RIS challenge: De Molen vs. Piwoteka vs. Browar Zakładowy vs. Browars vs. Evil Twin vs. Lagunitas
https://thebeervault.blogspot.com/2017/04/ris-challenge-de-molen-vs-piwoteka-vs.html
Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu byłem w sklepie specjalistycznym i kupiłem kilka piw na siłę, bo miałem ochotę na coś nowego, ale wybór nie był oszałamiający, delikatnie rzecz ujmując. Obecnie bez większego trudu jestem w stanie skomponować zestaw wysoko ocenianych, pokrewnych gatunkowo rodzimych oraz zagranicznych piw. Ostatnio wybór padł na stouty imperialne. W szranki stanęły wspólne dzieło Piwoteki oraz De Molena (pierwsza warka), evergreen z Evil Twin, świetnie przyjęty Pan Kierownik z lubelskiego Browaru Zakłądowego, RIS z limanowskiego Browars, klasyk z amerykańskiego Lagunitas oraz jedo z najwyżej ocenianych piw holenderskiego De Molen.
Wspólne dzieło Piwoteki oraz De Molena, czyli Łódź i Młyn (ekstr. 29,7%, alk. 13,8%), zebrało generalnie przychylne opinie, przy czym rzadsze głosy krytyki skupiały się albo na braku ułożenia albo na nadmiarze nut dodanej do piwa jarzębiny. No i faktycznie – pomijając subtelną sproszkowaną czekoladę i jeszcze bardziej śladowe nutki palone, receptory węchu wychwyciły tutaj głównie czerwone nutki, owocowe, kojarzące się częściowo z malinami, trochę może perfumowe. Nie mam pojęcia jak pachnie i smakuje jarzębina, ale wydaje mi się że pomijając estry, to ona tutaj wpływa miarodajnie na całokształt. Bez problemu można za to wychwycić, szczególnie w smaku, czarną porzeczkę, a nawet trochę borówki. Jest ciekawie. A czy jest dobrze? Piwo jest bardziej wytrawne niż się spodziewałem, słodycz jest umiarkowana i zostaje niemalże od razu zmyta przez mocną, szorstką, cierpkawą i długą goryczkę. Ten element mi przeszkadzał, natomiast ogólna, nazwijmy to ‘jagodowość’ piwa wyszła faktycznie intrygująco i nadała piwu angielskiego charakteru. Moc alkoholową wprawdzie czuć, ale pasuje ona do tak niespodziewanie owocowego profilu piwa. Ja jestem na tak. (7/10)
Jedna rzecz w Evil Twin Soft DK (alk. 10,4%) jest niemalże nie do pobicia. Aromat. Idealne zespolenie gorzkiej czekolady na pumperniklu, cała masa ciemnych owoców, dających efekt porto, delikatne elementy skórzanej tapicerki, winność, sporo lukrecji. Tak się to robi. Niestety smak nie potrafi jednak dorównać aromatowi. Brakuje trochę głębi, piwo jest poza tym mimo obecnej słodyczy i tak stosunkowo wytrawne i ‘wąskie w biodrach’, że tak powiem. Przynajmniej względem tego, co sobie po powąchaniu wyobraziłem. W smaku jest ponadto bardziej palono-kawowe, szczególnie w finiszu, choć wciąż mocno owocowe. Godne pochwały jest za to ułożenie – ciężko się po smaku domyślić niebagatelnego woltażu tego piwa. (7/10)
Pan Kierownik (ekstr. 25%, alk. 9,5%) z Browaru Zakładowego zebrał bardzo dobre recenzje. I tak jak jest to jeden z moich ulubionych młodych browarów, tak akurat w przypadku tego piwa nie wypadł w moich oczach przekonująco. Niedogazowane, mocno, popiołowo palone, z nutami czekolady oraz dyskretną owocowością w tle ginie moim zdaniem w tłumie, nie wyróżnia się niczym in plus. Ma spore ciało, jest słodko-gorzkie, z przechyłem ku mocnej goryczy, ale niczym mnie nie ujęło. W odróżnieniu od świetnego zakładowego barlej łajna, to wyszło średnie. (5,5/10)
