Loading...

Sześciopak polskiego craftu 224-227


Jedziemy dalej z tym polskim craftem. Poza trzema piwami wszystkie z kranu, jak duch craftu przykazał.


Helles od Moon Larka wyszedł klasycznie do bólu. Raise (alk. 5%) jest tak konsekwentnie jasnosłodowym piwem, że pachnie, jakbym niuchał worek z czystym słodem. I tyle, bo profil jest czysty, a o chmielu nie ma w zasadzie co wspominać. Dobrze zrobione, proste konstrukcyjnie, smaczne piwo. Takie o, na raz. (6,5/10)


Klasyczne gose jest wynikiem współpracy Kingpina oraz Freigeista. Geist (alk. 4,7%) ma mocno mineralny w ciekawy sposób zapach. Kolendra wyszła tutaj trochę mydlano, co mi jednak nie przeszkadza. Już w zapachu czuć nuty cytryny, co w smaku przekłada się na stylowy kwasek. Mineralność, lekka siarkowość, mydliny, kwasek – z pewnością takie charakterne piwo nie wszystkim podejdzie. W moim odczuciu jest bardzo udane. (7/10)


Wracamy do piw nowofalowych. Crazy Lines #29 (alk. 6,2%), kolejna neipka od Nepomucena, wyszła lekko kremowo, bardziej soczyście, truskawkowo od Straty, do tego dochodzi trochę białych cytrusów oraz średnio mocna grejpfrutowa goryczka. Nie jest to może zbyt intensywne piwo i z pewnością jest generyczne do kwadratu, ale forma jest w porządku. (6/10)


I tak było intensywne w porównaniu do następnego. AleBrowar Single Hop Styrian Cardinal (ekstr. 12%, alk. 5,2%) w zasadzie prawie nie ma zapachu. Smaku ma niewiele więcej – suche zboże, trochę kwiatowych nutek, wszystko na poziomie intensywności, który byłby zbyt niski dla zwykłego hellesa. Wodniste i bez charakteru, niestety. (3,5/10)


Zaryzykowałem – dodatek wanilii w piwach rzadko kiedy wychodzi piwu na dobre, bo często jest przedobrzony. Taka rzecz nie ma miejsca w przypadku Pinta Masterbar Vanilla & Coconut (ekstr. 30%, alk. 11%) – wanilii nie ma tutaj przesadnie wiele. Nie oznacza to jednak, że wszystko jest w porządku. To piwo to w zasadzie deserek w płynie; bardzo gęsty i mocno słodki, a zarazem mocno alkoholowy. Trochę utleniony w typie sherry (ok), trochę wchodzący w rejony zmywacza do paznokci w finiszu (nie ok). Męczące piwo. (4,5/10)


Dawno już nie piłem niczego od Radugi, fajnie więc, że ten pierwszy raz od dawna wyszedł tak efektownie. Raduga Martian Jack Daniels BA (ekstr. 30%, alk. 12%) to świetny RIS, z mocnym zapachem bednarni, nutami palonymi i przepalonego cukru, a również trochę kawy. Piwo jest wytrawne, lekko palono-kwaskowe, ale zarazem cieliste, mocno palone i mocno gorzkie, z wtrętem kokosa w posmaku. Świetnie złożone, ułożone i wykoncypowane piwo. (7,5/10)


Jednym z najlepszych piw w portfolio Lubrow jest Nitro FES (ekstr. 16%, alk. 6,5%). Dużo w nim odstanej kawy i nut palonych, jest więc oldskulowo. Goryczkę podkreślono, przy czym ma ona częściowo palony sznyt vel trochę palonego kwasku jest obecnego. Sesyjność jak na FESa podwyższona – piwo w odbiorze wręcz łypie w kierunku dry stouta. Świetna sprawa. (7,5/10)


Potężnie zapowiadał się Stu Mostów Wake Up Call (alk. 12,5%). No bo porter bałtycki plus palo santo i kokos plus leżakowanie przez dwa lata w beczkach po bourbonie. No i tak – bourbon wyszedł bardzo fajnie, wzmocniony przez dodany kokos. Poza tym klapa – bardzo ostra, nieprzyjemna alkoholowość, mało ciała, dużo tanicznej kwaskowości. Wydmuszka. (3/10)


