Loading...

The Kernel

Popęd twórczy godny buhaja rozpłodowego, proste ale i bardzo eleganckie etykiety, brak krzykliwej otoczki wizerunkowej, wyzbyte arogancji podejście do rynku i klienta, łączenie nowej fali z odgrzebywaniem tradycyjnych receptur i przede wszystkim konsekwentnie wysoki poziom wyrobów. Jak tu nie uwielbiać londyńskiego The Kernel? India Export Porter w wersji chmielonej Columbusem jest do dzisiaj jednym z trzech najlepszych piw jakie piłem i kiedy tylko mam okazję, sięgam po piwa tego browaru, niemalże nigdy nie zaliczając rozczarowania. Poniżej przedstawiam dowody na to.

Zacznę od tematyki India Export Porter. W Browariacie napiłem się wersji chmielonej Simcoe i Motueką (alk. 5,9%), no i niestety nie było to już to samo. Skrzywiłem się zresztą już jak się dowiedziałem że w piwie pływa Simcoe. I faktycznie, w pierwszej chwili to charakterystyczne iglakowe nuty tej odmiany lupuliny wydawały się w piwie dominować, wspomagane owocowymi i cytrusowymi akcentami, komponując się z silną gorzką czekoladą od słodów. Świetnie, tyle że w takiej postaci to jest bardziej black IPA niźli porter.  Z czasem, wraz z ogrzaniem piwo zyskuje na głębi, pojawia się lekka paloność i ziemistość, a czekolada staje się mocniejsza. Nadal jednak to chmiel nadaje tutaj ton. Świetna black IPA, ale porter to to nie jest, niestety. (7,5/10)

Export India Porter Chinook Centennial Simcoe (alk. 6,2%) z kolei oferuje wytrawny, palono-żywiczny aromat z elementami grejpfrutowego albedo. Powyżej miałem do czynienia de facto z black ajpą, w tym wypadku zaś skojarzenia są zdecydowanie bardziej stoutowe. Paloność jest mocniejsza niż w porterze, a wyraźne nuty sproszkowanej gorzkiej czekolady dopełniają całości. Świetny stout, ten porter. (7,5/10)

Zaoranie nastąpiło wraz z nalaniem do kielicha London Export Stout 1890 (alk. 6,7%). Marzenie obcowania z wywarem wybitnym zmaterializowało się wraz z tym piwem. Jest tutaj wszystko, czego oczekuję w rasowym, imperialnym stoucie – a Export Stout 1890 jest przecież woltażowo dużo słabszy od imperiala. O’Riordain posiadł jak chyba żaden inny piwowar umiejętność zaklinania w stosunkowo niskoalkoholowych piwach maksimum smaku. Kawa i czekolada są tutaj zespojone wanilią, a przy tym tak głębokie, że narzucają skojarzenia z kahluą i likierem czekoladowym. Współgra to zresztą z pełnią – piwo ma tak mocarne ciało, że gdyby producent zapewniał że można je kroić, to byłaby to tylko lekka przesada. Bardzo intensywne smakowo piwo, harmonijne i przegryzione jak gdyby leżakowało ładnych parę lat. Odlot. (9/10)

The Kernel Pale Ale Citra Chinook Amarillo (alk. 5,6%), jedna z licznych wariacji chmielowych nt. APA w wykonaniu tego browaru, jest piwem lekkim i rześkim, w którym cytrusowo-marakujowy profil chmielowy znajduje swoje zwieńczenie w wytrawnym finiszu, pozostawiając jednak miejsce do popisu dla ciasteczkowych nut słodowych. Bardzo smaczne piwo. (7/10)

Black IPA Centennial Columbus Simcoe (alk. 6,8%) żyje przede wszystkim mocną wiązką aromatyczną lasu. Sosny i żywicy tu co niemiara, ale również jest pełno cytrusów oraz gorzkiej czekolady. W smaku jest bezbłędnie harmonijne, mocno gorzkie ale zbalansowane. No i mięciutkie. Tak się to robi. (8/10)

Table Beer (alk. 3,2%) jest piwem które udowadnia, że utalentowany piwowar jest w stanie stworzyć coś fantastycznego również przy bardzo umiarkowanej zawartości alkoholu. Wersja chmielona Chinook oraz Mosaic ma w cholerę świeżo wyciśniętego soku z agrestu, cytrusów oraz sosny. Leciutkie, zwiewne piwo, a jednak wypełnione po brzegi przyjemnymi nutami aromatycznymi, z umiarkowaną goryczką. Do wypicia w trzy hausty, ekstra. (8/10)

