Loading...

Migawka z Ameryki. Na piwie u mormonów.

Stany Zjednoczone są jednym z ciekawszych celów wycieczek piwnych. A ja lubię jeździć na wycieczki piwne. Mimo to moja stopa raczej na jankeskiej ziemi nigdy nie stanie, no ale po co się ma kolegów. Piotrek spędził niedawno dwa tygodnie w Salt Lake City, głównej siedzibie mormonów, co to zostali całkiem dowcipnie przedstawieni w filmie Orgazmo przez dwóch gości którzy na tym filmie wtopili kupę kasy, po czym przerzucili się na tworzenie sekwencji animowanych z postaci wycinanych z papieru. I tak ponoć powstał South Park. Ale wracając do Utah, bo o tym stanie mówimy – jest to z piwnego punktu widzenia siedziba kilku bardzo cenionych browarów, przede wszystkim zaś Epic Brewing. O reszcie opowie już jednak Piotrek, któremu oddaję głos.

[wpis gościnny autorstwa Piotra Pokory]

U, S i A. Kraj nieograniczonych możliwości. Przynajmniej tak twierdzi mój kolega, choć powiedział to w kontekście trzech dziewcząt, które na kampusie uniwersyteckim wykonały jednocześnie przed nim szpagat. Kolebka piwnej kontrrewolucji, syfiastych przemysłowych lagerów (do tej pory nie mogę spać po tym jak stewardessa powiedziała mi, że Heineken to rewelacyjne piwo, trochę lepsze od Millera), fenomenalnych imprez piwnych, browarów i knajp. Na szczęście powierzchnia państwa duża, więc wszystko się zmieści, w tym i również badziewie. Mi przypadło odwiedzić region „najmniej polski”, czyli Salt Lake City, stolicę Utah. Stan ten kojarzy się praktycznie nieodłącznie z dwoma słowami, tj. Utah Jazz i mormoni. Salt Lake to centrum dowodzenia mormonów i po tym co zobaczyłem można powiedzieć za Siarą, że mają rozmach. Ostatnie słowo pomijam, tak na wszelki wypadek jakbym miał tam wrócić.

W samym Salt mormoni stanowią około 40% mieszkańców, co nie zmienia faktu, że w ogromnej mierze to oni decydują o kształcie prawa w całym stanie. Tak jak nie można ich rozpoznać na ulicach, tak jednak w zakresie prawa alkoholowego zrobili tam istny Mozambik. W sklepach dostępne są piwa tylko do 4% ABV, po te mocniejsze trzeba się udać do stanowych sklepów alkoholowych, bo jak się okazuje trunki te są traktowane tak samo jak wódki czy wina. Elegancko się zaczyna. To niestety nie koniec, w pubach na kranach również są piwa tylko do 4% ABV, natomiast ‘piwowódki’ są dostępne tylko w butelkach. Docent by się tutaj nie odnalazł, a przynajmniej musiałby przejść przemianę mentalną, która mogłaby być nieodwracalna.  Zaiste przepis ten jest tak durny, że mógłby zostać z powodzeniem wymyślony przez senatorów PiSu. Jak się okazuje, to wcale nie jest jeszcze tak źle, bo Kanada przeskakuje frywolnie nad tymi przepisami idąc jeszcze dalej. Wyobrażacie sobie sklep z piwem, gdzie lista piw umieszczona jest na desce, nie widzicie butelek, a najmniejszą ilość piwa jaką możecie kupić to cała krata?

Pozytywne nastrojenie na początku tekstu jest ważne, więc na pocieszenie można powiedzieć, że w samym Salt Lake funkcjonuje pięć browarów, tj. Bohemian specjalizujący się w piwach kontynentalnych (głównie czeskich), Squatters i Wasatch (w sumie to podobno jedno i to samo), Red Rock i na samym końcu Epic Brewing Company u których gościłem swą rzycią. Zanim Epic, to kilka słów o pozostałych browarach i knajpach. W Salt Lake znajdują się najlepsze miejscówki (według RateBeera) w całym Utah. Odwiedziłem pierwszą dziesiątkę.

