Loading...

Cieszyński Bubbel?

Wiele gromów posypało się na Tesco, wiele lasów Pomorza groźnie zaszumiało, wiele złych spojrzeń posłano w stronę heretyckich nonkonformistów, którzy kupili tegorocznego Grand Championa przed oficjalną premierą, przed szóstym grudniem godzinaosiemnaściezerozero, momentem uroczystego odszpuntowania pierwszej beczki, chwilą inaugurującą święto piwne, piwne misterium...

Dobra, żarty z piwnych ewangelizatorów na bok, sprawa nawet z mojego punktu widzenia nie była fajna. Czemu ‘nawet’? A no bo od dawna propaguję bardziej wyluzowane podejście do tematu piwa, stąd te wszystkie teksty o piwnych świętach mnie śmieszą. Z drugiej strony, jeśli umowa zakłada wystawienie towaru dopiero o wyznaczonym czasie, no to umów nie łamie się jednostronnie. O ile taka umowa między producentem a kolporterem faktycznie była zawarta, a nie istnieje tylko w kanale komunikacji między producentem a końcowym odbiorcą. Inną kwestią jest waga i donośność całej koncepcji. Z jednej strony mamy na rynku obecnie już tyle różnych piw od polskich producentów, w tym i świetnych, a niekiedy (rzadko bo rzadko) wybitnych, że taki Grand Champion nie robi większego wrażenia. Z drugiej strony jednak, Grand Champion jako piwo autorstwa piwowara domowego uwarzone w browarze komercyjnym, jest nicią łączącą świat pasjonatów i hobbistów ze światem przemysłu. I to nie byle jakiego przemysłu, bo przecież Grupa Żywiec to big byznys, wiecie, import eksport, te sprawy. Nie chodzi o to że taki piwowar, nawet bez dwóch zdań utalentowany jak Czesław Dziełak obejmie funkcję głównego piwowara choćby i w Cieszynie, ale o to że trud zostaje doceniony, że dla odmiany jest głośno o człowieku który sobie na to zasłużył.

Ale czy poza docenieniem potencjał piwa nie zostaje również zmaszczony? Brwi mi się zmarszczyły kiedy dowiedziałem się że tegorocznym Grand Championem został belgijski dubbel, piwo raczej dosadne woltażowo. No dobra, z brwiami pewnie nic nie było bo chyba byłem na bani, niemniej jednak mój sceptycyzm wzrósł. Mocniejsze Grand Championy z Cieszyna mają to do siebie, że ze względu na krótki czas leżakowania nie są ułożone, alkohol zazwyczaj telepie na języku, wprawiając kubki smakowe w stan otępienia. Przez to Rauchbock był nie do końca udany, a ubiegłoroczna Imperial IPA wręcz niepijalna. Dlaczego więc z Dubbelem miałoby być inaczej? Miałem nadzieję, że zadziała ciemniejszy zasyp i asertywność belgijskich drożdży, że uda się ten alkohol jednak zamaskować. A oto co z tego wyszło...

Wyszło piwo, które na pierwszy niuch może skojarzyć się z połączeniem Leffe Brune z ciemnym Paulanerem. Jest więc w głównej mierze połączenie nut karmelowych, bananowych oraz suszonych owoców, z naciskiem na rodzynki. Jest też niestety wyczuwalny alkohol. The spirit (of Poland) is strong in this one... A nawet nie tyle alkohol, co rozpuszczalnik, bo mam nieodparte skojarzenia z klejem oraz farbą ścienną. Zgodnie z parametrami (ekstr. 18%, alk. 8,5%) Dubbel Cieszyński ma raczej mało ciała, jest za to słodki, co do siebie moim zdaniem nie do końca pasuje. Z pijalnością tragedii nie ma, mimo że grzejące uczucie w gardle po przełknięciu kojarzy się raczej z ordynarną wódką miast jakimś klasowym alkoholem. Ale takiego natłoku cierpkości alkoholowej jak w ubiegłorocznym Grand Championie tym razem nie uświadczycie. Rozpuszczalnik jest zdecydowanie bardziej obecny w aromacie niż w smaku. Da się pić, o. Ale czy warto? Myślę że nie zaszkodzi spróbować. Że być może warto zakupić butelczynę, ciepnąć ją w kąt i zobaczyć co przez co najmniej rok z tego urośnie. Póki co Bracki Dubbel przegrywa z kretesem z pospolitym, przeze mnie uwielbianym, rewelacyjnie zbalansowanym i ułożonym Leffe Brune. (5,5/10)

