnie, że temat puszek jest przez niektórych polskich rzemieslników podejmowany. Szkoda że wciąć rzadko, no i że w puszkach nie zawsze lądują te piwa z danego browaru, które na takie wyróżnienie zasługują smakiem. Niemniej jednak, w moim przypadku puszka jako taka stanowi dodatkowy asumpt do zakupu danego piwa. Szkoda, że chyba jestem w mniejszości.