Ale bałagan wyszedł. ReCraft Juicy Series Cherry Blueberry (ekstr. 14%, alk. 3,9%) smakuje dodanymi owocami, ale – niezależnie od tego, czy w piwie pływa duch craftu czy nie – wyszło to mocno sztucznie, jak syrop na kaszel połączony z jagodowym Fornetti (never forgetti). Kwaskowe, bez słodyczy wartej wzmianki, rześki, lekko migdałowy, ale nader wszystko nie smakujący jak natura przykazała. (4,5/10)


Wydaje mi się, że jedyną sensowną ipę na polskich chmielach piłem od Dzikiego Wschodu. No to mamy tutaj drugą – ReCraft Polish Hops Hazy IPA Książęcy Zombie (ekstr. 14%, alk. 5,4%) to połączenie nut ziołowych, ananasowych oraz kokosowych. Piwo mocno soczyste, kremowe, no i generalnie zjawiskowe jak na surowce użyte do jego stworzenia. Goryczka umiarkowana, ale przy takiej kremowości i soczystości to nie szkodzi – bardzo dobre piwo. (7/10)


Tu się spodziewałem z kolei o wiele więcej – Kickstarter od Artezana (alk. 5%) dostał sporo żywicy od chmielu Simcoe, zarazem jednak szczególnie w smaku ma ostrą kantę melonową, co mimo braku soczkowatości i słodyczy, przy jednoczesnej obecności podkreślonej goryczki sprawia, że piwo w ostatecznym rozrachunku jest zbyt mdłe, żeby zachwycić, albo i tylko poruszyć kąciki warg lekko w górę. (4,5/10)


California Banger #7
(ekstr. 15%, alk. 6,8%) od Piwnego Podziemia mocno trąci potliwymi nutkami chmielowymi (pozdro Jarek Ośka), poza tym woni odstaną herbatą z dodatkiem cytryny i ciasteczkami. No, było nieco utlenione. Słodycz minimalna, goryczka podkreślona. Coś tutaj na rozlewie poszło chyba nie tak, choć w zasadzie wchodzi nieźle. (6/10)


Świetne jest z kolei Liquid Soul od Piwnego Podziemia (ekstr. 19%, alk. 7%). Porter ze słodem wędzonym torfem oraz herbatą lap sang nie jest piwem agresywnym. Jest owszem, piwem intensywnym, zarazem jednak złożonym, kremowym i puszystym. Jest w nim czekolada, ciut kawy, trochę torfu w tle, liściaste nuty z dymkiem kojarzące się faktycznie z cygarem. Trochę żywicy też można wyczuć. Świetne, nietuzinkowe piwo. (7,5/10)


Powrót do Ziemi Obiecanej uważam za udany. Cień (alk. 4,6%) woni mocno chmielem Sabro, jest więc kokos, mandarynka oraz trochę limonki. Piwo jest oszczędnie goryczkowe, ale za to wzorowo śmietankowo-kremowe, z finiszem w miarę wytrawnym, no i przy tym wszystkim nie jest specjalnie słodkie. Wprawdzie z czasem peryferyjnie pojawia się hop burn, sumarycznie jednak jest bardzo dobre. (7/10)


Słodkawe kwasy z Ziemi Obiecanej potrafią być klawe. Zefir (alk. 6%) okazał się jednak niestety średni. Ze słodyczą trochę przesadzono, choć przynajmniej finisz jest lekko kwaskowy. Na bukiet składają się nuty moreli, brzoskwini, ananasa oraz słabszej jogurtowej mleczności, która dobrze współgra z nazwą piwa. Generalnie jednak jest zbyt słodkie, ergo mdłe. (5/10)


Kolejna próba z browarem Magic Road, tym razem black IPA o nazwie Georgina (ekstr. 16%, alk. 6%). Aromatu jest tutaj mało – trochę cytrusów, trochę cukierkowych klimatów pokrewnych „ajsówkom” z domieszką mandarynkową, i tyle. Mało aromatu, mało smaku, mało goryczki (tego ostatniego się spodziewałem). Mało substancji. Czyżby bez aromatów nie dało się uwarzyć intensywnego smakowo piwa? (4,5/10)


Prawie bardzo dobre – tak podsumowałem Na Zdrowie! (alk. 5,5%), ipkę z browaru Cześć, Brat! Dużo w tym piwie soczystej pomarańczy wraz z albedo, trochę mandarynki wpadającej w kokosowość, no i nie przesłodzono piwa, co przy umiarkowanej goryczce wystarczy, żeby był balans. Niestety jednak, wspomniane mandarynkowo-kokosowe skojarzenia po paru łykach wędrują ku koprowi tak bardzo, że umniejsza to sporo smakowi piwa. (6/10)


