Loading...

Sześciopak polskiego craftu 119-122

Odnotowuję pewien postęp, wraz z tym sześciopakiem bowiem dotarłem w zasadzie do końca 2018 roku. Stosownie do okoliczności to właśnie w nim znalazły się dwa moim zdaniem najlepsze crafty 2018 roku. Średnia ocen piw w nim ujętych jest jednak wysoka nie tylko ze względu na te dwa mistrzowskie wywary.

Dawno nie piłem niczego z Pracowni Piwa, więc czemuż nie Wawe Love (ekstr. 8%, alk. 2,5%)? Silne białe grono, kiszone ogórki, ziemisty drożdż – coś tutaj poszło nie tak, czego dodatkowym przejawem jest nadmiernie nagazowanie, zaskakująco jednak nie niwelujące niespodziewanie gładkiej faktury piwa. Jest lekko gorzkie, z kolei wbrew zapachowym sugestiom nie jest kwaśne, zaś zgonie z oczekiwaniami jest rześkie. Może więc i nie jest tym, czym być miało, ale zachowuje pewne pozytywne atrybuty częściowo wyrównujące jego niedoskonałości. (5,5/10)

Bourbonowe piwo bez leżakowania go w beczkach po bourbonie? Coś w ten deseń udało się stworzyć Pincie, której A Nanasy (ekstr. 16,5%, alk. 7,1%), czyli ‘pina colada ale’, serwuje nam efekt nieco bourbonowy, tak mi się przynajmniej podkreślona obecność kokosowych nut skojarzyła, natomiast tytułowy pinacoladowy ananas wprawdzie został do piwa dodany, ale wtórnie wywołuje skojarzenia z owocowymi chmielami bardziej niż z owocem jako takim. Faktycznie pina colada, tyle że ze sporą domieszką malibu, bo to kokos tutaj dominuje. Lekko słodkie, oryginalne, bardzo smaczne piwo. (7/10)

Bardzo smacznym wyrobem jest też Simpleasy od Kingpina (ekstr. 10,5%, alk. 4,1%). Gładkie, dość soczyste, bardzo lekkie, wzorowo pijalne piwo. Cytrusowe w głównej mierze, choć te dodane płatki zbożowe nie tylko widać w mętności tego lekkiego new englanda, ale również czuć – w zapachu, ale przede wszystkim we smaku, w postaci przypominającej ciasteczka śniadaniowe. Bdb. (7/10)

Wschodzącą gwiazdą na polskim craftowym firmamencie jest kontraktowiec Funky Fluid. Everyday Hazy APA (ekstr. 12,5%, alk. 4,5%) łączy w soczysty sposób żółte owoce z cytrusami, lekko wchodzi i nie jest piwem nadmiernie pikantnym. Prosty, poczciwy nowofalowy ejlik, faktycznie czyniący zadość swojej nazwie. (6,5/10)

Magic Dragon było w moim odczuciu jednym z najlepszych piw, jakie polski craft wydał ze swoich trzewi w 2015 roku. Little Dragon z Pracowni Piwa (ekstr. 11%, alk. 4,5%) do tamtego piwa nie nawiązuje wprawdzie chyba na żadnej płaszczyźnie oprócz nazwy, jest jednak bardzo dobrym piwem. Lekki, sesyjny pale ale ze stonowaną goryczką i prostym bukietem, w którym liczi zespolone z kwiatem bzu dominuje nad pomarańczopodobną cytrusowością. Piwo zgodne z pierwotnymi (sesyjnymi, jeśli ktoś zapomniał) założeniami tego browaru, godne polecenia. (7/10)

Godny polecenia niestety nie jest Cafe Racer od Artezanów (alk. 4,5%). Czekoladowy, ziemisty, zdecydowanie zbyt kwaśny. Użyta kawa nie była chyba pierwszej jakości, w gotowym piwie objawiając się – już pomijając wspomniany, irytujący kwasek – nutami kapar w zalewie i wasabi, no i jeszcze gorczycy, co w połączeniu z kwaskiem robi częściowo wrażenie, jakby w kadzi wylądowała musztarda francuska. Kawa rzadko kiedy jest szczęśliwym dodatkiem do piwa i Cafe Racer jest dobrym unaocznieniem tego stanu rzeczy. (4,5/10)