Czy jest to więc Bubbel? Nie, nie jest. Ale mam mocne podejrzenia, że to samo piwo uwarzone przez Czesława w domu jest dużo lepsze. Nie piłem pierwszego Grand Championa (doppelbock), ale wszystkie następne sugerują, że warzenie w cieszyńskim browarze na szybko piw mocno woltażowych mija się z celem. Stąd i moim zdaniem niezbyt fortunne jest rozpisywanie konkursu na żywieckiej Birofilii na tzw. ‘big beers’. Ale wróbelki ćwierkają, że i to niestety może być problem przynależny przeszłości, bo Birofilii już nie będzie. Ja jednak mam nadzieję że będzie. I że wygra następnym razem piwo w stylu lżejszym, bardziej sesyjnym. Bo wbrew wstępowi to jednak byłem tego Grand Championa bardzo ciekaw.

recenzje 9136382751056008035

Prześlij komentarz

  1. Kurcze to samo piwo, a takie odmienne wrażenia. Ale może to przez to, że ja lubię takie piwa?
    Dla mnie było wyśmienite! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Lekkie i sesyjne też było, kolońskie Janka Szały. I co z tego? Też spieprzyli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jeszcze żeby aromatyczne było żeby przykryć ewentualne wady. APA? Dry/American stout? Jest trochę możliwości. Choć pszeniczne też im się nie udało, więc różnie może być.

      Usuń
  3. Znajoma, którą zabrałem do piwiarni Warki stwierdziła, że jest wodniste. Ona pije głównie Corneliusa bananowego więc o czymś to musi świadczyć. Ja czekam aż dostane gobleta w całości i wtedy na spokojnie ocenię :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, dostałeś goblet w kawałkach? ;) Nie pamiętam już jak pod względem pełni prezentuje się Cornelius Bananowy, ale biorąc pod uwagę że jest aromatyczny, słodki i niefiltrowany, to faktycznie mimo właściwości orzeźwiających może sprawiać konkretniejsze wrażenie pod tym względem.

      Usuń
    2. Tak, dostałem go w kawałkach :\ Z tego co mi znajoma mówiła, to po prostu samo piwo wydawało jej się rozwodnione, tak jakby było robione na pół gwizdka.

      Usuń
  4. Witam :)

    Dla mnie tegoroczny Grand Champion to porażka.... jedyne co czułem to nuty korzenno przyprawowe i banan (ja banan i goździk kojarze z weizenem a nie dubblem) i to w zasadzie tyle (no jeszcze sporo gumy balonowej w aromacie i smaku). Jeśli chodzi o smak to było podobnie, tyle ze była jakas podła niska gorzkość. Mega wodniste, totalny brak ciała. ( piłem w temperaturze pokojowej (jak każde piwo które pije) i nie wyczułem żadnego alkoholu praktycznie)


    Czy leżakowanie ma sens ? A co ma się tam ułożyć ? jak to się mówi "z gówna bata nie ukręcisz...."


    I pytanie: skąd tyle odmiennych opinii o tym piwie ? jedni wyczuwali jakies suszone owoce, karmel, alkohol, nawet czekolade, inni przyprawy i banan, inni gume balonowa



    POZDRAWIAM JM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Banan i korzenność są na miejscu w dubblu. Moim zdaniem piwo ma potencjał, tylko zbyt wcześnie podcięto mu skrzydła. Zresztą zamierzam spróbować i w stosownym czasie poinformować o wyniku.

      Usuń
    2. sa na miejscu w dubblu,ale nie z tego co kojarze to nie powinny one dominować

      Usuń
  5. Życzeniowa postawa odnośnie zwycięzców kolejnych Grand Championów (o ile będą) ma małe szanse na realizację. Sędziowie z zagranicy naprawdę mają gdzieś, że zwycięzca ma być uwarzony dla ludu i wybierają po prostu najlepsze wg ich zdania piwo w swoim stylu, z tych które dostają do oceny.

    Poza tym coby nie mówić o browarze w Cieszynie i całej GŻ, to żaden Grand Champion do tej pory nie był niepijalnym niewypałem (warzą piwo nieznane sobie raz do roku, a ani razu nie zaliczyli wtopy -> takiej jakie zaliczyło chyba większość craftowych browarów na rynku, czy to z DMS/diacetylem, granatami, mętnością czy kwachami/kanalizą).

