Loading...

Browar Tęczynek

Z pewnym rozbawieniem obserwowałem pół roku temu marketingową ofensywę Tenczynka. Po zmianie właściciela z Jakubiaka na Palikota (a raczej na konsorcjum, w którym były polityk wydaje się być pociągającym za sznurki) odświeżono logo, opracowano nowe portfolio, mocno zaznaczono prezencję internetową i udano się między innymi do piwnych blogerów, żeby wypromować browar w nowej odsłonie. No i czytając wypociny niektórych kolegów po fachu można było wręcz odnieść wrażenie, że oto Tenczynek jest niemalże nową nadzieją polskiego craftu. Jako że część (podkreślam – część!) tych opinii jest popartych stosowną fakturą od browaru, można się domyśleć, dlaczego ten Tenczynek stał się nagle taki dobry. Zresztą – ja nie krytykuję marketingowej przebiegłości stosownego działu Tenczynka, bo promocja jest robiona faktycznie chyba umiejętnie. Skontaktowali się i ze mną, grzecznie odmówiłem „współpracy”, ale recenzję to mogę zrobić. Szczególnie w świetle peanów na cześć Tenczynka, które aż korci skonfrontować z rzeczywistością.

I oto Lager (alk. 5%). Sporo w nim zbożowych nut, choć czuć i trochę akcentów miodowych. O „mocnej chmielowości”, którą opisano na kontrze nie ma mowy. Goryczka jest rachityczna, a trawiaste chmielowe nutki bardzo ulotne, tak samo jak metaliczność (to rzecz jasna lepiej tak niż na odwrót). Zresztą tenczyński lager to taki a la helles łypiący w kierunku eurolagera. Mało intensywny, leciutko kwaskowy, nieco aldehydowy, do popijania przy koszeniu trawnika, choć mimo że dotarł bezpośrednio z browaru, to i trochę kartonowych nutek udało się tutaj zagnieździć. Dostaje taką ocenę, na jaką nie najgorszy eurolager zasługuje. (3,5/10)

Pils (alk. 5,4%) jest tylko pozornie lepszy. Uzyskano dość wyraźną chmielową trawiastość oraz ziołowość, została z kolei zbożowość, lekka kwaskowa szorstkość oraz współwystępujące z tą ostatnią nuty jabłkowe, jak i kapka metalu (właściwie to więcej niż kapka). Dołączyła goryczka, która jest tylko śladowo mocniejsza niż w Lagerze i w moim odczuciu nie równoważy słodyczy resztkowej. Porządny pils my ass. (3,5/10)

Marcowe (alk. 5,6%) prezentuje się wyraźnie lepiej. Wciąż jednak nie jest dobre. Sporo nut słodowych, trochę chmielu. Stylowe nutki chlebowo-melanoidynowe. Po resztkowo-słodyczowej stronie mocy, z nikłą goryczką, zgodnie ze stylem. Niestety metaliczność daje się tutaj wyraźnie we znaki. No i nie wiem, czy akurat dzisiaj jestem wyjątkowo wyostrzony na jabłuszko, ale i tutaj je wyczuwam – chociaż w mniejszym stężeniu niż w piwach powyżej. Do bawarskich pierwowzorów ma daleko, ale jak na ten browar nie jest źle – słodowość jest całkiem nieźle skomponowana. (4,5/10)

Bock (ekstr. 16%, alk. 6,8%) oferuje nuty melanoidynowe, karmelowe i rodzynkowe, a nawet orzechowe. Jest też delikatne jabłuszko i lekki kwasek, więc na tym etapie można stwierdzić, że jest to constans w przypadku tenczynkowych lagerów. Tak samo jak metal, który i tutaj przewija się w tle, symulując krwawienie dziąseł. W smaku brakuje mi treściwości, natomiast zasyp jest dobrze skomponowany, gdyby nie delikatna wadliwość, to byłoby to chyba nawet dobre piwo. Szczególnie że w finiszu robi się trochę bardziej ciemno, omal czekoladowo. Jako tako to wyszło. (5,5/10)

Własnym sumptem dokupiłem Pszeniczne (alk. 4,8%). Profil drożdżowo-goździkowy ze słodową nutą, więc nie moja bajka (team Aying!), ale zakładam, że taki mógł być zamysł. Estry gdzieś zginęły – banana ani innych żółtych owoców nie wyczułem wcale. Piwo jest za to dość siarkowe, co mi zazwyczaj w weizenach nie przeszkadza, ale w mniejszym stężeniu. W ustach lekko kwaskowe, goryczka minimalnie mocniejsza niż w gatunkowych pierwowzorach. Ledwie poprawne piwo, które zapomina się jeszcze w trakcie picia. (5/10)

Przechodzimy do kolekcji nowofalowej. American Wheat (ekstr. 11,5%, alk. 4,5%) oferuje podwyższoną dawkę chmielu. Z jednej strony jest cytrusowo, z drugiej jest konglomerat granulatowo-herbaciano-trawiasty. W podobny sposób często wychodzą eksperymenty korpobrowarów z nową falą. Bukiet przypomniał mi jedyne istniejące gruzińskie piwo z nowofalowymi chmielami, jakie istniało bodajże w 2015 roku, kiedy tam byłem. Oczywiście było to korpopiwo. W smaku jest w zasadzie… mało smaku, trawiasto-granulatowość przechodzi w finiszu płynnie w nieco łodygową goryczkę i ulotny akcent kartonowy. Plusem piwa jest to, że jest rześkie. Minusem to, że brakuje mu substancji. (4,5/10)

W świetle powyższego niespodzianką okazała się tenczynkowa IPA (ekstr. 15%, alk. 6%). Piwo słodkawe, z rozmysłem karmelowe, po słodowej stronie tego chmielowego stylu. Nachmielenie z jednej strony jest pomarańczowo-owocowe, z drugiej ziołowo-trawiaste, przy czym owocowość dominuje w bukiecie, zaś zielone nuty trzymają się w tle, oddziałując jednak wyraźnie na charakter średnio mocnej goryczki. Nic tutaj nie wyrywa z butów, ale jest to dobra IPA, mniej więcej w dwóch trzecich drogi z Bournemouth do New Hampshire. (6,5/10)

I tak to wygląda. Jasne lagiery z Tenczynka to fantastyczne eurolagery. Nie są kosmicznie wadliwe, ale jednak brakuje im nawet do poprawności. Przede wszystkim jednak są miałkie, mało wyraziste. Seria nowofalowa w tej szczątkowej ilości, w jakiej do mnie dotarła, to a la koncernowy crafty american wheat oraz zaskakująco poprawna IPA. Ostatnie piwo jest wyjątkiem w odświeżonym portfolio Tenczynka. Wprawdzie jak przywołam pamięcią tenczynkowego milk stouta oraz RISa jeszcze z ery Jakubiaka, to owszem, browar odnotował częściowo wzrost jakościowy, ale zbyt mały, żeby go móc polecić. Przynajmniej w formie, jaką sobą reprezentował zaraz po ponownym starcie – powyższe recenzje dotyczą bowiem pierwszych warek inkryminowanych piw, wypitych rzecz jasna bez zbędnej zwłoki.

recenzje 2975765514072787850

Prześlij komentarz

  1. U ar fakin iwsam!
    zero jeńcuff!
    uczciwość 100
    wierność poglądom 100
    dziękuje Panu
    kuba

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)