Trzeba przyznać, że na rozmarynie nie oszczędzano w Bloody Rosemary (alk. 5,8%) z Browaru Lubrow. Czułem się, jakbym wsadził twarz w krzak tego sympatycznego zioła. W smaku czerwona pomarańcza się przebija, ale rozmaryn nadal dominuje. Lekko kwaskowe, lekko cierpkie piwo, ipki w tym nie czuję. Na jedno kopyto, ergo jako tako. (5,5/10)


Funky Fluid
często dostaje ode mnie niezbyt wysokie noty, ale nie tym razem. Verge (alk. 8%) okazał się świetną ipką. Jedwabiste, kremowe piwo, mocno soczyste, nasycone owocowymi nutami żółtych tropików, pomarańczy oraz pomelo, ale również opatrzone akcentami owoców czerwonych, a dodatkowo kremowe od chmielu HBC 630. Goryczka lekka do średniej, całkiem wyraźna. Na poziomie starszych hazy ipek od Pinty. (7,5/10)


Moon Lark
, który zaczął od neipek, obecnie dobrze sobie radzi w temacie piwnej klasyki. Wharf (alk. 5,2%) to bardzo udany angielski porter. Jest w nim sporo czekolady, trochę prażonego ziarna, mniej toffi. Dominuje kakaowa strona piwa, które sunie gładko po podniebieniu, punktowane wytrawnym finiszem. Bardzo smaczne. (7/10)


Na Podhalu lasów nie brak, stąd i browar Podgórz zaczął eksperymentować z piwami z dodatkami iglakowymi. Leśne Licho (ekstr. 12,5%, alk. 5%) to piwo mocno świerkowe, skonstruowane na dyskretnie wyczuwalnej, ciasteczkowej podbudowie. Goryczka średnia plus. Piwo ewidentnie na jedno kopyto, tyle że jest to przyjemne kopyto. Smaczne. (6,5/10)


Bardzo mi nie podeszła pierwsza warka I’m So Horny! (alk. 6,7%), espresso lagera Pinty wiele lat temu. Piwo dawało fasolą, papryką i wszelkimi innymi niepożądanymi aromatami w wyniku dodania kawy. Z pewną rezerwą podszedłem do rekreacji tego piwa, która jednak ku mojemu zaskoczeniu okazała się ze wszech miar udana. Bez fasoli, kapar, czy papryki, za to pełna świeżo zmielonej kawy, która świetnie łączy się z czekoladową bazą piwa, dodając mu rześkości. Jest to wywar zdecydowanie zdominowany przez dodatek, dobrze więc, że wypadł on tak korzystnie. (7/10)


Wszystko dobrze, ale dlaczego nie ma goryczki? Awaria Kranu (ekstr. 16%, alk. 6%) z hurtowaru Monsters to bardzo soczyste piwo, pełne nut cytryny, grejpfruta z albedo, wzorowo gładkie, trochę naftowe, lekko słodkie... no właśnie. Ze słodyczą Janek nie przesadził, niemniej jednak człowiek czeka na tę punktującą piwo goryczkę i się nie może naczekać. Dobre jest, ale mogło być lepsze. (6,5/10)


Tutaj tonka wyszła naprawdę nieźle – kombinacja nut marcepanu i wanilii w piwie Coś Na Wieczór Oak Aged (ekstr. 16,5%, alk. 4%) z browaru Cześć, Brat! Dobrze się wpisuje w raczej dyskretne, czekoladowo-kawowe tło, jak i w waniliowe naleciałości od drewna. Problem jest innej natury –piwo jest wprawdzie gładkie, ale brakuje mu głębi, za którą taki profil aromatyczno-smakowy wręcz krzyczy. Czuję się wskutek tego, jakbym obcował z miniaturką co najmniej FES’a, jak nie RIS’a. Odbieram piwo wskutek tego jako niespójne. (5/10)

Tak jak w ostatnim przeglądzie, tak i tutaj dziewięć piw uznałbym za warte powtórzenia. Na szczególne wyróżnienie zasługują Lubrow Nitro FES (za staroszkołowość), ReCraft Polish Hops (za polską nową falę w postaci udanej) oraz Piwne Podziemie Liquid Soul (za oryginalność).

slider 8314329292928910006

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)