Najlepszym pubem jest The Bayou, który znajduje się w Downtown. Mając 8 minut na piechotę byłym tam gościem kilka razy. Około 400 piw z USA, w tym 380 w butelkach, olbrzymi przekrój od regionalnych piw z Salt, po Lagunitasa, Sierra Nevadę, Santa Fe, Ninkasi (nie myślcie sobie że to polskie), po belgów i niemieckie pszenice. Przystępne ceny, świetny wystrój i fenomenalne jedzenie. Mieszając wątek za wątkiem chciałbym teraz przejść do dygresji, tj. pubów z jedzeniem. Wszystkie puby posiadały kuchnię, świetną kuchnię. Osobiście przed wylotem podchodziłem do tego raczej sceptycznie, bo piwo to piwo i powinno być na pierwszym miejscu. Po powrocie ciężko mi się będzie ponownie przyzwyczaić do polskiego stanu rzeczy. Trzeba iść w tym kierunku, który wyznaczył Hoppiness, łączenia jedzenia z piwnymi wstawkami. Pulled pork z sosem na bazie stouta i zapominasz o burgerowniach na zawsze.

Drugim odwiedzonym przybytkiem był Beerhive będący już bardzo blisko posiadłości mormońskich. Tutejszy standard, 10 kranów i setki butelek, średni wystrój i ogródek na ulicy przy linii szybkiego tramwaju. The Bayou przy tym przybytku wymiata.

Praktycznie po przekątnej względem blocku (bo jak wiadomo każde miasto w USA jest prostopadło-równoległe, więc można poszczególne fragmenty podzielić na blocki) znajduje się Whisky Street. Miejsce od wejścia absurdalne, bo nie dość że sprawdzają czy posiada się 21 lat (to oczywiście standard), to w dodatku skanują dowód osobisty, a następnie do otwarcia rachunku potrzebna jest karta kredytowa. Nie ważne, że płacisz gotówką, po prostu tak jest. Mam nadzieję, że nie zapłaciłem podwójnie. Około 200 butelek i najlepsze burgery jakie jadłem w Stanach. Whisky Burger z frytkami z parmezanem i truflami robi robotę. Bez obawień będę go jadł jak tylko jeszcze kiedyś tam pojadę.

No i przechodzimy do knajp prowadzonych przez browary. Każdy browar ma swój taproom w centrum (poza Red Rock) z przeglądem swoich piw do kupienia na wynos oraz gadżetami. Zaczynamy od Red Rock i taproomu położonego 10 mil od centrum. Porażka w środku centrum handlowego, dojechać tutaj bez samochodu jest raczej wielkim osiągnięciem logistycznym, o czasie nie wspomnę. Mamy coś w rodzaju pubu przeznaczonego do oglądania wydarzeń sportowych, krótką kartę dań i kilka piw do wyboru. Jedzenie było ok, piwa nie piłem bo prowadziłem. Najmniej sympatyczne miejsce w jakim byłem, oczywiście poza pierwszym wrażeniem w Whisky Street.

Następnym miejscem jest Squatters Club w Downtown. Na kranach kilkanaście piw, oprócz tego kilka butelek, w tym piwa specjalne/sezonowe. Jadąc do USA nie miałem zamiaru pić tutejszych piw pszenicznych, bo teoria jest taka, że ich nie potrafią warzyć. Squatters umie, nawet lepiej niż niejeden browar niemiecki z tradycjami. Mocno bananowo-goździkowe, bez mokrego kartonu i wszystkiego co potrafią wnieść do piwa suche drożdże. Świetne, nawet jak do tego dodali jakichś śliwek. Na jabłkowego i morelowego brakło odwagi. Spróbowałem kilka piw ze Squattersa, najbardziej mi smakował Hop Rising Double IPA, fajny aromat citrusa, sosny, marakuji i mango, 9% ABV bardzo dobrze ukryte. Bardzo fajne piwo. Drugim piwem w moim rankingu jest Wasatch Ghostrider White IPA, czyli połączenie wita z IPA. Intensywnie kolendrowe, citrusy i nieprzesadna gorczka, lekkie i orzeźwiające. W takim kierunku powinien ewoluować Hey Now, tj. regularnego IPA z witowym kopem. W Squattersie jadłem wspomnianego pulled porka z sosem na bazie stouta, który był świetny. Tylko taki i zawsze. Nasuwa się pytanie, ile te przyjemności kosztują. Różnie, za piwa trzeba płacić od 4.5 dolara do 55 dolarów za Sierra Nevada BA Narwhal, jedzenie od 8 do 25 dolarów. Do tego należy doliczyć napiwek w wysokości około 15%. Jeden z blogerów pisał jakiś czas temu o swoich interesujących pomysłach i przekonaniach na temat napiwków w USA. Jeżeli w większości przypadków napiwki = pensja (podstawowe wynagrodzenie obsługi takich knajp jest bardzo niskie), to unikanie tego uznaję za prostackie.