Pale Ale Mosaic Equinox (alk. 5,2%) oferuje zielone klimaty, trawiasto-limonkowe. Jest wytrawne, umiarkowanie gorzkie, z trawiasto-melonowym finiszem. Super piwo. Wszelkie słowa ponad to byłyby zbyteczne. (7,5/10)

Nie ma jednak browarów bez skazy. Tyle tylko że w przypadku Kernela jest to wypadek przy pracy, a nie cała obrużdżona twarz. Tym wypadkiem jest Brown Ale (ekstr. 14,1%, alk. 5,6%), które mimo przyjemnej, lekko czekoladowej podbudowy niestety rozczarowało nutą, która w pierwszym momencie mogłaby ujść za niedojrzały orzech laskowy, przeszła jednak gładko w mocne zielone jabłko. Jest i orzech, ale niestety, acetaldehyd dominuje. (5/10)

London Sour jest piwem zbyt agresywnie kwaśnym, żebym mógł w nim znaleźć upodobanie. Ale panowie postanowili przeleżakować je przez trzy miesiące z malinami i efekt jest zgoła inny. Otóż mocarna malinowość London Raspberry Sour (alk. 2,3%), pestkowa, esencjonalna, jest tutaj sparowana z mlecznymi klimatami dostarczonymi przez lactobacillusa i podkreślona kwasnością piwa. Intensywność jest wręcz nieziemska, wskutek czego jest to jeden z tych przypadków, kiedy piwo mało złożone jest jednocześnie bogate. (7,5/10)

Imperial Brown Stout 1852 (alk. 10,2%) czekał na specjalną okazję, co jest głupim podejściem, no ale nikt nie jest bez wad, a jedną z moich jest instynkt chomikowania. Siła bezwładności dała o sobie znać, kiedy dobre pół godziny po wyjęciu z niezbyt schłodzonej lodówki piwo nadal było zimne. No to musi być w takim razie gęste. I w rzeczy samej. Najpierw trzeba jednak powiedzieć, że piłem w życiu już trochę likierów czekoladowych, ale żaden z nich nie pachniał tak jak likier czekoladowy jak to piwo, które likierem czekoladowym nie jest. Jest tutaj zagęszczony sos sojowy i mocarna paloność przypominająca tę z grilla. Co się wtórnie kojarzy z mięsem. Czyli kojarzy się bardzo dobrze. Następnym skojarzeniem jest spopielone drewno. Cały czas w tle trzymają się estry które w pewien sposób próbują napierać na wspomnianą zwęgloną sztachetę, w postaci nut owoców leśnych, najbardziej zbliżonych do borówek. Gdzieś w oddali można również wyczuć śliwki, znacznie bliżej zaś espresso. I właśnie. Piwo jest gęste i kremowe, a zarazem w smaku nieco bardziej owocowe niż zdradza to aromat. Słodycz nie jest wcale przesadna, alkohol jest wzorowo ukryty (choć piwo grzeje na ciele i na duchu), a finisz całkiem gorzki w zasadzie całkowicie od palonego ziarna, a przy tym w wyspiarski sposób mineralno-ziemisty. Co jednak ciekawe, nie jest to piwo tej klasy co London Export Stout 1890. Mimo znacznie większego woltażu nie posiada tej samej głębi. Mam również wrażenie, że gdyby nuty owocowe nieco wycofać na rzecz ciemnych słodów, odbiłoby się to korzystnie na piwie. I co w związku z tym? Tylko tyle że to świetne piwo paradoksalnie nie spełniło pokładanych w nim przeze mnie oczekiwań. (7,5/10)

Pale Ale Cascade (alk. 5,8%) jest piwem w pierwszej linii mocno cytrusowym, z przewodnią rolą mandarynki. Pojawia się w liczi, ale w aromacie ledwo na peryferiach. Dopiero w smaku wykorzystuje szansę żeby zaistnieć z przytupem. Piwo spełnia wymogi stylu pod każdym względem – jest bardzo aromatyczne, bardzo rześkie i wzorowo zbalansowane. (7,5/10)

Pale Ale Cascade Chinook (alk. 5,1%) z kolei wydaje się być piwem jeszcze bogatszym w nuty liczi, z przewodnią rolą grejpfruta uzupełnionego o limonkę. Ponownie siłą piwa poza soczystością chmielową jest balans. Jest lekkie, rześkie, świetne. (7,5/10)

