Loading...

Sześciopak polskiego craftu 208-211


Jak zwykle w megapaku wylądowały 24 piwa, ale różnorodność w zakresie producentów jest mniejsza niż zazwyczaj – a to za sprawą małego stadka piw z Browaru Tarnobrzeg oraz liczbowo imponującego debiutu katowickiego browaru Starkraft. Sprawdźmy to więc.


Mięciutki podwójny koźlaczek subtelnie zahaczający o wiśniowy dym – innymi słowy kolejne piwo z serii Pinta Classics, czyli Doppelbock (ekstr. 20%, alk. 8,7%) należy do zdecydowanie udanych. W aromacie wprawdzie słodowość nie jest nadzwyczajnie wybujała (Koźlak Dubeltowy z Czeremchą z Ambera jest pod tym względem bardziej intensywny), ale za to kompozycja oraz wydźwięk całości są bardzo dobre. Wyraźna orzechowość sparowana z karmelem oraz subtelnymi suszonymi owocami (stąd ten wiśniowy niemalże dymek w pierwszym zdaniu) robi swoje. Piwo jest treściwe, chlebowe, a przy tym tylko umiarkowanie słodkie; zdecydowanie nie jest to karmelowy ulep. No i trzeba podkreślić, że alkohol schowano zupełnie. Bardzo dobre piwo. (7/10)


Pils z dodatkiem zestu z limonki – nie jest to z gruntu zły pomysł. Cerveza Mono Blanco (ekstr. 11%, alk. 4,7%), efekt współpracy Piwnego Podziemia z katowicką Białą Małpą jest piwem prostym, ale wystarczająco efektownym dzięki limonkowemu twistowi. Profil zbożowy charakteryzuje się czystością, delikatną kukurydzę w tle można wyczuć, ale raz, że ja jestem na nią wyczulony, dwa że w przypadku zagryzania piwa burrito nie powinno mieć to większego znaczenia. A skórka limonki? Ano jest – dyskretna, ale jednak wyczuwalna. Jako rzekłem, wystarczająca, żeby unieść lekko jedną brew. Smaczne piwo. (6,5/10)


Zappa APA
to kolejne solidne, pijalne piwo od bieruńskiego Hajera (ekstr. 12%, alk. 4,7%). Rześkie, z co prawda nikłą goryczką, ale również dalekie od wartej wzmianki słodyczy. Przewodnim motywem są tutaj żółte owoce, ale również cytrusy białe (grejpfrut wraz z albedo) oraz pomarańczowe (mandarynka), wchodzące delikatnie w ziołowość gdzieś na styku między miętą a koprem. Świata z posad nie ruszy, ale jest to smaczne piwo. (6,5/10)


Jeżeli już czynię Ziemi Obiecanej za coś zarzut, to za nikłą goryczkę. Ciekawe więc, że i Syrena (ekstr. 17,5%, alk. 6,8%) ma goryczkę nikłą, ale mimo to uważam ją za piwo świetne. Są ku temu dwa powody. Raz, że nie jest to zbyt słodkie piwo. Dwa, że ma bardzo żywy bukiet – pomarańcza, sorbet cytrynowy i grejpfrut zapewniają mu rześkość i brak przesłodzenia również na poziomie aromatu. Dodajemy do tego kremową teksturę, wypasioną soczystość i wzorową pijalność i już widać, że tutaj się nie ma do czego przyczepić. (7,5/10)


Reden
i pils – kiedy widzę to połączenie, to się nawet nie zastanawiam, tylko kupuję. Riders On The Hops ekstr. 12%, alk. 4,6%) ma ukazać formę polskiego chmielu Zula w wersji świeżoszyszkowej. No i nie pokazał. Znaczy się – nie pokazał tej, która jest w oficjalnym opisie. To jest deklaratywnie chyba najbardziej owocowy spośród polskich chmieli, tymczasem tutaj wyszedł jak świeże oraz suszone zioła w połączeniu z mocną wonią siana. Czy to źle? Niekoniecznie, lepiej chyba tak, niż gdyby piwo było napakowane nutami mdłych owoców. Gorzej, że świeża słodowość częściowo łypie w kierunku kukurydzy, za co obniżam ocenę. Co w tym piwie jest dobre – świeżość, no i rasowa, silna goryczka. Taka, jakiej oczekuję w pilsach, ale rzadko kiedy dostaję. Całościowo więc jest okej, ale spodziewałem się więcej. (6/10)


W przypadku Oatmeal Stouta z Redenu (ekstr. 14%, alk. 5,5%) już wszystko pykło tak, jak tego oczekiwałem. Wyrazista, czekoladowo-palona słodowość z elementami skopconego chleba, rodzynek oraz mocno przypieczonego karmelu, do tego dyskretne nuty owocowe w tle, miękka faktura oraz odpowiednia goryczka. Stouty owsiane są często mocno ugrzecznione, tutaj z kolei widać stempel jakości twórców pierwszorzędnego foreign extra stouta. Bardzo dobre. (7/10)


