Loading...

CraftBeerMesse Mainz 2015

[Wpis gościnny Piotra Pokory]

Zdecydowałem się udostępnić łamy Piotrkowi, żeby mógł nam przybliżyć jak wygląda festiwal piwa niszowego za Odrą. Sam na takowym nie byłem a i myślę że większość z Was zapewne też nie, toteż warto się czegoś na ten temat dowiedzieć, mając jednocześnie jako odnośnik polskie festiwale piwne, których nam się tego roku namnożyło. Bez zbędnych ceregieli przekazuję więc klawiaturę Piotrkowi.





Dla części z Was targi piwa rzemieślniczego są zupełną normalnością i zdarzyło się Wam na takich być. Mnie się nie zdarzyło. Do czasu... Dnia 28 listopada tegoż roku uczestniczyłem w takich targach w Moguncji, czyli w moim obecnym miejscu zamieszkania. Oczywiście znając umiejętności organizacyjne kolegów zza Odry spodziewałem się zupełnego dziadostwa. Nie oszukujmy się, oni mieliby problem z organizacją 18-nastki dla trzech osób, a jakby zorganizowali... nawet nie chcę o tym myśleć. Wszystkie festiwale dotyczące piwa są piętą achillesową niemieckiej sceny kraft, tj. wyzbyte pomysłu, normalnych rozwiązań i dogodnego miejsca. 

W Moguncji nastąpił jednak przełom. Dwudniowa impreza w mieście liczącym około 200 000 mieszkańców, posiadającym jeden pub kraftowy w centrum o nazwie Sixties (w tym miejscu też trzeba sobie powiedzieć wprost, że do Moguncji nie przyjeżdża się na piwo kraftowe, tylko na schwarza do Eisgrub), jeden sklep w Buddenheimie nieopodal pola golfowego z dala od cywilizacji, no i to tyle. Organizatorem festiwalu był Craft Beer Mainz, tj. właściciel tego sklepu na końcu świata. Zapowiadało się obiecująco. Dwudniowa impreza biletowana, wejściówka dniowa kosztowała 10 euro, dwudniowa 17 euro. Powiecie, że to sporo. Nic bardziej mylnego. W cenie biletu był bilet komunikacyjny na terenie Mainz (normalnie cena około 3 euro) oraz trzy żetony o nominale 0,5 euro każdy. To naprawdę niezły deal. Festiwal miał miejsce w Alte Lokhalle, czyli starej maszynowni/parowozowni w dzielnicy przemysłowej Mombach. Urocze to miejsce dla osób pragnących wzbogacenia kulturowego. Szybki dojazd z centrum, około 8 minut od Dworca Głównego, i potem jeszcze 5 minut na nogach. Byliśmy przed 14.00, około 15 minut przed godziną Z, w kolejce liczącej około 100 osób. Grubo, myślałem raczej że 100 osób będzie wynosiła całkowita frekwencja festiwalu. 

Po okazaniu biletu wypożyczało się szkło festiwalowe, którym był Sensorik Becher od Sahma. Tomaszu K. z bloga tego i takiego. Sahm czyta się Zaam, nie Sahm, ani Zahm. Zanim zaczniesz uczyć innych, naucz się samemu. Kaucja 5 euro okazała się świetnym dealem, bo akurat w Moguncji szkła degustacyjnego pod dostatkiem w każdym sklepie. Przed wejściem strefa gastro w postaci Curry Wurst Kartell (na to się rzuciliśmy), restauracja belgijska z Wiesbaden i coś jeszcze, czego nie zanotowałem. Zaraz przy wejściu znajdował się sklepik festiwalowy, bardzo mały z dość ograniczonym asortymentem. Na szczęście znalazły się tam petardy festiwalu. 

