Pliny The Elder z browaru Russian River – król Imperium IPA
https://thebeervault.blogspot.com/2012/08/pliny-elder-z-browaru-russian-river.html
Pliny The Elder to piwo instytucja. Legendarny imperialny
IPA znajduje się na 16-tym miejscu klasyfikacji ogólnoświatowej RateBeer, a w
klasyfikacji swojego gatunku na miejscu drugim, ustępując pola tylko swojemu bratu
z browaru, czyli Pliny The Younger. Jeśli brać pod uwagę tylko piwa
amerykańskie, zajmuje miejsce 12-te. Sam browar, mianowicie Russian River Brewing (8-me
miejsce w światowym rankingu browarów na RateBeer), wart jest szerszego
przedstawienia. Powstał w 1997 roku w Kalifornii, na fali wysypu browarów
rzemieślniczych w USA, z inicjatywy winiarni Korbel Champagne Cellars, która
zdecydowała się na rozszerzenie swojej działalności na rynek piwowarski.
Piwowarem został Vinnie Cilurzo, który z początku musiał jednocześnie
obsługiwać browar logistycznie. Ewenementem była należąca do browaru własna
plantacja chmielu. Po paru latach, Korbel sprzedał prawa do marki Russian River
Vinniemu, który razem ze swoją żoną otworzył w 2004 roku brewpub Russian River
w Santa Rosa. W 2008 roku firmie przybył dodatkowy browar produkcyjny, oddalony
od brewpubu o półtora kilometra i warzący piwo na sprzedaż w sklepach.
Obecnie Russian River Brewing zatrudnia 60 pracowników i jest uważany za
jeden z najlepszych browarów na świecie. Poza flagowymi IIPA, czyli Pliny the
Elder i Pliny the Younger, oraz innymi piwami typowo kalifornijskimi, warzy również
piwa w stylach belgijskich oraz całą gammę sour ale’s leżakowanych w
drewnianych beczkach, fermentowanych przy użyciu drożdży brettanomyces,
nadających piwom charakterystyczny aromat stajni/końskiej derki. Zarówno piwa
belgijskie z Russian River, jak i piwa z brett-ami leżakowane w drewnie mają w
większości nazwy kończące się na –ion: Damnation, Supplication, Consecration,
Temptation, Beatification,… Na początku lat 90-tych kiedy tylko jakiś zespół
miał nazwę kończącą się na –ion, wiadomo było że gra death metal. Obecnie w
przypadku piw jest wysoce prawdopodobne, że będzie to jakiś wyszukany trunek z browaru Russian
River.
Nietuzinkowy jest również mózg przedsiębiorstwa, czyli piwowar
Vinnie Cilurzo. Syn właścicieli winiarni, nauczył się warzyć piwo w warunkach
domowych w wieku 18 lat. W 1994 roku zdobył uznanie jako twórca pierwszego
komercyjnie dystrybuowanego imperial IPA na świecie – Blind Pig Inaugural Ale.
Parę lat później stworzył piwo-ikonę stylu, czyli Pliny the Elder i zaczął
eksperymentować z leżakowaniem sour ale’s w beczkach po winie. Obecnie jest w
posiadaniu ponad 600 beczek i nie zanosi się na to żeby zamierzał zrezygnować
ze swojej pasji.
Pliny the Elder jest nieco nietypowo nazwanym piwem.
Patronem tego IIPA jest Pliniusz Starszy, czyli Gajusz Pliniusz Drugi, rzymski
historyk, pisarz, encyklopedysta i dowódca wojskowy, który stracił swoje życie
w tragicznych okolicznościach w 79 r.n.e., w wyniku wybuchu Wezuwiusza, który
pogrzebał miejscowości Pompeje oraz Herkulanum. Z jednej strony, jako dowódca
eskadry okrętów rzymskich, spieszył ludziom na pomoc, z drugiej jednak
ciekawiła go aktywność wulkanu, której chciał się przyjrzeć z bliska. Jego
największym osiągnięciem bowiem jest monumentalne dzieło Naturalis Historia,
kompendium wiedzy dostępnej Rzymianom w jego czasach. 37 ksiąg jest
podzielonych tematycznie (geologia, mineralogia, astronomia, historia, zoologia
etc.), składając się na pierwsze dzieło encyklopedyczne, które wywarło znaczny
wpływ na późniejsze encyklopedie pod względem wszechstronności zawartej wiedzy,
odniesień do źródeł oraz indeksu haseł.
A co Pliniusz Starszy miał wspólnego z piwem? Stworzył
botaniczną nazwę chmielu, czyli ‘lupus salictarius’, po polsku ‘wilk w
chaszczach’. Chmiel w jego czasach rósł dziko między innymi roślinami, niczym
wilk w lesie. Humulus lupulus, czyli obecna botaniczna nazwa chmielu, jest
dziełem czasów późniejszych.