Pale Ale Nelson Sauvin (alk. 5,3%) miał być w moich oczach sprawdzianem dla browaru czy poradzi sobie z tym kapryśnym chmielem. No i poradził sobie. Ani jednej nuty diesla czy czegokolwiek co można by podciągnąć pod siarkę. Zamiast tego rządzi rześka, ostra limonka, uzupełniona przez nuty agrestu i bardziej dyskretną marakuję. Piwo jest miękkie, rześkie, umiarkowanie gorzkie i świetnie ułożone. Tak ma właśnie smakować APA. (8/10)

Pale Ale Cascade Mosaic Nelson Sauvin (alk. 5,3%) jest póki co chyba najlepszym z tej serii. Totalna, wszechogarniająca, czysta multiwitamina, bez nawet śladu nafty czy innych nut zbliżonych do siarki. A to wszystko z Mosaikiem i Nelsonem w składzie. Można? Można. Mango, marakuja i liczi, łamane sosną i limonką. Można zanurzyć nochal w szkle i tak zastygnąć na długą chwilę. Stosownie do stylu piwo nie jest jednak przechmielone, w smaku panuje balans słodowo-chmielowy, a goryczka jest stonowana. Super. (8/10)

IPA Amarillo Mosaic (alk. 6,9%) z kolei z jednej strony dostarcza spodziewanych po obecnym Mosaiku nut nafty (jednak), z drugiej również potężną cytrusowość o mocno skórkowym zabarwieniu. Co ciekawe, nafta tutaj wpływa dodatnio na całość. Trzecią silną nutą jest melon, silniejszy niż w innych piwach tego rodzaju. Nie muszę chyba podkreślać że na odcinku ciało-goryczka można się po tym piwie spodziewać zwyczajowego, wzorowego balansu? (7,5/10)

No i co ciekawe biorąc pod uwagę powyższe, IPA Nelson Sauvin Chinook Simcoe (alk. 7,4%) z kolei nie ma żadnych nut które wzbudzają skojarzenia z siarką. Mamy tutaj bardzo miękką, lekko ciasteczkową podbudowę słodową oraz moc cytrusów, przy czym prym wiedzie silnie limonkowy, trącący lekko agrestem Nelson. No a poza tym piwo ma godny uwagi balans. I o to chodzi. (7,5/10)

To może na koniec parę dry stoutów? Dry Stout Chinook (alk. 4,6%) ma umiarkowaną goryczkę, silne nuty sosny i cytrusów, a także suchej czekolady. Kwintesencja łatwo pijalnego, niezbyt gorzkiego, wytrawnego stouta amerykańskiego. (7/10)

Wierny swojej nazwie Dry Stout Citra (alk. 4,7%) ma nie tylko smak, ale i aromat, którego cechą nadrzędną jest wytrawność. Goryczka jest średnio mocna, a piwo jest napakowane nutami żywicznymi i cytrusowymi od tytułowego chmielu, z nutką mocno wytrawnej czekolady i z palonym sznytem we w dalszym ciągu chmielowym finiszu. Mocno pijalne. (7/10)

I to się nazywa wynik. 17 na 18 piw co najmniej bardzo dobrych. Wprawdzie piwa Kernela do tanich nie należą, ale za to można je kupować ze spokojnym sumieniem – szansa nieprzystawalności jakości do ceny, czy wręcz wtopy, jest marginalna.

recenzje 4146585612823651621

Prześlij komentarz

  1. Czy gdzieś na Górnym Śląsku te piwa są dostępne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Browariat, Katowice, w stałej ofercie butelki, często też na kranie. Wszystkie powyższe piwa oprócz dwóch były albo pite albo zakupione właśnie tam. Czasami pojawiają się i w innych multitapach w Katowicach.

      Usuń
    2. W Dobrym Chmielu i Piwach Regionalnych na Mariackiej mają je na półkach i w ofercie wysyłkowej.

      Usuń
  2. Moim zdaniem Kernel warzy najlepsze APA/IPA w Europie, szkoda, że tak trudno je dostać w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już Ci kiedyś ten London 1890 polecałem. Zazdroszczę tak szerokiego przeglądu Kerneli. Najlepszy browar, chyba nie tylko w Europie. Szczególnie ich ciemne piwa.

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)