Loading...

Teraz pils? Krótka rozprawka o nudnych stylach i konkursach piwnych

Mało którą kwestię, która elektryzowała craftową brać w ciągu ostatnich miesięcy, uważałem za wystarczająco ciekawą, żeby ją skomentować. Ba, miejscami wręcz dochodziłem do wniosku, że trzeba mieć godny pozazdroszczenia nadmiar wolnego czasu, żeby się niektórymi rzeczami tak mocno emocjonować, żeby trwonić go na wielogodzinne gównoburze na fejsbuku, traktujące o rzeczach zupełnie trywialnych i nie prowadzące do absolutnie żadnych konkluzji.

Sprawa ma się trochę inaczej z głównym laureatem Konkursu Piw Rzemieślniczych w Poznaniu, rzecz jest bowiem faktycznie całkiem ciekawa. Craftem roku 2018 został wybrany Janusz Moczywąs z browaru Waszczukowe. Czyli jasny lager został ogłoszony najlepszym piwem w najbardziej prestiżowym krajowym konkursie w tej materii. Ten fakt posłużył jako powód do spekulacji, złorzeczeń oraz diagnoz. Moim zdaniem w większości niesłusznych albo przynajmniej naciąganych.

Istotne pytania, jakie się w związku z wyborem szacownego jury nasuwają, to czy główna nagroda dla zwycięzcy kategorii 'german pils' a nie RISa/portera/sałera/x-IPA świadczy o kondycji polskiego rynku craftowego? Inaczej mówiąc, czy nie ma na rynku niczego ciekawszego? Czy może świadczy o tym, że polski craft wspaniałymi lagerami stoi? Druga kwestia, to czy ta nagroda wpłynie miarodajnie na polski rynek craftu? Czy polscy rzemieślnicy, którzy w ciągu ostatniego roku coraz częściej porywali się na piwa będące dotychczas domeną koncernów oraz browarów "regionalnych", teraz już bez trzymanki będą trzaskać lagera po lagerze, pilsa po pilsie, żeby polski craft na wzór amerykańskiego był nasycony konkurencją dla Urquella et consortes?

Zanim sobie na to wszystko odpowiemy, pozwolę sobie odnieść się do głosów wyrażających zdecydowaną dezaprobatę wobec wyboru jasnego lagera, a konkretnie dortmundera, na polskie piwo roku 2018. Co do Janusza Moczywąsa, lagera, który obecnie wzbudza tyle emocji – nie piłem go, więc nie mam jak konkretnie ocenić wyboru dokonanego przez jury. Sporo osób jednak krytykuje nie tyle samo piwo, co jego styl. Czyż bowiem nie jest niedorzeczne, żeby to jasny lager był najlepszym craftem roku? Czy jest w ogóle możliwe, żeby tak zwyczajne piwo jak jasny lager urwał zadek? Moim zdaniem jak najbardziej. Rzecz jasna wszystko zależy od indywidualnych upodobań, ale tak, jasny lager kilka razy urwał mi co miał urwać – pils Matuski, Urquell niefiltrowany, pilsy z chorzowskiego Redena, pilsy z Łańcuta, niedawno czeskie wyroby marki Albrecht. Wszystko to nie są piwa kompleksowe. Ale są na tyle smakowite, że stawiam je wyżej od większości RISów, jakie w życiu piłem. A było ich trochę.

Mało tego, nie dzielę stylów na codzienne i degustacyjne, na nudne i wymagające. Dzielę je właśnie na smakowite i mniej smakowite. A nawet może nie tyle dzielę w ten sposób style piwne, co konkretne piwa. Style to przecież tylko szufladki, które mają nam ułatwiać odnalezienie rzeczy, której szukamy. O wiele ważniejsze jest to, co konkretnego z szuflady wyciągniemy. Skoro wzorowy hefeweizen czy pils jest mi w stanie dać tyle frajdy, co wzorowy RIS, to i jestem skłonny zapłacić za te piwa tyle samo. Płacę za smak a nie za nimb, jakim styl jest owiany. Tym bardziej nie płacę za ilość stopni Plato. Mogę zapłacić 25zł za pilsa i być zadowolony. Mogę dać 10zł za RISa i pluć sobie w brodę, jeśli znowu wyczuję w nim aldehyd octowy.

