Loading...

Powiew Bałtyku na szkockich wyżynach i nad Wełtawą

Bałtycki porter dobrem Polski jest, ale i poza granicami naszego kraju się go warzy. Wprawdzie w obrębie piw niszowych w porównaniu z pok...

Bałtycki porter dobrem Polski jest, ale i poza granicami naszego kraju się go warzy. Wprawdzie w obrębie piw niszowych w porównaniu z pokrewnym smakowo imperial stoutem nie cieszy się przesadną popularnością, ale jednak ma swoich wielbicieli. W Polsce zagraniczne baltic portery są raczej rzadko dostępne, ale udało mi się zdobyć dwóch przedstawicieli bałtyckiego gatunku spoza Bałtyku. Alice Porter ze szkockiego BrewDoga, to jeszcze nie brzmi nietypowo – ot Wikingów przecież na Wyspy Brytyjskie nieraz zawiało. Czeski Pardubicky Porter już wydaje się być bardziej egzotyczny. To tak jak czeskie szanty. Ale, ale. Wprawdzie Czechy dostępu do morza nie mają, ale Boliwia też nie ma. A mimo to Boliwia posiada marynarkę wojenną (pływa sobie po jeziorze Titicaca). No to Czechy sobie mogą pozwolić przynajmniej na porteru bałtycku, nieprawdaż-u?

Alice Porter z BrewDoga to dość dziwne piwo. Przy 6,2% alkoholu przez rodzimych znawców zostałoby zdyskwalifikowane jako cienkusz wśród porterów bałtyckich, choć przecież człowiek który ten styl de facto zdefiniował (Michael Jackson, ale Białas) zaliczał do nich jeszcze słabszego alkoholowo Carnegie Stark Porter. Tymczasem porter bałtycki ze Szkocji jest ponoć oparty na 300-letniej recepturze, tyle że modernistyczne tło stanowią dwa nowofalowe chmiele. To nie prościej było napisać, że to jednak nie jest piwo według 300-letniej receptury? Aha, no, prestiż byłby mniejszy, przecież BrewDog to browar skupiający się głównie na marketingu. No to powstaje pytanie zadane ongiś przez zespół Smokie – Who the f**k is Alice? W zapachu absolutnie nieoczekiwany kolaż czerwonych owoców (w wersji gumisiowej, najbardziej truskawek, potem wiśni) i potpourri. Jest i guma balonowa, a la Kaczor Donald („Born in the PRL...”). Dopiero po mocniejszym skupieniu można wyczuć nutę paloną oraz trochę wanilii. Pierwotnie piwo miało nazwę Vanilla Porter, więc to ostatnie nie dziwi. W smaku dość pełne, w dalszym ciągu bardzo owocowe. Słodkawe, z finiszem w którym wybrzmiewa dominująca piwo owocowość przy akompaniamencie nutek palonych i lukrecjowych. Bardzo oryginalne podejście. Niektórym potpourri w aromacie będzie przeszkadzać, mi się na przykład trochę kojarzy ze starymi szafami w starych domach starych ludzi, choć wbrew pozorom zabawy mi nie popsuło. Bardzo fajne piwo. (Ocena: 7/10)

Pardubicky Porter (ekstr. 19%, alk. 8%) to już bardziej klasyczna pozycja. Urzeka swoją puszystą pianą i pełnym smakiem, nieco zadziwia aromatem. W tym ostatnim prym wiodą suszone śliwki, jest obecna paloność, dziwi za to nuta która skojarzeniowo wędruje od mocno spleśniałej ziemi do duszącego, taniego dezodorantu a la Old Spice. Podobna do tych nut pochodzących od słoweńskiego chmielu Dana, które niedawno zepsuły jedno z piw BrewDoga. Nie wiem skąd to, ale nie jest zbytnio przyjemne. Za to w smaku już tego czegoś na szczęście nie ma. Tutaj rządzą śliwki w czekoladzie, dość słodkie, unoszone na pełnym ciele słodowym. Przekonuje do siebie kremowość piwa, zaś słabo wyczuwalna paloność sprawia, że biorąc pod uwagę resztę, ma coś wspólnego z koźlakiem dubeltowym. Koniec końców dla Czechów porter bałtycki to ten sam poziom egzotyki co galeon czy karawella. Mimo to im się bardzo udał. (Ocena: 7/10)

I co? Można robić fajne portery bałtyckie poza Polską? Można. Nawet jeśli wychodzą tak nieortodoksyjnie jak w przypadku BrewDoga.

recenzje 9107559025202230766

Prześlij komentarz

  1. Jest jeszcze 'Double' z Primatora - jedna flaszka czeka u mnie na jakiś chłodniejszy dzień w szafce, a druga w piwnicy na wyleżakowanie :)

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)