Loading...

Sześciopak polskiego craftu 45

W Święta wypada wejść z pozytywnym akcentem, ale dla równowagi można to poprzedzić zrzędzeniem. Tak jest w przypadku tego sześciopaku, przedostatniego przed Świętami. Sześciopaku antyrekomendacji.

Tyle się ostatnio nachwaliłem Piwoteki, to teraz przyszedł czas na ostrą krytykę. Łódzkie Graffitti (alk. 5,5%), napój pomiędzy cydrem a ejlem, dla niektórych już na poziomie konceptualnym może oddziaływać negatywnie. Na mnie dopiero po zanurzeniu nosa w pokalu. Jabłka, drożdże i najgorsza chyba manifestacja siarki w piwie, czyli fekalny siarkowodór. Aromat niestety jest absolutnie dyskwalifikujący. Smak początkowo nie tak bardzo – pierwsze uderzenie jest jabłkowe, po nim nastepuje słodowo-drożdżowa nuta piwna, a na deser ponownie kibel, choć mniej ostry, zmieszany z gumobalonowo-bananowym akcentem owocowym. No nie udało się to, przynajmniej z kija. (3/10)

Revolta jakiś czas temu uwarzyła lagera, jako swoje bodajże drugie piwo. New Wave Lager (ekstr. 12,4%, alk. 5,5%) niestety zaatakował zaraz po odkapslowaniu silnym utlenieniem, skutkującym bukietem w którym obok grejpfruta i ciasteczek rozpanoszyły się miód i szmatka, w ilości niebłahej. Jak na mój gust lagerowy – zakładając że jest to silnie chmielony, lekki, a więc docelowo sesyjny i orzeźwiający lager – piwo jest poza tym zbyt zawiesiste. Dopiero w wyraziście gorzkim, grejpfrutowym finiszu robi się przyjemnie, ale to jednak trochę za mało. (4,5/10)

Revolta West Coast AIPA (ekstr. 14,2%, alk. 5,8%) jest niestety również utleniona, i to jeszcze bardziej od Lagera. Tak bardzo, że połączenie miodu i szmatki wyrzuciło z piwa cytrusy i żywice, zostawiając miejsce tylko dla ograniczonej ilości nut kwiatowych. Ponadto nawet goryczka ustępuje w sile tej z Lagera, w związku z czym jest to piwo jeszcze mniej udane. (4/10)

American brown ale to w sumie wdzięczny temat, tyle że trzeba do niego podejść z głową. W Brown Eyed (ekstr. 13%, alk. 5%) od świętochłowickiego Redenu mam wątpliwości co do sensowności dominanty wędzonki nad karmelowo-grejpfrutową resztą, uzupełnioną o nuty juicy fruit i niemalże bananowej drożdżowości, która na dobrą sprawę nie wiem co tutaj robi. Jest trochę melona w średnio gorzkim finiszu, z czasem natomiast charakter wędzonki coraz bardziej przypomina wędzoną ruską rybę w paskach. Niecodzienna wędzonka i nie do końa smaczna. Piwo zrobiło na mnie mocno nieprzemyślane wrażenie. A la „wrzućmy resztki wszystkiego do kotła i zobaczmy co wyjdzie.” No i nie do końca wyszło. (4,5/10)

Mało piłem przykładów hybrydowego stylu belgian IPA, które by mi rzeczywiście smakowały. Jednym z tych wyjątków miały szansę zostać Ardeny ’44 ( ekstr. 16,5%, alk. 6,8%) od kontraktowej Setki. Uwarzone w Browarze Jana piwo w mocno zintegrowany sposób łączy brzoskwinie, marginalnego banana, pieprzne fenole i odrobinę melona w finiszu, z zasypem ciasteczkowym, lekko orzechowo-karmelowym, ciut rodzynkowym. Nawet nutka migdałowa która mi przemknęła wypadła dobrze. Byłby to po prostu mocniej chmielony dubbel. Gdyby nie jedno. Gdyby nie chmiel Jarrylo. Na Poznańskich Targach Piwnych stał się dla mnie zmorą psującą wrażenia z obcowania z setkową Enigmą, a w Ardenach również wylądował. Jest trochę gruszkowy, przede wszystkim jednak kojarzy mi się z morskimi nutami, z glonami, portem. O ile dobrze zidentyfikowałem winowajcę, to chyba będę musiał unikać piw z tym chmielem. (4,5/10)

Prosto z Tel Avivu, znaczy się z Poznania dojechał do mnie Dybuk (ekstr. 16%, alk. 6,5%) od nowego kontraktowca Golem. Wszyscy którzy grali w Baldur’s Gate wiedzą co to golem. To coś jest duże, głupie i trzeba je zabić. Dybuka wystarczy wypić. Jako że na rynku jest już tyle podmiotów warzących, ze trzeba nań wejść z przytupem, Dybuk jest żytnim porterem z dodatkiem łuski kakaowca i soli, leżakowanym na wiórach dębowych z beczki po sherry. Uwarzonym w Gontyńcu, naszpikowanym bebechami eks-Konstancina. Piwo jest mocno czekoladowe, zbożowe jak i chlebowe – gdzieś na punkcie przecięcia chleba ciemnego i żytniego. Płatków sherry nie wyczułem, mało wyraźna sugestia wanilii (oraz lukrecji) się jednak w pewnym momencie pojawiła. Sól jako taka w zasadzie nie jest wyczuwalna. Zwraca uwagę mocna, wyrazista goryczka, jak i oleista, żytnia, aksamitna pełnia – ten aspekt wykonano bardzo dobrze, szczególnie w wersji lanej Dybuk to oleista czekolada w formie piwa. Mankamentem w moim odczuciu jest zbożowa nutka, która skojarzyła mi się z odstanym zbożem, trochę mniej ze starym orzechem laskowym, a koniec końców z kartonem, choć nie było to typowe utlenienie. Była obecna zarówno w wersji butelkowej jak i lanej, choć w tej drugiej była mniej intensywna. Innym wydaje się jednak nie przeszkadzać. (6/10)

[materiał nie powstał "we współpracy"]

recenzje 8491376093495080557

Prześlij komentarz

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)