Na samym wstępie okazało się, że festiwal od początku był traktowany przez niektórych jako wydarzenie drugiej kategorii, tj. nie przyjechał Alex z BrauKunstKellera oraz Wojtek, czyli Christian Hans Müller z Hanscraft Co., choć ich piwa pojawiły się na festiwalu na stanowisku sklepu. Co zrobisz, nic nie zrobisz. Honoru bundesligi niemieckiego kraftu bronił Thorsten Schoppe z Berlina. Ilość wystawców nie powalała, ale też obiekt Alte Lokhalle na to nie pozwala. W środku sporo przestrzeni, około 20 głównych wystawców, oraz stoisko Craft Beer Centrum Mainz. Oprócz Thorstena pojawiło się BraufactuM z piwami od Mikkellera, Belgowie w postaci De Dochter van de Korenaar oraz kilku innych, eunuchy z Fausta (zaraz wytłumaczę dlaczego), Welde (objawienie festiwalu), Maxbrauerei, Vulcan, Wiesbadener Brauerei, Ale Mania, Von Freude oraz największe cymbały jakich spotkałem w piwożłopskim życiu, tj. Insel Brauerei wprost z Meklemburgii Pomorza Zachodniego. Polskę reprezentował browar Stu Mostów, choć nie osobiście. Skutek był oczywiście fatalny, bo stoisko obsługiwał (przynajmniej w sobotę) człowiek nie mający pojęcia co robi i o czym mówi. 

Wróćmy do eunuchów i cymbałów. Może i trochę ostro, ale jednak to co goście wyczyniali woła o pomstę do Allaha. Faust opowiadał, że żadną sztuką nie jest uwarzyć coffee stouta z wykorzystaniem kawy, prawdziwą sztuką jest go zrobić według prawa czystości. Kogoś myślenie jest prawdziwym inwalidą, naprawdę ciężko jest to skomentować. Przechodzimy do mistrzów z Insel. Najładniejsze etykiety piw niemieckich (oprócz ety Doktora Schnabela, która jest kosmiczna), trochę przypominające pomysłem etę piwa Awiatik. Akurat to skojarzenie nie jest kwestią przypadku. Na stoisku piwa Baltic Tripel, Baltic Stout i jeszcze ze trzy Baltic coś. Zapytałem mistrza skąd taki genialny pomysł i po co. Koleżka wyjaśnił, że to jest celowe, bo browar w pobliżu Morza Bałtyckiego, blisko Szczecina i dlatego wszystkie piwa maja przedrostek Baltic. Super, przynajmniej są konsekwentni w tym kretyńskim pomyśle. Zamieniłem w międzyczasie kila słów z żoną, kolegą i nowo poznaną koleżanką z Polski (której mąż pracuje na fermentowni w Oettingerze) w języku polskim. Koleżka przerwał nam praktycznie w połowie zdania oburzony, że teraz nie mówimy po niemiecku, wiec nie jesteśmy Niemcami. Brawo Sherlocku, punkt dla ciebie. Jak on to mógł ogarnąć? Powiedziałem, że jesteśmy z Polski i pracujemy tu i tam, po czym trochę zawiesił koparę i zgrzeczniał na 3 sekundy dodając, "w Polsce macie sporo kraftu, często słabego i przeciętnego, za to jesteście kreatywni". No dobrze Sherlocku, pokaż nam jaki jesteś wspaniały. Zadecydowałem, że pijemy Baltic Tripla. Zapach to stęchły, piwniczny smród, rozpuszczona witamina C w wodzie, słabe fenole belgijskie. W smaku jeszcze większe bagno, woda z witaminą C, stęchłe, kwaskowe, alkoholowe. Może w Polsce różnie z jakością, ale jednak wiemy co to jest tripel i takiego czegoś nie wypuszcza się na rynek 1.5/10. Pod ładną etykietą czai się śmierdząca świnia. Zapytacie skąd tacy ludzie z Excela się biorą. Nie wiem, choć się domyślam. To było ostatnie piwo z tego browaru, więcej się tam nie udałem. Fausta postanowiłem nie wspierać od początku do końca i nie pić piwa od nich. 