To właśnie smakowitość wydaje się być kluczem do wyboru laureata kategorii interdyscyplinarnej na KPR – rzecz jasna o ile jury nie dokonało tego wyboru tendencyjnie, na przekór. Niektórzy zadają sobie pytanie, czy naprawdę wśród całego bogactwa polskiego dorobku craftowego w 2018 roku nie było niczego ciekawszego od jasnego lagera? Jeśli ciekawość mierzymy nietypowym składem, to zapewne tak. Jeśli jednak chodzi o smakowitość, to być może (powtarzam, że Janusza nie piłem) faktycznie nie. Piłem w tym roku sporo świetnych polskich piw, przy czym akurat wymieniane przez różnych komentatorów jako rewers do lagera RIS-y rzadko miałem za co pochwalić. Rzekłbym wręcz, że akurat RIS-y w polskim wydaniu w większości okazują się rozczarowaniami.

Jednak wybór jasnego lagera jako craftu roku 2018 nie świadczy tak naprawdę o niczym, bo raz, że faktycznie mógł wypaść niesamowicie smakowicie, a dwa, że powyżej pewnego poziomu jakości i smakowitości różnice maleją do mikroskopijnych rozmiarów. Jest dokładnie tak samo jak z oceną urody najpiękniejszych kobiet. Wybór dortmundera nie świadczy więc z całą pewnością o niskiej jakości piw w innych stylach.

Nie świadczy jednak również o tym, że polski craft jasnymi lagerami stoi. Owszem, sporo rodzimych producentów wypuściło w tym roku na rynek swojego lekkiego lagera, najwięksi śmiałkowie nawet po parę. Mam jednak w swoich przepastnych notatkach szkic wpisu, przygotowanego na początku tegorocznego Mundialu, w którym porównuję dostępne wówczas craftowe jasne lagery, głównie pilsy. Cieszyłem się bardzo na ten przegląd, zrezygnowałem jednak z publikacji po tym, jak okazało się, że wyroby marek Raduga, Szpunt, Beer Lab, Gzub, Browars czy Browaru Jana to korowód mniejszych bądź większych porażek. Z dużym naciskiem na Radugę, bo Piłkarskie Złoto to książkowy przykład ziaren zboża, które zostały zmarnowane na piwo, a mogły posłużyć za paszę dla zwierząt.

Mamy więc sytuację, w której jedynymi klasowymi producentami tradycyjnych jasnych lagerów w Polsce są Łańcut oraz Reden i niektóre browary restauracyjne, pokroju Mariackiego, Brovarnii czy Browaru Miejskiego Sopot. I jeszcze, być może, Waszczukowe (powtarzam po raz kolejny, nie piłem).

No dobrze, skoro już wybór jasnego lagera na craft roku nie świadczy w żaden sposób o kondycji polskiego rynku piwa rzemieślniczego czy jakości rodzimych craftowych lagerów, to czy na tenże rynek w jakikolwiek sposób wpłynie? Pytania pomocnicze – czy Funky Wild Fruit Wiśnia z Jana Olbrachta wpłynęła? Czy wpłynął Porter Noster Bourbon BA z Czarnej Owcy rok temu? Ile osób czytających te słowa w ogóle pamiętało laureatów sprzed roku i dwóch lat? Ile osób poza producentami przymierzającymi się do wystawienia swoich wyrobów na KPR pamięta o tym konkursie w ciągu roku? Czy jakikolwiek konkurs piwny w jakikolwiek sposób wpłynął miarodajnie na polski rynek craftu w ciągu ostatnich siedmiu lat?

Koniec pytań retorycznych.

Z tego wszystkiego wynika, że konkurs i wybory dokonane przez jego jury ani o niczym nie świadczą ani na nic miarodajnie nie wpływają w kontekście rynku craftowego rozumianego jako całości (bo dla poszczególnych browarów wygrane medale mogą się przekładać na realne zyski). Co powinno niektórym pomóc w nabraniu do KPR zdrowego dystansu.

Waszczukowe 5371504833732302908

Prześlij komentarz

  1. Produkcja lagerów zajmuje więcej czasu niż produkcja ALEi w przypadku kontraktowców jest zwyczajnie nieopłacalna . Większość ludzi nie będzie skłonna płacić 10+PLN za Pilsa .

    Skoro na rynku są produkty o znośnej jakości za od 2,5 do 5 PLN.
    Z 2 strony konia z rzędem temu kto znajdzie w tej cenie dobrą IPA/APA, Witbiera, Stouta czy Kwasa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chętnie zapłacę, serio. Docelowo jednak chcę pić piwa bardzo dobre bądź wybitne, a nie tylko poprawne.

      Usuń
  2. Nie nooo Panie. Jednak styl piwa też decyduje ile jestem w stanie za niego zapłacić. Jako piwowar domowy szlag mnie trafia jak za zwykłego stouta mam zapłacić 10 zł, jak jestem w stanie w domu zrobić 20 litrów za 40 zł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, to co powiesz na RISa? Nawet te chmielone tanimi odmianami lupuliny są zazwyczaj bardzo drogie, a przecież tańsze w produkcji od imperialnej ipy.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)