Jeśli formę browaru poznaje się po pilsie, to Browar Tarnobrzeg wypadł... średnio. Aczkolwiek Tarnobrzeskie Jasne Pełne (ekstr. 12%, alk. 5%) to w zasadzie nie jest pils, tylko „piwo w stylu lager”, a i na kontrze uczciwie oznaczono goryczkę na poziomie 2/6. Moim zdaniem to bardziej 1/6, no ale zostawmy to już. W piwie całkiem ciekawie gra świeża zbożowość, całokształt mącą jednak z jednej strony nutki drożdżowe jak w piwie domowym, z drugiej strony akcenty owocowe. Niezależnie od tego, czy pochodzą one od polskich odmian chmielu, czy też są pozostałościami po fermentacji (przyznaję – nie jestem tutaj tego w stanie wychwycić, a ich sadowy charakter pasuje i tu i tam), ergo niezależnie od tego, czy są one tutaj celowo, czy też przypadkiem zawitały w piwie, nie jest to moja bajka. (4,5/10)


Awatar
od Browaru Tarnobrzeg (ekstr. 15%, alk. 6%) to laureat konkursu KPR i jest to nie najgorsza east coast IPA. Słodki, owocowy zapach, całkiem konkretne ciałko z ciasteczkowymi, lekko karmelizowanymi nutami słodowymi oraz nachmieleniem z jednej strony żywicznym, z drugiej cytrusowym, a z trzeciej owocowym, z nutkami dojrzałej moreli, ananasa oraz melona. Profil owocowy jest słodki i lekko mdły, goryczka z kolei w miarę podkreślona, ale nie wyrównująca słodkości owocowej. Jako tako to wyszło. (5,5/10)


Niezwykle pijalnym piwem jest z kolei Wheatart z Browaru Tarnobrzeg (ekstr. 15%, alk. 6%). W tym szczodrze nachmielonym weizenie króluje „pszeniczna” guma balonowa, która jest dodatkowo doładowana chmielem, oraz goździkowo-pieprzna przyprawowość. Z drugiej strony poza wspomnianym efektem chmiele dodają trochę nut melonowych oraz brzoskwiniowych, a poziom soczystości jest na poziomie dobrze zrobionej neipki, przełamując tym samym lekko kwaskową wytrawność weizena. Piwo jest świetnie przegryzione i elementy weizena oraz ipki nawzajem się w nim wspomagają, oraz uzupełnianą. Schodzi ze szkła w okamgnieniu. No i goryczkę ma jednak ciut wyższą niż standardowa neipka. Świetne! (7,5/10)


Ograniczoną populację polskich west coastów uzupełnia Superstar z Browaru Tarnobrzeg (ekstr. 15%, alk. 7%). Klasyczne nachmielenie Citra plus Centennial dało mu klasyczny profil cytrusy plus żywica, ale szczerze mówiąc miałem wrażenie, że coś z Antypodów tutaj również wylądowało, dopóki nie sprawdziłem na kontretykiecie – te gronowo-dieslowe nutki to jednak niemiecki Hallertau Blanc. Godne odnotowania, jak bardzo się ten chmiel z czasem upodabnia to swojego nowozelandzkiego inspiratora. A jak tam west coastowość? Trzeba przyznać piwu wytrawność oraz pijalność. Goryczkę określiłbym na poziomie średnim z tendencją zwyżkową, więc z lekkim przymrużeniem oka mieści się w widełkach stylu. Przede wszystkim jest to jednak bardzo smaczne piwo. Niektórym może trochę wadzić dyskretna zbożowość i ziołowość w tle, ale mi nie przeszkadzały. (7/10)


Co ciekawe, Superstar vol. 2 (ekstr. 15%, alk. 7%), który jest w pełni na australijskich chmielach, ma charakter łagodniejszy pod względem aromatu. Przecier z żółtych owoców (efekt „Kubusia”), ale i malinowej Mamby i czerwonych, owocowych cukierków (Enigma stronk) sprawia, że agresja wersji pierwszej ulatuje. Goryczka wciąż jest na poziomie średnim z tendencją zwyżkową, a więc na poziomie pilsa (swoją drogą, żeby ipki ledwo dobijały goryczką do poziomu pilsa? Takie czasy.), natomiast wyrazistość całości jest ciut poniżej wersji pierwszej, którą tym samym preferuję. Niemniej jednak jest to dobre piwo. (6,5/10)