Byłem ciekaw, czy Łańcut zdoła utrzymać bardzo wysoki poziom w tematyce pilsowej. Wszelkie ewentualne obawy, jakie mogłem mieć, zostały rozwiane pilsem Rajsky Plyn (ekstr. 12,5%, alk. 5%), modelowym piwem w tym stylu. Delikatnie słodowe/zbożowe, silnie naznaczone ziołowym chmielem, z subtelną słodyczą resztkową i rasową goryczką. Akcent piwniczny jest obecny, acz bardzo ulotny. Samo piwo jest też ulotne, w tym sensie, że znika ze szkła w okamgnieniu. Piwo bez skazy. Łańcut jest nadal wespół z Redenem polskim królem pilsów, jak karp jest grudniowym królem domowych wanien. (7,5/10)

Królem pilsów nie została niestety Brokreacja. Nie podzielam zachwytów kolegów po klawiaturze The Bloggerem 2018 (ekstr. 10%, alk. 4%), przynajmniej w formie, w jakiej mi się zaprezentował. Zapowiadało się niezgorsza – podkreślone ziołowe nachmielenie, mocno podkreślona goryczka, a do tego trochę zboża i marginalna chlebowość. Masełka nie wyczułem, ale to dobrze, pod tym względem wolę kiedy desitka jest nietypowa. Zgrzyt ma miejsce po lekkim ogrzaniu, kiedy do głosu w finiszu dochodzi przecier marchewkowy. Nie jest on nadmiernie uciążliwy, a dzięki kompozycji słodowo-chmielowej piwo nadal dobrze się pije, ale jednak bez tego kłopotliwego niuansu byłoby o niebo lepiej. (6/10)

W końcu udało mi się wychylić szklanicę Permanent Vacation (ekstr. 15%, alk. 6,5%), ale to akurat piwo od Piwnego Podziemia wolałbym mieć nalane w innej formie. Dość soczysta marakuja nadaje tutaj ton, flankowana nutami innych żółtych owoców. Lekka chmielowa pikantność nie burzy całokształtu, w przeciwieństwie do wyraźnie wyczuwalnej siarki, łypiącej na dodatek częściowo w kierunku kibla. Wrażenie całościowe jest średnio na jeża, bo z jednej strony kompozycja aromatyczna jest nad wyraz atrakcyjna, z drugiej zabrakło dbałości o wykonanie. Ufam, że w dopracowanej formie to piwo potrafi być w pełni zdowalające. (5/10)

Konstancin Witbier (ekstr. 12,1%, alk. 5,3%) to spektakularna maślana wtopa. Kolendra w połączeniu z białym gronem to recepta na udanego wita, natomiast piwo smakuje, jakby było leżakowane w nieumytej cysternie po maślance. Na dodatek wspomniane witowe nuty są obecne w aromacie, smak natomiast jest pustawo-maślankowy, zaś posmak już tylko maślankowy. Czyżby to była kooperacja Czarnkowa z Mlekovitą? (2,5/10)

Kolejnym piwem, które nie wyszło zapewne do końca zgodnie z założeniami, jest butelkowa wersja Hazy Morning od Pinty (ekstr. 12%, alk. 4,4%). Piwo jest mętne, jest też lekko gorzkie, ale zarazem nie jest słodkie. Lekkie, rześkie i mocno cytrusowe. Co poszło nie tak? Z jednej strony brakuje mu soczystości – mimo podkreślonej cytrusowej strony bukietu. Poza tym nie brakuje mu niestety siarki, która zakłóca tutaj częściowo przyjemność z picia. No nie pykło. (5,5/10)

Pierwszy Dział Testowy Browaru Zakładowego uważam wbrew malkontentom za wyjątkowo udany. Cieszyłem się więc bardzo na Dział Testowy #2 (ekstr. 24%, alk. 9,2%), czyli quadrupel z malinami. No i niestety, tym razem lublinianie zawiedli. Maliny zdominowały w tym piwie niemalże wszystko, ze szkodą dla złożoności i głębi. Czuć głównie maliny w połączeniu z nielichym woltażem piwa, bo akurat alkohol jest tą cechą, którego nie zamaskowały. Zupełnie pod spodem, niemrawo prześwitują strzępy słodowości, ciemne owoce, melasa, może trochę czekolady, ale jest tego stanowczo za mało. Słodkie, jednowymiarowe piwo, któremu niestety daleko do kompleksowości rasowego quadrupla. (4,5/10)