Przejdźmy zatem do najlepszego browaru w Utah, czyli do Epic Brewing Company oraz do ich taproomu The Annex by Epic Brewing.

Mając 16 minut na piechotę do siedziby browaru nie mogłem ominąć takiej okazji. Browar wygląda z zewnątrz co najmniej mało okazale, jest bardzo mały, ale już w środku okazuje się, że sporo się w nim dzieje. Po browarze oprowadzał mnie Kevin Crompton, czyli główny piwowar Epica, odpowiedzialny za procedury, warzenie i tworzenie nowych piw. Ponad 20 lat doświadczenia w browarach  przemysłowych, regionalnych typu Uinta Brewing, od 2010 roku pracuje dla Epic. Mając tak niezwykłą okazję przywiezienia czegokolwiek z Polski do Utah zdecydowałem się zabrać BW i RISa z Pracowni Piwa oraz Geezera od Kingpina. Prawdopodobnie pierwsze piwa craftowe w Salt Lake City z Polski, fajnie tworzyć historię w jakiś sposób. Piwa jeszcze nie zostały wypite, bo wiele rzeczy się w browarze działo, w szczególności święto założenia Salt Lake City, tj. 24 lipca, na które to browar przygotował 333 butelek jabłkowego ale’a leżakowanego w beczce po burbonie. Próbując kilka piw podobnego pokroju z Epica (o których za chwilę) mogę się domyśleć, że piwo wyszło świetnie. Kevin obiecał zrobić notatki i wrzucić oceny na RateBeera, więc w swoim czasie będziecie mogli przeczytać co najlepsi w Utah sądzą o polskich piwach. Jak przywiozłem Kevinowi piwa to pierwsze pytanie brzmiało „To są lagery, prawda?”. Dość mocno się zdziwił, bo spodziewał się portera bałtyckiego. Bardzo mnie to cieszy, że nawet 10 000 km dalej Polska się kojarzy z porterem. Zatem tych nieudaczników co nie potrafią uwarzyć dobrego portera uprasza się o nie psucie wizerunku i zaprzestanie tego procederu.

Epic Brewing to pierwszy browar w Utah od czasów prohibicji, który nie warzy piwa. W sumie to według mormońskiego prawa nie wiadomo chyba co warzy, bo wszystko jest powyżej 4% ABV. Browar został założony w 2010 roku i do obecnej chwili bardzo się rozrósł, ale nie w Salt Lake City, tylko w Denver, gdzie obecnie znajduje się Epic nr dwa o trochę innym profilu, o czym również za chwilę. Warzą tak naprawdę trzy serie piw, tj. klasyczne, eksponencjalne (bardzo mi się ta nazwa podoba) i elevated, cokolwiek to w tym przypadku znaczy. Warzelnia w Salt Lake City o pojemności około 10 baryłek amerykańskich, kilkanaście tanków leżakowych, w tym chyba trzy 80-cio baryłkowe, czyli jak nazwa wskazuje trzeba warzyć 8 warek aby zalać tego bydlaka. Roczne wybicie to 16 000 baryłek dla Salt Lake. Oprócz tego posiadają swoją wersję cambowskiego Hop Guna. W leżakowni znajduje się kilka beczek po czerwonych i białych winach oraz whisky, a ponadto linia rozlewnicza o wydajności 30 bomberów na minutę. Pełny kraft.