Przejdźmy do rzeczy istotnych. Na festiwalu dominowały piwa leżakowane w beczkach. To nie jest żart. Tak jak w Polsce motywem przewodnim jest RIS leżakowany w beczce po czymś, tak w Niemczech mieliśmy kilka koźlaków leżakowanych w beczkach po whisky i burbonie. Fantastyczny pomysł! Zamiast kopiować i naśladować bezmyślnie resztę świata wybrali swój własny klasyczny styl i oprawili go w ramkę w postaci beczek. Oprócz tego mogliśmy spróbować kilku RISów (w tym jedno cudo od Thorstena, o czym za moment), kilka IPA, PA oraz sporo klasycznych piw, w tym cytrusowe gose i piwo orkiszowe. Mniej więcej po 30 minutach pobytu na festiwalu zauważyłem, że zrobiło się ciasno. Jak wychodziliśmy koło godziny 19.00 w sali było około 2000 osób. Wiem, że o takiej godzinie się nie opuszcza festiwalu, ale następnego dnia czekała mnie 400 km podróż do Hanoweru (jak mawiają moi włoscy koledzy do „Niggazaksen”). Absolutnie nie spodziewałem się takiej frekwencji. Drugą bardzo zastanawiającą rzeczą była klientela. W moim odczuciu większość stanowiły osoby w okolicach 45-50 lat. Niezłe jajo, tym bardziej, że część z tych osób dość odważnie sobie poczynała, od bocków, przez RISy, po IPA, a najlepiej niech świadczy o tym fakt, że w pewnym momencie sklepik zrobił się doszczętnie pusty. Wniosek dość prosty, z popularnością niemieckiego kraftu wcale nie jest tak źle. Oprócz tego zadziałał czynnik zwany ciekawością, co jest tylko na plus. 

Przejdźmy zatem do degustacji. Było ich łącznie 14. Na festiwalu lano próbki o pojemności 100 ml, co kosztowało od jednego do maksymalnie 4 żetonów, czyli maksymalnie dwa euro. Pomimo stereotypowej dokładności Niemcy dość sporo przelewali ustalone 100 ml, a kulminacja nastąpiła w przypadku hellerbocka leżakowanego w beczce po whisky, gdzie za 4 zetony dostaliśmy około 200 ml piwa. Normalne to i ludzkie. Zacznijmy zatem od najlepszego piwa festiwalu i moim zdaniem jednego z najlepszych piw niemieckiego kraftu, czyli piwa Thorstena Schoppe o nazwie Schwarzwälder Kirschtorte, czyli wiśniowy ort schwarzwaldzki. Bazą tego piwa jest flagowy RIS Black Flag, który potem był leżakowany w beczce po whisky przez 12 miesięcy, a następnie po odlaniu polowy (około 100 litrów) dodano 20kg kwaśnych wiśni i dodatkowo leżakowano 3 miesiące. Piwa było dokładnie 3 beczki na całe Niemcy, w tym jedna znalazła się w Moguncji. Za 100 ml piwa Thorsten chciał 3 żetony, czyli 7 zł. W Polsce taka beczka zeszłaby w 15 minut, w Niemczech trwało to około 5 godzin. Aromat kosmiczny, gorzka czekolada, wanilia, whisky, wiśnie, kawa, nuty palone, drzewo. Cudo. W smaku piwo niesamowicie gładkie, palone, mocno czekoladowe, wanilia, nuty drewna i whisky, a wszystko dopełniały kwaśne wiśnie. Pierwszy raz w przypadku piwa z Niemiec dostałem dokładnie to samo w smaku co w aromacie. Poezja, nazwa mówi o tym piwie wszystko 9/10. Fantastyczne piwo, chyba najlepsze jakie Thorsten uwarzył w swoim życiu zawodowym piwowara. Udało mi się z Thorstenem chwilę porozmawiać o piwie, o BGM i o dalszych planach. Mam nadzieję, że wszystko się uda, bo Berlin potrzebuje takiego piwowara jak Thorsten. 

