Konserwowanie polskiego craftu 5
https://thebeervault.blogspot.com/2020/08/konserwowanie-polskiego-craftu-6.html
Od tego zestawu spodziewałem się samych uniesień. Pinta i jej Collaby, przebojowe Hopito w dużej liczbie, zazwyczaj solidne Funky Fluid i Nepomucen, no i pierwsze puszki od Szpunta, które powinny być na tyle dopracowane, żeby się wstrzelić jakościowo w rozpędzający się puszkowy nurt.
Tymczasem rzeczywistość zawstydziła jedyną słuszną prawdę. Otóż Collab Pinty i Funky Fluid (ekstr. 18%, alk. 8,1%) jest średni na jeża. Mamy tutaj pomarańczę i mandarynkę z jednej strony, dojrzałego ananasa z drugiej, a od góry spaja wszystko znany z niektórych neipek FF melanż gruszki i dojrzałego jabłka. Kompozycja jednak nie porywa, nie jest też specjalnie intensywna. Smak również prowokuje co najwyżej do wzruszenia ramion. Jest bowiem gorzkawy i wytrawny jak na postnowoczesną ipkę. To powinno mnie może i nawet w teorii cieszyć, tymczasem wątłe ciało eliminuje z równania jakąkolwiek soczystość, pozwalając zarazem zaistnieć niemałemu woltażowi. A ipka z posmakiem wódzi to jednak nie jest to, czego szukam w tego typu puszkach. (5/10)
To, czego szukam, dostarczył mi Collab Pinta & Maltgarden (ekstr. 18%, alk. 7,6%). Mimo obecności Sabro w składzie, kokosokoper trzyma się w tle, zaś na pierwszym planie dominują cytrusy. Począwszy od pomelo, przez pomarańczę, po limonkę – bukiet jest bardzo rześki oraz intensywny. Uzupełnienie tworzą brzoskwinia oraz delikatny ananas, co całościowo przypomina wzięcie do garści żelek Haribo Tutti Frutti, minus komponenta cukrowa rzecz jasna. W smaku piwo jest ładnie zintegrowane, soczyste, gładkie i kremowe, a także wzorowo rześkie. No i o goryczce nie zapomniano. Świetne piwo. (7,5/10)
Kooperacja Nepomucena z Hopito, której na imię Back To Normality (ekstr. 13,5%, alk. 5,5%), to w pewnym sensie demonstracja potencjału chmielu Sabro, który tutaj na szczęście nie sprawia, że piwo wali warzywniakiem, albowiem moje skojarzenie tym razem to lekko waniliowy kokos. Jest też trochę mango oraz grejpfruta oraz nieco frapująca nuta nadgniłego siana. Przy tym jednak należy podkreślić, że intensywność aromatu jest niska. Intensywność smaku jest jednak jeszcze niższa. Lekko kwaskowa, pustawa, gorzkawa woda. Nie to, że sam finisz jest pusty (ten przynajmniej ma trochę goryczki), ale całość. Taka rozcieńczona, w zupełności zbyteczna ipka. Słabe. (4/10)
Pierwsze puszkowe próby Szpunta moim zdaniem nie odpaliły ze spodziewanym hukiem (lekki kuksaniec w kierunk ostatnich historii z Gelato). Golden Ratio Mosaic Citra Strata (ekstr. 14%, alk. 5,1%) w pełni przekonuje jedynie na poziomie aromatu, który jest złożony i ciekawy. Pełno w nim cytrusów (cytryna, pomarańcza, pomelo), jest lekki twist melona miodowego, ciut ananasa oraz białego grona, niewadzące, peryferyjne nutki zielonocebulkowe oraz trochę a la konopnej ziołowości. Smak z kolei jest mniej intensywny niż się po aromacie spodziewałem, co podkreślane jest przez de facto absencję goryczki. Jej brak może być uzasadniony w intensywnej, kremowej double ipce, jednak w lżejszych wariantach stylu pociąga za sobą przynajmniej umiarkowane odczucie pustki smakowej. W takiej postaci piwo jest tylko niezłe, przy czym aromat zawyża ocenę. (6/10)
Golden Ratio Sabro Ekuanot Ella (ekstr. 14%, alk. 5,1%) niestety wypadło jeszcze słabiej. Tutaj nawet aromat jest obecny w formie szczątkowej. Mandarynka, pomarańcza, lekki koperek, ciut anyżkowej korzenności, delikatne gnilne tropiki – kompozycja średnio udana, przy miałkiej intensywności. Proporcje siły smaku względem siły aromatu są takie same, jak w poprzednim Golden Ratio. No a skoro aromat jest słaby, to smak jest wobec tego jeszcze słabszy. Jeśli Back To Normality smakuje trochę jak gorzka woda, to nie wiem, jak nazwać to Golden Ratio. No nic, nazwę je również gorzkawą wodą. Przy czym akurat goryczka jest pewnym jasnym punktem, albowiem w przeciwieństwie do wersji Mosaic Citra Strata przynajmniej jest obecna. Ale piwo jest poniżejprzeciętne. (4,5/10)