Ciężko było nie wieszać psów na twórczości AleBrowaru ostatnimi laty. Mało które piwo było udane, aż smutno było obserwować dołowanie jednego z niegdysiejszych flagowców polskiego craftu. Najpóźniej jednak wraz z pojawieniem się serii New England DDH Double IPA rzeczy nabrały zgoła odmiennego kierunku. Jako pierwsze w moim szkle wylądowało New England DDH Double IPA Simcoe Mosaic (ekstr. 20%, alk. 8,9%). No i zrobiło wrażenie. Powiem więcej, dzień wcześniej piłem mętną imperial ajpę z angielskiego, fetowanego obecnie Wylama i z ręką na sercu stwierdzam, że to jest ten sam poziom. Piwo jest soczyste, owocowe do imentu, multiwitaminowe (bez witaminy C rzecz jasna), z przewodnią rolą mango, ananasa i mandarynki, poboczną obecnością melona i żywicą dla uzupełnienia. Nie zapomniano o goryczce, która jest wyraźna acz nie dominująca, rzekłbym szyta na miarę. Nie czuć alkoholu, zaś piekąca chmielowość, zmora wielu nju inglandów, jest zupełnie marginalna. Super. (8/10)

Czego się spodziewałem po New England DDH DIPA Citra Galaxy (ekstr. 20%, alk. 8,9%)? Spodziewałem się cytrusów, nut kocich i soczystości, zaś obawiałem się piekącej chmielowości, mimo że poprzednie piwo z tej serii było od niej praktycznie wolne. A co dostałem? Dostałem całą gammę białych i żółtych cytrusów – od grejpfruta i pomelo po pomarańczę, a przede wszystkim mandarynkę – dostałem również dojrzałą marakuję, dostałem mango, nie dostałem nut kocich. Dostałem maksymalną soczystość i brak chmielinowego pieczenia na podniebieniu. Dostałem piwo, które wchodzi jak sok, smakuje jednak jak piwo (goryczka jest stonowana, no ale jednak jest), a ma woltaż zupełnie nielichy. Piwo zdradzieckie, które w zasadzie w tematyce nju inglandów stawia kropkę nad „i”. Nie wiem, czy ktoś to piwo w kraju pobije. Zupełnie szczerze zastanawiam się też, czy nie jest to najlepszy nju ingland, jakiego piłem. Stwierdzam za to z pełnym przekonanien, że jest to obecnie najlepsza polska ipka. Poziom Heady Toppera. (8,5/10)

New England DDH DIPA Centennial Amarillo (ekstr. 20%, alk. 7%) pachnie jak torebka żelków Haribo Tutti Frutti. Pomarańczą, grejpfrutem, mango, ananasem, papają i morelą, z podszyciem dyskretnie puszczającym oczko w kierunku bardziej owocowych odmian zielonej herbaty. Mimo płytkiego odfermentowania pełnia nie narzuca się, a w każdym razie nie rzutuje negatywnie na fantastyczną pijalność. Z wszystkich trzech piw z tej serii to jest chyba najmniej intensywne, co absolutnie nie oznacza, że mu intensywności brakuje, a tym bardziej soczystości. Natłok wrażeń jest i w tym piwie tak kompletny i skrojony na miarę, że mocno stonowana goryczka mi nie przeszkadza – odwrotnie niż w wielu nju inglandach. Świetna sztuka. (7,5/10)

Jak z tematem DDH NE IPA poradziła sobie Widawa? Marnie. Hazy Hazi (ekstr. 16%, alk. 6,2%) to piwo ciemne w barwie, wodniste, mało aromatyczne. W dodatku kwiatowo-owocowa chmielowość została tutaj zepchnięta w tło przez stale się przewijające ziemisto-funkowe nuty drożdżowe. Dodajmy do tego niemalże niezauważalną goryczkę i mamy nadpsutą wodę w cenie craftowego piwa. Czuję się oszukany. (3/10)