Na tym pomału kończy się piękna historia, bo czym dalej w las z tymi piwami, tym gorzej, a zakończymy na ocenie 0.5/10. Takie cuda też się zdarzają. Bardzo szybko trafiliśmy na stanowisko browaru Welde. Jak się okazuje jest to browar regionalny i trochę daleko było mu do kraftu. Na festiwalu wystawili swoje trzy armaty, tj. Hellerbocka leżakowanego w beczce po bourbonie, gose na Citrze i Saphirze oraz 'hoppy lager' chmielony na zimno przy udziale chmieli Ella oraz Equinox. Ostatnie piwo należy określić po prostu mianem ciekawego eksperymentu, w którym pałętało się sporo nut popcornu, cebuli, czosnku oraz słabych aromatów cytrusowych. Goryczka minimalna, 5/10. Inaczej było w przypadku bocka oraz gose. Wiadomym jest, że heller bock jest stylem bardzo mało wdzięcznym, jednak beczka potrafi uratować nawet taki styl. Tak też się stało. Piwo dostało potężnego kopa od nut waniliowych, drzewnych, nawet lekko torfowych (co może również świadczyć o lekkim zakażeniu, ale nawet to mi grało). W smaku dokładnie to samo co w aromacie. Znowu. Piwo niesamowicie pijalne i ciekawe, 8/10. Moment później zaaplikowałem sobie gose. W aromacie sól, nuty cytrusowe od Citry oraz kolendra. W smaku wyraźna sól, kolendra, średnia, mocno cytrusowa goryczka, lekko kwaskowe. Cudo 8.5/10. Byłem naprawdę w ciężkim szoku, że browar o którym nie miałem wcześniej bladego pojęcia może uwarzyć tak dobre piwa. To tak jakby nagle Amber zaczął warzyć gose i koźlaka leżakowanego w beczkach. Nieprawdopodobne, a jednak. 

Niemal naprzeciwko znajdowało się stoisko browaru Vulcan. Kiedyś coś o nich słyszałem, niezbyt to było obiecujące, ale jak za portera chcieli 1 żeton, a za podwójnego hellerbocka leżakowanego w beczce po bourbonie 2 żetony, to zaraz się tam pojawiłem. Porter był tworem dziwnym. Wyraźnie kwaskowy, dużo nut palonych, karmelowych i popiołowych, a do tego trochę kawy zbożowej. Aromat wątły, zdecydowanie palony. Bardziej przypominało to klasycznego schwarzbiera od Köstrizera niż (londyński) porter, ale wypiłem, 6.5/10. Zaraz potem przyszedł czas na beczkowego podwójnego hellerbocka. Aromat oczywiście waniliowo-drzewny, lekko słodkawy. W smaku piwo wyraźnie drzewne z nutami wanilii, słodowość typowa dla podwójnych jasnych koźlaków. Piwo pod koniec lekko zamulające, ale i tak warte próby. Jest w nim nawet trochę sensu i logiki, po dopracowaniu może być piwem świetnym, 7/10. Potem zachciało mi się IPA. Poszedłem do Wiesbadener Braumanufaktur. Gdzie był w tzm sens i logika, skoro można było kupić Amarsi na stoisku CraftBeer Mainz? Nie wiem, choć się domyślam. W aromacie diacetyl i potężna truskawka, nawet lekko gnijąca. W smaku takie samo cudo. Wylałem, nie byłem na tyle zdesperowany, żeby to piwo ukończyć, 2.5/10. 