RISnieft (ekstr. 22%, alk. 8%) z Limanowej, z browaru Browars, pity z kija trącił niestety aldehydem jabłkowym, tfu, znaczy się octowym. Miał też sporo przyjemnych nut do zaprezentowania – gorzką czekoladę, paloność, trochę lukrecji, orzechy w posmaku. Odczucie pełni było najwyżej średnie, co przekłada się w świetle mocarnego gatunku na niemalże cienkusza. Jest za to zbalansowane – ani słodycz ani goryczka nie są mocniej podkreślone – z drugiej strony jednak generalnie niezbyt intensywne. Nieźle się to piło, ale do tuzów gatunku ma bardzo daleko. (6/10)
Na boku etykiety Lagunitas Imperial Stouta (alk. 9,9%) można znaleźć mającą uchodzić za śmieszną historyjkę o niedoli rosyjskiego proletariatu przed Rewolucją. Proletariatu zdychającego z głodu, przerywającego zdychanie na żłopanie RIS-ów, podczas gdy Rasputin niemożliwego do wypowiedzenia -gorska chędożył carycę, a bunt uciskanych mas pukał do drzwi. No i niestety, tak płytkie jak rozumienie historii i świata przez Amerykanów, tak płytki jest ten właśnie RIS. Sporo w tym piwie karmelu i melasy okraszonych ziołowymi akcentami, dużo jest też nut owocowych, motających się pomiędzy wiśnią a winnością. W smaku finisz jest bardziej ziołowo-chmielowy, a przede wszystkim lukrecjowy niż czekoladowo-palony, ciała trochę brakuje, i ogólnie człowiek ma wrażenie obcowania za jakimś bieda-RISem bardziej niż amerykańskim przedstawicielem stylu z browaru o pewnej renomie. No trudno. (5,5/10)
A na koniec – jak sobie poradził De Molen solo? Heaven & Hell (ekstr. 26,9%, alk. 11,9%) jest piwem przeznaczonym do wydłużonego leżakowania – tak przynajmniej odczytuję sugerowaną datę ważności, wyznaczoną na 2041 rok. Bez sensu czekać, wypiłem więc butelkowanego w 2016 roku świeżucha, który ma fajnie skomponowany aromat – kawa, spora paloność, skórzana tapicerka, nuta toffi, delikatna wiśnia, wafelki i lukrecja – ale nie jest specjalnie intensywny. W smaku pierwszy akord jest mocno lukrecjowy, a finisz to znowuż wafle posypane popiołem i polane kawą. Jest słodycz kontrowana odpowiednią goryczką, jest ciało, jest rewelacyjnie ukryty alkohol i niesamowita wręcz jak na taki kolosalny woltaż pijalność. Piwo pije się łyk za łykiem i tylko lekkie grzanie w gardle sugeruje człowiekowi, żeby trochę zwolnił. Ale właśnie – nie ma specjalnie głębi, smak w przeciwieństwie do aromatu nie jest zbytnio złożony, ciała ma mniej niż oczekiwałem. Nie jest to więc bomba-RIS, do krojenia nożem, głęboki jak Rów Mariański. Ale z drugiej strony jest to świetne piwo. No i zrobienie tak lekkiego w odbiorze piwa przy takich parametrach to też jest sztuka. (7,5/10)
Lagunitas, Browars i Browar Zakładowy tym razem rozczarowały, Evil Twin nie potrafił przekuć rewelacyjnego aromatu w równie dobry smak, jarzębinowy RIS z kolei udał się lepiej niż wiele osób mnie ostrzegało. Zwycięzcą zestawienia jest jednak Heaven & Hell z De Molenu, który powoli mogę zacząć uznawać za bezpieczny browar, bo mało co im ostatnimi czasy nie wychodzi.