Santarosa
(ekstr. 16%, alk. 6,5%) to moje ulubione piwo z Browaru Tarnobrzeg, po które zawsze chętnie zjawiam się u chłopaków przy stoisku na festiwalach. Kombinacja bananów i goździków z wyraźną, ale nie tłumiącą pszenicznej bazy nutką dżemu różanego ma w sobie coś wiosennego, a stąd – optymistycznego. Piwo jest rześkie, kwaskowo-słodkawe i po prostu konsekwentnie bardzo smaczne. (7/10)


Tęga nazwa, tęgie piwo. Batory to nie tylko jeden z najbardziej utalentowanych polskich królów, „Blood, Fire And Ice” oraz dzielnica w Chorzowie, ale również biorący nazwę od tej ostatniej porter bałtycki z browaru Reden (ekstr. 24%, alk. 11%). Piwo gęste w aromacie, przypominające gorzkoczekoladową muffinkę nadziewaną śliwkami i czereśniami, zmiksowaną z lekko skopconym ciemnym pieczywem. Uzyskano dobry balans smakowy między lekką słodyczą a całkiem wyraźną goryczką, no i pod względem cielistości też się nie ma do czego przyczepić – piwo jest wręcz nieco przeżuwalne. Finiszuje ciut ziemiście oraz lekką nutką śniegowo-mineralną i pozostawia po sobie same dobre wspomnienia. Czego chcieć więcej? (7,5/10)


Czym mogą jeszcze przekonać ipki w sytuacji braku dystynktywności? Pijalnością oraz atrakcyjną kompozycją. Na obydwóch polach wsio funguje w artezanowym Zawsze Miałem Łeb Do Interesów (ekstr. 15%, alk. 6%). Bardzo soczysta hazy ipka z nutami grejpfruta, karamboli, gujawy oraz grejpfruta po raz drugi, tyle że zielonego, jest spójnie skomponowana, daleka od mdłego charakteru sporej części konkurencji oraz wzorowo pijalna. Takie mętne ipki można produkować, jak najbardziej. (7,5/10)


Sticke Alt
z serii Pinta Classics (ekstr. 12%, alk. 4,7%) oberwał trochę od stylistycznych purystów, do których się jednak nie zaliczam. Zaliczam się do wielbicieli altbiera z kolei i w tym konkretnym znalazłem upodobanie! Owszem, jest ciut palone, ale mi to pasuje. Owszem, neutralne drożdże nie dały nic od siebie, ale w wielu pierwowzorach wydłużone leżakowanie daje podobny efekt. Przekonała mnie w tym piwie rozbudowana słodowość z chlebowymi motywami okraszonymi karmelem, tostami wpadającymi w finiszu w tę wspomnianą prażono-paloną nutkę, oraz stale towarzyszącymi akcentami orzechów laskowych. Dyskretne nutki zielonych chmieli towarzyszą degustacji, dając konkretną kontrę goryczkową dla słodowej treściwości. Świetnie pijalne, nadzwyczaj satysfakcjonujące piwo. (7,5/10)


Pozostając przy Pincie, przechodzimy do kolejnego piwa konkursowego. Zwycięski Chocolate Brown Porter autorstwa Kacpra Myślińskiego (ekstr. 13%, alk. 5,5%) zaatakował moje zmysły dosadną dawką nut ciekłej gorzkiej czekolady sparowanej z mocnym kopem orzechów laskowych. Na dalszym planie znalazłem karmel i subtelną czereśnię. Tyle dobrze. W smaku okazuje się, że piwo dysponuje zaskakująco wątłą słodyczą. Jest raczej wytrawne z dość gorzkim, orzechowym finiszem i lekkim palonym akcentem. W takiej konstelacji moim zdaniem przydałoby się jednak trochę więcej słodyczy, żeby to piwo o obiecującym potencjale lepiej zbalansować. (6/10)


Jedziemy dalej z porterami od Pinty – tym razem Robust Porter z serii Pinta Classics (ekstr. 16,5%, alk. 6,5%). Prażone orzechy, pralinki czekoladowe, lekko spieczone ciemne pieczywo, przebłyski jagodowe – w szkle wylądowało to, czego oczekiwałem. Ciałka piwo zgodnie z założeniami trochę ma, nie ma jednak wartej wzmianki słodyczy. To dobrze. Goryczka z kolei jest podkreślona, ma charakter lekko palony, ale również chmielowy, ziemisty. Wraz z ogrzaniem palona strona piwa wysuwa się bardziej do przodu, staje się wręcz odrobinę popiołowa, łącząc się z ziemistością w zgliszcza. Bardzo dobre piwo. (7/10)


W zasadzie to nie mam większych zarzutów – Inne Beczki to browar tworzący głównie dla mniej wymagającej klienteli, toteż i Zissou APA jest stosownie do wymagań budżetowym przedstawicielem stylu. I tak właśnie smakuje. Chmielu tutaj nie sypnięto od serca, ale z drugiej strony są ciasteczka z brzoskwiniową herbatką, są też delikatne kwiaty i cytrusy, no i jest ta słynna pijalność. Nic tu nie jest źle zrobione, trzeba się jednak nastawić na to, że to piwo niekoniecznie ma bardzo smakować; ono ma po prostu nie przeszkadzać. (6/10)