Kooperacja jednego z czołowych polskich craftowców z jedną z najlepszych miodosytni na świecie – zamysł brzmi obiecująco, dopóki sobie człowiek nie uświadomi, że logicznie rzecz biorąc, musiała z tego wyjść fuzja piwa i miodu, a to nie jest łatwy temat. Honey, I’m Home (alk. 6,9%) to miodowa IPA w wykonaniu Pracowni Piwa i Superstition Meadery. Obecne w piwie kwiatowo-miodowe nuty nie sprawiają, że pachnie utlenieniem, a i prawilna goryczka czyni je zdecydowanie czymś mocno odległym od stereotypowych polskich piw miodowych. Szczególnie, że jest to w pierwszym rzędzie cytrusowa, rześka, trochę żółtoowocowa, marginalnie różana IPA. Bez zastrzeżeń. (7/10)

Szanuję Pintę za przecieranie szlaków i nowatorstwo na polskim rynku bez uciekania się do wziętych z koziego zada dodatków. PIGA (ekstr. 13,8%, alk. 6,5%) to powstały wespół z włoskim Amarcord „Polish-Italian grape ale”. Styl bardzo mało popularny, polegający na łączeniu piwa z moszczem z winogron. Piłem dotychczas tylko trzy piwa podpadające pod ten opis (o ile mnie pamięć nie myli) i efekt końcowy był różny. Pinta uplasowała się mniej więcej w połowie spektrum. Winogrona są tutaj na przedzie, skojarzenia obejmują również inne czerwone owoce. Goryczka jest raczej delikatna, przy czym piwo jest też trochę kwaskowe. Przeszkadzają nuty maślankowe, choć w tym akurat wypadku nie podejmuję się oceny, czy to wada, czy też specyfika dodanego grona. Nie ma to jednak znaczenia – nie są przyjemne. Zaletą piwa jest jego rześkość – smakuje zdecydowanie lżej niż można wywnioskować z jego parametrów. Minusem jest brak kompleksowości i głębi, co w przypadku piwa, które smakuje wybitnie niepiwnie, stawia pod znakiem zapytania sens jego istnienia. (5,5/10)

Warsaw Express w wersji podstawowej to jedno z najlepszych piw, które ukazały się ubiegłego roku pod szyldem Pinty. Wersja Bourbon BA (ekstr. 24,7%, alk. 9,5%) tego powstałego we współpracy z rosyjskim Bakuninem wheat łajna to jednak jeszcze dwa poziomy wyżej. Mamy więc z jednej strony hojną dawkę kokosu i wanilii, z drugiej wyrazistą pomarańczę i tropikalno-owocowe nuty amerykańskich chmieli, które przekierowują skojarzenia w stronę pina colady. Mamy też gęstą, wręcz mięsistą bazę słodową i poboczne nuty toffi. No i jeszcze kremowość, wręcz puszystość. Wszystko pasuje do siebie jak ulał i jest doskonale przegryzione. Już dawno piwo BA nie dało mi tyle frajdy. Alkohol jest wzorowo ukryty i mimo odczuwalnego jednak ciężaru piwo jest tak smakowite, że ciężko je pić w wolnym tempie. Mistrzostwo! (8,5/10)

Po dłuższej przerwie miałem okazję zapoznać się z większą ilością piw od Piwnego Podziemia. Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie Papaya Berliner Weisse (alk. 5%). Zdecydowanie bardziej berliner niż papaja (na szczęście), piwo tryskające rześkością lacto, z nutami cytryn oraz zsiadłego mleka, przy średnim poziomie kwaśności. Jestem bardzo na tak, piwo wzorowo orzeźwia. (7/10)

