Loading...

Disgusting Crafts #2

Warto pamiętać o tym, że nakładki antypoślizgowe na schodach po jakimś czasie odklejają się od rzeczonych i fruną w siną dal, zabierając ze sobą losowych nieszczęśników, którzy akurat stanęli na takiej luźnej nakładce. Tym razem padło na mnie, co mnie na dłuższy czas unieruchomiło. Powstało pytanie, co dalej z panelami z serii Disgusting Crafts, skoro nie mam przez pewien czas jak zrobić zakupów. Internet znalazł rozwiązanie w postaci belgijskiego sklepu wysyłkowego Beergium. Duży asortyment, sporo promocji, przejrzysta strona internetowa z dołączoną punktacją rejtbirową większości piw na stanie, no i szybka wysyłka zadecydowały o wyborze tego źródełka na następne trzy paneliki. Paczka zamówiona we wtorek wieczór dotarła do Mikołowa w piątkowe południe, a piwa były zapakowane w sposób bardzo profesjonalny, świadczący o głębokiej wiedzy na temat kurierów i ich zwyczajowego stosunku do cudzej własności. Wiecie, można sobie żartować, że ktoś tam odgrzebał starego mema z raperem Xzibitem i go dostosował do rzeczywistości piwnych przesyłek („Yo dawg, we heard you like boxes, so we put your beer into a box that we put into a box that we put into a box”), ale za to kurier musiałby się wyjątkowo postarać, żeby cokolwiek uszkodzić.

Sklep Beergium polecam więc bardzo, tym bardziej, że i cenowo są konkurencyjni względem popularnego w Polsce duńskiego Boxbeers.

Przesyłkę z 19 piwami podzieliłem na trzy paneliki, jako że już pisałem we wstępie do panelu inauguracyjnego, że degustacje po 40 piw dzielonych na 20 osób są być może dobre na wirtualne wydłużenie prącia na Untappd, ale nas takie coś nie bawi. U nas jest minimum 100ml piwa na głowę i odpowiednio dużo czasu, żeby je sobie przeanalizować. Na pierwszy ogień poszedł zestaw trzech topowych ajp oraz trzech imperialnych stoutów z dodatkami z kalifornijskiego browaru The Bruery.

Klasyczna IPA z Cigar City już na samym starcie podniosła poprzeczkę niezwykle wysoko. Jai Alai (alk. 7,5%) smakuje jak bardzo intensywna, soczysta APA, a to ze względu na zupełnie ukryty alkohol. Mandarynka, ananas, pomarańcza, brzoskwinia, galaretka pomarańczowa, delikatne zioła i trochę żywicy – bukiet chmielowy to głównie żółte cytrusy i żółte owoce z niewielką zieloną domieszką. Podkreślona ale zbalansowana goryczka, no i niesamowita pijalność – piwo było świeżutkie i nad wyraz rześkie. W zasadzie to spodziewałem się jedynie poprawności, a dostałem jedną z najlepszych ajp, jakie piłem. (8/10)

Panom z browaru Stigbergets udało się jednak przebić nawet ten poziom. O Szwedach było głośno rok temu, ale ich flagowe piwo, czyli Amazing Haze (alk. 6,5%), mnie wówczas ominęło i miałem dopiero teraz sposobność jego skosztowania. Maksimum soczystości, świeży grejpfrut oraz pomelo, limonka, ciut żywicy i ziół oraz trochę białej porzeczki – profil chmielowy jest po biało-cytrusowej stronie mocy, niesamowicie rześki oraz intensywny. Goryczka jest wprawdzie w średnim zakresie intensywności, ale jednak doskonale balansuje piwo. Pijalność maksymalna. Na ponad 500 wypitych w życiu ajp, ta plasuje się w pierwszej piątce. I jest o niebo lepsza od Muddle z tego samego browaru. (8,5/10)

