Loading...

Syreni śpiew

Wschodząca gwiazda angielskiego piwowarstwa, browar Siren, z pewnością ma taką a nie inną nazwę po to, żeby kojarzyła się z syrenim śpiewem, a jego piwa były tak samo zniewalające. Jak wiadomo zawodzeniu syren nie da się oprzeć, człowieka petryfikuje, potem jego statek roztrzaskuje się o skały a on sam jest rozrywany na strzępy przez rekiny. Takim oto romantycznym skojarzeniem Siren Brewing obdarowuje nas od razu. Podoba mi się jednak ta otoczka, tak samo jak przemawia do mnie zunifikowane wzornictwo syrenowych etykiet. Zakupiłem trzy z czterech podstawowych piw w ofercie Syrenki, każde swoją drogą pięknie nazwane, żeby sprawdzić czy browar jest wart swojej renomy.

Undercurrent (alk. 4,5%) to pale ale z dodatkiem płatków owsianych. Jak napiszę że mocno czuć cytrusy, to zabrzmi to banalnie. Jak jednak dodam, że bukiet kojarzy się z zatopieniem zębów w świeżo zerwanej limonce w ogrodzie pełnym bzu i białych winorośli, a także rzecz jasna trawy, no to chyba zabrzmi dużo ciekawiej. W smaku brakuje mi nieco więcej ciała, a także posmaku, którego piwo nie ma prawie wcale. Płatki dały mu faktycznie lekką kremowość, jest jednak zarazem bardzo wytrawne, no i po przełknięciu praktycznie jedyne co zostaje, to zalegająca goryczka. Po zapachu myślałem że będzie petarda, a to jednak niewypał. Szkoda niewykorzystanego potencjału. (5,5/10)

Soundwave (alk. 5,6%), czyli west coast IPA, jest piwem zdecydowanie cytrusowym, z przewodnią rolą grejpfruta. Jest tutaj trochę melona, nieco mniej żywicy oraz marginalnych nutek mango czy kwiatowych, ale to cytrus skupia na sobie całą uwagę. Rzecz jasna, ma trochę więcej ciała niż Undercurrent, ale jest piwem w którym nacisk jest położony na goryczkę, której niestety brakuje jakiegokolwiek słodkawego balansu. W pierwszym momencie czuć więc trochę ciała, ale paradoksalnie pustego, natomiast finisz jest bardzo wytrawny, z nutką białych owoców. Nie jest to złe piwo, z pewnością przypadnie do gustu tym którzy w piwie nie tolerują ani grama słodyczy. Moim zdaniem jest nieco nudnawe, choć z czasem staje się coraz bardziej smaczne. To jednak tylko do pewnego poziomu. (6/10)

Broken Dream (alk. 6,5%) miał przynieść rozstrzygnięcie. Ciemne piwa trudniej zmaścić. Ten oto ‘breakfast stout’ ma aromat ciemnej czekolady, nut palonych i mineralnych, owsianki, delikatnej kawy oraz wyraźnego, a jednak nie pierwszoplanowego dymu. Ciekawa koncepcja. I tak, w składzie jest słód wędzony, płatki owsiane, no i laktoza. Tej ostatniej jest w Broken Dream jednak na szczęście bardzo mało, wespół z owsem odpowiada za jego gładkość. Jednak to, co w aromacie w miarę przekonuje, w smaku jakby zanika. To jest wyjątkowo mało intensywne piwo pod względem smakowym. Czekoladowa część główna jest niemrawa, jest lekka słodycz, z plusów należy wymienić palono-dymiony finisz. Jest raczej nudno. Mam wrażenie, że Broken Dream chciałoby bardzo być piwem degustacyjnym, głębokim, no ale panie, z czym do ludzi. Może inaczej – bukiet jest udany, ale piwu brak treści, żeby go przekuć w sukces. To tak jakby przyjść na strzelnicę z coltem i zacząć strzelać z sikawki na wodę. (6/10)

Cóż tu dużo mówić, ten syreni śpiew sumarycznie może narzucać przynajmniej w części skojarzenia z pierdzeniem z rury wydechowej w starej prylowskiej Syrence. Szczególnie biorąc pod uwagę oczekiwania. Kolejny browar zaliczony, a zarazem skreślony z listy. Idę utopić smutek w czymś lepszym. I tańszym.

recenzje 4190992177689347786

Prześlij komentarz

  1. Broken Dream mi akurat bardzo smakowało. Może dla tego, że piłem je w przerwie między tuzinami real ales z pompy, to i braku treści nie zauważyłem ;) Na marginesie - po wizycie w UK jakoś nabrałem dystansu do poszukiwania jakichś niesamowitych wrażeń w kufelku piwa. Oczywiście, jakiś RIS czy Triple Maxxx Turbo IPA od czasu do czasu. Ale brak mi w ofercie krajowej właśnie lekkich piw sesyjnych, ,jak ja je nazywam, "codziennych". Właśnie takich, jak w brytyjskim pubie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Tyle że one są prawdopodobnie ekonomicznie mniej opłacalne, bo cena nie będzie się znacząco różniła od Turbo Maxx IPA i w związku z tym piwa te mogą nie cieszyć się taką popularnością. Ale co do zasady masz rację, też mi brakuje takich piw.

      Usuń
    2. Z tego co wiem, jedynym pubem w Polsce nastawionym na real ales jest TEA Time. Nie byłem, cen nie znam, jakości wcale. Jednak myślę, że browary regionalne mogłyby ogarnąć ten segment rynku, bo na razie same nie wiedzą, co chcą warzyć. Wtedy i cena finalna byłaby w knajpie pewnie akceptowalna. Koszty surowcowe są jednak niższe niżw przypadku stouta ze skrzydłem nietoperza i rogiem białego nosorożca

      Usuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)