Na koniec przechodzimy do nowego katowickiego browaru, czyli związanego z multitapem Absurdalna browaru Starkraft. Co ważne, nie jest to kontraktowiec, tylko pełnoprawny browar stacjonarny, naszpikowany dużą liczbą tankofermentorów o małych pojemnościach, pozwalających na dużą elastyczność produkcyjną. Na poziomie konceptualnym świetna sprawa – mikrowarki pozwalają na dużą elastyczność. Jak wypadł debiut? Niestety nieprzekonywająco.


Apple Pie Antonówka
(alk. 5%) to jedyna gwiazda, naprawdę bardzo dobry graff. Jako że jednak mam małe doświadczenie z graffami, to i opinia będzie nie do końca miarodajna. Smakował jak bardzo soczysty cydr, który od piwa miał trochę ciałka, no i tyle. Kwaskowy, lekko ściągający w taniczny sposób, bardzo rześki i pijalny. Cynamon tutaj ponoć wylądował, ale nie wyczułem jego obecności. Bardzo smaczny napój, choć jeśli ktoś tu szuka czegoś „piwnego”, to będzie zawiedziony. (7/10)


Suspicious Atmosphere Sour
(alk. 6%) wyszedł mocno pigwowy, dodane przyprawy z kolei (imbir i kurkuma; ta ostatnia swoją drogą redukuje dihydrotestosteron, więc na temat jej reklamowanej prozdrowotności każdy powinien sobie samemu wyrobić zdanie) plumkają w tle na tyle głęboko, że piwo nie jest pikantne. Lekko korzenne ciasto z pigwą, lekko kwaskowe, charakteryzujące się zawiesistością, wskutek której nie jest rześkie. Nie do końca jestem przekonany, że wyszło tak, jak miało wyjść – a przynajmniej nie robi spójnego wrażenia. (4,5/10)


Ciekawie z kolei wyszły Poppy Milky Way (alk. 6%), milk stout z dodatkiem maku – jak mnie zapewniono, efekt uzyskano wyłącznie, wsypując mak do kadzi, bez sztucznych aromatów. No i efekt jest godny odnotowania, bo maku w aromacie oraz smaku jest sporo i dobrze się on łączy ze stoutowym prażonym ziarnem. Mimo wszystko nie jest to złożone piwo (również dodanych kokosa i suszonych owoców nie wyczułem), jest nieco płaskie, natomiast zasadniczo wyszło nieźle, no i ciekawie. (6/10)


Nieudana jest Polish DIPA o nazwie Pandora (alk. 9,5%). W bukiecie próbował zagaić miks owoców sadowych pokroju gruszki, delikatnego ananasa (bo tu chodzi o sad w Wenezueli) oraz wybujałej, narzucającej się drożdżowości jak w piwie domowym początkującego piwowara, któremu nawet szwagra ciężko przekonać do swojej twórczości. Goryczka wprawdzie jest mocna, ale zarazem sucha i ściągająca. Drożdże tak się narzucały, że nawet nie odczułem alkoholowości tego piwa. Smakowało jak nieudane piwo domowe. (3/10)


W ten sam segment jakościowy wbił się Paternalism Rings Vol. 2, czyli „raw IPA” na polskim chmielu Amora Preta. Natrętne, nieprzyjemne nuty suchego zboża są częściowo przykryte mdłym melonem, dyskretną jeżyną i gnilnymi akcentami. Całość jest zupełnie rozklekotana i w takiej sytuacji może i lepiej, że raczej wodnista. (3/10)


Za Polish black ipkę próbuje uchodzić Moonlight Oil, ale nie tędy droga – nutki chmielowe są zupełnie pomijalne. Reszta to zgodnie z nazwą nieco oleisty konglomerat kawy, prażonego ziarna oraz korzenności z rejonu lukrecji. Zbyt słodkie to wszystko, za sprawą czego nieco rozklekotane i chaotyczne – bo z niezgodnością ze stylem nie miałbym problemu, jeżeli efekt byłby spójny i smaczny. A niezbyt jest. (4,5/10)

Starkraftowi życzę szczerze jak najlepiej, tak samo szczerze, jak recenzuję piwa.

Odnośnie przeglądu jako całości – jedenaście piw, które okazały się co najmniej bardzo dobre to wynik powyżej średniej. Jestem ciekaw, jak Browar Tarnobrzeg poradzi sobie na własnych garach – inwestycja jest o imponującym rozmachu, więc trzymam kciuki.

recenzje 5339652379933382142

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)