Okupujące obecnie 29 miejsce w rankingu gatunkowym Narangi od Szwedów z browaru O/O (alk. 6,8%) jest piwem bardzo dobrym, do dwóch powyższych moim zdaniem nie ma jednak startu. Jest to kwestia indywidualnych preferencji – otóż Naranji jest neipą słodką, o wręcz rachitycznej goryczce, co działa na niekorzyść balansu. Jeśli ktoś jednak gustuje w niskogoryczkowych neipach, to mógłby być zachwycony. Poziom soczystości właściwie ten sam co w przypadku Amazing Haze, pełno cytrusów, świeżych jak i kandyzowanych, ciut akcentów, które mi się skojarzyły z anyżem. Pijalność na bardzo wysokim poziomie, natomiast finisz krótki, no i po dwóch poprzednich ipach Naranji jednak brakuje wyrazu – po przełknięciu piwo nie robi tak wyraźnego odcisku na moich wspomnieniach, jak Amazing Haze czy Jai Alai. Jako rzekłem – bardzo dobre, ale jednocześnie w moim odczuciu przereklamowane. (7/10)

Po trzech ajpach przyszła kolej na trzy kowadła. The Bruery Share This O.C. (alk. 11%) to imperialny stout z dodatkiem skórki pomarańczy, wanilii oraz ziaren kakaowca. Wskutek synergii ze słodami, najsilniej odczuwalne jest kakao, uzupełniane o nuty ciemnej, ale i mlecznej czekolady. Na ostatnie z tych skojarzeń swój wpływ wywiera wanilia, zaś pomarańcza objawia się na dobre dopiero w smaku, gdzie miałem skojarzenia z ciemną czekoladą z kawałkami pomarańczy. Piwo jest lekko kwaskowe, o średniej cielistości oraz najwyżej średniej głębi. Lekko palone dopiero w finiszu, przechodzi przez gardło, wywołując co najwyżej wzruszenie ramion. (5/10)

Wpakowanie do Share This Mint Chip (alk. 10,5%) dosadnej ilości liści mięty oraz ziaren kakaowca zaowocowało piwem tyleż jednowymiarowym, co ciekawym. Miałem dwa dosadne skojarzenia, przy czym w aromacie był to miętowy sos do jagnięciny, a w smaku czekoladki After Eight. Dominacja zielska nad czekoladowymi nutami była jednak na tyle wyraźna, że nawet w smaku były to czekoladki o większej zawartości mięty niż czekolady, a piwo tym samym ostro łypało w kierunku gruitowym. Jednocześnie mięta za sprawą swojego chłodzącego charakteru dodatkowo kryła niemałą przecież zawartość alkoholu tego piwa, pomniejszając zarazem odczucie pełni, które w piwach z tej serii z natury nie jest specjalnie imponujące. Dobrze się to piło, jest ciekawe, choć jeśli ktoś nie trawi mięty, to powinien go unikać. (6,5/10)

Najlepiej z całej trójki risowej wypadł Share This Coffee (alk. 11,9%). Kawa gra w nim elegancko, w formie świeżo zmielonej, bez paprykowych czy fasolowych naleciałości. Stoutowa czekolada jest również jak najbardziej obecna (powstaje efekt mokki), kwasowość udało się utrzymać na niskim poziomie, a swoim tłuszczem kawa trochę zagęszcza ciało. Lekko słodki, średnio wytrawny RIS z palono-czekoladowo-kawowym finiszem. Bardzo fajne piwo, choć i tutaj przy bardziej podbitej cielistości prawdopodobnie uzyskano by większą głębię i lepszy efekt końcowy. (7/10)

Tyle na dzisiaj. Spodziewałem się, że The Bruery lepiej wypadnie, tymczasem Share This Coffee to bardzo fajne piwo z potencjałem na więcej, Share This Mint Chip bardziej ciekawi niż zachwyca smakiem, a Share This O.C. rozczarowało. Jak na renomę tego kalifornijskiego browaru oraz cenowe pozycjonowanie jego piw, wyszło gorzej niż tego oczekiwałem. W tej sytuacji to proste ipy wygrały ten przegląd. Klasycznie amerykańskie Jai Alai, a jeszcze bardziej soczysty w opór szwedzki Amazing Haze, to pozycje, na które zdecydowanie warto polować. Wszystkie trzy ipy, mimo że były naładowane chmielem do granicy wytrzymałości, jednocześnie nie dawały granulatem. Tak więc da się.

W następnej odsłonie Disgusting Crafts będzie równie risowo, ale i zdecydowanie bardziej kwasowo.

recenzje 2536237182696406678

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)