Później diabły zaczęły kusić i poszliśmy do BraufactuM. W sumie było po co, bo kilka ciekawych piw od Mikkellera oraz nowość, tj. saison o nazwie Soleya. Nie jest to poziom belgijskiego Saison Dupont, ale wciąż jeden z lepszych jakie piłem wykluczając Belgię, która podobno nudna jest. Nudne to są komentarze na temat tego, co jest nudne. W aromacie przyzwoity poziom fenoli (oczywiście brak tam nut funky), cytrusy, lekko pieprzowe oraz wyraźna brzoskwinia. W smaku piwo wydaje się być lekkie, orzeźwiające, sporo fenoli, brzoskwini. Bardzo to udany eksperyment jak na BraufactuM, 7/10 Zaraz po tym nastał czas na Mikkeller Texas Ranger wersja zwykła. Za 4 żetony. Mega palone, wręcz oleiste i z wyraźnymi nutami chilli, trochę gorzkiej czekolady, gładkie. Po chwili chilli daje wyraźnie znać o sobie. Potwierdziło to co o nim się mówi, 7/10. I w końcu przyszedł czas na dymionego BraufactuM Roog. Błogosławieni, którzy wyczuli tam nuty dymne. W celu weryfikacji mojej tezy dałem piwo do spróbowania mojej żonie, która jest uczulona na piwa wędzone (wszystkie dla niej śmierdzą makrelami i innymi podobnymi stworami) i powiedziała, że tam nic wędzonego nie ma. Aromat pusty, w smaku trochę nut palonych i ciemnych słodów, może na granicy autosugestii nuty torfowe. Tragiczne to piwo jak na coś co ma być dymione 2/10. 

W międzyczasie udaliśmy się ponownie do Thorstena, tym razem na Flower Power Session IPA. I to naprawdę jest kwiatowe session IPA. Wszędzie kwiatki, jak na łące, do tego trochę ziołowych nut. W smaku wyraźne kwiatki, goryczka lekko łodygowa i zalegająca, a mimo to dzięki lekkości tego piwa udaje mi się je szybko skończyć. Nie jest to mistrzostwo świata, ale jest dokładnie tym, czym powinno być, 6/10. Kolejnym przystankiem na naszej drodze był browar Maxbrauerei Biermanufaktur. Jak można przeczytać, „Mały browar, wielkie piwa”. Zaczyna się źle. Na kranach RIS, IPA i podwójny jasny koźlak leżakowany w beczce po bourbonie. Za 4 żetony. Bierzemy, co zrobić. Dostaliśmy prawie 200 ml, więc w sumie cena okazała się dużo lepsza. W aromacie wyraźna beczka i nuty waniliowe, jednak za chwilę dochodzi do głosu niepokojąca nuta spróchniałego drzewa i lekkie nuty octowe. Beczka pewnie swoje już przecierpiała. W smaku podobnie, lekki ocet, trochę drewna i wanilii, do tego słodowość i nuty miodowe. Piwo jest przyzwoite, nawet ta stara beczka uratowała to piwo. 6/10. Przejdźmy zatem do pomoru. Alzey Volker Brau Emmerbier. Piwo orkiszowe. No spoko. Aromat to DMS, diacetyl i warzywa. W smaku to samo. Po prostu bieda z nędzą, nie ma co więcej pisać. 0.5/10. 

Zbliżał się koniec naszego wieczoru, więc wybraliśmy się na piwa z Belgii, w szczególności, że zawitały piwa z mojego ulubionego browaru nowej fali holendersko-beligijskiej, tj. De Dochter van de Korenaar. Wziąłem sobie Embrasse. W aromacie gorzka czekolada, nuty palone i kawa. W smaku nuty palone, brzoskwinia, czerwone owoce, trochę czekolady i kawy, piwo półwytrawne. Bardzo dobre złożone piwo, raczej w stylu belgian porter albo belgian stout niż belgian strong ale. Cóż zrobić, w jakim to stylu by nie było, jest bardzo ciekawe 7.5/10. Kolejne piwo z browaru De Dochter które mnie zaciekawiło. Pierwsze to było Extase pite po namowie przez Michała z blogu Małe Piwko w największej świątyni piw w Belgii, tj. w The Capital w Leuven. Podobno to większe niż Delirium Cafe, na tym polega ta świętość. Pora chyba tam wrócić i znowu się trochę ponudzić. Żegnając się typowo po polsku poszliśmy jeszcze po Dolden Darka. Piwo przypominające trochę schwarzbiera, trochę londyńskiego portera. Mocno palone, lekko kwaskowe, trochę karmelu, z lekkim diacetylem, który w tym przypadku dodawał trochę mleczności. Kończymy notą 6.5/10.

