Loading...

Altbier's not dead

Spośród wszystkich „nudnych” piwnych styli najbardziej chyba lubię alty. Podoba mi się ich zniuansowanie, te nuty orzechowe połączone z czystym profilem, podoba mi się z drugiej strony również eksperymentowanie z nieco wyższym zakresem temperatury fermentacji, owocującym lekko nomen omen owocowymi nutami. Altbier to nadreńskie piwo codzienne, które w przeciwieństwie do eurolagera czy chociażby kölscha potrafi zadziwić subtelnymi nutkami, dzięki którym piwosz ma wybór między niezobowiązującym piciem go przy okazji a bardziej dogłębną degustacją. I wszystko to w ramach jednego stylu.

Wycieczkę po düsseldorfskiej starówce i jej tradycyjnych brewpubach mam już za sobą, można by więc pomyśleć, że niczego ekscytującego na swojej piwnej ścieżce w ramach altbiera już nie napotkam. Wprost przeciwnie. Raz, że udało mi się w końcu nabyć butelkę Kürzer Alta, produktu stosunkowo młodego, przeze mnie jeszcze nieodwiedzonego browaru starego miasta Düsseldorfu. Dwa, że zakupiłem również alta z kolońskiego browaru Hellers oraz hybrydę doppelbocka i alta w wykonaniu monachijskiego Giesingera. Trzy, że w końcu, po kilku latach poszukiwań, nabyłem Uerige Alt w wersji Sticke i Doppelsticke, gdzie ta ostatnia jest reklamowana jako niemiecka wersja barley wine. No i jeszcze na deser zupełnie przypadkowo stałem się posiadaczem butelek imperialnego altbiera z browaru Füchschen, w wersjach leżakowanych 15 miesięcy w butelce po szkockiej oraz po bourbonie. Kiedy spoglądałem na tak skomponowany zestaw, dotarło do mnie, że już dawno się tak bardzo nie cieszyłem na degustację.

Wpierw jednak słowo o Wienges Alt. Był ongiś warzony w browarze Wienges w Krefeldzie. Po browarze został obecnie jednak niestety tylko lokal, a produkcją piwa jakiś czas temu zajął się koncernowy Frankenheim. Kto obecnie warzy Wiengesa, tego nie wiem, ale jako że tego samego wieczoru piłem Frankenheim Alta, mogę stwierdzić, że albo Frankenheim ma zupełnie niestabilne piwa (w co nie wierzę) albo też że Wienges to piwo zupełnie inne. Wienges Alt ma trochę metalicznej chmielowości, jest orzechowe (ale mniej od Frankenheima) i ma przyjemnie miękkie, karmelowe ciało puentowane średnio mocną goryczką. Altbier jest zdecydowanie piwowarskim skarbem naszych zachodnich sąsiadów (7,5/10). Przy okazji – lokal Wienges to typowa westfalska Stube, z brązowym, drewnianym wnętrzem wypełnionym zapachem gotowanych małż, witrażami i obsługą której lekka obcesowość sprawia wyuczone wrażenie. Sympatyczny lokal, szkoda że już nie działa jako browar.

Uerige Sticke (alk. 6%) to mocniejsza wersja Uerige Alt. Mocniejsza pod względem ekstraktu początkowego, woltażu, ale i nachmielenia. W trakcie ostatniego spotkania Uerige Alt (pite w browarze) było truskawkowo-maślanym rozczarowaniem. Tu jest lepiej. Charakterystyczna karmelowość oryginału jest obecna, są nuty opiekane i orzechy (bardziej włoskie niż laskowe), a dodatkowo nuty toffi i świeżych czerwonych owoców (bliskie jabłku ale i czereśni) w ilości nieprzesadzonej, ale już takiej, przy której w ślepej próbie mógłby być problem z rozstrzygnięciem, czy w szkle pływa altbier czy może jednak angielski bitter. Aromat mnie do końca nie zachwycił, jest bardzo fajny, ale nie osiąga szczytowych form podstawowego Uerige Alt. Mięciutki smak z delikatnie wyklejającą fakturą i wytrawnym finiszem – to już coś innego. Pełnawy, treściwy, słodowy na bogato, ale i owocowy; wspomniane nuty są w nim lepiej ułożone. Nachmielenie w smaku ogranicza się w zasadzie do trawiastych nut w finiszu i lekkiej do średniej goryczki, ale nie szkodzi – piwo wygrywa pijalnością. Obydwa kciuki do góry, ale... mimo wszystko nie do końca spełnił moje wygórowane oczekiwania. (7,5/10)

