Paulaner jako poprzeczka
https://thebeervault.blogspot.com/2012/08/paulaner-jako-poprzeczka.html
Wszyscy bądź prawie wszyscy go znamy, większość lubi. Niemiecki
Paulaner, ikonowy pszeniczniak, wzór dla wielu polskich piwowarów. Cóż z tego
że koncerniak, skoro dopieszczony, wyważony – po prostu jakościowe, mocno
pijalne piwo bez oczywistych wad. Ale jak się ma jasny pszeniczny Paulaner do
innych niemieckich pszenic? Postanowiłem porównać go nie do tych równie znanych
(Franziskaner, Schöfferhofer czy Erdinger), tylko do tych znanych mniej, acz
cenionych na równi – nieszablonowego, bo fermentowanego za pomocą drożdży do
szampana Urbanus Keller-Weizen oraz klasycznego Kloster Andechs Weissbier
Hefetrüb. Zobaczmy więc, czy wysokojakościowy, choć zestandaryzowany
pszeniczniak wytrzymuje porównanie.
‘Benchmark’ dla wielu jasnych pszenic, czyli jasny
pszeniczny Paulaner, ma 5,5% alkoholu przy 12,5° ekstraktu bazowego. Wszystko w
nim jest dopieszczone i zestandaryzowane do granic możliwości. Poczynając od
etykiety, na której widnieje urokliwa scenka z przyjęcia w plenerze, poprzez
klasyczny pszeniczny wygląd, czyli mętne złoto z gęstą, wystającą ponad brzeg
szkła pianą, aż po aromat i smak.
Banan, goździk, guma owocowa, wanilia, drożdże i słód –
archetypowy zestaw pszeniczny, bardzo przyjemny, klasyczny. Smakowo lekko
kwaskowe, lżej słodkawe, z delikatną goryczką. Pełnia lekka do średniej,
aromatyczność dość konkretna, miękki, owocowy smak łamany lekko ostrymi nutkami
goździkowymi i goryczkowymi. Może się to niektórym wydawać nudne, ale jeśli
człowiek releguje poza świadomość swoje oparte w części na niesprawiedliwych
uprzedzeniach nastawienie do koncernowych masówek, otrzyma w zamian bardzo
dobre piwo, które może nie jest objawieniem, ale za to jest wyzbyte wad (Ocena:
7/10).
Urbanus Keller-Weizen pochodzi ze starego browaru w
Pfaffenhofen, który został założony w roku 1612, a więc wtedy, kiedy
polskie marzenia o rządzeniu Moskwą nie ziściły się i nasza załoga została po
długotrwałym oblężeniu wyrzucona z Kremla. Rosjanie cieszą się więc, że od
czterech wieków są batożeni nie przez Polaka, lecz przez innego Rosjanina,
względnie Gruzina bądź pół-Kałmuka, my za to możemy się cieszyć z 400-latki
browaru warzącego bardzo nietypowego mętnego pszeniczniaka (choć po prawdzie,
te 400 lat odnosi się do jednego z czterech browarów, które się połączyły w
1922 roku, tworząc obecny browar Pfaffenhofen…). Nietypowego, bowiem piwo jest
fermentowane za pomocą drożdży do win musujących. Raz już co najmniej piłem
podobny wynalazek, który jednak nie różnił się od bardziej standardowych
pszenic – Urbanus Keller-Weizen (alk. 5,5%) za to ma wyraźne nuty pochodzące od
niestandardowego szczepu drożdży użytego do fermentacji.
Aromat jest mniej wyraźny niż w Paulanerze, o odmiennym
charakterze. W pierwszym momencie drożdżowo-słodowy, po chwili rozwija swój
wachlarz, na którym można zaznaczyć bardzo delikatne goździki oraz osobliwą
owocowość. Oprócz występującej również w niektórych pszenicach gruszki, można
bowiem wyczuć dość wyraźną nutę białego wina, przy jednoczesnym braku banana.