Nazwa piwa jest więc symptomatyczna, jako że imperial IPA to
gatunek, w którym nachmielenie jest niesamowicie wysokie. Zarazem jednak ma
więcej ciała (pełni) niż szeregowy IPA. Do warzenia Pliny the Elder browar
używa ponoć 40% więcej słodu i dwa razy więcej chmielu niż do normalnego IPA z
Russian River, który również umiarkowaniem w nachmieleniu nie grzeszy.
Jest z tym piwem jednak podstawowy problem. Jak wiadomo,
piwa mocno chmielowe należy spożywać świeże – z czasem bowiem aromat chmielu
się przerzedza i ulatnia. IPA, IIPA – to nie są gatunki do leżakowania. Na
obwódce minimalistycznej etykiety Pliny the Elder znajduje się w związku z tym
szereg zastrzeżeń i zaleceń, utrzymanych w tonie nie znoszącym sprzeciwu:
„Szanuj swoją Starszyznę (Elder). Przechowuj zimno, pij
świeże, nie leżakuj! Pliniusz Starszy to postać historyczna, nie spraw, żeby
piwo w tej butelce do niego dołączyło! To nie jest barley wine, nie leżakuj!
Leżakuj sery, nie Pliniusza! Szanuj chmiel, spożywaj świeże! Nie staje się
lepsze z wiekiem! Mocno chmielone piwa nie nadają się do leżakowania! Trzymaj z
dala od ciepła! Jak już musisz, wysiaduj jajka, nie Pliniusza! Nie zachowuj na
deszczowy dzień! Pliniusz jest przeznaczony do delektowania się nim, nie
przechowywania! Pij Pliniusza świeżego albo nie pij go wcale!”
Problem w tym, że mój Pliniusz został zabutelkowany jakieś
10 miesięcy przed konsumpcją, co jak na IIPA jest wręcz prehistorią. Z tego co
wyczytałem, nawet w samych Stanach dostanie Pliniusza w sklepie graniczy z
cudem, a świeży Pliniusz poza Kalifornią to jeszcze większa rzadkość. Mój
egzemplarz został zakupiony w Europie, tym dłużej musiał więc swoje odczekać
żeby w końcu zostać wypity. Nawiasem mówiąc, międzynarodowa wymiana piw jest
bardzo opłacalna – ja bym się mocno zastanowił zanim bym wydał 15 ojro na pół
litra piwa…
8% alkoholu, całe 100 IBU goryczki. W kielichu ląduje
piękna, mętna pomarańcz, ukoronowana raczej gruboziarnistą, mało trwałą pianą.
Kolor za to jest bardzo smakowity. Po zapachu czuć że jest to po amerykańsku
chmielona IPA – ale cóż za głębia! Sosna, białe winogrona, agrest, cytrusy –
szczególnie zaś dominująca nad wszystkim mandarynka, nieco mocniejsza od
również silnego mango. Aromat skórki cytrusowej połączony z nutami sosny może
wręcz miejscami wywoływać wrażenie zapachu ziół, jest również naturalnie silnie
obecny słód. Chmielowość aromatyczna nie jest najsilniejsza z jaką się
spotkałem, czuć że ząb czasu nieco nadgryzł pierwotną postać piwa – ale za to
harmonia i głębia są imponujące.
Po paru łykach w głowie miałem właśnie te dwa słowa – głębia i
harmonia. Oraz pełnia. Dużo słodu, rześka, mandarynkowo-tropikalna chmielowość i mocna
goryczka o charakterze cytrusowo-skórkowym. Alkohol dobrze ukryty, zamiast jego
cierpkości można się więc w posmaku delektować skórką mandarynki. Aksamitne
nasycenie, wysoka gęstość i odbijanie piłeczki między lekką słodyczą na
przedzie, a mocną, szlachetną goryczką na tyłach. Piwo nie ma wprawdzie specjalnie dużej siły przebicia – z czasem chmielowość stała się łagodniejsza, i
to czuć – nadal jednak jest bez dwóch zdań pyszne. Skoro więc po takim
szmacie czasu jest na takim poziomie, to aż strach się bać jak musi smakować
świeże (Ocena: 8,5/10).
Russian River? No, rzeczywiście strzał z grubej rury. Niestety, w naszych warunkach chyba jedyną opcją na dostanie amerykańskich IPA w świeżej wersji to samolot do kraju ich pochodzenia.
OdpowiedzUsuńKurcze, na jakie piwo ktoś wymienił takie cudo? Jak znajdujesz chętnych do wymiany? Ratebeer czy kontakty prywatne? Może mógłbyś co nieco przybliżyć tak interesujący temat, jak pozyskiwanie wybitnych piw bezgotówkowo. Coś o kosztach i sposobach wysyłki itd. itp. PS. świetny wpis
OdpowiedzUsuńTo była wymiana paczka za paczkę, z RB. Najciekawsze rzeczy w mojej to były miody pitne - skarb niedoceniony w Polsce. Wpis się zrobi niebawem :)
Usuń