Uerige Dopelsticke (alk. 8,5%) jest reklamowane jako niemiecka wersja barley wine. Jak wiadomo, przedstawicielem polskiej odnogi stylu jest VIP Original Mocne, więc wypada mieć nadzieję, że piwo z Düsseldorfu bedzie co najmniej pięćdziesiąt razy lepsze. No i cóż tu powiedzieć. Tak jak Uerige Sticke to po prostu mocniejsza wersja piwa podstawowego, tak Doppel Sticke to zgoła inne piwo. Intensywna, przebogata słodowość – karmel, czekolada, śliwki, rodzynki, wafelki, figi, świeży orzech laskowy, suszone śliwki w czekoladzie, sporo nut przejrzałych owoców, które wręcz miejscami mogą wywołąć delikatne skojarzenie z ananasem (to nie przez chmiel). To piwo ma w sobie coś z doppelbocka, coś z wina jęczmiennego i coś z quadrupla. No i co ważne – mimo sporego ciężaru charakteryzuje się zaskakującą pijalnością, a czekoladowy, średnio gorzki finisz aż się prosi o następny łyk. I to wszystko przy 8,5% alko i sporej pełni. Tak się to robi. (8/10)

Kürzer Alt (alk. 4,8%) jest ostatnim altem produkowanym na düsseldorfskiej starówce, którego mi jeszcze brakowało do kolekcji. Piwo wyszło bardzo stylowo, z nutami zbożowymi przechodzącymi w wytrawną orzechowość, a pobocznie można wychwycić nutki słodkiej czekolady i ledwo sugestię suszonych owoców. Mięciutkie w smaku, niesamowicie pijalne, proste, ale tak przyjemnie słodowe, że ja nawet nie. Finisz dla równowagi jest z jednej strony wytrawny, za to paradoksalnie utrzymuje się w nim wspomnienie oklejającego uczucia słodowego ciała. Fantastyczne piwo, absolutnie fantastyczne, mógłbym pić codziennie. Na jednym poziomie z Schumacherem i Schlüsselem, lepsze od Uerige i Füchschen. Miazga. Zupełnie niespodziewana. (8,5/10)

Obrazoburczy (bo z Kolonii, tam ludzie są w nienawiści do alta wychowani) Hellers Alt (alk. 4,7%) z kolei jest z jednej strony karmelowy, z drugiej wyraźnie estrowy, jak gdyby kölschowy browar Heller nie mógł się uwolnić od swojego dziedzictwa, tym bardziej że nie są to czerwone nutki owocowe jak w niektórych altach z okolic Düsseldorfu, tylko jasne nutki, których sugestie można wyczuć w niektórych kölschach. W posmaku robi się subtelnie ziemiście-grzybowo, pojawia się też akcent, który może się kojarzyć z wyrobem czekoladopodobnym. Pijalność to piwo mimo wszystko ma, no ale jest to wyrób daleki od poziomu tego, co się warzy na północ od Kolonii. Ale jest nieźle. (6/10)

Bawarski Giesinger w swoim Doppel-Alt (alk. 7%) niestety nie poszedł w kierunku sticke, a zrobił własną interpretację, bliską bawarskim koźlakom dubeltowym, tyle że w wersji drożdżowo-estrowej. Z jednej strony karmelowo-suszono-owocowa słodowość nieco koźlaczy, z drugiej miks estrów i drożdży przypomina mi w tym piwie moje własne wyspiarskie ejle. W dodatku piwo jest niespodziewanie kwaskowe, co wydaje się być w nim zamierzonym efektem, ale kompletnie do mnie nie przemawia. Jedyne craftowe piwo w tym zestawieniu (craftowe w sensie nowoczesnym) to wtopa. (4/10)

„Light” to angielskie słowo, które w odniesieniu do produktów spożywczych powinno się na polski przekładać jako „niepełnowartościowe”. Mamy oto Diebels Light (alk. 2,9%). Wszystkiego jest w nim mniej niż w oryginale (aczkolwiek producent nie zdradza jaki jest ekstrakt początkowy), no i zapach jest mocno brzeczkowy, z domieszką karmelu i bardzo odległego tchnienia orzechów. W smaku dochodzi do tego nuta kartonowo-trocinowa, którą można znaleźć często w piwach bezalkoholowych, no i – co trzeba przyznać – całkiem konkretna goryczka, jak na altbiera. Mimo wszystko nie dość że piwo jest rozwodnione, to w dodatku ma te denerwujące nuty piwa bezalkoholowego. Nie warto. (3,5/10)

Zróbmy teraz ekskursję w rejony budżetowe. Oettinger Alt (alk. 4,9%) pachnie karmelowym ciastem drożdżowym i ciemnym chlebem, jest też delikatnie muśnięte słodką czekoladą z orzechami. Przyznam, że spodziewałem się czegoś o wiele gorszego. Smak jest nieco wodnisty, ale i przyjemnie słodowo-miękki w miejscach, w których ma treść. Jest stonowany i w zasadzie to przeszkadza mi w nim tylko sugestia aldehydu octowego, przewijająca się w sposób jabłkowy w finiszu. Poza tym jest to porządne piwo stołowe za grosze. (6/10)

