Sześciopak polskiego craftu 98
https://thebeervault.blogspot.com/2018/04/szesciopak-polskiego-craftu-98.html
Kwas może być klasyczny, owocowy, nowofalowy, stonowany, przegięty, zbalansowany, orzeźwiający,… jak zwał, tak zwał, grunt żeby smakował. Poniższe przykłady kwaśnych piw w większości są bardzo udane, choć dwa z nich odstają in minus.
Zapach to połączenie cytrynowego kwasku z odchmielowymi cytrusami. Nie czuć nut jogurtowych, natomiast w tle majaczy subtelna nutka słodowa. O czym mowa? O Kwasie Kappa z Pinty (ekstr. 13,1%, alk. 5,4%). Amerykański lager w wersji zakwaszonej – czy miał szansę wyjść lepiej niż faktycznie wyszedł? Biorąc pod uwagę średni (czyli wysoki) poziom serii kwasów z Pinty wątpię, żeby się go dało lepiej zrobić. A że wyszedł średnio, to jest chyba kwestia nie do końca udanego pomysłu na piwo. A dlaczego wyszedł średnio? Ano dlatego, że mimo kwasku jest niezbyt wyrazistym piwem. W smaku poza kwaskiem właściwie niewiele czuć, a że jego intensywność nie powala, toteż i generalnie nie czuć wiele. Trochę kwasku cytrynowego, lekka goryczka, znowu ten ‘lagerowy’ akcent słodowy w finiszu i tyle. Nuda niestety, a że nie jest to jednak do końca lekkie piwo, to nawet specjalnie nie orzeźwia. Trudno. (4,5/10)
Jako rzekłem powyżej, seria kwasów Pinty jest ogółem bardzo udana, Kwas Kappa traktuję jako wypadek przy pracy, ale znalazł się w niej również klasyczny pryszcz, któremu na imię Kwas Lambda (ekstr. 9%, alk. 4%). Ten kwaśny witbier z kranu okazał się być tylko lekko (cytrusowo) kwaskowy, a za to trochę jabłkowy niczym mało udany cydr. Zdecydowanie nie brakowało mu za to nut siarki, które przekierowywały skojarzenia ku instalacjom sanitarnym, powszechnie kojarzonym z zaspokajaniem bodaj najmniej eleganckich potrzeb fizjologicznych. Szkoda, że na koniec roku 2017 zaserwowano taką wtopę, no ale każdemu się może zdarzyć. (3/10)
Proste, lekkie kwasy wychodzą polskim rzemieślnikom częściej lepiej niż gorzej. Exemplum Rasberi (ekstr. 9,5%, alk. 3,4%) z browaru Probus. Aromat to totalne, kwaśne i pestkowe maliny zerwane prosto z krzaka, i w zasadzie tyle. Smak jest równie malinowy, kwaśny, choć i zaokrąglony delikatną pełnią. Piwo jest bardzo rześkie i wchodzi jak woda, co w tym wypadku jest komplementem. Bdb. (7/10)
Mimo magicznego akronimu ‘IPA’ na etykiecie, lepiej nie podchodzić do Florida Passion Passion Fruit od Rockmilla (ekstr. 16%, alk. 6%) jak do ajpy. Mamy bowiem w tym wypadku tak naprawdę do czynienia z mocno nachmielonym kwasem. Takim mocno marakujowym z racji dodanego soku, od chmieli ale i drobnoustrojów również nasyconym nutami kwiatu bzu, białego grona i agrestu. Takim średnio kwaśnym kwasem z lekko gorzkim finiszem, w którym przewijają się zarówno nuty słodu jak i kefiru. Odwrotnie niż część recenzentów, nie odnotowałem problemów z siarką, której tutaj mówiąc wprost nie wyczułem wcale. Piwo zostało moim zdaniem boleśnie niedocenione na Rejtbirze, przy czym część konsumentów ma chyba problemy z czytaniem i nie dowierzają, że to piwo jest kwaśne, bo miało wyjść kwaśne. Co innego jakby na etykiecie było napisane ‘sour IPA’, wtedy by było godne polecenia, co nie? Moim zdaniem wyszło absolutnie klasowo, jako kwaśna, niesamowicie rześka bomba owocowa. Jeśli Rockmill ma zamiar iść konsekwentnie w tym kierunku, to ma moje błogosławieństwo. I mam nadzieję, że inni polscy rzemieślnicy również podchwycą temat nasyconych owocowością kwasów. Szczególnie na festiwalach w okresie letnim byłby to strzał w dziesiątkę. (7,5/10)
Trochę gorzej choć wciąż bardzo przekonująco wypadł Florida Rider Calamansi (alk. 6%). Zapach jest bardzo soczysty, z cytrusami, zielonym grejpfrutem, słodką pomarańczą, nutami liczi i moreli, a pod spodem lekkim cytrynowym kwaskiem. W smaku rześkie, lekko kwaskowe (lżej niż Florida Passion), choć z każdym łykiem kwasek staje się mocniejszy. Siarki ponownie nie wyczułem. Byłbym rad, gdyby obydwie rockmillowe Florydy stały się inspiracją dla polskich craftowców. (7/10)
Browar Zakładowy jak zwykle dostarcza swoją serią Sokowirówek. Wersja Jagodowa (ekstr. 13%, alk. 4,7%) pachnie niczym jogurt z borówkami i kwasem askorbinowym, choć skojarzenia obejmują również czerwoną i czarną porzeczkę. Kwaśne, wytrawne, ale nie przegięte, no i tak mocno borówkowe w smaku, jakby w piwie wylądował cały krzak tego owocu. Soczyste, rześkie, świetne. Jak zwykle. (7,5/10)
Pinta tym razem nie dała rady, Zakładowy pokazał się w zwyczajowej dla swoich kwasów formie, Probus zaskoczył in plus, a Rockmill wbrew ocenom na internetach bardzo mi podszedł – choć nie wiem, czy nie miałem po prostu szczęścia. Generalnie jednak mieszanie kwasów z mocnym chmieleniem na aromat uważam za słuszną drogę.