Drugi browar (w Denver) jest dużo większy i ma trochę inny profil, tj. rozwijają projekt leżakowania w beczkach (ponad 500 beczek) oraz projekt piw kwaśnych do którego zatrudnili osobę, która w Belgii pracowała tylko nad takimi piwami. W tym celu zakupili również znane beczki z etykiet Rodenbacha w dość przedziwnych okolicznościach. Beczki te zostały sprowadzone przez inny browar na terenie USA, który specjalizuje się tylko w piwach kwaśnych, ale po przyjeździe okazało się, że są dla nich za małe, więc je sprzedali. USA to też stan umysłu. Oprócz tego ich projekt zakłada, że każda beczka może być używana tylko trzy razy dla piw leżakowanych, a następnie trafia do projektu piw kwaśnych. Ma to sens i logikę. Firma zatrudnia ponad sto osób, 35 w Salt Lake City oraz około 70 osób w Denver. W Salt Lake piwowarzy pracują w systemie 24h 7 dni w tygodniu warząc około 35 warek tygodniowo, czyli średnio 5 warek dziennie. Biorąc pod uwagę, że czasem potrzeba 8 warek na zalanie jednego bydlaka to nie dziwi taki ruch. Zaglądając do magazynu ze słodami można odnieść wrażenie, że nic nowego – Bamberg, Francja, UK i coś lokalnego. Podobnie w przypadku magazynu chmieli. Na ten moment w składzie jest 75 różnych odmian, w tym również sporo kontynentalnych z Niemiec, UK czy Słowenii.

Zapytacie pewnie po co kontynentalne chmiele? Ano dlatego, że nadchodzi nowa fala, tj. rzemieślniczych lagerów. Jak mi powiedział Kevin, „dobry amerykański browar rzemieślniczy powinieneś rozpoznać po tym jacy są dobrzy w warzeniu lagerów”. Jest w zasadzie powrót do korzeni rewolucji. Tak, rewolucji. Właśnie lagery (w tym bezpłciowe lagery przemysłowe) dokonały rewolucji w USA, a dopiero to co nastąpiło w ostatnich 30 latach można nazwać jako kontrrewolucję. Na szczęście w tym co jest rewolucją a co kontrrewolucją mój pogląd nie jest osamotniony, więc pozwalam sobie zmienić terminologię na czas trwania tego tekstu, a naczelne krzykacze mogę zmierzyć się z definicją rewolucji w tym czasie [spokojnie, tekst na ten temat mam już w przygotowaniu – Kuba].

Dlatego zaczęliśmy wspólną degustację od ulubionego piwa Kevina, czyli od Epic Pfeifferhorn Lager. Rzeczywiście jest to świetnie uwarzony lager z bardzo czystym profilem, żadnych estrów i innych podobnych niespodzianek, spokojnie wpisujący się w styl German Pils, zatem 7/10. Potem zastosowaliśmy Docent style, czyli przeszliśmy do serii piw belgijskich leżakowanych w beczkach o zawartości >10% ABV. Epic Brainless on Peaches i Epic Brainless on Cherries to piwa stworzone na podstawie Epic Brainless Belgian-Style Golden Ale, który charakteryzuje się wyraźnymi nutami belgijskimi i mocnym aromatem gumy balonowej, można powiedzieć w związku z tym, że to smerfne piwo 7/10. Seria Brainless on …  to piwa z dodatkiem owoców leżakowane w beczkach. W przypadku pierwszego to brzoskwinie, natomiast do leżakowania wybrano beczkę po białym winie i na koniec dodano drożdże szampańskie. Stąd oczywiście blisko 12% ABV. Piwo bardzo brzoskwiniowe, zupełnie nie słodkie, wręcz wytrawne, lekko kwaskowate z wyraźnymi nutami beczki, pojawia się wanilia. Bardzo dobrze ukryty alkohol i wysoka pijalność. Niebezpieczne piwo 7.5/10. Drugi z koleżków to piwo leżakowane w beczce po czerwonym francuskim winie z dodatkiem słodkich i kwaśnych wiśni, również refermentowane drożdżami szampańskimi. Aromat i smak to świetna kombinacja czerwonego wina, wiśni oraz szampana. Wyraźne nuty beczkowe i waniliowe. Świetny balans i złożoność, cudo +8/10. Dwie butelki przyjechały ze mną na oddanie w ręce Tomka Rogaczewskiego i Michała Kopika. Wiecie co z tym zrobić. Ostatnim piwem z tej serii to Epic Brainless on Raspberries, ale już bez udziału beczki. Nie jestem fanem takich piw, ale to najlepsze piwo owocowe jakie piłem, bardzo malinowe. Dla mnie za bardzo, ale nie zmienia to faktu, że piwo jest naprawdę dobre 7/10. Na koniec degustacji Epic Spiral Jetty IPA, czyli bardzo konkretna session IPA. Kevin nazwał ją session IPA, ja czegoś z 6.5% ABV bym tak nie nazwał. Jest to coś w rodzaju bardziej angielskiej wersji IPA z wyraźnym karmelem i opiekaną skórką chleba (to akurat dziwne), dość egzotyczne połączenie, ale dobre -7/10. W przypadku Epic Brewing poznaliśmy co to znaczy lokalna gościnność, 6 bomberów do Polski plus zaproszenie do The Annex by Epic Brewing w Suger House.