Następnego dnia wybrałem się już do Hanoweru, gdzie miałem okazję sprawdzić jak wygląda ten browar Mashsee (browar liliput, na szczęście już warzą kontraktowo w jakiś większych garach niż 150 litrów) oraz spróbować ich dwóch piw, tj. Mashsee Trainings Lager oraz Mashsee Hafensänger. Kuba niedługo sam wypowie się na temat tych piw a w związku z tym, że nasze przemyślenia są jednakowe, to nie będzie spoilera. W browarze Mashsee znajduje się obecnie również sklep, tj. Bier Kontor. Udało mi się tam kupić trzy ciekawe piwa (i oczywiście niedostępne w Polsce, jak i praktycznie w całych Niemczech) tj. Pizza Port Ponto Sessionable IPA, Buddelship Doktor Schnabel oraz Riegele Noctus 100. Jedynie wspomnę o piwie z Buddelshipa, tj. o doktorku. Pierwsza rzecz – fantastyczna, naprawdę dopracowana etykieta, najlepsza jaką widziałem w ostatnim czasie. Po drugie, piwo również wyglądało fantastycznie. W smaku bardzo intensywne nuty palone, gorzka czekolada, lekki przypiekany karmel oraz delikatny sos sojowy. Piwo oleiste pozostawiające na szkle brązowe smugi. Jest to bardzo dobry klasyczny RIS, a o takie ostatnio nawet i w Europie słabo 7.5/10.

Przerywnik w postaci Hanoweru dał mi możliwość przemyślenia tego co wydarzyło się na festiwalu. Nie widziałem żadnej wtopy organizacyjnej, żadnego problemu z sanitariatem, rozmieszczeniem stanowisk, wydawaniem żetonów, szkieł itp. Problem stanowił kompletny brak miejsc siedzących. Po 4 godzinach nogi zaglądały do tyłka coraz głębiej, więc było to naprawdę męczące. Samo miejsce jakim było Alte Lokhalle okazało się strzałem w dziesiątkę, bo stara parowozownia ma swój urok i daje możliwość pomieszczenia w niej około 2000 osób jednocześnie. Już wiadomo, że za rok o podobnej porze odbędzie się druga edycja festiwalu. Zapowiedziało się na nią już kilka znanych browarów, więc powinno być ciekawiej. Bardzo udany festiwal/targi z możliwością rozwoju, więc jest to sprawa obiecująca. Mimo opowiadania licznych bredni przez naczelnych krzykaczy polskiej blogosfery festiwal pokazał, że Niemcy również chcą kraftu, w szczególności ci starsi. W Polsce struktura wiekowa na festiwalach jest odwrotna do tego co można było zastać w Moguncji. Dla mnie to zdecydowanie za wcześnie aby wyciągać jakieś wiążące wnioski, wyglądało to dobrze, zobaczymy co wydarzy się za rok i czy tendencja zostanie podtrzymana. Tymczasem już w lutym widzimy się na BrauKunst Live w Monachium na stanowisku Freigeista i The Monarchy.

Piotr Pokora

piwne podróże 8029380691988742187

Prześlij komentarz

  1. Ciekawy tekst, poszerza horyzonty, ja bym go jeszcze redakcyjnie przepracował ("Kogoś myślenie jest prawdziwym inwalidą, naprawdę ciężko jest to skomentować")

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)