Gorzej w moich oczach wypadł west coast DDH IPA Triple Vision (ekstr. 18,5%, alk. 8,5%). Jest to piwo soczyste, technicznie bez zarzutów, jednak profil chmielowy mi nie siadł. Połączenie zakurzonego pelletu, pomelo, grejpfruta i całej masy przejrzałych, gnilnych tropików nasunęło mi skojarzenia ze stoiskami z mocno nieświeżymi owocami w krajach tropikalnych, a nie jest to skojarzenie zbytnio pozytywne. Trzeba jednak podkreślić, że zgodnie z opisem, piwo ma podkreśloną goryczkę, co w przypadku polskich piw z ‘DDH IPA’ w nazwie niekoniecznie jest oczywiste. (6/10)

Ot na przykład Juicilicious DDH (alk. 6,4%) z tego samego browaru. Goryczka lekka do średniej, a przy tym soczysty profil chmielowy, na który składają się między innymi nuty marakuji, guawy, ale i kocie. Piwo jest gładkie, jak na DDH może nie do końca intensywne, acz jednoznacznie owocowe w aromacie oraz smaku, a przy tym oszczędnie nasycone. Dobre, przy czym problem mam kolejny raz z profilem chmielowym, w tym wypadku z kocimi naleciałościami, no i niedogazowaniem. (6,5/10)

Z profilem chmielowym wszystko jest w porządku w przypadku Następnego Mętnego (alk. 6,2%). No, może poza marginalną granulatowością. Multiwitamina z przewodnimi rolami mango oraz brzoskwini to zdecydowanie przyjemna rzecz. Średnio mocna goryczka przy braku przesłodzenia także. Problemem była stosunkowo niska intensywność smakowa, niska soczystość, a przede wszystkim irytująca pikantność, która po pewnym czasie zdołała usunąć w niebyt początkową gładkość na podniebieniu. (5,5/10)

Kolejny kwas z Browaru Stu Mostów, to Art 21 Pineapple and Passionfruit Sour Ale (ekstr. 15,2%, alk. 6,5%), uwarzony wespół z rosyjskim Zagovorem. Marakui wylądowało tutaj dwa razy mniej niż ananasa, ale czuć ją spokojnie cztery razy bardziej. Jest rześka i pestkowa. Z kolei co do ananasa, to we frapujący sposób połączenie nut owocowych oraz lactobacillusa wywołuje w tym piwie skojarzenia z kwaśnymi malinami, porzeczką, a nawet na dalszym planie z arbuzem. Ananas gdzieś w tym wszystkim ginie, ale zakładam, że w taki ciekawy sposób przyczynia się do skojarzeń wtórnych. Jest to jedno z tych piw, które dzięki rześkości oszukują zmysły odnośnie swojego woltażu, mimo że to piwo jednak ma trochę ciała. Jest to smaczny, podrasowany owocami, imperialny berliner. (6,5/10)

Polskimi craftami roku zostały więc moim zdaniem dwa wywary pionierów sceny. New England DDH DIPA Citra Galaxy od AleBrowaru – o którym było bardzo głośno – oraz Warsaw Express Bourbon BA od Pinty i Bakunina – o którym było cicho. Poza tymi dwoma piwami oraz dwoma pozostałymi DDH nju inglandami AleBrowaru, najlepszym piwem w tym wpisie jest Rajsky Plyn od Łańcuta, co jednak nie jest zaskoczeniem.

Jak już napisałem we wstępie, wraz z tym wpisem dotarłem w końcu do końca roku 2018 w polskim crafcie, co oznacza, że krafcik być może w niedalekiej przesłości przestanie mi już uciekać.

sześciopak polskiego craftu 2273490004617478360

Prześlij komentarz

  1. No nie, niestety, ten Warsaw Wxpress Bourbon BA jest dużo słabszy od podstawki, a miałem ostatnio okazję wypić jedno po drugim. Nuty beczki są bardzo mało intensywne, chmiel gdzieś uleciał, kiedy w normalnej wersji aż buchało owocami i cukierkami, do tego pojawiło się tez coś w stylu kiszonego ogórka z koperkiem, pewnie początki pracy dzikusów. Wielkie rozczarowanie, choć świeżo po premierze mogło być świetne. Podstawka jest wciąż świetna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, to brzmi wręcz jak zupełnie inne piwo. Piłem raz z butelki i dwa razy z kranu i za każdym razem było nieziemsko dobre. Być może coś się w niektórych butelkach zaczęło rozwijać niedobrego.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)