Po Annexie spodziewałem się czegoś w rodzaju Taproomu, tymczasem jest to bardziej ekskluzywna restauracja ze świetnym pół-industrialnym wystrojem. Pojawiliśmy się tam około godziny 18.00, w sumie bardzo dobrze, bo po 35 minutach nie było wolnego ani jednego stolika. Annex posiada również swoje własne piwa podawane w obrębie lokalu, a są to trzy piwa kwaśne, tj. Berliner Weisse, Sour IPA i Sour Beer. Spróbowałem Berlinera i muszę powiedzieć, że jest to dobre piwo. Nie przepadam za piwami kwaśnymi jako takimi, bo zazwyczaj są one przegięte straszliwie. To akurat mi podeszło, bardzo czysty profil, średnia kwaśność, fajne wysycenie (choć powinno być wyższe patrząc na berlińskie odpowiedniki), spokojnie można dać -6/10.  Następnie pojawił się Hopulent IPA. To mocny zawodnik przypominający Huncwota, przy czym zawartość marakuji mogłaby być wyższa +7/10. Co do zawartości talerzy – zamówiliśmy polecane dania plus deskę wędlin i serów. Deska świetnie skomponowana, fantastyczne połączenia smaków, wędliny i sery najwyższej jakości. A dania główne to jedne z najlepszych rzeczy jakie jadłem w ostatnich 5 latach. Rewelacyjnie przyrządzony stek ze świetnym sosem z dodatkiem pieczonych ziemniaków oraz chrupiący kurczak ze świeżymi ziołami. Coś nieprawdopodobnego żeby w miejscu o którym można powiedzieć taproom można zamówić tak świetne jedzenie.

Do tego doszedł główny aktor tego wieczoru. Epic Smoked & Oaked Belgian-Style Ale to piwo na które czeka się latami. Jest to piwo wędzone (słód Maris Otter), leżakowane w beczkach po whisky, fermentowane drożdżami belgijskimi. Piwo jest gęste, lekko słodkawe, z wyraźnym kopem whisky, wanilii oraz beczki, pojawiają się nuty belgijskie w bardzo stonowany sposób. Niesamowicie gładkie, złożone i alkohol w natężeniu 13% praktycznie nie istnieje dla zmysłów. Mistrzostwo świata. Mam świadomość tego, że nie wszyscy lubią takie połączenia, ale dla mnie to gra i trąbi. Na tym blogu nigdy nie było takiej oceny, chyba, więc niech będzie ten pierwszy raz 9.5/10. Butelka tego piwa kosztuje 12 dolarów i jest to najlepiej wydane 12 dolarów  podczas mojego pobytu w USA. Nie mogłem tego piwa nie przywieźć do Polski, dlatego też będzie chwilę czekać na jakąś sensowną okazje. Annex to niesamowite połączenie świetnego piwa i fenomenalnego jedzenia, coś co całkowicie przewróciło mój pogląd na temat tego jak powinien wyglądać „taproom”.