Także nie mogę się specjalnie przyczepić do drugiego budżetowca w zestawieniu, czyli Landfürst Alt. Piwo łączy we wzorowy sposób nuty opiekane z orzechowymi (laskowymi), ma czysty profil, przyjemną miękkość i wyważoną goryczkę. Z nutkami metalu w finiszu warto by coś zrobić, ale poza tym, biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości, ten alt byłby być może moim grillowym i imprezowym numerem jeden gdybym mieszkał w Niemczech. (6,5/10)

A na koniec coś very special. Otóż düsseldorfski browar Füchschen po cichutku uwarzył w listopadzie 2014 warkę altbiera, którą po fermentacji i zwyczajowym, czterotygodniowym leżakowaniu w tanku przelał do dwóch beczek – jednej po szkockiej z Islay, drugiej po bourbonie. Piwa dojrzewały w beczkach całe 15 miesięcy i zostały rozlane do butelek. Ich ilość nie przekracza 700 litrów z jednej beczki, więc sprawa jest mocno limitowana. No ale jako że Niemcy to specyficzny rynek, to piwa na które u nas biorąc pod uwagę ich niebywałość (altbier BA z tradycyjnego browaru) i limitowaną ilość byłyby zapisy kolejkowe, w Niemczech w düsseldorfskim Holy Craft Beer Store w dużej ilości stały na półkach, zbierając na sobie kurz. Szejm, szejm. Füchschen reklamuje te dwa piwa jako „wyśmienity düsseldorfski craft” i sprzedaje pod dziwnymi nazwami – Wenn Dä Omma Dat Wüsst oraz Wenn Dä Oppa Dat Wüsst, co znaczy Gdyby Babcia/Dziadek o tym wiedział/a. Pewnie chodzi o to, że za czasów dziadków obecnych włodarzy browaru drewno było uważane za zmorę piwowarstwa, jako że dawało piwu nuty własne. Obecnie jest na odwrót – jest szał na piwa BA, właśnie dlatego że drewno daje piwu nuty własne. Tak więc...

Wenn Dä Oppa Dat Wüsst vel Füchschen Vintage Scotch Ale (alk. 7,2%) wali zrazu po nozdrzach mocno asfaltowym torfem. Nie jest jednak przez torf zdominowane, jest po prostu intensywne pod każdym względem. Esencjonalny, świeży orzech laskowy i trochę włoskiego, torf i skóra, bardzo dużo suszonych owoców (przede wszystkim rodzynek), motywy herbaciane, suszona śliwka. Na brak złożoności nie sposób narzekać. Dopiero w smaku okazuje się jednak ile nut czystego drewna przeszło do piwa. Sporo. Jestem pod wrażeniem. Piwo nie jest wbrew pozorom specjalnie ciężkie, mimo lekkiego grzania w przełyku Füchschen tak jak i inni altowcy stawia na pijalność. To już jest faktycznie scotch ale, a nie altbier. Świetny scotch ale. (7,5/10)

Wenn Dä Omma Dat Wüsst vel Füchschen Bourbon Ale (alk. 7,2%) za to jest bardziej stonowany niż się spodziewałem. Są laktony dębowe (kokos), wanilia jest bardziej subtelna, ale czuć jednak co jest tutaj beczką (powiedzmy, że przyprawą), a co piwem, a raczej altbierem. Orzechowość laskowa tym razem jest typu dojrzałego, czuć wręcz krem orzechowy, jest w punkcie centralnym, natomiast subtelne nutki suszonych owoców czy też nieśmiała sugestia prażoności funkcjonują zupełnie na peryferiach bukietu. Piwo jest wyraźnie słodkawe i gładziutkie, de facto wyzbyte jakiejkolwiek taninowości. Pije się je fantastycznie, bo jest świetnie ułożone i niezbyt ciężkie. To jest zdecydowanie deserowa propozycja, w kontrze do bardziej chropowatego, torfowego, już w nazwie dziadkowego Wenn Dä Oppa Dat Wüsst. Wyśmienite. (8/10)

Nowa fala w postaci Giesingera sromotnie przegrała to starcie. Füchschen i Uerige pokazały klasę, budżetowcy unaocznili mi, że bynajmniej nie są tacy straszni jakimi je malują, a i tak całe zestawienie wygrał Kürzer Alt, który przebił nawet legendarną klasykę z Uerige oraz beczkowe eksperymenty Füchschen.

recenzje 3611336004085168316

Prześlij komentarz

  1. Witam :)
    Gdzie kupiles te specjaly wszelkie ?
    Dokladnie chodzi mi o kurzer alt i o uerige dopels ticke ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakis czas temu brat przywozl mi kilka piw z Niemiec i pamietam ze calej serii Oetingera ALT zrobil na mnie wrazenie ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Spokojnie, kiedyś jak przyjedzie do mnie zrobimy panel pszenicy do złoty pisiąt w ciemno :P.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)