W trakcie picia ta gruszkowo-biało winna (nie winogronowa!)
owocowość nadaje w piwie pierwszy ton, przy czym całościowo jest mniej
aromatyczne i bardziej wodniste od Paulanera. Smak jest lekko kwaskowy, lżej
słodkawy. Piwo jest bardzo ciekawe, trzeba by jednak popracować nad siłą
aromatu, jako że ma potencjał na więcej. Sumarycznie więc nie dorównuje
koncerniakowi (Ocena: 6,5/10).
Kloster Andechs Weissbier Hefetrüb (alk. 5,5%) to piwo o
dużej renomie, warzone w jednym z niewielu wciąż działających browarów
klasztornych, należącym do opactwa św. Bonifacego w Monachium. Benedyktyni z
Andechs czerpią ze swojego browaru fundusze na swoją działalność, jako że, co ciekawe,
nie dostają żadnych dotacji z obowiązującego w Niemczech podatku kościelnego,
zachowując tym samym finansową niezależność od państwa oraz episkopatu Niemiec.
Niestety wobec prądów nowoczesności nie są chyba uodpornieni, co widać po
wyglądzie wewnętrznym opactwa św. Bonifacego. Piękne freski które zdobiły
ściany przed Drugą Wojną Światową i poważnym uszkodzeniem opactwa, obecnie
zostały zastąpione białymi ścianami i ‘sztuką’ nowoczesną.
Skupmy się więc na meritum, a więc na piwie. Te podobnie jak
Paulaner, ma wzorowy wygląd – mętny złoty, o bardzo puszystej i trwałej pianie.
Z kolei aromat jest już bardziej osobliwy – jasna pszenica z klasztoru Andechs
ma bowiem zapach dość ostry. Rześki, kwaskowy, mocno cytrusowy, z wyraźnymi
silnymi nutami goździka. Z drugiej strony zapewniona jest równowaga w postaci
miękkiej wanilii, szczypty chlebowości oraz delikatnym nutom banana i gruszki.
Jest bogato, lepiej niż w ‘Pawełku’.
Smakowo kwaskowość jest silniejsza niż w zdecydowanej
większości hefeweizenów, jakie piłem. W połączeniu z mocną cytrusowością
sprawia, że piwo jest bardzo orzeźwiające, nawet silniejsza niż u konkurencji
goryczka pasuje do tego profilu, zapewniając piwu wraz z mocnym goździkiem
dodatkowego pazura. Brak filtracji tworzy iluzję pełni oraz drożdżowy posmak
piwa. Ciekawy pszeniczniak, cytrusowo-goździkowo-gruszkowy, z nieco mocniejszą
goryczką od ogółu. Ciut lepszy
od Paulanera (Ocena: 7/10).
Paulaner jako "poprzeczka" ma jeszcze inny atut, bo prócz tego, że jest to naprawdę dobry pszeniczniak to jest również łatwo dostępny. Choć muszę przyznać, że zdarzyło mi się też spotkać to piwo z małymi wadami, np. przy ostatniej lidlowej promocji kupiłem kilka butelek tego piwa po 4 zł i część z nich miała w zapach wyczuwalne aromaty rozpusszczalnikowe/acetonowe.
OdpowiedzUsuńJenak dla mnie największym problemem związanym z tym piwem jest temperatura jego serwowania w wielu knajpach. Po prostu to piwo podają stanowczo za zimne. Jakoś nikt się nie zastanowi, że Paulaner to nie Żywiec nie nie trzeba maskować jego smaku niską temperaturą.
Andechs również zrobił na mnie duże wrażenie, ale i tak najbardziej cenię sobie Maisels Weisse'a
Z temperaturą masz rację, nie jest to zresztą jedyny grzech polskich barmanów, którzy często nie wiedzą jak się z piwem obchodzić.
UsuńNatomiast trójka Maiselsów zakupiona, czeka na swoją kolejkę ;)
Jeśli nie znasz, to gorliwie polecam Erdingera Urweisse. Nie piłem w swoim życiu jakoś super wielu weizenow, może z 10, ale ten Erdinger był bodaj najlepsze, Maisel zaraz za nim.
OdpowiedzUsuńHmm, widywałem go często podczas ostatniego pobytu w Niemczech ale nie kupiłem. Trzeba będzie to nadrobić.
Usuń