W tym wszystkim są jednak dwa małe ale, o których trzeba wspomnieć. Główne dania po 24 dolary, deska 18 dolarów, piwa plus napiwek, bez częściowej gościnności impreza kosztuje 120 dolarów. Gościnność według mormonów polega na tym, że nie można sponsorować alkoholu, więc za piwa trzeba zawsze zapłacić. Oprócz tego na karcie pojawia się informacja, że według prawa stanowego można zamówić maksymalnie dwie próbki piw mocnych (czyli powyżej 4% ABV) o łącznej pojemności 4oz jednocześnie. No tak, bo przecież te 4oz to ograniczenie ratujące życie, w szczególności, że można zamówić 12oz Barley Wine już bez żadnego ograniczenia. Haha, Wspaniale. Mormon to też stan umysłu, zatem dedykuję im utwór Orki z Majorki. To podobny stan umysłu.

Koncepcja i pomysł na Epic Brewing zrobiły na mnie duże wrażenie, bo to zupełnie inna liga. To od początku do końca przemyślany i wcielony w życie projekt, któremu na szczęście daleko do chałupniczego zakładania browarów kontraktowych po 20 uwarzonych warkach w domu. Bardzo lubię taką jakość, bo pokazuje to sens tworzenia.

Salt Lake City to świetne miejsce dla lubiących piwo (nawet mormoni tego nie zepsują), świetny Epic, The Bayou oraz dobre inne przybytki. Próbując około 40 piw w ciągu dwóch tygodni pobytu udało mi się zrozumieć trochę jak amerykański craft wygląda i czego należy się po nim spodziewać, a spodziewać się należy raczej bardzo dobrej jakości i dopracowania piw niż ciągłego urywania dupy, co najlepiej pokazała druga edycja BGM oraz ogólny jęk zawodu większości na temat tego, że nie urywało i spodziewało się dużo więcej. Tylko w sumie czego się spodziewało? 

Bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie piwa z Lagunitasa, trochę mniejsze z Deschutes, średnie z Firestone oraz Uinta Brewing. Epic pokazał, że bycie w czołówce to nie jest wynik przypadku, a Smoked & Oaked to piwo na które czekałem od samego przyjazdu do USA. Największym zaskoczeniem z mojej strony było to, że kilka polskich browarów mogłoby się spokojnie bić na amerykańskiej ziemi, a mówiąc już bardziej precyzyjnie to Pracownia miałaby szansę spokojnie pokopać się z Epic wygrywając w klasie IPA. To nie jest żart, tylko Hopulent IPA miałoby szansę w bezpośrednim starciu z Huncwotem czy Happy New Year. No i przy temperaturach blisko 40 stopni zrozumiałem sens Session IPA na nowo.

Piotr Pokora

The Beerhive 4300731013605102146

Prześlij komentarz

  1. Ten fragment o Kanadzie to chyba jednak nie prawda. Widziałem jeden taki sklep jak w opisie w Niagara Falls, ale 200 metrów dalej był już normalny sklep z craftbeer. W Toronto takiego w ogóle nie spotkałem, ale może gdzieś są tylko takie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałem precyzyjnie, wiem jak to wygląda w okręgu Kolumbii Brytyjskiej, co do całej Kanady, to może jest tak jak i w USA, w różnych stanach różne przypały.

      Usuń
  2. Jeżeli chodzi o migawkę z Ameryki spróbuj coś z Browaru Smuttynose pyszne piwo warzą…;) portery bałtyckie,genialne Ris-y itd,itp
    pozdrowienia
    Bzp

    https://smuttynose.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Utah nie spotkałem piw z tego browaru, a chciałem spróbować świeżego własnie. Na szczęście teraz jestem w UK i jest w sklepach ;).

      Usuń
  3. Świetny materiał, aż się prosi o więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sraczka wydawnicza jest mi obca :P, jak już, to staram się pisać maksymalnie 3 teksty na rok, więc limit tegoroczny jest już prawie wyczerpany. Poza tym staram się pisać tylko wtedy, gdy to ma jakiś większy sens, czy może zaciekawić szersze grono, lub o prostu dla mnie samego jest coś ciekawe. Teraz byłem 3 tygodnie w UK i moim zdaniem nic interesującego mnie nie spotkało (bo chyba jestem zepsuty). Jak wszystko pójdzie gładko, to za rok o tej porze będzie wpis z Toronto i Sapporo, a gdzie to się jeszcze okaże.

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)