    A co do samej formuły, to w momencie, gdy na rodzimym rynku mamy po kilku czy kilkunastu przedstawicieli niemal każdego stylu, formuła warzenia raz do roku piwa i wypuszczania go w jednym dniu (które uznawane ma być za święto piwa) chyba się trochę zużyła. Fajnie, że jest, ale nikt już raczej nie będzie płakał, gdyby tego zabrakło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie ubiegłoroczny GC to była właśnie niepijalna megawtopa.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że patrzysz na to z trochę skrzywionej perspektywy piwnego maniaka :) Grand Champion nie jest po to, żeby podniecali się nim znawcy i blogerzy, ale po to, żeby zamożny manager średniego szczebla i dyplomowany inżynier na zakupach w Almie zobaczyli jakie dobre piwo Grupa Żywiec robi :) Innowacja, panie, pełną gębą! Dla nas może piwna premiera jest codziennością, ale 90% ludzi w tym kraju w życiu na żadnej nie było i nie będzie - poza tą, na którą mniej lub bardziej przypadkowo trafią 6 grudnia.

      Usuń
  6. Odnoszę wrażenie, że przynajmniej część "środowiska" dostała, za przeproszeniem "sraczki" na punkcie tego dubla. Recenzenci na browarbizie wiją się na wszystkie strony, żeby tylko nie przyznać, że był napał przed, a jest lipa po. Żeby nie być gołosłownym: taki recenzent X, przyznaje, że wali alko w najgorszej postaci (rozpuszczalnik), ale potem idzie jakaś piosenka o niuansach, tak, o niuansach, że to i że tamto. Słucham? Że, co? Jeśli dominującym wrażeniem jest farbo-rozpuszczlanik, to sorry, ale uczciwiej byłoby przyznać, że piwo niestety "nie wyszło" i "nie wchodzi" delikatnie mówiąc. Inne śpiewy-płonne nadzieje, że może lochy pomogą.... Powodzenia i dobrego samopoczucia życzę. Tyle szumu wokół dubla, który w szarej rzeczywistości jest jednym z najmniej docenianych/kupowanych gatunków. Ile jest recenzji w polskim internecie flagowego Westmalle? Pewnie już mniej niż ostatniego "czempiona". Szanuję p. Dziełaka za Grand Prix, piwa do którego zawsze będę miał sentyment, ale to nie znaczy, że jeśli inne piwo nie wychodzi, to broń bosze przyznać, że czarne jest czarne itp. cytując klasyka. Grunt, że ludzkość szeroko się uśmiechała na premierze. Jak ja teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą mocą wątpię, że to Czesław zmaścił piwo, ale co do reszty zgoda - jak piwo nie wyszło tak jak miało to nie ma co owijać w bawełnę. Z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć bardziej wyrozumiałe podejście, bo jesteśmy w jakimś stopniu niewolnikami własnych wyobrażeń i jak już się ktoś nastawił na rakietę, to ciężko mu będzie przyznać że nic z tego nie wyszło, szczególnie biorąc pod uwagę całą otoczkę. Nie żebym pochwalał takie podejście, szczególnie w świetle odpowiedzialności wobec konsumenta, ale gdzieś tam je rozumiem.

      Usuń
  7. Nie odpowiedziałeś wyżej więc powtórze pytanie:
    skąd tyle skrajnych opinii o tym piwie ?
    u jednych dominuje alkohol
    u kolejnych dominuja suszone owoce
    u kolejnych banan/korzenność/przyprawy
    a u kolejnych guma balonowa...

    wątpie aby temperatura serwowania miała wpływ na takie skrajne odmienności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam za post pod postem,.....
      jest jeszcze jedna grupa... inni wyczuwaja sporą metaliczność...

      Usuń
    2. prawdziwi heavymetalowcy!

      Usuń
    3. Czytałem parę recenzji i u wszystkich była mowa o alkoholu bądź rozpuszczalniku, suszonych owocach i bananach. Korzenność czasami była wymieniana dodatkowo. Guma balonowa nie jest specjalnie odległa od bananów. Jeśli zaś chodzi o dominację jednego elementu nad innymi, to wpływ na to ma indywidualna wrażliwość na dany związek aromatyczny. Tak więc nie wiem skąd przeświadczenie o rozrzucie opinii, podaj jakieś przykłady.

      Usuń
  8. u jednego kolegi dominował metal
    u drugiego alkohol (i to taki sam rozpuszczalnik praktycznie), plus suszone owoce w tle
    u mnie banan, korzenność przyprawy i guma balonowa (żadnej nuty alkoholowej nie wyczułem, i podkreśle jeszcze raz ze piwo testowałem w temperaturze pokojowej... :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Może ja czegoś nie rozumiem, ale jak obserwuję targające piwnym światkiem emocje, to chce mi się śmiać jak na najlepszym skeczu Monty Pythona. Jakby się ostatnia butelka piwa w Polsce stłukła ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Butelki jeszcze nie piłem, ale na premierze wersja beczkowa była bardzo przyzwoita.

    OdpowiedzUsuń

emo-but-icon

Strona główna item

Popularne wpisy (ostatni miesiąc)