Raz na jakiś czas i Hopito potrafi wypaść poniżej oczekiwań. Doodle (ekstr. 19%, alk. 7,6%), piwo na Nelson Sauvin oraz Citrze, jest z jednej strony mocniej citrowe, z drugiej – ale w przenośni – silniej nelsonowe. Bukiet to pokaz siły Citry – grejpfrut, pomelo, kandyzowana pomarańcza oraz limonka dominują nad białym gronem oraz śladową marakują. Intensywność całości jest umiarkowana, zaś nelsonowość, czyli w domyśle winność, czeka w cierpkim, wytrawnym finiszu. No i właśnie – przy odrobinie dobrej woli można tę wytrawną cierpkość określić mianem winnej, zaś jeśli humor mniej dopisuje, to byłby i na miejscu przymiotnik „alkoholowa”. Jakby nie było, w moim odczuciu jest ona średnio przyjemna, tak jak i całe piwo. (5/10)
Lepiej wypadło Hopito Sweep (ekstr. 19%, alk. 7,6%), chociaż i tutaj mam pewne obiekcje. Duże natężenie nut świeżo obranego, czerwonego jabłka to coś, co zwykle w pełni propsuję tylko w niektórych klasycznych wyspiarskich wyrobach, tymczasem w Sweepie wydały mi się na tyle natrętne, że przynajmniej równorzędne z grejpfrutem i pomelo, a na pewno silniejsze od nut brzoskwini w tle. Dobrze z kolei, że chmiel Sabro, który w tym piwie w moim odczuciu daje koprem, tym samym został mocno wytłumiony. Lekko kremowy wywar z lekko podkreśloną goryczką generalnie jest smaczny, ale to wciąż nie jest poziom, którego oczekuję od tego kontraktowca. (6,5/10)
Ten poziom Hopito dostarczyło swoim piwem Street Art (ekstr. 16%, alk. 6,2%). Żywiczny Centennial plus soczysty melon galia, grono, gruszka i inne białe owoce, dojrzałe mango oraz trochę czerwonej pomarańczy – nie odebrałem tego piwa jako kolejnej pozycji na jedno kopyto. Wprawdzie jest mniej kremowe od mocniejszych braci z tej stajni, co jednak nadrabia umiarkowanie mocną, niemalże pilsową goryczką, kontrującą lekką słodycz piwa. No a skoro jest soczystość, balans, pijalność i goryczka, to naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Wyśmienita sztuka. (8/10)
I ten wysoki poziom utrzymano w Psycho Beatz (ekstr. 16%, alk. 6,2%), kolejnej konserwie od Hopito. Gładka, kremowa, intensywna ipka, w której wychwyciłem nuty galaretki limonkowej, grejpfruta, cytryny, karamboli i guawy, akcenty żywiczne, a w smaku dodatkowo soczystość gruszkowo-morelową. Nie wychwyciłem – na szczęscie – żadnego hop burnu, zaś goryczka jest wprawdzie mocno umiarkowana, ale brak podkreślonej słodyczy oraz intensywność smaku sprawiają, że nie jest to problemem. Kolejny raz oba kciuki w górę. (8/10)
Czarna puszka z różową etykietą i różową zawleczką, jako wyraz uznania dla Pink Boots Society, organizacji wspierającej (przynajmniej deklaratywnie) kobiety w browarnictwie. A do tego, jakby na przekór, całkiem podkreślona, „męska” goryczka. No ale takowa częściej niż u konkurencji występuje w ipkach od Funky Fluid. Pink Boots (ekstr. 16%, alk. 6,2%) to świetna, gładka ipka bez hop burnu, pełna nut słodkiej pomarańczy i mandarynki, mango, guawy i liczi, uzupełniona o niuanse jabłkowo-gruszkowe oraz żywiczne, z bardzo subtelną anyżopodobną nutką w finiszu. Lekka słodycz jest balansowana przez wspomnianą, podkreśloną goryczkę, więc ponownie jestem bardzo kontent z zakupu. (7,5/10)
A w ramach bonusu Simply The Best Session IPA, druga odsłona współpracy Pinty z siedmioma polskimi multitapami (m.in. krakowską Craftownią), którą wypiłem na szybko na lajwie z WFP. Tutaj jednak i tak nie ma się w co wgłębiać. Owszem, piwo jest dość rześkie, poza tym bukiet, w którym oprócz grejpfruta narzuciły mi się szczególnie liczi oraz kwiat jaśminu, wypadł nieco orientalnie, co go odróżnia od piw konkurencji, ale są dwa małe mankamenty. Pierwszym jest niemalże zupełna absencja goryczki, drugim jest względnie niska intensywność smakowa. Wprawdzie piwo jest niezłe, ale to za mało, żeby zakup tego specyfiku był z mojego punktu widzenia w pełni uzasadniony. (6/10)
Jedenaście puszek, z czego powtórzyłbym w zasadzie jedynie cztery. Collab Pinty i Maltgardena, FF Pink Boots oraz dwie rewelacyjne ipki od Hopito, czyli Street Art i Psycho Beatz. Rozkład ocen w zasadzie jest podobny do tego w moich sześciopakach, powoli więc można dojść do wniosku, że po początkowej staranności w puszkach zaczynają lądować w większej liczbie również piwa, które nie zasługują na wyróżnienie. No ale generalne wnioski można będzie dopiero formułować za jakiś czas.